23-08-2014, 16:57
Natrafiłem na ów produkcję ostatnio, przemierzając odchłań internetu w poszukiwaniu zapomnianych, niedocenionych perełek na PlayStation 2. O godzinie 23 włożyłem płytę z grą do napędu, podłączyłem konsolę pod wzmacniacz, nalałem szklaneczkę whiskey i zatonąłem w soczystym i chorym klimacie, jaki zaoferowała mi pierwsza godzina rozgrywki w Rule of Rose…
Akcja gry rozgrywa się w roku 1930 w Anglii. Główną bohaterką jest dziewiętnastoletnia Jeniffer, dziewczyna która straciła rodziców w wypadku samochodowym i trafia do postawionego na odludziu sierocińca. Grę charakteryzują świetne zrealizowane, często chore i popaprane utrzymane w ponurej tonacji cutscenki, które są zdecydowanie mocną stroną gry.
Po wyjściu z autobusu zacząłem swoją wędrówkę przez ciemny las, idąc śladami uciekającego dziecka. W końcu natrafiłem na otoczony płotem potężny, groźnie wyglądający budynek. Za jego bramą ujrzałem grupkę małych dzieci w papierowych torbach na głowach, które kijami uderzały w zawinięty worek o nieznanej zawrtości. Chłopiec z autobusu patrzył na mnie wyglądając zza drzwi. Nie trzeba długo na ten obraz patrzyć by zrozumieć, że w sierocińcu dzieje się coś złego… Po wejściu do środka rozpocząłem eksplorację. Oprawa audiowizualna stoi moim zdaniem na wysokim poziomie, budynek wygląda naprawdę niepokojąco a muzyka i dźwięki dochodzące z głośników tylko potwierdzają, że dzieje się tutaj coś dziwnego.
Jak się okazuję, w Sierocińcu władzę sprawuję klub Aristocracy of the Red Crayon (arystokracja czerwonej kredki) w którego skład wchodzi grupa małych dziewczynek, lubiąca zmuszać innych do ich gry. Nie chcąc narazić się jego członkiniom, musimy dostosować się do panujących tu reguł i wypełniać wolę ‘góry’.
Gra jest przedstawicielem gatunku survival-horror i stawiać będzie przed nami wyzwania w postaci zagadek czy zmagania się z restrykcjami nałożonymi przez młodsze koleżanki. To co dzieję się za murami sierocińca ociera się o dwa światy. Zmienia się nawet miejsce akcji - z sierocińca przenosimy się na szybujący po niebie sterowiec. Jeniffer eksplorując świat gry ma przy sobie towarzysza - psa Browna który pomaga jej odnaleźć się w ogromie lokacji. Na razie tyle – pierwsza godzina z grą była bardzo dobra i nastawiła mnie do niej bardzo optymistycznie. Niestety – z tak wysokiego pułapu można już tylko spasć, wydaję mi się że poziom gry zaczyna się obniżać. Nie chcę jednak od razu psioczyć, zobaczę co pokażą kolejne minuty rozgrywki…
Akcja gry rozgrywa się w roku 1930 w Anglii. Główną bohaterką jest dziewiętnastoletnia Jeniffer, dziewczyna która straciła rodziców w wypadku samochodowym i trafia do postawionego na odludziu sierocińca. Grę charakteryzują świetne zrealizowane, często chore i popaprane utrzymane w ponurej tonacji cutscenki, które są zdecydowanie mocną stroną gry.
Po wyjściu z autobusu zacząłem swoją wędrówkę przez ciemny las, idąc śladami uciekającego dziecka. W końcu natrafiłem na otoczony płotem potężny, groźnie wyglądający budynek. Za jego bramą ujrzałem grupkę małych dzieci w papierowych torbach na głowach, które kijami uderzały w zawinięty worek o nieznanej zawrtości. Chłopiec z autobusu patrzył na mnie wyglądając zza drzwi. Nie trzeba długo na ten obraz patrzyć by zrozumieć, że w sierocińcu dzieje się coś złego… Po wejściu do środka rozpocząłem eksplorację. Oprawa audiowizualna stoi moim zdaniem na wysokim poziomie, budynek wygląda naprawdę niepokojąco a muzyka i dźwięki dochodzące z głośników tylko potwierdzają, że dzieje się tutaj coś dziwnego.
Jak się okazuję, w Sierocińcu władzę sprawuję klub Aristocracy of the Red Crayon (arystokracja czerwonej kredki) w którego skład wchodzi grupa małych dziewczynek, lubiąca zmuszać innych do ich gry. Nie chcąc narazić się jego członkiniom, musimy dostosować się do panujących tu reguł i wypełniać wolę ‘góry’.
Gra jest przedstawicielem gatunku survival-horror i stawiać będzie przed nami wyzwania w postaci zagadek czy zmagania się z restrykcjami nałożonymi przez młodsze koleżanki. To co dzieję się za murami sierocińca ociera się o dwa światy. Zmienia się nawet miejsce akcji - z sierocińca przenosimy się na szybujący po niebie sterowiec. Jeniffer eksplorując świat gry ma przy sobie towarzysza - psa Browna który pomaga jej odnaleźć się w ogromie lokacji. Na razie tyle – pierwsza godzina z grą była bardzo dobra i nastawiła mnie do niej bardzo optymistycznie. Niestety – z tak wysokiego pułapu można już tylko spasć, wydaję mi się że poziom gry zaczyna się obniżać. Nie chcę jednak od razu psioczyć, zobaczę co pokażą kolejne minuty rozgrywki…