Gra twórców GTA - od tego wypadałoby chyba zacząć. I tak jak w GTA mamy tu ogromny świat do zwiedzania zapewniający dużo godzin grania i masę frajdy. Z tym, że Midnight Club 3 to wyścigi. Wyścigi pełną gębą trzeba dodać. Do wyboru mamy 3 miasta poczynając od San Diego, przez Atlantę, a na Detroit kończąc. Na początku tradycyjnie wdrażamy się w grę - za wygrane dostajemy psie pieniądze, poziom trudności jest banalny. W miarę postępów w grze wszystko się zmienia, w tym także zmieniamy auta na coraz szybsze.
MC3: DE to czysty arcade w najlepszym tego słowa znaczeniu. Miasta są zatłoczone i nietrudno w nich o stłuczkę szczególnie przy jeździe na pełnym gazie z załączonym nitro. Nie jest to jednak hardcore'owy poziom Burnouta i przy w miarę uważnej jeździe można zgrabnie lawirować między autkami na drodze. Większość tras jest otwartych, bardzo łatwo jest się na nich zgubić. Nie pomagają nawet ulepszenia takie jak wznoszące się wysoko ponad miastem kolorowe snopy światła wskazujące właściwy kierunek jazdy. Ewentualnie można się też "podczepić" pod kogoś, a dopiero przy końcu zdecydować się go wyprzedzić. Trochę ryzykowne, ale czasami nie ma innego wyjścia, a ponoć kto nie ryzykuje ten nie je. Czy jakoś tak.
Raz na jakiś czas do imprezy dołącza policja, która na nasze nieszczęście różni się bardzo od naszych ospałych ojczystych służb. Potrafi nieźle zamieszać w klasyfikacji wyścigu spychając wóz gdzieś na obok albo co gorsza do wody, co automatycznie kończy wyścig. Co ciekawe gliny w takim samym stopniu jak tobie przeszkadzają też innym i kilka razy chcąc czy nie chcąc (domyślam się, że nie chcąc
uratowały mi kuper. Same samochody doznają zniszczeń, odpowiednio uszkodzone dymią, ale po przekroczeniu pewnego poziomu samoistnie się regenerują, co przyznam, że psuje trochę zabawę z gry. Grafika z roku 2005 dzisiaj ani nie powala ani nie kłuje w oczy.
Podobnie jak inne tytuły Rockstara gra wręcz naszpikowana jest statystykami, które skrupulatnie mierzą każdy szczegół naszej wycieczki, wszystkie wykręcone czasy, średnie prędkości, wyskoki, kraksy czy zrestartowane wyścigi. Mamy tu do czynienia z kilkudziesięcioma samochodami i motocyklami (zadbano nawet o licencję), którymi możemy się ścigać w kilku trybach. Szczególnie opłacalne są wygrane w turniejach i pojedynkach z okolicznymi kierowcami, za co dostajemy nowe wózki, dużo mamony i części do rozbudowanego tuningu. Jeżeli i to komuś nie wystarcza bądź chce spróbować czegoś nowego zawsze można porozglądać się za poukrywanymi po całym mieście emblematami, których zebranie premiowane jest jakąś tajemniczą nagrodą. Można też do woli rozjeżdżać pieszych na chodniku albo pojeździć za "neverstopping" tramwajem. A zważywszy na fakt, że tramwaj ten nigdy się nie zatrzymuje, czekają was na pewno długie godziny spędzone przed konsolą ;D
Samo sterowanie jest bardzo intuicyjne i przyjemne. Wozy prowadzą się naprawdę lekko i z tego też powodu przy nieostrożnej i lekkomyślnej jeździe łatwo o popularnego dzwona. Czołowe zderzenie z jadącym pod prąd autem czy lądowanie na ścianie okazałego budynku nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Szczególnie dotyczy to "słabszych" samochodów. Można za to bez żadnej większej szkody taranować drzewa czy słupy stojące przed nami albo widowiskowo rozbijać szyby sklepowe.
Tracklista, na której udało mi się odnotować takich wokalistów jak Marilyn Manson, Iggy Pop, Sean Paul czy zespół Nine Inch Nails, nieźle wkomponowuje się w grę. O ile oczywiście ją słychać, bo w większości zagłusza ją warkot silników. Jest sporo loadingów, ale krótkie, więc można je wybaczyć.
Przydałoby się parę słów podsumowania. Efektowna, zaraz po serii Burnout, przyjemna gra na wiele długich wieczorów i poranków. Pozwala także na tryb multiplayer na podzielonym ekranie oraz grę przez sieć, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy serwery są jeszcze otwarte.
Niecały rok "po" swoją premierą miała nieco bardziej dopieszczona wersja gry zatytułowana Midnight Club 3: DUB Edition Remix.
Moja ocena 8/10
![[Obrazek: midnight-club-3-dub-edition-remix-20060320024034835.jpg]](http://ps2media.gamespy.com/ps2/image/article/697/697124/midnight-club-3-dub-edition-remix-20060320024034835.jpg)
MC3: DE to czysty arcade w najlepszym tego słowa znaczeniu. Miasta są zatłoczone i nietrudno w nich o stłuczkę szczególnie przy jeździe na pełnym gazie z załączonym nitro. Nie jest to jednak hardcore'owy poziom Burnouta i przy w miarę uważnej jeździe można zgrabnie lawirować między autkami na drodze. Większość tras jest otwartych, bardzo łatwo jest się na nich zgubić. Nie pomagają nawet ulepszenia takie jak wznoszące się wysoko ponad miastem kolorowe snopy światła wskazujące właściwy kierunek jazdy. Ewentualnie można się też "podczepić" pod kogoś, a dopiero przy końcu zdecydować się go wyprzedzić. Trochę ryzykowne, ale czasami nie ma innego wyjścia, a ponoć kto nie ryzykuje ten nie je. Czy jakoś tak.
Raz na jakiś czas do imprezy dołącza policja, która na nasze nieszczęście różni się bardzo od naszych ospałych ojczystych służb. Potrafi nieźle zamieszać w klasyfikacji wyścigu spychając wóz gdzieś na obok albo co gorsza do wody, co automatycznie kończy wyścig. Co ciekawe gliny w takim samym stopniu jak tobie przeszkadzają też innym i kilka razy chcąc czy nie chcąc (domyślam się, że nie chcąc

![[Obrazek: targetrender_01.jpg]](http://guidesmedia.ign.com/mrs/targetrender_01.jpg)
Podobnie jak inne tytuły Rockstara gra wręcz naszpikowana jest statystykami, które skrupulatnie mierzą każdy szczegół naszej wycieczki, wszystkie wykręcone czasy, średnie prędkości, wyskoki, kraksy czy zrestartowane wyścigi. Mamy tu do czynienia z kilkudziesięcioma samochodami i motocyklami (zadbano nawet o licencję), którymi możemy się ścigać w kilku trybach. Szczególnie opłacalne są wygrane w turniejach i pojedynkach z okolicznymi kierowcami, za co dostajemy nowe wózki, dużo mamony i części do rozbudowanego tuningu. Jeżeli i to komuś nie wystarcza bądź chce spróbować czegoś nowego zawsze można porozglądać się za poukrywanymi po całym mieście emblematami, których zebranie premiowane jest jakąś tajemniczą nagrodą. Można też do woli rozjeżdżać pieszych na chodniku albo pojeździć za "neverstopping" tramwajem. A zważywszy na fakt, że tramwaj ten nigdy się nie zatrzymuje, czekają was na pewno długie godziny spędzone przed konsolą ;D
Samo sterowanie jest bardzo intuicyjne i przyjemne. Wozy prowadzą się naprawdę lekko i z tego też powodu przy nieostrożnej i lekkomyślnej jeździe łatwo o popularnego dzwona. Czołowe zderzenie z jadącym pod prąd autem czy lądowanie na ścianie okazałego budynku nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Szczególnie dotyczy to "słabszych" samochodów. Można za to bez żadnej większej szkody taranować drzewa czy słupy stojące przed nami albo widowiskowo rozbijać szyby sklepowe.
Tracklista, na której udało mi się odnotować takich wokalistów jak Marilyn Manson, Iggy Pop, Sean Paul czy zespół Nine Inch Nails, nieźle wkomponowuje się w grę. O ile oczywiście ją słychać, bo w większości zagłusza ją warkot silników. Jest sporo loadingów, ale krótkie, więc można je wybaczyć.
Przydałoby się parę słów podsumowania. Efektowna, zaraz po serii Burnout, przyjemna gra na wiele długich wieczorów i poranków. Pozwala także na tryb multiplayer na podzielonym ekranie oraz grę przez sieć, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy serwery są jeszcze otwarte.
Niecały rok "po" swoją premierą miała nieco bardziej dopieszczona wersja gry zatytułowana Midnight Club 3: DUB Edition Remix.
Moja ocena 8/10