Początkowo miało to być kilka słów do tematu na forum o moich ulubionych grach PC. Jednak te kilka słów zaczęło wymykać mi się z pod kontroli i zdecydowałem się napisać recenzje. Jako, że jest to moja pierwsza recenzja , proszę o odrobinę wyrozumiałości. Dobrze wiec, zaczynajmy.
(Rest in Peace)
Na początek chciałbym napisać parę zdań na temat samego developera Shiny Entertaiment, którego historia jest dość smutna. Po takich produkcjach jak Earthworm Jim, Earthworm Jim 2 czy MDK, Shiny tworzy Messiah i Sacrifice, które wydaję Interplay Entertaiment ( Twórca serii Fallout, fallout 2 i Fallout Tactics ).Ta pierwsza okazuje się niewypałem, zaś Sacrifice została ciepło przyjęta przez krytyków i dostaje wysokie oceny, ale obie produkcje sprzedają się mizernie i doprowadzają swojego twórcę do punktu krytycznego. Po rozczarowaniu komercyjnym, jakim okazały się dwie ostatnie gry spod szyldu Shiny, deweloper przechodzi na ciemną stronę mocy i decyduje się iść na łatwiznę produkując gry oparte na licencji filmowej. Po dwóch bardzo średnich tytułach ze świata Matrix’a i beznadziejnego The Golden Compasa, firma przechodząc z rąk do rąk trafia w szeroko otwarte ramiona Foundation 9, po czym zostaje rozebrana na części i złączona razem z The Collective w ułomny twór zwany Double Helix (Ggrrrlee!). Na tym etapie kończy się świetność Shiny Entertainment. Przejdźmy wiec w końcu do gry.
Historie otwiera intro, ukazujące zniszczony i nieznany świat, a także przemierzającego go ze swoim chochlikiem Eldred’a – potężnego maga, dręczonego poczuciem winy za bieg wydarzeń, które sprowadziły śmierć i zniszczenie na ową krainę. Podczas wędrówki przez stosy trupów i wypalone pustkowia, bohater napotyka rannego starca, któremu udziela pomocy. W zamian za uleczenie ran staruszek postanawia wysłuchać jego historii . Reszta fabuły przedstawiona jest w formie retrospekcji przez głównego bohatera. Przenosimy się do momentu, gdy Eldred pojawia się po raz pierwszy na planecie i staje przed obliczem pięciu bóstw: Persefona – bogini życia, Pyro – bóg Ognia, James – bóg ziemi, Charron – bóg wojny, Stratos – bóg niebios. Piątka bóstw, widząc zagubionego przybysza – Eldreda – oferuje mu patronat i stara się przeciągnąć na swoja stronę. Pierwsza rzecz, na którą ja zwróciłem uwagę to idealnie dobrana obsada aktorów podkładających głos pod bóstwa, na czele z Tim’em Curry’m , który udzielił głos Stratosowi. Dostajemy wybór, u którego z bóstw chcemy zaciągnąć się na służbę i pomóc w zdobyciu władzy absolutnej. Trzeba przyznać, iż ciężko się zdecydować, po której stronie stanąć, gdyż nasi bogowie, są dość barwni (brawa dla osób odpowiedzialnych za scenariusz do gry). Wiecznie pragną wojny i władzy, a w niebiańskim „Lobby” nieustannie trwają kłótnie . Gdy już jednak uda nam się podjąć decyzje, przechodzimy do głównej części programu.
( Posągi pięciu bóstw, u ktorych przyjdzie nam wypełniać zadania )
Schemat rozgrywki jest dość prosty przejąć i zniszczyć główny ołtarz przeciwnika. Pomoże nam przy tym ogromna ilość jednostek bojowych różnego rodzaju (Piechota, Jednostki Miotające i Jednostki Latające) , oraz 50 różnych inkantacji. Jednostki i czary którymi będziemy dysponować uzależnione są od wyboru bóstwa w „Niebiańskim Lobby”. Jak to w grach strategicznych bywa, aby przywołać jakąkolwiek istotę, czy rzucić czar, potrzebne nam będą surowce. W Sacrifice mamy dwa rodzaje surowca: Mana i Dusze.
Mane pozyskujemy z manalitów, które możemy znaleźć na mapie. Wystarczy ze wybudujemy specjalny budynek w miejscu manalitu i stworzymy Manahoar’y - istoty, które będą nam dostarczać niezbędną manę.
Dusze pozyskujemy ze złożonych w ofierze wrogów. Służą one głównie do przywoływania jednostek bojowych by zasiliły naszą armię, lub broniły
Koncepcja jest na prawdę prosta, lecz sama rozgrywka może czasami przyprawić o ból głowy - bywa bardzo wymagająca i przejście na kolejny poziom może wymagać odrobine umiejętności, jak również opanowania interfejsu. Na początku problemy może sprawiać organizacja jednostek, ponieważ gra jest RTS’em w perspektywie trzeciej osobie. Pomysł może wydawać się absurdalny, ale w praktyce wypada naprawdę rewelacyjnie. Pomijając już kontrole i mechanikę gry perspektywa ta daje niewyobrażalną satysfakcje z dobrze ulokowanego zaklęcia. Efekty są najbardziej wyraźne podczas rzucania najpotężniejszych czarów i podziwianie ich z oddali np. oglądanie zza placów naszego bohatera ogromnej trąby powietrznej rozrzucającej armie naszego wroga po całej mapie. Pomysł i realizacja są trafione w dziesiątkę.
Na pierwszy rzut oka widać ,że twórcy stawiali na rozgrywkę multiplayer. Tryb wieloosobowy rozszerza swoja ofertę o kilku nowych grywalnych czarodziejów i mapy, na których możemy zmierzyć się w drużynach lub tradycyjnym „Każdy na każdego”. Dodatkowo dostajemy edytor map, pozwalający nam stworzyć nowe areny dla naszych czarowników. Niestety, jak już pisałem w pierwszym akapicie, firma Shiny Entertaiment popadła w tarapaty finansowe i Sacrifice szybko zostało opuszczone przez swoich twórców i serwery są wyłączone. Jedynie, dzięki fanom tego tytułu , możemy ponownie zmierzyć się w trybie multiplayer.
Pisząc tą recenzje, cały czas zastanawiam się nad powodem niepowodzenia tej produkcji. Gra jest bogata – przedstawia nam cala gamę ciekawych, świetnie napisanych bohaterów , prezentuje całkiem nowy gatunek – TPP RTS. Mimo, że ma już swoje lata, ani trochę się nie postarzała, do tej pory wygląda mega dobrze. Może tekstury nie spełniają dzisiejszych standardów, ale efekty zaklęć, modele postaci i lokacje przewiercą wam czaszki na wylot.
Nie wiem kogo obarczyć winą za porażkę Shiny Entertaiment. Problem polega w ty, że nie jest to odosobniony przypadek. Podobny los spotkał Oddworld Inhabitants - ludzi odpowiedzialnych za takie klasyki jak Abe’s Oddysey i Exodus Na PSOne. Gdyby inaczej wszystko się potoczyło, kto wie, może teraz mielibyśmy bardziej innowacyjne gry zamiast stu identycznych odsłon i klonów Call of Duty. Such a damn shame...
(Rest in Peace)
Na początek chciałbym napisać parę zdań na temat samego developera Shiny Entertaiment, którego historia jest dość smutna. Po takich produkcjach jak Earthworm Jim, Earthworm Jim 2 czy MDK, Shiny tworzy Messiah i Sacrifice, które wydaję Interplay Entertaiment ( Twórca serii Fallout, fallout 2 i Fallout Tactics ).Ta pierwsza okazuje się niewypałem, zaś Sacrifice została ciepło przyjęta przez krytyków i dostaje wysokie oceny, ale obie produkcje sprzedają się mizernie i doprowadzają swojego twórcę do punktu krytycznego. Po rozczarowaniu komercyjnym, jakim okazały się dwie ostatnie gry spod szyldu Shiny, deweloper przechodzi na ciemną stronę mocy i decyduje się iść na łatwiznę produkując gry oparte na licencji filmowej. Po dwóch bardzo średnich tytułach ze świata Matrix’a i beznadziejnego The Golden Compasa, firma przechodząc z rąk do rąk trafia w szeroko otwarte ramiona Foundation 9, po czym zostaje rozebrana na części i złączona razem z The Collective w ułomny twór zwany Double Helix (Ggrrrlee!). Na tym etapie kończy się świetność Shiny Entertainment. Przejdźmy wiec w końcu do gry.
Historie otwiera intro, ukazujące zniszczony i nieznany świat, a także przemierzającego go ze swoim chochlikiem Eldred’a – potężnego maga, dręczonego poczuciem winy za bieg wydarzeń, które sprowadziły śmierć i zniszczenie na ową krainę. Podczas wędrówki przez stosy trupów i wypalone pustkowia, bohater napotyka rannego starca, któremu udziela pomocy. W zamian za uleczenie ran staruszek postanawia wysłuchać jego historii . Reszta fabuły przedstawiona jest w formie retrospekcji przez głównego bohatera. Przenosimy się do momentu, gdy Eldred pojawia się po raz pierwszy na planecie i staje przed obliczem pięciu bóstw: Persefona – bogini życia, Pyro – bóg Ognia, James – bóg ziemi, Charron – bóg wojny, Stratos – bóg niebios. Piątka bóstw, widząc zagubionego przybysza – Eldreda – oferuje mu patronat i stara się przeciągnąć na swoja stronę. Pierwsza rzecz, na którą ja zwróciłem uwagę to idealnie dobrana obsada aktorów podkładających głos pod bóstwa, na czele z Tim’em Curry’m , który udzielił głos Stratosowi. Dostajemy wybór, u którego z bóstw chcemy zaciągnąć się na służbę i pomóc w zdobyciu władzy absolutnej. Trzeba przyznać, iż ciężko się zdecydować, po której stronie stanąć, gdyż nasi bogowie, są dość barwni (brawa dla osób odpowiedzialnych za scenariusz do gry). Wiecznie pragną wojny i władzy, a w niebiańskim „Lobby” nieustannie trwają kłótnie . Gdy już jednak uda nam się podjąć decyzje, przechodzimy do głównej części programu.
( Posągi pięciu bóstw, u ktorych przyjdzie nam wypełniać zadania )
Schemat rozgrywki jest dość prosty przejąć i zniszczyć główny ołtarz przeciwnika. Pomoże nam przy tym ogromna ilość jednostek bojowych różnego rodzaju (Piechota, Jednostki Miotające i Jednostki Latające) , oraz 50 różnych inkantacji. Jednostki i czary którymi będziemy dysponować uzależnione są od wyboru bóstwa w „Niebiańskim Lobby”. Jak to w grach strategicznych bywa, aby przywołać jakąkolwiek istotę, czy rzucić czar, potrzebne nam będą surowce. W Sacrifice mamy dwa rodzaje surowca: Mana i Dusze.
Mane pozyskujemy z manalitów, które możemy znaleźć na mapie. Wystarczy ze wybudujemy specjalny budynek w miejscu manalitu i stworzymy Manahoar’y - istoty, które będą nam dostarczać niezbędną manę.
Dusze pozyskujemy ze złożonych w ofierze wrogów. Służą one głównie do przywoływania jednostek bojowych by zasiliły naszą armię, lub broniły
Koncepcja jest na prawdę prosta, lecz sama rozgrywka może czasami przyprawić o ból głowy - bywa bardzo wymagająca i przejście na kolejny poziom może wymagać odrobine umiejętności, jak również opanowania interfejsu. Na początku problemy może sprawiać organizacja jednostek, ponieważ gra jest RTS’em w perspektywie trzeciej osobie. Pomysł może wydawać się absurdalny, ale w praktyce wypada naprawdę rewelacyjnie. Pomijając już kontrole i mechanikę gry perspektywa ta daje niewyobrażalną satysfakcje z dobrze ulokowanego zaklęcia. Efekty są najbardziej wyraźne podczas rzucania najpotężniejszych czarów i podziwianie ich z oddali np. oglądanie zza placów naszego bohatera ogromnej trąby powietrznej rozrzucającej armie naszego wroga po całej mapie. Pomysł i realizacja są trafione w dziesiątkę.
Na pierwszy rzut oka widać ,że twórcy stawiali na rozgrywkę multiplayer. Tryb wieloosobowy rozszerza swoja ofertę o kilku nowych grywalnych czarodziejów i mapy, na których możemy zmierzyć się w drużynach lub tradycyjnym „Każdy na każdego”. Dodatkowo dostajemy edytor map, pozwalający nam stworzyć nowe areny dla naszych czarowników. Niestety, jak już pisałem w pierwszym akapicie, firma Shiny Entertaiment popadła w tarapaty finansowe i Sacrifice szybko zostało opuszczone przez swoich twórców i serwery są wyłączone. Jedynie, dzięki fanom tego tytułu , możemy ponownie zmierzyć się w trybie multiplayer.
Pisząc tą recenzje, cały czas zastanawiam się nad powodem niepowodzenia tej produkcji. Gra jest bogata – przedstawia nam cala gamę ciekawych, świetnie napisanych bohaterów , prezentuje całkiem nowy gatunek – TPP RTS. Mimo, że ma już swoje lata, ani trochę się nie postarzała, do tej pory wygląda mega dobrze. Może tekstury nie spełniają dzisiejszych standardów, ale efekty zaklęć, modele postaci i lokacje przewiercą wam czaszki na wylot.
Nie wiem kogo obarczyć winą za porażkę Shiny Entertaiment. Problem polega w ty, że nie jest to odosobniony przypadek. Podobny los spotkał Oddworld Inhabitants - ludzi odpowiedzialnych za takie klasyki jak Abe’s Oddysey i Exodus Na PSOne. Gdyby inaczej wszystko się potoczyło, kto wie, może teraz mielibyśmy bardziej innowacyjne gry zamiast stu identycznych odsłon i klonów Call of Duty. Such a damn shame...
Jeśli znacie angielski, gorąco zachęcam do obejrzenia filmu Totalbiscuit'a - jedna z moich ulubionych postaci ze świata/branży gier –w którym przedstawia podstawy rozgrywki.
A jeśl was zachęciłem, jeśli chcecie zagłębić się w bogaty świat gry Sacrifice to możecie ją kupić na tej stronie bez DRMu i innych bzdur. POLECAM
A jeśl was zachęciłem, jeśli chcecie zagłębić się w bogaty świat gry Sacrifice to możecie ją kupić na tej stronie bez DRMu i innych bzdur. POLECAM
OCENA: 10/10