06-03-2013, 17:03
Recenzja gry Rumble Racing
Pisałem już o grze kilka zdań, ale myślę, że nie zaszkodzi jeszcze napisać jej recenzji. Wydana bowiem w 2001 roku wyłącznie na PS2 wyścigówka to gra zdecydowanie warta świeczki. Jeżeli lubisz klimaty MicroMachines i Burnouta wymieszane z wariacjami, których nie powstydziłaby się seria SSX to Rumble Racing z pewnością zawładnie twoją duszą i ciałem. A nawet, jeżeli nie to warto dać jej szansę.
Tytuł ten należy do przedstawicieli zręcznościowej szkoły jazdy. Idealnie zbalansowany model jazdy pozwala na osiąganie przyzwoitych wyników już w czasie pierwszego naszego wyścigu. Ale jak na ironię – dalej będzie już tylko trudniej. Celem wyścigu jest nie tylko gnanie do przodu, ale przede wszystkim wykorzystywanie elementów otoczenia. Power-upy, skróty, rampy – to środki, bez których osiągnięcie czołowej lokaty nie jest możliwe. I nie mam tu na myśli jakiegoś wyrywkowego korzystania z tych elementów, a łapania każdej okazji, która nam spada z nieba. Nie dasz z siebie wszystkiego, opuścisz jakąś rampę czy skrót – przegrasz albo zajmiesz mało ambitną pozycję. Wysokie AI rywali potrafi bowiem konkretnie przytłoczyć. Zapomnij o czymś takim, jak kultura na drodze. Jeżeli uważasz, że nasi kierowcy są chamscy i nieodpowiedzialni to proponuję zerknąć, co EA przygotowało w Rumble Racing. Przeciwnicy są kumaci, dokładni, świetnie zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje i popełniają wręcz znikomą liczbę błędów. Jeżeli jadą przed nami, przejmują najlepsze kąski w postaci power-upów. Jeżeli za nami to przepychają się i są zaślepieni żądzą zepchnięcia nas z optymalnego toru jazdy. Naśladowanie ich zachowania i agresywna jazda jest jedynym kluczem do wygranej. Kierowcy jeżdżą bardzo dobrze, możliwe, że aż za dobrze. Ne chcę sobie wyobrażać, co musi się dziać na najwyższym poziomie trudności. Fani wyzwań i growej harówy będą wniebowzięci. Ja zresztą też jestem, że przeciwnicy są charakterni i nie jadą bezpłciowo po sznurku.
W grze dostępne są 4 tryby. W trybie stunt jedziemy sami w określonym czasie, a naszym zadaniem jest nabić jak najwięcej punktów poprzez efektowne wyskoki. Duel to 1 okrążenie z 1 przeciwnikiem, a pojedynczy wyścig chyba nie wymaga objaśnienia. Danie główne, czyli mistrzostwa zostawiłem na koniec. To właśnie w tym trybie spędzimy najwięcej czasu i zostawimy tony potu na padzie (bleh…). Ogółem do wygrania 13 mistrzostw rozgrywanych na 15 różnych trasach, a każde z nich to pakiet 3 wyścigów. Warunkiem potrzebnym do odblokowania kolejnych mistrzostw jest wygranie poprzednich. Za trzecie czy nawet drugie miejsce przegrane czasami o włos dostaniemy figę z makiem, czyli nic. Nie licząc wirtualnego pucharu, który potrzebny jest nam tak do szczęścia, jak łysemu grzebień. Korzystny bilans punktowy czy czasowy w przypadku identycznej liczby punktów (co wierzcie mi, że trafia się stosunkowo często) oprócz przepustki do następnej rundy daje nam nowy wóz i nową nieśmiganą trasę. Część samochodów możliwa jest do odblokowania poprzez easter eggi. Każda trasa zawiera po dosłownie 1 malowanym jajku, którego zgarnięcie automatycznie pozwala nam cieszyć się z kolejnego autka w garażu. Zważywszy na fakt, że jajka poukrywane są gdzieś w krzakach czy za budynkami to najlepiej zabrać się za nie na spokojnie, bo w trakcie wyścigu zwyczajnie nie ma na to czasu. Każdy z 4 trybów dostępny jest także w opcji dla dwóch osób, gdzie możemy nie tylko wyścigować się między sobą, ale i połączyć siły w walce z wspólnym wrogiem.
Niezaprzeczalnego uroku grze dodają przeszkadzajki zwane fachowo power-upami. Wszystkie dostępne od początku i oznaczone na trasie w postaci diamencików. Nie brakuje wśród nich niczego. Są więc puszki z farbą, śnieżne kule, grad kamieni czy tornado, które dosłownie wsysa każdego, kto akurat ośmielił się jechać przed nami. Nie mogło zabraknąć również plam oleju czy bomby, która pozwala rywalowi się nieco rozerwać. Co ciekawe można ich używać zarówno na ściganych, jak i rzucać w pechowców do tyłu. Zdarza się też, że użycie power-upa tylko pogarsza sprawę i stwarza efekt odwrotny od zamierzonego. Przykładowo – zrzucona bomba wyrzuca przeciwnika daleko do przodu. Wszystko zależy od tego, jak nam czapka stanie. Mimo, że w późniejszej fazie nie są już tak skuteczne, jak na początku tym niemniej jednak warto łapać się każdego sposobu, który chociaż na moment zbije oponenta z toru.
Na każdej z tras ustawiono szereg ramp czy przedmiotów mających je imitować. Wystrzelenie w górę daje nam możliwość wykonania obrotu albo dwóch, a te z kolei premiują czasowym przyspieszeniem. Jeżeli przecenimy swoje możliwości i nie wylądujemy na 4 kółkach oprócz straconego czasu na próbę nie dostaniemy nic. Mnogość tych elementów wręcz zabrania nam oderwać wzrok od ekranu na dłużej niż pół sekundy. Rozgrywka jest bardzo intensywna, a walka o pozycje toczy się bez cienia przesady do ostatnich centymetrów. Dość powiedzieć, że w grze praktycznie nie jest możliwe odjechanie od stawki na bezpieczną odległość. Nie licząc oczywiście sytuacji, kiedy to stawka odjeżdża nam. Im jesteśmy dalej, tym bardziej zostajemy ciemiężeni przez rywali. Łykają każdego power-upa, rampę czy skrót. Trasy robią się coraz bardziej rozbudowane, a w skróty jest coraz ciężej się wstrzelić. Szczytem chamstwa jest sytuacja, kiedy tuż przy wjeździe do niego zostaniemy wypchnięci. Z tras na całe szczęście nie można wypaść. Zdarzają się za to miejsca, gdzie można się zaklinować, co w grze, w której liczy się każda część sekundy może zirytować. Jeżeli nie mamy ochoty bawić się w cofanie to „selectem” zostaniemy szybko naprowadzeni na właściwy kierunek. Do jakości wykonania samych tras nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Farmy, wodospady, kaniony czy plaże – są naprawdę urozmaicone.
36 wozów to zapewne także liczba, która usatysfakcjonuje każdego. Samochody nie są opatrzone licencjami, a w dodatku obdarzone fikuśnymi nazwami typu Dragon, Cataclysm, Road Kill czy El Diablo. Opisane są 3 parametrami, to jest przyspieszenie, łatwość prowadzenia i łatwość wykonywania podniebnych akrobacji. Oprócz tego każdy z nich posiada swoje 3 wersje, które dodają im więcej mocy pod maską. Nie są bogate w detale, to raczej proste konstrukcje, często jednokolorowe czy z maźniętym prowizorycznym wzorkiem, ale jest to dalej akceptowalny poziom. Prowadzenie ich to miód na moje serce. Nie robią żadnych niespodziewanych ruchów i można bardzo szybko je poskromić i w pełni kontrolować. Nie posiadają zniszczeń, więc zaleca się jak najczęstsze ich używanie. Wydają z siebie groźne warkoty, do których również nie mam zastrzeżeń. W przeciwieństwie do dźwięków zdziecinniałego komentatora wyścigu. Nie drażni mnie to aż bardzo specjalnie, ale domyślam się, że gość może sfrustrować.
Rumble Racing to gra, której nie należałoby brać na poważnie, ale co z tego, skoro jest tak grywalna. Co prawda można było pokusić się o nieco więcej trybów czy innych atrakcji, ale wysoki poziom trudności przypomina o sobie na każdym kroku, co w połączeniu ze świetnym modelem prowadzenia pojazdów nie daje grze szybko pójść w odstawkę. Po odblokowaniu wszystkiego zawsze przecież można zaprosić znajomego/znajomkę do gry lub śrubować swoje rekordy, co czyni ten tytuł niemal nieśmiertelnym.
Ocena: 9/10
Gra do dostania tylko w najlepszych sklepach i sieciach handlowych.
Pisałem już o grze kilka zdań, ale myślę, że nie zaszkodzi jeszcze napisać jej recenzji. Wydana bowiem w 2001 roku wyłącznie na PS2 wyścigówka to gra zdecydowanie warta świeczki. Jeżeli lubisz klimaty MicroMachines i Burnouta wymieszane z wariacjami, których nie powstydziłaby się seria SSX to Rumble Racing z pewnością zawładnie twoją duszą i ciałem. A nawet, jeżeli nie to warto dać jej szansę.
![[Obrazek: 201104070735221158.jpeg]](http://www.tkshare.com/pic/20110407/201104070735221158.jpeg)
Tytuł ten należy do przedstawicieli zręcznościowej szkoły jazdy. Idealnie zbalansowany model jazdy pozwala na osiąganie przyzwoitych wyników już w czasie pierwszego naszego wyścigu. Ale jak na ironię – dalej będzie już tylko trudniej. Celem wyścigu jest nie tylko gnanie do przodu, ale przede wszystkim wykorzystywanie elementów otoczenia. Power-upy, skróty, rampy – to środki, bez których osiągnięcie czołowej lokaty nie jest możliwe. I nie mam tu na myśli jakiegoś wyrywkowego korzystania z tych elementów, a łapania każdej okazji, która nam spada z nieba. Nie dasz z siebie wszystkiego, opuścisz jakąś rampę czy skrót – przegrasz albo zajmiesz mało ambitną pozycję. Wysokie AI rywali potrafi bowiem konkretnie przytłoczyć. Zapomnij o czymś takim, jak kultura na drodze. Jeżeli uważasz, że nasi kierowcy są chamscy i nieodpowiedzialni to proponuję zerknąć, co EA przygotowało w Rumble Racing. Przeciwnicy są kumaci, dokładni, świetnie zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje i popełniają wręcz znikomą liczbę błędów. Jeżeli jadą przed nami, przejmują najlepsze kąski w postaci power-upów. Jeżeli za nami to przepychają się i są zaślepieni żądzą zepchnięcia nas z optymalnego toru jazdy. Naśladowanie ich zachowania i agresywna jazda jest jedynym kluczem do wygranej. Kierowcy jeżdżą bardzo dobrze, możliwe, że aż za dobrze. Ne chcę sobie wyobrażać, co musi się dziać na najwyższym poziomie trudności. Fani wyzwań i growej harówy będą wniebowzięci. Ja zresztą też jestem, że przeciwnicy są charakterni i nie jadą bezpłciowo po sznurku.
W grze dostępne są 4 tryby. W trybie stunt jedziemy sami w określonym czasie, a naszym zadaniem jest nabić jak najwięcej punktów poprzez efektowne wyskoki. Duel to 1 okrążenie z 1 przeciwnikiem, a pojedynczy wyścig chyba nie wymaga objaśnienia. Danie główne, czyli mistrzostwa zostawiłem na koniec. To właśnie w tym trybie spędzimy najwięcej czasu i zostawimy tony potu na padzie (bleh…). Ogółem do wygrania 13 mistrzostw rozgrywanych na 15 różnych trasach, a każde z nich to pakiet 3 wyścigów. Warunkiem potrzebnym do odblokowania kolejnych mistrzostw jest wygranie poprzednich. Za trzecie czy nawet drugie miejsce przegrane czasami o włos dostaniemy figę z makiem, czyli nic. Nie licząc wirtualnego pucharu, który potrzebny jest nam tak do szczęścia, jak łysemu grzebień. Korzystny bilans punktowy czy czasowy w przypadku identycznej liczby punktów (co wierzcie mi, że trafia się stosunkowo często) oprócz przepustki do następnej rundy daje nam nowy wóz i nową nieśmiganą trasę. Część samochodów możliwa jest do odblokowania poprzez easter eggi. Każda trasa zawiera po dosłownie 1 malowanym jajku, którego zgarnięcie automatycznie pozwala nam cieszyć się z kolejnego autka w garażu. Zważywszy na fakt, że jajka poukrywane są gdzieś w krzakach czy za budynkami to najlepiej zabrać się za nie na spokojnie, bo w trakcie wyścigu zwyczajnie nie ma na to czasu. Każdy z 4 trybów dostępny jest także w opcji dla dwóch osób, gdzie możemy nie tylko wyścigować się między sobą, ale i połączyć siły w walce z wspólnym wrogiem.
![[Obrazek: rumble_racing.jpg]](http://videogamecritic.com/images/ps2/rumble_racing.jpg)
Niezaprzeczalnego uroku grze dodają przeszkadzajki zwane fachowo power-upami. Wszystkie dostępne od początku i oznaczone na trasie w postaci diamencików. Nie brakuje wśród nich niczego. Są więc puszki z farbą, śnieżne kule, grad kamieni czy tornado, które dosłownie wsysa każdego, kto akurat ośmielił się jechać przed nami. Nie mogło zabraknąć również plam oleju czy bomby, która pozwala rywalowi się nieco rozerwać. Co ciekawe można ich używać zarówno na ściganych, jak i rzucać w pechowców do tyłu. Zdarza się też, że użycie power-upa tylko pogarsza sprawę i stwarza efekt odwrotny od zamierzonego. Przykładowo – zrzucona bomba wyrzuca przeciwnika daleko do przodu. Wszystko zależy od tego, jak nam czapka stanie. Mimo, że w późniejszej fazie nie są już tak skuteczne, jak na początku tym niemniej jednak warto łapać się każdego sposobu, który chociaż na moment zbije oponenta z toru.
Na każdej z tras ustawiono szereg ramp czy przedmiotów mających je imitować. Wystrzelenie w górę daje nam możliwość wykonania obrotu albo dwóch, a te z kolei premiują czasowym przyspieszeniem. Jeżeli przecenimy swoje możliwości i nie wylądujemy na 4 kółkach oprócz straconego czasu na próbę nie dostaniemy nic. Mnogość tych elementów wręcz zabrania nam oderwać wzrok od ekranu na dłużej niż pół sekundy. Rozgrywka jest bardzo intensywna, a walka o pozycje toczy się bez cienia przesady do ostatnich centymetrów. Dość powiedzieć, że w grze praktycznie nie jest możliwe odjechanie od stawki na bezpieczną odległość. Nie licząc oczywiście sytuacji, kiedy to stawka odjeżdża nam. Im jesteśmy dalej, tym bardziej zostajemy ciemiężeni przez rywali. Łykają każdego power-upa, rampę czy skrót. Trasy robią się coraz bardziej rozbudowane, a w skróty jest coraz ciężej się wstrzelić. Szczytem chamstwa jest sytuacja, kiedy tuż przy wjeździe do niego zostaniemy wypchnięci. Z tras na całe szczęście nie można wypaść. Zdarzają się za to miejsca, gdzie można się zaklinować, co w grze, w której liczy się każda część sekundy może zirytować. Jeżeli nie mamy ochoty bawić się w cofanie to „selectem” zostaniemy szybko naprowadzeni na właściwy kierunek. Do jakości wykonania samych tras nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Farmy, wodospady, kaniony czy plaże – są naprawdę urozmaicone.
![[Obrazek: rumble-racing.228578.jpg]](http://i.testfreaks.com/images/products/600x400/226/rumble-racing.228578.jpg)
36 wozów to zapewne także liczba, która usatysfakcjonuje każdego. Samochody nie są opatrzone licencjami, a w dodatku obdarzone fikuśnymi nazwami typu Dragon, Cataclysm, Road Kill czy El Diablo. Opisane są 3 parametrami, to jest przyspieszenie, łatwość prowadzenia i łatwość wykonywania podniebnych akrobacji. Oprócz tego każdy z nich posiada swoje 3 wersje, które dodają im więcej mocy pod maską. Nie są bogate w detale, to raczej proste konstrukcje, często jednokolorowe czy z maźniętym prowizorycznym wzorkiem, ale jest to dalej akceptowalny poziom. Prowadzenie ich to miód na moje serce. Nie robią żadnych niespodziewanych ruchów i można bardzo szybko je poskromić i w pełni kontrolować. Nie posiadają zniszczeń, więc zaleca się jak najczęstsze ich używanie. Wydają z siebie groźne warkoty, do których również nie mam zastrzeżeń. W przeciwieństwie do dźwięków zdziecinniałego komentatora wyścigu. Nie drażni mnie to aż bardzo specjalnie, ale domyślam się, że gość może sfrustrować.
Rumble Racing to gra, której nie należałoby brać na poważnie, ale co z tego, skoro jest tak grywalna. Co prawda można było pokusić się o nieco więcej trybów czy innych atrakcji, ale wysoki poziom trudności przypomina o sobie na każdym kroku, co w połączeniu ze świetnym modelem prowadzenia pojazdów nie daje grze szybko pójść w odstawkę. Po odblokowaniu wszystkiego zawsze przecież można zaprosić znajomego/znajomkę do gry lub śrubować swoje rekordy, co czyni ten tytuł niemal nieśmiertelnym.
Ocena: 9/10
Gra do dostania tylko w najlepszych sklepach i sieciach handlowych.