[Recenzja] Red Dead Redemption
#1
Do niewielkiego miasteczka na oddalonych od cywilizacji zachodnich kresach Stanów Zjednoczonych przybył samotny wędrowiec na czarnym wierzchowcu. Mężczyzna ten, posiadający posępny wyraz twarzy, nie odbiegał znacząco swym wyglądem od mieszkańców. Tak, jak większość mężczyzn, posiadał zarost, długie włosy, kapelusz na głowie, rewolwer przy boku i inne typowe dla rewolwerowca elementy ubioru. Coś jednak odróżniało go od zwykłych poganiaczy bydła, bywalców saloonów czy rzezimieszków pragnących łatwego zarobku. Było to silne pragnienie, chęć rozwikłania swych problemów, znalezienie odkupienia i wymazanie z pamięci swojej mrocznej przeszłości.

[Obrazek: red-dead-redemption-20090508044341894-2848781_640w.jpg]

Realia Dzikiego Zachodu, czyli okresu historycznego obejmującego większą część XIX i początek XX wieku w odniesieniu do zachodnich terytoriów Stanów Zjednoczonych, stanowią niebagatelne źródło inspiracji dla twórców piszących powieści przygodowe oraz scenarzystów i reżyserów szukających tematu do nakręcania pełnometrażowego filmu. Gatunek ten szybko zdobył popularność, najpierw w literaturze poprzez zdobycie dużej ilości czytelników, a w późniejszym czasie za sprawą kultowych filmów, nie tylko amerykańskich, ale również i europejskich. Klimaty westernowe trafiły do mojego gustu za sprawą filmu z 1962 roku, będącego ekranizacją powieści Karola Maya o tym samym tytule, „Skarb w Srebrnym Jeziorze”. Gdy zacząłem interesować się grami wideo, często wybierałem pozycje, które czerpią z lubianej przeze mnie tematyki. Tak było chociażby w przypadku gier w okresie II wojny światowej, gdzie znalazłem wiele wartych uwagi szpilów. Niestety w przypadku westernów nie było tak kolorowo, gdyż twórcy gier wideo niezbyt często podejmowali się stworzenia gry w tych klimatach. Wartych uwagi gier w tej tematyce, w porównaniu do innych, jest stosunkowo mało, co może dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę popularność tematu w innych mediach. Pomimo swoistej posuchy w grach opierających się na realiach Dzikiego Zachodu, przyszedł w końcu czas, gdy miłośnicy tematu doczekali się konkretnego tytułu. Z pomocą przyszli przedstawiciele Rockstar Games, co dla osób mających styczność z grami tego dewelopera dawało spore nadzieje. W maju 2010 roku posiadacze konsol siódmej generacji Sony i Microsoftu ujrzeli „Red Dead Redemption”. Tytuł, który kolejny raz dowiódł, że Rockstar nie tworzy słabych gier.

Produkcja, za którą odpowiadał oddział Rockstar Games z siedzibą w San Diego, przenosi graczy do roku 1911, kiedy to do zachodnich rejonów Stanów Zjednoczonych zaczyna napływać cywilizacja, co powoduje, iż Dziki Zachód umiera powolną śmiercią naturalną. Pojawia się coraz więcej przemysłu, elektryczność, zmechanizowane środki transportu oraz zwiększa się ilość przedstawicieli władzy i organów ścigania, co ma na celu zlikwidowanie bezprawia. Jedną z oznak takiego stanu rzeczy będzie historia Johna Marstona, byłego rewolwerowca, który za sprawą szantażu zostanie zmuszony do współpracy z siłami rządowymi celem zlikwidowania kilku przestępców. Niegdyś wyjęty spod prawa Marston próbował zaprzestać niecnych uczynków, chciał powrócić do rodziny i wieść spokojne życie. Gdy agenci federalni pojmali jego rodzinę i w zamian za ich uwolnienie zażądali zlikwidowania członków jego byłego gangu, przekonał się, że od przeszłości nie można uciec i jej wymazanie jest niemożliwe. Mając na celu wyłącznie dobro rodziny decyduje się na współpracę z federalnymi i wyrusza na spotkanie z niegdysiejszymi kumplami. Szybko okazuje się, że nie będzie to takie łatwe, gdy ledwie uchodząc z życiem po strzelaninie z członkami gangu trafi na ranczo MacFarlane'ów, którzy uratowali go od niechybnej śmierci. Do ponownej możliwości rozprawienia się z Javierem Escuellą, Billem Williamsonem i Dutchem Van Der Linde potrzebny będzie upływ czasu i sojusznicy. Aby do nich dotrzeć John Marston będzie pomagał każdej osobie, która posiada choć strzępek informacji na ich temat, a to spowoduje, że nie zawsze z wielką chęcią nasz protagonista przystąpi do powierzanych mu zadań.

[Obrazek: red-dead-redemption-20100208024258493-3125922_640w.jpg]

Historia opiera się na podobnym schemacie, który mogliśmy zaobserwować we wcześniejszych grach tego studia wchodzących w skład cyklu o wielkiej kradzieży samochodów. Mianowicie główny bohater pracuje dla ludzi, których nie zawsze lubi, szanuje, popiera ich działania, lecz zmuszony jest do tego poprzez okoliczności losu. I trzeba przyznać, że ponownie głównemu scenarzyście Rockstar Games, Danowi Houserowi, udało się stworzyć historię wciągającą, mającą kilka wątków, szereg charakterystycznych postaci z intrygującymi osobowościami oraz naprawdę bardzo dobre dialogi i ukryte smaczki bądź przesłania. Fabuła zawiera mocniejsze akcenty. Pełno tu brutalnych, mrocznych scen, ale nie przekroczono granicy przyzwoitości. Wszystko jest na swoim miejscu i brutalność nie jest spowodowana chęcią zwrócenia na siebie uwagi, lecz odpowiednio umotywowana poprzez historię. Losy Johna Marstona nie należą do najszczęśliwszych, gdyż pod nogi rzucane są mu kłody, a agenci federalni nie traktują go zbyt poważnie. Bohater jest dla nich tylko narzędziem do wyegzekwowania prawa i do samego końca nie wiemy, czy są z nami szczerzy. Na przestrzeni całego wątku fabularnego wielokrotnie przywoływana jest przeszłość głównego bohatera. W przerywnikach filmowych i w trakcie rozmów odbywanych podczas podróży do celu opowiada on innym postaciom o swoich poczynaniach, gdy był wyjętym spod prawa opryszkiem, napadał na banki, dyliżanse, zabijał ludzi. Wielokrotnie można odnieść wrażenie, że na tamtą drogę zszedł na wskutek nieszczęśliwego życia, a nie poprzez chęć zarobku czy swój charakter. Sama kreacja głównego bohatera przypominać może Niko Bellica z „GTA IV”, gdyż tutaj również mamy do czynienia z człowiekiem odczuwającym emocje, posiadającym serce i kierującym się wyższymi motywacjami. Protagonista „Red Dead Redemption” jest człowiekiem honorowym, mającym olbrzymie przywiązanie do rodziny, chcącym zapomnieć o swojej mrocznej przeszłości i nieumiejętnie szukającym spokojnego życia. John Marston to postać, którą lubi się od pierwszych chwil, dzięki czemu łatwiej jest wcielić się w jego skórę i pokierować jego poczynaniami. Trzeba oddać twórcom, że wykreowali opowieść głęboką, dramatyczną, co w przypadku westernu nie zawsze jest takie oczywiste, gdyż gatunek często kojarzony jest bezmyślną strzelaniną, a „Red Dead Redemption” udowadnia, że nie musi tak wcale być. Ogólnie rzecz ujmując, pod względem fabuły tytuł ten stoi na bardzo wysokim poziomie. Duża w tym zasługa nie tylko wcześniej przytoczonych scenarzystów, ale również ze względu na sposób jej ukazania, sposób narracji, z którego słynie Rockstar. Historię poznajemy głównie za sprawą cut-scenek, które są świetnie zmontowane i ogląda się je z przyjemnością. W głównej mierze jest to zasługa voice-aktorów, którzy z olbrzymią naturalnością nagrali swoje kwestie, zostali odpowiednio dobrani do ról i posiadają charakterystyczne barwy głosów.

[Obrazek: red-dead-redemption-20100208024302602-3125924_640w.jpg]

Jednak nie tylko fabuła będzie rzeczą, która przyciągnie Was do konsol i zapędzi przed ekrany telewizorów. Sam klimat Dzikiego Zachodu jest olbrzymią kartą przetargową, a twórcom udało się z nawiązką odwzorować realia znane nam chociażby z filmów. Świat, który przyjdzie nam zwiedzać nie jest martwy, a na każdym kroku będziemy natrafiać na warte uwagi sytuacje. Postacie kontrolowane przez sztuczną inteligencję żyją według swoich standardów, mają przypisane czynności, które wykonują w zależności od pory dnia i pogody. W saloonach przesiadają miłośnicy napojów rozluźniających, dowcipkujący i zagrywający się w karty. Po ulicach miasteczek spacerują ludzie idący do sklepów, w stronę wspomnianego wcześniej saloonu, lub po prostu stojący i rozmawiający z innymi. Gdzieś indziej możemy zobaczyć osoby pracujące przy kuźni i wykonujące inne, typowe dla krajobrazu rancza, czynności, a na odległych traktach możemy od czasu do czasu usłyszeć strzały. Najpewniej będą to myśliwi polujący na dziką zwierzynę, ewentualnie jakaś strzelanina. W lasach spotkamy się z niedźwiedziami grizzly, po pustyniach biegają kojoty, a po równinach nieokiełznane jeszcze konie. Zewsząd nadbiegają do nas bodźce, że nie jesteśmy osamotnieni i nie trzeba się nawet rozglądać. Wszędzie coś się dzieje. Naszą eksplorację po Dzikim Zachodzie uatrakcyjniają zdarzenia losowe, na które możemy zareagować w sposób wynikający z sytuacji lub po prostu zignorować i udać, że niczego nie widzieliśmy. Typów zdarzeń jest wiele i pojawiają się co jakiś czas w trakcie swobodnej podróży, gdy nie wykonujemy misji. To, na co trafimy zależne jest od naszego szczęścia oraz regionu mapy, w którym się znajdujemy. W miasteczku na przykład możemy złapać rabusia, który parę chwil wcześniej obrabował sklep, a gdzieś na oddalonych traktach spotkamy podróżnika, którego napadli bandyci lub nieszczęśnika uciekającego przed wilkami. W zależności od podejmowanych przez nas działań jesteśmy w inny sposób odbierani przez napotkane osoby. Wpływ na odbiór naszej postaci mają dwa wskaźniki – honor i sława. Ten pierwszy decyduje o tym, czy w oczach ludzi jesteśmy źli lub dobrze. Jeżeli łamiemy prawo, zabijamy niewinnych ludzi, kradniemy itp. nasz honor obniża się, a w oczach ludzi jesteśmy odbierani źle i nie możemy liczyć na dobre traktowanie. Z kolei wysoki wskaźnik honoru zależny jest od honorowego sposobu wykonywania zadań (np. nie zabijamy przestępcy, lecz dostarczamy go żywego do szeryfa) , udaremniania przestępstw, ratowania ludności cywilnej itp. Dodatnia wartość tego wskaźnika powoduje, że ludzie są nastawieni przychylnie, potrafią machnąć ręką na drobniejsze wykroczenia (np. kradzież konia), a w sklepach otrzymujemy zniżki. Jeżeli chodzi o sławę, to jak sama nazwa wskazuje, wpływa ona na naszą rozpoznawalność. Wartość tego wskaźnika rośnie, gdy zaliczamy więcej zadań, pomagamy napotkanym cywilom, pokonujemy więcej przeciwników, wygrywamy pojedynki i dokonujemy innych czynności z pozytywnym dla nas skutkiem. Wyższa sława powoduje między innymi to, że częściej jesteśmy proszeni o pomoc, gdy dochodzi do zdarzeń losowych.

Na atmosferę gry, oprócz wszelkiej maści scenek prezentujących naturalne zachowania NPC i zdarzeń losowych, wpływa bardzo mocno oprawa wizualna i warstwa dźwiękowa. Jakość grafiki zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, wręcz jestem nią niesamowicie zafascynowany. Częstotliwość zatrzymywania się i oglądania krajobrazów była u mnie zatrważająco wysoka. Wielokrotnie zamiast jechać w kierunku obranego celu, zbaczałem z kursu, żeby móc wjechać na wysoko umiejscowiony punkt widokowy i ogarnąć wzrokiem okolicę. Świat przedstawiony w grze jest przepiękny i bardzo zróżnicowany. Nie tylko przyjdzie nam przemierzać charakterystyczne dla Dzikiego Zachodu prerie, półpustynie i pustynie, ale również dane nam będzie podziwiać krajobrazy leśne, bagna i góry, których szczyty nierzadko są pokryte śniegiem. W zależności od obszaru mapy spotkamy się z odpowiednią florą i fauną. W lasach spotkamy się z niedźwiedziem grizzly czy polującymi na jelenie wilkami, a podróżując przez pustynię na naszej drodze staną kojoty i węże. Na różnorodność wyświetlanych widoków wpływają też warunki pogodowe i pora dnia, co sprawia, że jadąc wielokrotnie tą samą drogą możemy doświadczyć odmiennie wyglądający krajobraz. Wszelkie zjawiska atmosferyczne tylko dodają smaczku, a to dlatego, że są znakomicie odwzorowane. Jeszcze nigdy w trakcie ogrywania gry wideo nie spotkałem się z tak realistycznie wyglądającą burzą. Wszelkie filtry, efekty, rozmycia itp. są bardzo widowiskowe, a bardzo przyzwoite animacje nie ustępują im kroku. Gra korzysta także z osławionego w „Grand Theft Auto IV” silnika fizycznego Euphoria. Efekt jest taki, że animacje wyglądają realistycznie, co jest szczególnie widoczne w czasie strzelanin, gdy możemy podziwiać padających od postrzału przeciwników czy galopujące konie. Ogólnie „Red Dead Redemption” zachwyci Wasze oczy przywiązaniem do detalów, widocznym np. w modelach postaci, ubraniach czy projektach budynków i wystroju wnętrz.

[Obrazek: red-dead-redemption-20100122054033919-3112209_640w.jpg]

Oceniając wpływ różnych aspektów gry na klimat, grzechem byłoby nie wspomnieć o kapitalnej ścieżce dźwiękowej. Skomponowane na potrzeby gry kawałki to swoisty majstersztyk i koncert dla uszu grającego. Wydobywające się z głośników melodie są w pełni uwarunkowane tym, co dzieje się na ekranie. Spokojnemu podróżowaniu towarzyszą subtelne melodie zagłuszane dźwiękami otoczenia, a zuchwały pościg za bandytami lub strzelanina rozgrywają się w akompaniamencie odpowiednio szybszych, żwawszych kawałków. Utwory są różnorodne i często przypisane tylko do jednego fragmentu mapy. Świetnym przykładem mogą być położone za granicą meksykańsko-amerykańską regiony, gdzie przejawiają się charakterystyczne dla Meksyku instrumenty i melodie. Różnorodność muzyki idzie w parze z urozmaiconymi widokami, co przekłada się na to, że w innym miejscu mapy możemy poczuć się nieco inaczej, jakbyśmy rzeczywiście podróżowali i znaleźli się w innym kraju. W przypadku Meksyku należy wspomnieć o obecności kwestii nagranych w języku hiszpańskim. Mieszkający tam NPC porozumiewają się wyłącznie w tym języku i łatwo jest nam uwierzyć, że przekroczyliśmy granicę, gdy wszędzie wokół mówią do nas w sposób niezrozumiały i wołają do nas „gringo”. Zabieg ten był już wykorzystany w „GTA IV”, gdzie było dużo dialogów w języku rosyjskim. Tam były jednak pojedyncze zdania i słówka. Tutaj twórcy poszli na całość i każdy Meksykanin mówi do nas po hiszpańsku lub łamaną angielszczyzną ze słyszalnym akcentem. Jeżeli chodzi o inne dźwięki, to nie sposób sobie wyobrazić, żeby było gorzej niż w przypadku pozostałych elementów. Ten aspekt również został dopracowany, a wszelkie dźwięki otoczenia są bardzo sugestywne. Wszelkie strzały, wybuchy, odgłosy zwierząt czy stukot pędzących koni – wszystko brzmi należycie.

Mechanika rozgrywki to rzecz, którą panowie z Rockstar San Diego przygotowali należycie i odpowiednio dopasowali do poszczególnych aspektów gry. „Red Dead Redemption” jest trzecioosobową grą akcji w otwartym świecie z wyraźnymi wpływami TPS'ów. Wiele osób pokusiłoby się w tym momencie o zdanie : „Red Dead Redemption” to „GTA” na Dzikim Zachodzie. Ja nie pójdę po linii najmniejszego oporu i postaram się opisać mechanikę tej gry tak, żeby było to zrozumiane dla osób niemających styczności z grami tego studia. Muszę jednak przyznać, że kilka aspektów zostało zaczerpniętych wprost z gangsterskiej sagi, ale wszystko zostało odpowiednio dopasowane do westernowych klimatów. Przede wszystkim granie w ten tytuł opiera się na podobnych zasadach, co gry z serii „GTA”. Główny wątek fabularny rozwijamy poprzez wykonywanie zadań dla zleceniodawców oznaczonych na mapie inicjałami symbolizującymi ich imiona i nazwiska. Chcąc popchać fabułę do przodu musimy udać się do miejsca oznaczonego na mapie jakąś literką, zapoznać się z przerywnikiem filmowymi, po czym ponownie wyruszyć w podróż, lecz tym razem na miejsce, w którym trzeba wykonać powierzoną nam misję. Te charakteryzują się dość wysokim tempem, pełno w nich zwrotów akcji, są urozmaicane pojawiającymi się wyzwaniami, często ekskluzywnymi tylko dla danej misji. Poziom trudności nie jest jednak wysoki i tylko kilka misji będziemy musieli powtarzać kilkakrotnie. Autorzy poszli graczom jeszcze bardziej na rękę i zaimplementowali system punktów kontrolnych, które to powodują, że nie trzeba powtarzać misji od samego początku. Gdy mamy do dyspozycji kilku zleceniodawców, możemy wybierać pomiędzy nimi, co sprawia się w pewnym stopniu gra staje się nieliniowa, ale to żaden ficzer, lecz rzecz charakterystyczna dla gier z otwartym światem.

[Obrazek: red-dead-redemption-20090507020130473-2846472_640w.jpg]

Czas pomiędzy misjami możemy poświęcić na wykonywanie licznych aktywności pobocznych, swobodne podróżowanie po świecie gry, branie udziału w prostych mini-gierkach. Dodatkowe rzeczy do robienia to nie tylko wspomniane wcześniejsze zdarzenia losowe, ale również szereg mniej lub bardziej skomplikowanych zajęć pozwalających nam zarabiać pieniądze lub zyskiwać inne bonusy. Najbardziej rozbudowaną z działalności pobocznych są zadania powierzane głównemu bohaterowi przez nieznajomych (strangers). Podobna aktywność pojawiła się wcześniej w „GTA IV”, gdzie mogliśmy spotykać przypadkowych przechodniów, dla których Niko wykonywał proste zlecenia lub przysługi. W „Red Dead Redemption” aspekt ten został rozbudowany i urozmaicony. Nie tylko mamy więcej osób, które możemy spotkać, ale również powierzane nam zadania są bardziej skomplikowane i nierzadko okraszone własną historią, która ciągnie się przez dłuższy czas i wymusza na nas odwiedzenie kilku lokacji. To powoduje, że są one unikalne, a gracz będzie z większym zaciekawieniem podróżował po mapie mając na celu znalezienie kolejnego nieznajomego. Oprócz tego w czasie wolnym od misji będziemy mogli podjąć się pracy w okolicznych miasteczkach jako stróż nocny. W czasie tego prostego zajęcia będziemy patrolowali okolice osady z pomocą psa, który wyczuje przestępstwa, a my będziemy musieli im zapobiec łapiąc lub zabijając przestępców. Skoro przy przestępcach jesteśmy, trzeba też wspomnieć o robocie łowcy nagród. Co jakiś czas na ścianach okolicznych budynków pojawi się plakat z podobizną poszukiwanego przestępcy wraz z nagrodą za jego głowę ze słynnym napisem „żywy lub martwy”. Tutaj należy udać się do miejsca oznaczonego na mapie, wyeliminować obstawę poszukiwanego i zdecydować o dalszym losie nikczemnika (doprowadzić go żywego lub po prostu ostatecznie wyeliminować). Kolejną dodatkową aktywnością są wyzwania, które podzielono na cztery kategorie rozwijane na maksymalnie 10 poziom. Są one powiązane z najczęstszymi czynnościami w grze, czyli strzelaniem, polowaniem, zbieractwem i poszukiwaniem skarbów. Każde z wyzwań opiera się na wykonaniu lub zdobyciu konkretnych rzeczy np. chcąc awansować na wyższy poziom w polowaniu (Master Hunter Challenge) musimy zabić i oskórować odpowiednią ilość danego rodzaju zwierząt. Polowania i zbieractwo wiążą się nie tylko z przytoczonymi wyzwaniami, możemy przecież zignorować wyzwania i wykonywać te czynności dla innych celów np. możliwości sprzedania pozyskanych surowców. System ekonomii jest satysfakcjonujący. Rzeczy do kupienia jest bardzo dużo, a zebrane przedmioty na polowaniach i zbieractwie możemy sprzedawać za pieniądze w sklepach. Przedmioty, jakie możemy nabyć, to w głównej mierze zapasy w postaci nabojów, lekarstw, innych substancji dodających bonusy, ale spotkamy się też z jednorazowymi ulepszeniami do zakupienia. Warto nadmienić, że w różnych miejscach w świecie gry spotkamy się z innymi kwotami za sprzedawane przedmioty np. tam, gdzie nie ma niedźwiedzi, skóra tego zwierzęcia jest rarytasem. Ogólnie rzeczy do robienia poza główną fabułą jest dużo. Wszelkie mini-gierki karciane czy siłowanie na ręce to malutkie smaczki, o których nie trzeba wspominać.

Podstawowym środkiem transportu jest oczywiście nasz wierny wierzchowiec. Słowo „wierny” nie zostało użyte przypadkowo, gdyż posiadany obecnie koń potrafi przybyć do nas w ciągu kilku sekund na zwykłe gwizdnięcie. Nowego konia możemy zyskać poprzez zakupienie go w sklepie lub poprzez oswojenie biegającego po równinach dzikiego mustanga, ale osobiście nie korzystałem z tych możliwości gry, gdyż przyzwyczaiłem się do wierzchowca otrzymanego na początku gry od jednego ze sprzymierzeńców Johna Marstona. Moje przywiązane do tego konia było tak duże, że pewnego razu wczytałem grę od nowa w momencie utracenia go w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jakim było spadnięcie ze skarpy i zabicie go. Big Grin To tylko pokazuje jak „Red Dead Redemption” wciąga, ale to nie o tym miałem pisać w tym akapicie. Oprócz standardowej jazdy naszym koniem odległości pokonamy za pomocą pociągów, dyliżansów i szybkiej podróży dostępnej w obozach, które to rozbijamy wybierając odpowiednią opcję w inwentarzu. Obóz pozwala nam zapisać stan gry w oddalonych od cywilizacji miejscach, co przyspiesza czas gry o sześć godzin. Ponadto na odpowiednim poziomie ulepszenia tego dodatku możemy zmieniać ubranie i uzupełniać amunicję. Taką samą możliwość oferują nam mieszkania i domy, które wynajmiemy lub zakupimy w różnych miejscowościach. W każdym mieszkanku znajdziemy skrzynie, które po otwarciu uzupełniają nasze magazynki. Podróżowanie po świecie gry jest tak klimatyczne, że nie zawsze będziecie korzystać z możliwość szybkiej podróży. Zadania poboczne i zdarzenia losowe tylko nas zachęcają do samodzielnego pokonania trasy na wierzchowcu, także nie martwcie się, że stracicie coś na ciągłym teleportowaniu się. Wspomniane wcześniej ubrania można uznać za swego rodzaju znajdźkę i kolejną dodatkową aktywność. Kompletowanie nowych strojów opiera się na wykonaniu konkretnych zadań przypisanych do niego. Stroje w większości pełnią funkcję estetyczną, choć niektóre z nich dodają pewne dodatkowe korzyści np. strój członka danego gangu powoduje, że jego członkowie do nas nie strzelają.

[Obrazek: red-dead-redemption-20100428032903042-3195223_640w.jpg]

Prócz sandboksowych aspektów gry, warto opisać mechanikę odpowiedzialną za strzelanie. Wymiana ogniem różni się trochę od tego, co mogliśmy zobaczyć w poprzednio wydanym „GTA IV”. Również udostępniono nam automatyczne celowanie, ale w przypadku „RDR” polega ono na szybkim wyciągnięciu broni i natychmiastowym oddaniu strzału, gdyż później funkcja ta ustępuje i trzeba celować manualnie, ale to akurat nie sprawia problemu. W trakcie strzelanin możemy kryć się za osłonami poprzez wciśnięcie przycisku R1 w pobliżu jakiegoś obiektu. Ważną umiejętnością głównego bohatera jest tzw. dead-eye, czyli możliwość krótkotrwałego spowolnienia czasu. Z czasem zostanie to wzbogacone o automatyczne zaznaczanie przeciwników, a w jeszcze późniejszym etapie gry o możliwość manualnego zaznaczań konkretnych części ciała naszych przeciwników. Jest to bardzo rajcująca umiejętność, która pozwala w kilka sekund rozprawić się z większą grupką nieprzyjaciół. Można uznać, że jest to ułatwienie, ale nie można odmówić, że uatrakcyjnia to zabawę.

Przyszła pora na podsumowanie. „Red Dead Redemption” to świetna gra, doskonały sandbox i porywająca przygoda. Pozycja sygnowana logiem Rockstar San Diego jest wciągającym tytułem za sprawą perfekcyjnie odwzorowanych klimatów westernowych, bogatego w atrakcje, rozległego i różnorodnego świata. Nasze doznania wzbogaca rewelacyjna oprawa audiowizualna, dopracowana mechanika oraz fabuła, która swoją głębią, wstrząsającymi momentami oraz mocnym zakończeniem dostarczy graczom wiele emocji. Jeżeli z jakiegoś powodu nie lubicie serii „GTA” to mimo wszystko wypróbujcie „Red Dead Redemption”, ponieważ podejście do tematyki Dzikiego Zachodu jest bardzo świeże.

Werdykt: 9/10
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#2
Tym razem, niestety - jestem zmuszony trochę pokręcić nosem.

Myślę, że nie do końca przygotowałeś się z danego tytułu przed napisaniem tej recenzji. Owszem, jest ona naprawdę bardzo dobra, ale brakuje opisu kilku szczególnie istotnych elementów, jak na przykład pojedynki rewolwerowe (który western by się bez tego obył?). Zabrakło mi też trochę wtrąceń opisujących twoje odczucia związane z grą. Nie do końca wiem, jak odnalazłeś się w tym ogromnym, wykreowanym w mistrzowskim stylu świecie. Nie poznałem też poziomu "otwartości japy" po ukończeniu wątku fabularnego. Coś tam było zawarte w tekście, ale jak na mój gust za mało, przez co tekst zrobił się trochę suchy i w dużej mierze opisowy.

Tutaj wychodzi moja stara, chińska prawda - do recenzowania sandboksa ukończ go co najmniej w stu procentach. Taki świat aż prosi się o sowity opis i co najważniejsze w recenzji - twoje wrażenia.

No dobra, starczy tego smędzenia. Do plusów zaliczyłbym jak najbardziej obszerność artykułu - akapity były sążnie opisane i oprócz kilku literówek nie mam nic do zarzucenia. Czytało mi się bardzo dobrze, ale nie tak lekko, jak zazwyczaj czyta mi się twoje prace. Wlepki screenowe też były jak najbardziej, ale można było je wlepić co każdy akapit, co rozdzieliłoby całkiem fajnie tytuł pod kątem graficznym. Znowu smędzę, nawet w plusach. Gratuluję opisania kolejnego sandboksa, w dosyć krótkim czasie. Jest to kawał roboty i sporo myślenia, co w sumie chce się napisać.

To chyba najobszerniejszy odzew do czyjejś recenzji, jaki miałem okazję wysmażyć, hehe.
[Obrazek: senna1.png][Obrazek: Makaveli0160.png] [Obrazek: senna%202.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [Recenzja] Sleeping Dogs PaultheGreat 1 3882 20-04-2019, 17:27
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Dead Space PaultheGreat 5 3415 02-04-2019, 16:22
Ostatni post: PaultheGreat
  Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments Kratos 6 9927 28-03-2019, 14:02
Ostatni post: PaultheGreat
  [GTA V] Recenzja TabaQu 8 7471 23-01-2016, 13:18
Ostatni post: MrWahacz
  [Recenzja] Call of Juarez Gunslinger michalmca 13 14617 30-06-2015, 20:38
Ostatni post: michalmca
  [Recenzja] Back to the Future: the Game Spaidi 11 13731 25-06-2015, 15:09
Ostatni post: RafalKa
  [Recenzja] Battlefield 3 VortaL 0 4206 07-06-2015, 21:12
Ostatni post: VortaL
  [Recenzja] Batman: Arkham Asylum PaultheGreat 11 13795 26-04-2015, 18:16
Ostatni post: ida2015

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości