![[Obrazek: beztytuupov.png]](http://img11.imageshack.us/img11/5343/beztytuupov.png)
Właśnie ukończyłem po raz drugi ową grę, więc należałoby napisać kilka słów o tytule, który przez miliony graczy na całym świecie, był swego czasu najbardziej wyczekiwany.
Na wstępie zaznaczę, że miałem do czynienia z pierwotną wersją gry o podtytule "Sons of Liberty". Szkoda, bo chętnie pograłbym teraz w dodatki jakie oferuje wydanie rozszerzone ("Substance").
Na barkach Hideo Kojimy ciążył wielki ciężar, bowiem trudno jest zrobić kontynuację gry powszechnie uznawanej za genialną. Czy MGS2 dorównał swojemu legendarnemu poprzednikowi? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w poniższym tekście.
Osobiście nie jestem obłędnym wyznawcą gier z serii MGS, niemniej jednak "jedynkę" przechodziłem z przyjemnością.
PIERWSZE WRAŻENIE
Muszę przyznać, że pierwsze zetknięcie z MGS2 nawet teraz robi naprawdę gigantyczne wrażenie. Postęp graficzny w porównaniu do „jedynki” jest ogromny. Nie ma się co dziwić, bo możliwości PS2 również są nieporównywalnie większe, od możliwości poczciwego PSX'a. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż gra została wydana w 2001 roku, należy jednoznacznie stwierdzić, że pod względem grafiki, gra prezentuje się bardzo dobrze. Szczególnie cut-sceny prezentują się znakomicie. Ponadto modele postaci są naprawdę szczegółowo wykonane. Na ekranie nie zobaczymy już prymitywnych, kanciastych ludzików znanych z części pierwszej. Zamiast tego gra oferuje piękną mimikę twarzy bohaterów, dobrą animację ruchu, nawet podczas rozmów przez codec twarze są trójwymiarowe.
DO TANGA TRZEBA DWOJGA
Dobra grafika powinna iść w parze z solidnym soudtrackiem. Na tym polu MGS2 również nie zawodzi. Audio jest solidnie wykonane. Głosy aktorów są idealnie dobrane do poszczególnych postaci. Podczas walk z bossami zazwyczaj przygrywają dynamiczne kawałki, które znakomicie budują klimat ważnej potyczki. Zastosowano oczywiście smaczki audio w przypadku śmierci naszych bohaterów („Snake!? Snake!? Snaaaaaaaake”, Raiden! What's wrong!? Raiden! Raideeeen

FABUŁA
Fabuła MGS2 to temat niekończących się dyskusji... Niestety dla mnie to słabość tej gry. Twórcy zdecydowanie przesadzili z zawiłością, zwrotami akcji, a przede wszystkim z ciągnącymi się w nieskończoność wstawkami filmowymi. Uwielbiam oglądać cut-sceny w grach, ale w tej po prostu wymiękłem. Oglądałem je wszystkie tylko do ukończenia pierwszego epizodu na tankowcu.
Po ukończeniu całej gry stwierdziłem, że Kojima chciał chyba pokazać światu, że jest genialnym reżyserem filmowym. Zdecydowanie jednak przesadził, bo w grze wideo filmiki powinny być nagrodą za postępy. Tutaj proporcja jest odwrotna: oglądaj, a będzie Ci dane zagrać

Mnie taka sytuacja kompletnie nie odpowiada i wstawki ze scenariusza Raidena na Big Shellu kompletnie olałem, tracąc tym samym sporo z fabuły. Szkoda, ale przyznacie, że 10 minut gry, wobec 45 minut filmików i gadek przez Codec, nie wygląda zbyt okazale... Muszę jednak oddać twórcom, że filmiki są ładnie zrobione i gdyby nie były tak cholernie długie, to oglądałbym je z przyjemnością.
![[Obrazek: 86285919.png]](http://img339.imageshack.us/img339/654/86285919.png)
SNAKE vs RAIDEN
Gra jest podzielona jakby na dwie części. Pierwszy epizod na tankowcu jest wspaniały. Sterujemy tutaj naszym starym znajomym Snake'iem. Rzęsisty deszcz, wiatr i nasz wąż w akcji. Mamy tutaj za zadanie zrobić zdjęcia nowemu modelowi Metal Geara (machina-robot). Gra się naprawdę wybornie i ten fragment rozgrywki to kwintesencja skradanki. Szkoda, że scenariusz tej postaci skończył się, zanim na dobre się rozpoczął.
Następnie graczowi został bowiem oddany do dyspozycji niejaki Raiden i sterując tą postacią, gracz będzie musiał ukończyć zdecydowanie większą część gry. Nie mam nawet nic do jego młodocianego wyglądu i powiewających blond włosków. Kosmiczny uniform, w który jest ubrany, jednak już nie trafił w moje gusta...A jak Raiden zaczął mi się przewracać na odchodach mew, to konkretnie zacząłem tęsknić za starym, dobrym Snejkiem, czyli agentem z prawdziwego zdarzenia.
Ogólnie rzecz biorąc epizod na Big Shellu to inny świat. Z czasem nużące stają się utrzymane w podobnej tonacji lokacje. Zdecydowanie brakuje tu różnorodności. Niemniej jednak rozgrywka jest ciekawa i zadania, które trzeba tutaj wykonać zasługują na uznanie.
GAMEPLAY
Najważniejszą innowacją w stosunku do pierwszej części jest możliwość strzelania z perspektywy FPP. Jest to rozwiązane w sposób wzorowy i bardzo wzbogaca rozgrywkę, ale również podnosi poziom trudności. Celowanie w strażników i w inne ustrojstwo, które stanie na drodze, towarzyszy graczowi praktycznie na każdym kroku. Niestety okazuje się, że ma to również swoje wady.
Możliwości, które daje strzelanie z perspektywy FPP ogranicza trochę wykorzystanie ekwipunku przez gracza. Warto tutaj nadmienić, że do dyspozycji mamy naprawdę spory arsenał (szczególnie w scenariuszu Raidena). Znajdziemy w zasadzie wszystko to, co znamy z "jedynki", plus kilka nowości. Ja jednak przez całą grę ani razu nie użyłem dostępnych granatów hukowych. Ponadto tak często wykorzystywane w MGS1 chaff granade (powodują chwilową dezaktywację urządzeń elektrycznych), tutaj również wydają się bezużyteczne. Wyrzutnia rakiet NIKITA jest przydatna praktycznie tylko raz. Dla min (CLAYMORE) czy C4 (ładunki odpalane zdalnie), również nie znajdziemy sensownych zastosowań.
Przez 90% gry najlepiej spisuje się pistolet na strzałki usypiające M9, oraz SOCOM z tłumikiem. Użytkowanie wszystkich innych – głośnych karabinów, jest w tej grze po prostu nieopłacalne. Lepiej bowiem po cichaczu zdjąć wszystkie kamery, cyphery i inne wynalazki niż wzbudzać alarm.
Na całe szczęście są momenty, gdzie powalczymy ciężkimi klamotami:
- walka z odrzutowcem, a pod koniec gry z Metal Gear'ami wymaga użycia STINGERA;
- znakomity motyw, kiedy Raiden ochrania panienkę za pomocą karabinu snajperskiego PSG1;
- PSG1 jest również niezbędny do zestrzelenia 10 ładunków SEMTEX w lokacji "Big Shell 1-2 connecting bridge" (na poziomie trudności hard tych ładunków jest 12, ileż się namęczyłem, aby znaleźć ostatni to moje...);
- wprowadzenie broni białej "HF BLADE" również zaliczam na plus.
Poziom sztucznej inteligencji strażników znacznie poprawiono. Jeśli nas zauważą, to raczej z nami nie walczą, szybko natomiast wzywają posiłki, a wtedy praktycznie nie mamy szans ujść z życiem.
Gracz przemierzając kolejne lokacje będzie zmuszony do strategicznego myślenia. Nie można ot tak, zabić sobie strażnika. Jeśli tak zrobimy, to warto go zaciągnąć w jakiś zaułek. Zauważone zwłoki momentalnie ściągają posiłki, a wtedy musimy się przez dłuższy czas ukrywać. Ten element jest wielkim plusem gameplayu.
W grze dodatkową umiejętnością naszych bohaterów jest możliwość zwisania z barierek. Ja osobiście stosowałem ją praktycznie tylko tam, gdzie było to konieczne. Jest to jak dla mnie jedynie ciekawe urozmaicenie rozgrywki.
![[Obrazek: 84136183.png]](http://img198.imageshack.us/img198/4350/84136183.png)
SMACZKI, CZYLI TO, CO TYGRYSKI LUBIĄ NAJBARDZIEJ
Gra czasami potrafi mega pozytywnie zaskoczyć i nie mogę się powstrzymać, żeby o tym nie wspomnieć. SPOILERY!
Otwieram szafkę, a tam plakat z azjatką przepięknej urody. Morda sama się cieszy

Możemy znależć na swojej drodze pisemka dla dorosłych. Warto je podrzucić na drogę jakiegoś strażnika, a ten zbereźnik zamiast patrolować, ochoczo pogrąży się w lekturze...
Ale już kompletnie rozwalił mnie strażnik na Big Shellu, który cisnął sobie ze słuchawkami na uszach i cudownie podrygiwał nóżkami

SŁOWO PODSUMOWANIA
MGS2 moim zdaniem godnie zadebiutował na konsoli nowej generacji, jaką wtedy było PS2. Jest to gra inna od "jedynki" i wydaje mi się, że nie na miejscu jest porównywanie tych części.
"Sons of Liberty" wykorzystał bardzo dobrze możliwości, które oferował nowy system. Pozycja ta nie ustrzegła się wad i irytujących gracza elementów. Trzeba natomiast przyznać, że graczom oddano do dyspozycji bardzo miodny, grywalny produkt, który nie przynosi hańby serii "Metal Gear Solid". Osobiście w "jedynkę" grało mi się lepiej, ale "dwójka" jest również znakomitą produkcją i każdy posiadacz konsoli Sony PlayStation2 powinien zagrać w MGS2
Hideo, DZIEKUJEMY.