Devil May Cry 3 Special Edition
#21
Gra w Devila trzeciego idzie mi jak krew z nosa. Przełączyłem się na poziom easy (ehh) żeby wstępnie poznać grę i nie przejmować się zbytnio walką. Tyle, że nawet tutaj ginę. Fakt, że nie używam itemów, ale taki Vergil na poziomie siódmym bodaj dwukrotnie skopał mi tyłek zanim ja go zatłukłem. Nie czuję kompletnie systemu walki i obecnie jestem niczym żółtodziób w świecie DMC.

Największym podziwem darzę ludzi dla których poziom trudności „Dante must Die” nie jest żadnym wyzwaniem. Mało tego. Są wymiatacze, którzy przechodzą ten poziom na oceny S bez żadnego damage’u! Co oni potrafią wyczyniać w tej grze, to przechodzi ludzkie pojęcie. Bez wątpienia to jeden z największych konsolowych killerów jaki kiedykolwiek powstał. Być dobrym w „God of War”, a być dobrym w „Devil May Cry 3” to dwa różne światy.

Wyczucie systemu walki to kwestia treningu, może z czasem wypracuję chociaż przyzwoity timing. Na easy bowiem nie można za bardzo złapać dobrego rytmu, bo szeregowi przeciwnicy za szybko się rozpadają.

Najbardziej wkurza mnie jednak błądzenie po wieży. Dopiero co ukończyłem misję siódmą, a już kilkukrotnie się zaciąłem. Po znalezieniu jakiejś duperelki czasami nie wiem co zrobić. Chyba jestem przemęczony. Tongue Jutro postaram się na dłużej przysiąść do konsoli, bo gra mnie normalnie upokarza.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#22
Jeśli chodzi o mój kontakt z serią DMC, poznałem tylko część 4 na Xboxie360. Było to zaraz po jego zakupie, nie miałem jeszcze przeróbki i była to moja pierwsza gra. Nie przepadam za takim typowo japońskim modelem rozgryki, nigdy nie miałem ochoty się za ten szpil zabierać.
Moje zainteresowanie wzbudził jednak już jakiś czas temu Krashu, który opisywał swoje odczucia w tematach traktujących o poprzednich częściach serii. Od tego czasu rozważam rozpoczęcie serii na PS2. Podejrzewam że nie będzie to dla mnie killer, ale lubię takie wyzywania i chętnie ten tytuł na swoje bary rzucę.
Odpowiedz
#23
Również nie preferuję gier posiadających mechanikę lub klimat stricte japoński. Wspominałem o tym bardzo często i chyba wie o tym większość z Was. Mimo tego, seria "Devil May Cry" zwróciła moją uwagę (w zasadzie jak większość podobnych mu pozycji mających dopiętą łatkę "exclusive"), a zwłaszcza po przeczytaniu pochlebnych opinii autorstwa Krasza - zauważyłem, że w wielu growych aspektach i gatunkach mamy podobne zdanie, więc jest to dla mnie istotna opinia. Niestety odstraszył mnie stosunkowo wygórowany poziom trudności, a zwłaszcza to, że potrafi on uprzykrzyć życie nawet najbardziej zaawansowanym graczom np. Kraszowi. Wink
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#24
Wczorajszą sesję uważam za bardzo udaną. Za mną 14 zaliczonych misji. Zaczęło być ciekawie za sprawą powrotu do korzeni. Delikatnie czuć klimat „jedynki”, lokacje są podszyte gotycką architekturą. W tym momencie mogę śmiało powiedzieć, że jedną z najsilniejszych stron DMC3 jest . . . fabuła. Postacie są charakterne, wyraziste, z największą przyjemnością oglądam kolejne filmiki, które pojawiają się często. A te to jak dla mnie mistrzostwo świata. Groteskowe wręcz efekciarstwo wylewa się z każdej wstawki. Chcesz zobaczyć jak Dante „surfuje” na skierowanym w jego stronę pocisku z bazooki? Albo jak używać ciężkiego motocykla jako atrybutu do walki? Zagraj w DMC3, a zobaczysz to na własne oczy. Smile

Walka zaczyna sprawiać mi radochę, czuję się w tym aspekcie coraz lepiej. Z chęcią wskoczyłbym na wyższy poziom trudności, bo na „easy” jest zbyt łatwo. Oczywiście za wyjątkiem bossów, bo Ci potrafią zaleźć za skórę nawet na tym poziomie. Generalnie jednak kilka prób wystarcza na zwycięstwo bez użycia itemu.

Szefostwo wyjątkowo mi się w tej grze podoba. Co boss, to uczta dla oka. Jest miód. Gra w Devila zaczyna się jednak dopiero po pierwszym zaliczeniu gry. Ja ciągle jestem jedynie na prologu.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#25
(09-03-2013, 15:38)Samyeu napisał(a): ashin - nikt nie mówił o trudności wyprowadzania combo, tylko o trudności ogólnie - system combosów - owszem - jest łatwy, w końcu liczy się tylko timing i ewentualnie kierunek gałki, z tym, że gra jakby wręcz zachęca do tego by różnorodnie siekać swoich przeciwników, w końcu gdy robimy ciągle te same kombinacje to gra odrzuca to i nie nabija więcej paska. Sztuka to jest takie płynne przechodzenie między różnymi atakami, by nie tylko efektywnie, ale i efektownie złupać przeciwników.

Kraszu - ogólnie rzec biorąc, to Trickster jest najłatwiejszym stylem do opanowania.

Ja od wczoraj zacząłem grać w 'jedynkę' i jestem na razie na 10 chapterze, tzn po 10 chapterze - miodno!~ Poziom trudności wydawał mi się mniej...trudny od DMC3. Troszke na początku nie mogłem się przyzwyczaić do deczka innego sterowania niż w trójce, ale dało radę.

Jestem bardzo zaskoczony, dla mnie pierwsza część była mimo wszystko trudniejsza, przez bardziej toporny system poruszania się i sterowania bohaterem. Wiem, że nawet utknąłem, gdzieś przez jakieś latające kostuchy bo mnie tak wnerwiały i padałem co chwilę. Natomiast przy trójce pomimo, że łatwa nie była parłem na przód, czasami tylko poprawiając swój wynik w poprzednim poziomie i podnosząc swoje statystyki.
Urzekło mnie w tej części właśnie, to że mogłem wybrać sobie styl gry jaki mi odpowiada, czy to gunslinger, czy swordmaster, czy nawet trickster. To definiowało, jak chce grać i co chce osiągnąć. Dodatkowo dodawało smaczku przy przechodzeniu po raz kolejny gry(tak ukończyłem ją trzy razy gunslinger to była dla mnie droga krzyżowa)

Krasz większość bossów bardzo łatwo idzie rozpracować, szczególnie jak zdobędziesz już te dwa ostrza, bo te sieją porzogę chyba w każdym aspekcie. Czasem przydają się też te rękawice, szczególnie pamiętam przy tym oślepionym demonie, który myślał, że Dante to Sparda. Tam rzeczywiście szybkie i krótkie ataki rękawicami okazały się genialne.
Najwięcej pociłem się z tą wampirzycą, a i nagroda za jej pokonanie to raczej ciekawostka aniżeli prawdziwa broń.
A co do surfowania, cóż przecież podczas gry możesz wskoczyć na powalonego przeciwnika i strzelać bez opamiętania z pistoletów. Ach ta satysfakcja jak się wykręca tak combo i jeszcze wbija dziada w scianę!
Odpowiedz
#26
UWAGA - POST ZAWIERA SPOILERY!

Gra nabrała dla mnie dużego rozpędu. Zaliczyłem poziom easy, a na normalu jestem już po 7 misji. Gra podpakowanym Dante daje mi teraz dużą radochę i w sumie jest łatwiej niż na easy, bo doświadczenie robi swoje. Obecnie skupiam się na maksymalnym ulepszeniu stylów/broni.

Mam już wymaksowany Trickster (Najlepszy, najbardziej miodny styl. Błyskawiczne uniki pozwalają wręcz bawić się z przeciwnikami) i Swoardmaster. Gunslinger na drugim poziomie. Tutaj nie zgodzę się z ashin'em. Styl "strzelany" jest w miarę przystępny i nie sprawia jakichś poważnych problemów. Fakt faktem, że jakoś szczególnie nie wykorzystuję jego możliwości, bo cieżko wyzbyć się nawyków - większość roboty i tak odwalam bronią białą. Niemniej jednak postaram się go wymaksować, bo na wyższych poziomach jego defensywny charakter, opierający się na strzelaniu z dystansu, może okazać się zbawieniem. Zdecydowanie najtrudniejszy jest Royalguard. Tylko chwilę nim grałem i podziękowałem. Bloki w DMC? Ciężka sprawa. Smile

Należy tutaj odnotować, że pod koniec gry otrzymujemy dwa kolejne style. Nazw niestety nie pamiętam. Pierwszy opiera się na manipulacji czasem. Niczym w "Prince of Persia" można tutaj zamrozić czasoprzestrzeń, samemu pozostając szybkim. Siekanina wówczas nabiera rumieńców. Drugi z nich pozwala na ... kopiowanie Dantego. Możliwe jest bowiem przywołanie klona i tym samym podwojenie siły naszych ataków. Czy te dodatkowe style mają potencjał? Tego jeszcze nie wiem. Nie bawiłem się nimi dłużej.

Z kolei pełna zgoda kolego ashin co do broni i bossów. Dwa miecze (Adri & Rudra) to wspaniały oręż. Obok Rebelliona to moja ulubiona broń. Są szybkie i mają efektywne combosy.
Również i mnie wiedźma solidnie zalazła za skórę. Przez większość pojedynku jest ona niewrażliwa na ataki Dantego. Stosuje spory wachlarz swoich ciosów co dodatkowo utrudnia zadanie. Szczytem chamstwa są jej pocałunki - błyskawicznie zabierają naszą energię i jednocześnie napełniają pasek życia wiedźmy! Kluczem do sukcesu jest uniknięcie soczystego kissa od tej czerwonowłosej "piękności".

Gitara (Nevan) rzeczywiście jest raczej ciekawostką i obecnie jej nie używam. Ku mojej rozpaczy, w możliwości tej właśnie broni twórcy wepchnęli bardzo efektywne moce znane z DMC1. Chodzi mi o dwie formy latającego demona. Pierwszy lata poziomo i wiruje wokół własnej osi. Drugi razi z powietrza piorunami. Chyba trzeba będzie się przeprosić z Nevan...

Gra pomału mnie uzależnia. Jest dobrze, bardzo dobrze.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#27
Gunslinger nie jest trudny do używania, ale piekielnie powolnie się nim zabija i bywają momenty w których trudno stworzyć rzeczywiście dobrze punktowany kombos. Bo jak wiemy kluczem jest tutaj różnorodność ataków i zmiana broni, a taki bodaj Artemis(tak się chyba to demoniczne działko nazywało) pomimo, że zadaje obrażenia naprawdę spore, potrzebuje czasu na wystrzał i jest dobry na rozpoczęcie serii, potem już tylko Ebony i Ivory mnie ratowały. Jeszcze kiedy przeciwnicy byli w miarę słabi bardzo fajnie mi się grało tym stylem z połączeniu z shotgunem, który siał porzogę na wszystkie strony, a dobiciem za pomocą pistoletów. Jeszcze użycie przeciwnika jako deski surfingowej, co było coś, jednak walki z bossami w tym stylu to była mordęga, ani za wielkie obrażenia, ani jakoś specjalnie dobre uniki. Jedynym bossem z którym mi się niebywale dobrze walczyło w tym stylu to była właśnie wampirzyca, bo na nią Artemis chyba został stworzony x]
Odpowiedz
#28
UWAGA – MOJE POSTY W NINIEJSZYM TEMACIE ZAWIERAJĄ SPOILERY!



Dziś rano gra musiała uznać moją wyższość na poziomie trudności „normal”. Udało mi się tego dokonać bez użycia itemu. Generalnie rzecz ujmując nie doświadczyłem większych zacięć. Lekkie turbulencje dopadały mnie w zupełnie innych momentach niż na easy. Dotyczyło to oczywiście bossów. Męczyłem się dłuższą chwilę z Adri & Rudra oraz wyjątkowo potężnie wyglądającym „Golumem”. W zasadzie każdy szef wymaga od gracza kilku prób na pokonanie. Tutaj skończyło się bezmyślne tłuczenie w pada. Zaczęła się świadoma gra.

Wyjątkiem okazał się Vergil na ostatnim poziomie. Wczoraj walczyłem z nim wielokrotnie i za każdym razem zbierałem solidne lanie. Starałem się na wszystkie sposoby unikać jego ciosów, ale gość jest normalnie ponaddźwiękowy. Dodatkowo stosuje „devil trigger” i tym samym regeneruje sobie życie. Zły braciszek prał mnie niczym ruscy szkopów pod Stalingradem w ’43. Odpuściłem. Dzisiaj z rana wypoczęty, silny, zwarty i gotowy postanowiłem zalukać na YouTube jak to robią lepsi. Przeprosiłem się z „Beowulfem” i po kilku próbach to ja mogłem unieść ręce w geście zwycięstwa. Wielka to była Wiktoria. Big Grin

„Trickster” jest tym czego strasznie brakowało mi w DMC1. Opcja „dash” odpowiedzialna za błyskawiczny unik/przemieszczanie się to kapitalna sprawa. Ta akcja powinna być standardem we wszystkich stylach. Idealnym rozwiązaniem byłoby połączenie możliwości „Swoardmastera” + akcja „dash”. Nie narzekam jednak. Gram tricksterem i jest zacnie.

Na „normalu” zaliczyłem wszystkie sekretne misje, którym w grze jest 12. Ponownie czuć nawiązania do tego, co było najlepsze w „jedynce”. DMC3 oferuje tutaj graczowi różnorodność, pomysłowość i miłą alternatywę dla powszechnego siekania. Ukryte zadania często są wymagające i trzeba do nich przysiąść na dłuższą chwilę. Warto jednak się w ten sposób pocić, ponieważ za każde wykonane zadanie otrzymujemy fragment niebieskiego orba, a ten powiększa drogocenny pasek życia Dantego. Sama postać z biegiem czasu zamieniła mi się w małą machinę wojenną.

Rozbiłem ponadto wszystkie napotkane świeczniki, które również skrywają niebieskie kule. Na tym z pozoru banalnym zadaniu można się solidnie zaciąć. Wycisnąć rangę „SSStylish” poszczególnymi broniami jest trudno. Obowiązkowe jest zapoznanie się z combosami dla danej broni i wymienne ich stosowanie, aby podbijać rangę na kombometrze.

Pomimo mojego skrupulatnego przejścia gry na „normalu” nadal nie mam pełnych, dwóch pasków życia. Musiałem coś przeoczyć. Spokojnie, od czego jest…

… poziom hard. Z rozpędu zaliczyłem tutaj 7 misji i jest zaskakująco dobrze. Nie ginę nagminnie. Żaden dotychczasowy boss nie sprawił mi problemów. Umiejętności rosną. Smile Niestety jestem obecnie za słaby na wykręcanie stylów. Zazwyczaj za zaliczone misje dostaję ocenę B. Najwyższą jaką otrzymałem to A. W trakcie walki udaje mi się już czasami mieć dobre momenty i czerwoniaste SSS wyświetla mi się w prawym, górnym rogu i cieszy duszę mą. Na tym poziomie trudności odkryłem zalety Cerberusa. Lodowe nunchaku to kapitalny oręż. Jest to bodaj najszybsza broń biała. Świetnie wyprowadza się z niej krótkie serie błyskawicznych cięć. Jest miód! Wpadłem po uszy w Devilowy świat.

Na hardzie moim celem jest maksymalne powiększenie paska życia Dantego i wyrobienie lepszego timingu w unikach.


EDIT 30.03.2013
Udało mi się dzisiaj zaliczyć harda również bez użycia itemu. Znalazłem wszystkie fragmenty niebieskiego orba i tym samym mam maksymalnie długi pasek życia. Dante jest prawie full dopakowany. Nie zdołałem jedynie rozwinąć stylu "Royalguard" bo nim nie grałem. Jest trudny do opanowania.

Odblokowały mi się dwa kolejne poziomy trudności. "Very Hard" oraz znany i lubiany "Dante Must Die". Postanowiłem rzucić się na głęboką wodę i od razu zaatakowałem DMD. Pierwsza misja jakoś poszła. A druga... Wykonałem już kilkanaście podejść i nie daję sobie rady. Dochodzę do bossa, ale tutaj nie jestem w stanie unikać jego błyskawicznych ataków. Kilka dłuższych sekund i po mnie. Ależ jestem słabiak. Niebotyczne to wyzwanie. Hard a DMD to dwa różne światy, które dzieli przepaść. Zadziwiające jak najlepsi potrafią się na tym poziomie bawić grą. Dla zwykłego śmiertelnika standardowe zaliczenie tego trybu, to praktycznie mission impossible. O wykręcaniu stylu nawet nie wspominam. Wielkim sukcesem jest bowiem samo przetrwanie. Postaram się jeszcze trochę tutaj powalczyć, ale wielce prawdopodobne, że szybko skapituluję, bo jest masakrycznie ciężko.


EDIT 22.05.2013

Zakończyłem swoją przygodę z DMC3. Z tytułem tym spędziłem grubo ponad 100 godzin (licznik na zamieszczonym obrazku doszedł do 99h 59min. 59sec. i się zatrzymał. Tongue Zaznaczam jednak, że pokonanie poziomu trudności DMD zajęło mi około 3/4 tego czasu.
W tej chwili uważam, że jest to gra na największych konsolowych wymiataczy. Jest to w zasadzie zręcznościowy Mount Everest. W DMC3 możliwości wynikające z systemu walki są ogromne. Dante kierowany przez najlepszych graczy może wyczyniać cuda, przy których bledną nawet wyczyny Kratosa znanego z „God of War”. Wynika to głównie z tego, że walczy się tutaj czterema broniami „jednocześnie” (dwie palne i dwie białe, które oczywiście można zmieniać i zestawiać w dowolne kombinacje). Dosłownie w dwie sekundy można użyć wszystkich czterech, podręcznych broni. Niestety poziom „pro” jest zarezerwowany dla bardzo wąskiej grupy graczy, którzy poświęcili na trening dziesiątki/setki godzin, albo którzy są wyjątkowo zdolni. Ja sam (po ponad 100 godzinach grania) określiłbym siebie jako „solidny rzemieślnik”.
Dodatkową motywacją do stosowania wyszukanych technik jest kombometr. Osobiście bardzo żałuję, że gra podczas podsumowywania zaliczonych misji uwzględnia czas ich przejścia. Nie lubię czuć na barkach presji czasowej, dlatego też zazwyczaj osiągałem przeciętne wyniki.
DMC4 mimo, że na PS3 nie jest zaliczane do kanonu najlepszych gier, jest dla mnie ogromnym priorytetem na przyszłość.

[Obrazek: aaamz.jpg]
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Devil May Cry Krochy 9 6638 07-12-2013, 14:12
Ostatni post: Kratos
  Midnight Club 3: DUB Edition Kratos 11 7031 22-01-2013, 21:22
Ostatni post: Mr.Q
  Devil May Cry 2 Kraszu 4 3635 17-09-2012, 19:03
Ostatni post: Kraszu
  Devil May Cry 3 Krochy 19 17027 16-03-2012, 19:28
Ostatni post: DarcusoPL

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości