19-06-2012, 14:57
The Gateway: Black Monday jest tytułem ekskluzywnym dla konsoli PS2. Mamy tutaj do czynienia z grą akcji, w której pokierujemy aż trzema bohaterami.
Pierwszą z nich jest były policjant o imieniu Ben, dalej mamy jakiegoś gangstera i gimnastyczkę. Wszystkie misje rozgrywają się w Londynie a charakter rozgrywki zależy od postaci, którą aktualnie gramy. Jako sierżant Ben, uczestniczymy w akcjach policyjnych. Moje pierwsze wrażenia nie były zbyt pozytywne. Musiałem biegać po podobnych do siebie klatkach schodowych, na dodatek zabawę utrudniły mi bugi graficzne. Nie zawsze wiadomo gdzie dokładnie mamy iść, toteż biegałem jak głupi w jedną i drugą stronę, szukając wejścia. W grze nie ma żadnego samouczka, toteż tajniki sterowania i umiejętności bohatera musimy rozgryźć sami.
W kolejnej misji miałem okazję przejechać się policyjnym Citroenem. Model jazdy jest typowo arcadowy, ale efektowny. Dojazd na miejsce przypominał sceny na autostradach znane z filmów akcji.
Producenci zrezygnowali całkowicie z apteczek, wskaźnika energii czy ilości naboi. Wystarczy schować się za murkiem, aby rany naszego bohatera w cudowny sposób zaczęły znikać.
Ukończyłem jak dotąd 2 misje, dziś w nocy przysiądę do tego tytułu na dłużej.
Jeśli znacie tę grę, zachęcam do dzielenia się opiniami na temat tej produkcji
Pierwszą z nich jest były policjant o imieniu Ben, dalej mamy jakiegoś gangstera i gimnastyczkę. Wszystkie misje rozgrywają się w Londynie a charakter rozgrywki zależy od postaci, którą aktualnie gramy. Jako sierżant Ben, uczestniczymy w akcjach policyjnych. Moje pierwsze wrażenia nie były zbyt pozytywne. Musiałem biegać po podobnych do siebie klatkach schodowych, na dodatek zabawę utrudniły mi bugi graficzne. Nie zawsze wiadomo gdzie dokładnie mamy iść, toteż biegałem jak głupi w jedną i drugą stronę, szukając wejścia. W grze nie ma żadnego samouczka, toteż tajniki sterowania i umiejętności bohatera musimy rozgryźć sami.
W kolejnej misji miałem okazję przejechać się policyjnym Citroenem. Model jazdy jest typowo arcadowy, ale efektowny. Dojazd na miejsce przypominał sceny na autostradach znane z filmów akcji.
Producenci zrezygnowali całkowicie z apteczek, wskaźnika energii czy ilości naboi. Wystarczy schować się za murkiem, aby rany naszego bohatera w cudowny sposób zaczęły znikać.
Ukończyłem jak dotąd 2 misje, dziś w nocy przysiądę do tego tytułu na dłużej.
Jeśli znacie tę grę, zachęcam do dzielenia się opiniami na temat tej produkcji
