05-01-2014, 03:48
Moja lepsza połowa uczy się pilnie do egzaminów, a Ja chcąc – nie chcąc, musiałem znaleźć sobie zajęcie na sobotni wieczór. Postanowiłem odświeżyć nieużywaną od maja (!) Czarnulkę i wrzucić na laser jakiś szpil. Wiedziałem, że aby przełamać moją niechęć i znużenie do gier video, potrzebuję czegoś świeżego. Czegoś, co będzie potrafiło mnie zaskoczyć i przykuć do ekranu telewizora na dłużej niż 5 minut. Rozpocząłem więc wędrówkę po działach growych naszego forum. Początkowo miałem zamiar spróbować wziąć się za opisywany przez Kratosa 'Primal', ale egzemplarz który otrzymałem w wypożyczalni odmówił posłuszeństwa. Przemierzając dalej internet, na zagranicznym forum zupełnie przypadkowo (jak zwykle) wpadłem na grę, zatytułowaną ''XIII''. Postanowiłem trochę o tym tytule poczytać, aż w końcu zdecydowałem się wziąć go na warsztat.
Jak dowiedziałem się z paru fanowskich stron, XIII to sensacyjna seria komiksowa pochodząca z Belgii, a jej autorem są niejacy Jean Van Hamme odpowiadający za scenariusz, oraz William Vance'a, rysownik. Ukazuje się ona od 1984 roku po francusku w wydawnictwie Dargaud. Gra która wylądowała w czytniku mojej konsoli jest próbą przeniesienia pierwowzoru do świata gier. I już wiadomo, że będzie ciekawie...
Grę rozpoczynamy budząc się jako anonimowy mężczyzna z amnezją na plaży zatoki Peacock Bay. Nie wiemy kim właściwie jest nasz bohater, co tu robi, skąd u niego ten okropny ból głowy. Jedynym śladem zdaje się być tatuaż z liczbą XIII. Wcielamy się w jego postać i od razu okazuje się, że jesteśmy ścigani – trzeba brać nogi za pas... Dlaczego ktoś depcze nam po piętach? Ano dlatego, że nasz główny bohater czyli XIII, brał udział w morderstwie prezydenta USA. Mało tego - został rozpoznany jako snajper celujący we wspomnianą głowę państwa, a jego ogon to nikt inny jak siły rządowe oraz organizacje przestępcze.
Po rozpoczęciu rozgrywki w oczy rzuci się nam piękna, komiksowa grafika, uzyskana dzięki technologii cel-shading. XIII to taki graficzny Borderlands na PlayStation 2. Całe otoczenie i postacie, choć w pełnym 3D, zdają się być płaskim rysunkiem wykonanym na kartce papieru. Jakby tego było mało, na ekranie cały czas pojawiają się onomatopeje, odzwierciedlające odgłosy kroków, wybuchów czy dźwięków wydawanych przez maszyny i urządzenia znajdujące się w pobliżu. Jeśli na ekranie pojawia się animacja, na ekran nakładana jest ramka (tak, taka jak w komiksach) a nad postacią unosi się dymek z tekstem. Gra wygląda naprawdę bardzo ładnie, otoczenie jest szczegółowe, modele postaci choć często się powtarzają – są śliczne. Grafika i cała ta komiksowa otoczka są bez dwóch zdań jedną z najmocniejszych stron tej produkcji.
Ale nie samą grafiką XIII stoi – gra jest pełną akcji i ciekawych mechanizmów rozgrywki strzelanką, ze zgrabnie wplecionymi elementami skradanki. Misje są zaprojektowane kapitalnie – już w pierwszej godzinie rozgrywki udało mi się zrobić nie małe zamieszanie w banku, dać nogę z biurowca FBI, zwiedzić kilkanaście szybów wentylacyjnych czy zwędzić helikopter na jednym z wieżowców w centrum miasta, posyłając przy tym do grobu zastępy przeciwników. Akcja gry momentami dorównuje do samego Modern Warfare 2 - i wcale nie jest mniej efektownie. Nasz bohater często wpada w tarapaty z których musi zostać wyciągany, toteż w niektórych misjach będziemy mieli przy boku towarzyszy, za których również jesteśmy odpowiedzialni. Na szczęście odwalają oni swoją robotę, nie służą tylko do bronienia ich tyłka. Dzięki nim dostajemy też nowy, potrzebny do wykonania misji oręż, taki jak np. snajperka czy hak z wciągarką.
Lokacje są bardzo zróżnicowane i ponoć ściśle trzymają się fabuły pierwowzoru. Ze słonecznej plaży lądujemy w banku, z banku w gmachu FBI, potem znowu na dachach, by już za chwilę przenieść się do bazy w wysokich, ośnieżonych szczytach gór. Nie da się jednak ukryć, gra jest bardzo liniowa. Przez cały czas jesteśmy prowadzeni wyznaczoną ścieżką i raczej trudno zboczyć tutaj z kursu, gdyż lokacje nie są zbyt duże, a drzwi przez które przejść nie mamy – zamknięte na amen. Gra będzie wymagała czasem odnalezienia prostych przedmiotów takich jak klucze czy karty magnetyczne. Jeśli jesteśmy w lokacji w której są cywile, możemy zabrać ze sobą zakładnika – np. sekretarkę, której należy gwizdnąć kartę dostępu. Takie zagranie ułatwia sprawę, gdy goni nas zastęp ochroniarzy. Cywila możemy trzymać przy sobie i iść skierowani twarzą do panów z ochrony, a oni nie będą do nas strzelać. Oręż którym dysponuje nasz bohater już na początku jest dość potężny, a z każdą kolejną misją dochodzą nowe gnaty i zabawki.
Grę dopiero zaczynam, ale przyznaję, trochę się wciągnąłem. Jest ona dla mnie prawdziwym powiewem świeżości i perełką, o której wcześniej nawet nie miałem okazji słyszeć. Wszystkim entuzjastom dobrego strzelania stanowczwo doradzam - dajcie tej grze szansę.
Byłbym zapomniał - głos głównego bohatera gry podkłada David Duchovny.
Jak dowiedziałem się z paru fanowskich stron, XIII to sensacyjna seria komiksowa pochodząca z Belgii, a jej autorem są niejacy Jean Van Hamme odpowiadający za scenariusz, oraz William Vance'a, rysownik. Ukazuje się ona od 1984 roku po francusku w wydawnictwie Dargaud. Gra która wylądowała w czytniku mojej konsoli jest próbą przeniesienia pierwowzoru do świata gier. I już wiadomo, że będzie ciekawie...
Grę rozpoczynamy budząc się jako anonimowy mężczyzna z amnezją na plaży zatoki Peacock Bay. Nie wiemy kim właściwie jest nasz bohater, co tu robi, skąd u niego ten okropny ból głowy. Jedynym śladem zdaje się być tatuaż z liczbą XIII. Wcielamy się w jego postać i od razu okazuje się, że jesteśmy ścigani – trzeba brać nogi za pas... Dlaczego ktoś depcze nam po piętach? Ano dlatego, że nasz główny bohater czyli XIII, brał udział w morderstwie prezydenta USA. Mało tego - został rozpoznany jako snajper celujący we wspomnianą głowę państwa, a jego ogon to nikt inny jak siły rządowe oraz organizacje przestępcze.
Po rozpoczęciu rozgrywki w oczy rzuci się nam piękna, komiksowa grafika, uzyskana dzięki technologii cel-shading. XIII to taki graficzny Borderlands na PlayStation 2. Całe otoczenie i postacie, choć w pełnym 3D, zdają się być płaskim rysunkiem wykonanym na kartce papieru. Jakby tego było mało, na ekranie cały czas pojawiają się onomatopeje, odzwierciedlające odgłosy kroków, wybuchów czy dźwięków wydawanych przez maszyny i urządzenia znajdujące się w pobliżu. Jeśli na ekranie pojawia się animacja, na ekran nakładana jest ramka (tak, taka jak w komiksach) a nad postacią unosi się dymek z tekstem. Gra wygląda naprawdę bardzo ładnie, otoczenie jest szczegółowe, modele postaci choć często się powtarzają – są śliczne. Grafika i cała ta komiksowa otoczka są bez dwóch zdań jedną z najmocniejszych stron tej produkcji.
Ale nie samą grafiką XIII stoi – gra jest pełną akcji i ciekawych mechanizmów rozgrywki strzelanką, ze zgrabnie wplecionymi elementami skradanki. Misje są zaprojektowane kapitalnie – już w pierwszej godzinie rozgrywki udało mi się zrobić nie małe zamieszanie w banku, dać nogę z biurowca FBI, zwiedzić kilkanaście szybów wentylacyjnych czy zwędzić helikopter na jednym z wieżowców w centrum miasta, posyłając przy tym do grobu zastępy przeciwników. Akcja gry momentami dorównuje do samego Modern Warfare 2 - i wcale nie jest mniej efektownie. Nasz bohater często wpada w tarapaty z których musi zostać wyciągany, toteż w niektórych misjach będziemy mieli przy boku towarzyszy, za których również jesteśmy odpowiedzialni. Na szczęście odwalają oni swoją robotę, nie służą tylko do bronienia ich tyłka. Dzięki nim dostajemy też nowy, potrzebny do wykonania misji oręż, taki jak np. snajperka czy hak z wciągarką.
Lokacje są bardzo zróżnicowane i ponoć ściśle trzymają się fabuły pierwowzoru. Ze słonecznej plaży lądujemy w banku, z banku w gmachu FBI, potem znowu na dachach, by już za chwilę przenieść się do bazy w wysokich, ośnieżonych szczytach gór. Nie da się jednak ukryć, gra jest bardzo liniowa. Przez cały czas jesteśmy prowadzeni wyznaczoną ścieżką i raczej trudno zboczyć tutaj z kursu, gdyż lokacje nie są zbyt duże, a drzwi przez które przejść nie mamy – zamknięte na amen. Gra będzie wymagała czasem odnalezienia prostych przedmiotów takich jak klucze czy karty magnetyczne. Jeśli jesteśmy w lokacji w której są cywile, możemy zabrać ze sobą zakładnika – np. sekretarkę, której należy gwizdnąć kartę dostępu. Takie zagranie ułatwia sprawę, gdy goni nas zastęp ochroniarzy. Cywila możemy trzymać przy sobie i iść skierowani twarzą do panów z ochrony, a oni nie będą do nas strzelać. Oręż którym dysponuje nasz bohater już na początku jest dość potężny, a z każdą kolejną misją dochodzą nowe gnaty i zabawki.
Grę dopiero zaczynam, ale przyznaję, trochę się wciągnąłem. Jest ona dla mnie prawdziwym powiewem świeżości i perełką, o której wcześniej nawet nie miałem okazji słyszeć. Wszystkim entuzjastom dobrego strzelania stanowczwo doradzam - dajcie tej grze szansę.
Byłbym zapomniał - głos głównego bohatera gry podkłada David Duchovny.