Witam ponownie:
Obcykałem kolejne tytuły, a więc moje przemyślenia - ciąg dalszy

Dzisiaj:
Boku wa Tomodachi ga Sukunai, Fate/Zero, Higurashi no Naku Koro ni Kai, Karin i Kimi ni Todoke! A więc miłej (mam nadzieję interesującej) lektury
Tradycyjnie: od - w mojej opinii - najgorszego do najlepszego anime.
Zaczynamy od
Fate/Zero!
Wojna o Świętego Graala!
Prequel znanego skądinąd Fate/stay night nawiasem mówiąc

.
Objaśnię pokrótcę o czym mamy zabawę: Co jakiś czas (nie chcę wprowadzić w błąd - Neku na pewno wie) zostaje wybranych 7 Mistrzów - najczęściej magów. Wybrani zostają przez jakoby pojawienie się pieczęci ze Znakami Rozkazów (o tym za chwilę), co jest kontraktem z późniejszym pojawieniem się Sług - bohaterów. I tak walczą w parach Mistrz-Sługa, by zdobyć Świętego Graala - święty artefakt, który spełnia jedno życzenie (a właściwie dwa - Mistrza i Sługi). Sługa jest "sługą mistrza" wtedy, kiedy mistrz posiada zaklęcia rozkazu - zawsze są ich 3 i spełniają formę rozkazu nie do odrzucenia do Sług. Każdy Mistrz może więc 3 razy wydać takie polecenie, po czym kontrakt zostaje zerwany, a Sługa nie podlega już Majstrowi. Oczywiście wygrywa para, która wyłączy resztę z gry. Wchodzą jakieś intrygi typu "przejmowanie zaklęć rozkazu innych" itp, ale to nieważne w tym momencie.
W tym anime ważne są charaktery. A raczej zestawienie Mistrzów ze swoimi Sługami. Przykładowo Waver Velvet i jego Sługa Aleksander Wielki (fajną zabawę sprawia odgadywanie tożsamości Sług. tu akurat dużego spoila nie walnąłem, bo jegomość Aleksander nie ukrywa tego zanadto) tu całkowite przeciwieństwa. Widać na przestrzeni odcinków jak oboje zyskują wzajemne zaufanie i uznanie swoich poglądów. Oczywiście, mamy tu plejadę różnych charakterów, którzy mają różne motywy do otrzymania łaski Graala.
Kreska podoba mi się. ufotable wyrobiło swój fajny styl (oczy choć proste, to zachwycają). Kiedy wchodzą elementy typowo komputerowe, jak efekty 3D, są one sprawnie użyte. Nie gryzą się z klasyczną krechą.
Muzyka... Miłe harmonijne brzmienia, typowe dla fantasy. Różne gwiżdżące instrumenty itp.
Co do wad... mnie troche przynudzało i naprawde musiałem nie mieć, co oglądać, żeby się zabrać do kolejnego episode'a. Polecę natomiast to zagorzałym (jak i nie

) fanom uniwersum Fate/. Ich każde rozwinięcie wątków ucieszyłoby, a napewno Zero, które kolorowe nie jest, ale to wciąż miła seria.
A tych, których zainteresował motyw zalecam jednak obejrzenie na początku Fate/stay night
Od klimatów fantasy zapraszam do liceum, w którym zaczyna się miłosna przygoda Kuronumy i Kazehayi -
Kimi ni Todoke.
![[Obrazek: kazehaya-and-sawako-kimi-ni-todoke-10320316-800-600.jpg]](http://i2.pinger.pl/pgr139/3367f76f000d46764fe9f14f/kazehaya-and-sawako-kimi-ni-todoke-10320316-800-600.jpg)
Sadako... dla obeznanego fana filmów grozy, a zwłaszcza japońskich nie powinno być to imie obce. Tak - mam na myśli (nie)sławną dziewczynkę z Ring. Przypomnijcie ją sobie, bowiem pomoże to nieco w wyobrażeniu sobie głównej bohaterki, której imie brzmi... Sawako. Każdy woła na nią jednak właśnie Sadako z powodu jej problemów z nawiązywaniem jakichkolwiek relacji. To miła, nieśmiała dziewczyna, która podczas rozmowy rzeczywiście zachowuje się jak upiorna czarnowłosa, oczywiście niespecjalnie.
Nasza Sawako Kuronuma właśnie idzie do nowej szkoły, do liceum. W drodze spotyka chłopaka w jej wieku, który nie wie jak trafić do - jak się okazuje - tej samej szkoły, co bohaterka. Ta, oczywiście pomaga przyszłemu obiektowi westchnień. Shouta Kazehaya, bo tak się nazywa drugi główny charakter - miły, pomocny, niezwykle pogodny i towarzyski. Ogólnie rzecz biorąc całkowite przeciwieństwo "nieogarniętej" Sawako.
Traf chce, że dwójka zostaje przydzielona do jednej klasy. Shouta zaczyna się interesować Kuronumą i jako pierwszy poznaje jej prawdziwe, dobroduszne oblicze. Jako pierwszy z nią normalnie rozmawia, nie boi się jej (jak reszta klasy). Wkrótce za Kazehayą idzie trójka kolejnych uczniów: Ayane Yano, Chizuru Yoshida i Ryuu Yoshida. Pomijając może ostatni przypadek, który jest dosyć specyficzny to ta ekipa zaprzyjaźnia się za Sawako. No może jeszcze nie... Bo o ile po małym kryzysie Kuronuma zaczyna rozumieć, że Ayane i Chizuru są jej przyjaciółkami (w co oczywiście nie wierzyła), to nie potrafi odczytać swoich emocji względem Kazehayi.
Ogólnie anime opiera się na schemacie: sielanka, sielanka -> ktoś ingeruje -> Kazehaya+Sawako -> Sawako&Kazehaya za dużo myślą i ostatecznie wysnuwają jedynie negatywne wnioski -> kryzys -> sielanka, sielanka...(...)
Nie jest to złe. Do tego anime wydaje mi się, że pasuje. Ogólnie bohaterowie są ciekawi. Każdy ma swoje problemy, swoje humory i co najważniejszy - swój PRAWDZIWY charakter. Postacie nie są jacyś nadzwyczajni w kwestiach osobowości. Są to normalnie nastolatkowie żądni jedynie prawdziwej miłości.
No a główny wątek Kuronumy i Kazehayi? Powiedzieć, że Sawako jest pierdołą to chyba niedopowiedzenie roku. Jednak chyba należy okazać jej zrozumienie - do tej pory nie miała zbyt wielu (nawet) kumpli, a tu w nowej szkole nawiązuje mocną więź z kolegą ("K O L E G Ą uświadomcie to sobie" tak sobie wmawiała na początku bohaterka), to nie dziwota, że ma problemy z rozszyfrowaniem znaków otrzymywanych od Shouty (który w sumie też jest pierdołą xD).
+ dla Production I.G. za dbałość o szczegóły i rozpieszczanie widza piękną kreską, ogromną, jak na anime zmiennością fryzur, kostiumów.
Tomofumi Tanizawa wykonał opening do Kimi ni Todoke o tym samym tytule. Miła dla ucha nuta, w sumie... świetny głos tego chłoptasia

.
W tle słyszymy muzykę bardziej przygnębiającą, jak i typowo "dla beki".
Apropo beka w tym anime nie jest wymuszona (jak w przypadku omawianej za chwilę "Karin"), co chyba też jest niewątpliwym plusem. Warto odnotować, że twórcy wiedzieli, kiedy jest czas na rozluźnienie napiętej atmosfery.
Oglądałem Kimi ni Todoke podczas małego załamania w życiu sercowym i ta seria mnie chyba odbudowała. Serdeczne Arigatou!
Sawako się uśmiecha. YAAAAAAY!
Czy Studio DEEN nie zepsuło Płaczących Cykad?
Higurashi no Naku Koro ni KAI!
Odpowiedź na "klątwę Oyashiro-samy"?
Na początku zaznaczam:
Oceniam pod kątem pierwszego sezonu i najpewniej pod spodem zobaczycie mega spoila dotyczącego odpowiedzi na pytania zawarte w pierwszej serii.
Oczywiście, przy robieniu kontynuacji serii znakomitej, zrzeszającej już setki tysięcy fanów istnieje dosyć wysokie ryzyko zrobienia klapy - przedobrzenia. Z góry mówię, że wykonawcom na szczęście sodówka nie uderzyła do głowy.
Po ponad 20 latach wracamy do Hinamizawy. Nie ma tu żywej duszy, a sam teren wioski jest ogrodzony siatką okraszoną tablicą z napisem "Wstęp wzbroniony". Akasaka, który spotkał tutaj kilkanaście lat temu dziewczynkę-proroka Rikę Furudę powraca, by odkryć historię "dwutysięcznej wioski z jedną ocalałą" i ostatecznie rozwikłać zakurzoną już intrygę. Do pomocy wziął sobie starego znajomego, będącego już na zasłużonej emeryturze Ooishiego. Dochodzą do opustoszałej szkoły, by przesłuchać wspomnianą wybrankę - Renę Ryuuguu.
I tak wracamy do tragicznego czerwca 1982 roku.
Kai od początku wyjaśnia, co i jak, czemu mieliśmy pokazywany ten sam miesiąc tego samego roku kilka razy z różnymi zakończeniami. Okazuje się, że Rika ze swoją niewidzialną przyjaciółką, reinkarnacją bóstwa, Hanyuu po okrutnej śmierci 30 czerwca powraca do wydarzeń sprzed Festiwalu Watanagashi (dla nieobeznanych - przed 30 czerwca

), by spróbować oszukać przeznaczenie. W sumie Kai jest najbardziej zranione z tego co w pierwszym sezonie lubiliśmy - horror, groza, nietuzinkowy przytłaczający klimat. Tego wszystkiego jest znacznie mniej. Elementy te ustępują bardziej akcji. Jak się okazuje, to dalej świetne anime! Nie widzę tu błędu twórców. Higurashi musiało się tak potoczyć. Wtedy, kiedy był horror, nic nie wiedzieliśmy, niczego nie było się pewnym, a po odcinkach mieliśmy wątpliwości co do stanów psychicznych bohaterów. Kai przy okazji wyjaśnia, że nigdy do czynienia nie mieliśmy ze zjawiskami paranormalnymi. Wszystko jest idealnie zaplanowane od początku do końca przez cichą z pozoru myszkę.
Drugi sezon przekazuje ważne wartości - warto dodać, że w sprawny, niewymuszony, niczym w shounenach sposób. Pokazuje, że nigdy nie można się poddawać, a już zwłaszcza, kiedy ma się obok siebie oddanych przyjaciół. Nie powiem - seans przedni. Momentami nudziły epizody, które od CAŁKOWITEGO początku (dokładnie od narodzin pewnej osoby) ujawniały kolejne tajemnice.
W kwestii kreski nic się za bardzo nie zmieniło. W sumie twórcy troche się poprawili. Nie ma już niezamierzonych karykatur z pierwszej serii. Nie kuje w oczy, ale też jakoś znacząco nie zachwyca.
Ponownie -
polecam wszystkim osobom, które szukają po prostu porządnego seansu. Razem z pierwszym sezonem mamy 50 odcinków pełnych grozy, akcji, wszystkiego po trochu. Higurashi no Naku Koro ni/Kai bardzo solidnym anime!
Moje imie
Karin i jestem zawstydzona, bo jestem wampirem, ale nie potrzebuję krwi. Wręcz mam jej nadmiar!
To takie zawstydzające!
Karin Maaka - zwyczajna nastolatka, uczęszczająca do 1 klasy liceum. Jest słodką, wesołą dziewczyną. Rankiem jada śniadania sama. Jest najstarszą córką w 5 osobowej rodzinie. Ma starszego brata i młodszą siostrę. Aha - jest wampirzycą.
AhaX2 - jest zjechanym przypadkiem i nie potrzebuje uzupełniać braków krwi.
AhaX3 - jest zjechanym przypadkiem i jest wampirem produkującym krew, której jeśli nie odda (przez wampirze kły oczywiście) następuje oddaaaaaaaaaaaaaanie krwi przez organizm. A dokładniej przez nos. Tak! Karin jest wampirem, który ma ogromne nosebleedy.
A już zwłaszcza jej krew buzuje, kiedy do klasy przychodzi nowy uczeń - Usui Kenta - blondyn o oczach mordercy (to nie żart. on serio tak wygląda xD). Powodem tego jest to, że Usui ma w sobie krew, która jakoby pociąga naszą bohaterkę (każdy wampir ma swój ulubiony typ krwi, nawet wampiry oddające krew) a jest nią "nieszczęście". Ale mniejsza!
Nasza Karin ma "potrzebę" (oczywiście przekazania swoich hemoglobinek), więc w parku oczywiście ją "załatwia" na przypadkowym facecie. Pech chciał, że nowy uczeń, ogólnie wyjątkowo wyrozumiały gość, Usui widział Maakę. Na początku podejrzewa ją o związek z paranormalnymi zjawiskami. Ostatecznie jednak puszcza to w niepamięć.
Karin postanawia unikać Kentę z powodu buzowania krwi na jego widok. Chłopak oczywiście to zauważa i na długiej przerwie, próbuje porozmawiać o tym z naszą bohaterką. Ta ucieka, ślizga się na schodach, a Usui ratuje ją w ostatniej chwili. Krew nie wytrzymuje i wkrótce mamy ogromną tapetę na ścianie (
spokojnie całego człowieka byśmy w tym umoczyli 
). Blondyn na prośbę wampirzycy nie wzywa pielęgniarki i niesie ją kawałek w drodze do domu.
Wkrótce jednak przypadkową ofiarą Karin staje się matka Kenty, z którą samotnie mieszka.
Kenta domyśla się wszystkiego, a rodzina Maaka upatruje w nim swojego sojusznika, który "może wiedzieć" i być godnym zaufania pomocnikiem Karin za dnia, kiedy to sama rodzina nie może jej pomóc ze względu na wiadome ograniczenia.
Dla twórców wplątanie Usuia w ten cały wampirzy galimatias jest tylko pretekstem do zawiązania nici między dwojgiem zainteresowanych. Oczywiście miłość kwitnie (chociaż stosunkowo później oboje się o tym przekonują). To co w tej serii cieszy, to to, co wspomniałem przy Kimi ni Todoke - niewymuszony humor. Przy tej serii często uśmiałem się co niemiara. Karin Wampirzyca ma taki pozytywny wydźwięk, że śmieszy nawet w sumie błahostkami. Wchodzą oczywiście kryzysy, np teoretycznie rywal Kenty o serce Karin - Winner, który głośno mówi o swoim piekielnym uczuciu do wampirzycy. Smaczku nadaje fakt, że Winner pochodzi z rodu Sinclair - znakomitego rodu łowców wampirów, a przy okazji odwieczych rywali klanu Maaka. Oczywiście z początku Winner nic nie wie o sekrecie Karin (i w sumie Kenty

), ale gdy dowiaduje się o tym staje przed niemałym dylematem - chwała rodziny/miłość. I choć wie, że Karin w rzeczywistości woli Usuia, to i tak chce dla niej jak najlepiej.
Plejada ciekawych bohaterów jest zaletą serii. Mamy tutaj 500 letnią babkę, Eldę Maaka, która wygląda prawie jak Karinowata. Jest małżeństwo Carerry i Henry'ego, gdzie matka jest surowym nierobem, a Henry stereotypowym tatusiem córeczki. Mamy Anju, młodszą siostrę, która tak naprawde dba najwięcej o siostrę, pomaga jej z całego serca. Mamy również starszego brata - Rena, który gustuje w wielu panienkach, a jak się dowiadujemy z jednego z odcinków miał kiedyś zapędy homoseksualne. Poznajemy fajtłapowatą matkę Usuia, która nie może się ustabilizować w pracy, przez co mają problemy finansowe, koleżankę Karin, Maki, która jest obłędnie zakochana w Winnerze. W końcu poznajemy dziadka Winnera, łowcę wampirów z krwi i kości, dla którego liczy się tylko zemsta na Maaka.
Męczy troche sama bohaterka, dla której wszystkie jej naturalne ubytki są wielkim wstydem. Troche, jak Sawako, która obarcza tylko siebie. Na szczęście mamy ogarniętego Usuia Kentę (i Winnera), który uratuje swoją księżniczkę.
Graficznie jest ok. Mamy podobny styl do Higurashi - duże (chociaż i tak mniejsze) oczy. Aczkolwiek na rok wydania jak najbardziej ok.
Dźwiękowo też dobrze. W openingu słyszymy jak najbardziej pasujące do serii Scarlet w wykonaniu Brace;d.
Pomysł oryginalny, romans przedni, ubaw po pachy - DZIĘKI NEKU-SAMA ZA POLECENIE TEJ SERYJKI!
NOSEBLEEEEEEED!
Witaj w Klubie Bliźnich! W poszukiwaniu przyjaciół...
Boku Wa Tomodachi Ga Sukunai!
![[Obrazek: boku_wa_tomodachi_ga_sukunai_1282_thumb.jpg]](http://www.emptyblue.it/data/wallpaper/BokuGaTomodachiGaSukunai/boku_wa_tomodachi_ga_sukunai_1282_thumb.jpg)
Licealista, Kodaka Hasegawa wraca po latach do Japonii, w której mieszka razem z młodszą siostrą, Kobato. Głównie z powodu koloru włosów (który robi niejako z niego chuligana - tak o nim każdy myśli) nie
może nawiązać jakichkolwiek znajomości. Jest raczej pogodzony ze swoim losem. Pewnego dnia przypadkiem widzi, jak Yozora Mikazuki, koleżanka z klasy rozmawia z wyimaginowaną przyjaciółką. Bohater "interweniuje" i wywiązuje się dialog. Po krótkiej, z pozoru błahej rozmowie rozstają się. Następnego dnia Yozora zakłada klub, którego celem ma być znajdywanie przyjaciół. Do Klubu Bliźnich - bo tak nazywa się twór - zostaje przymusowo wciągnięty Kodaka. Niedługo po rozpoczęciu zajęć klubowych, informację z zakodowanego plakatu odczytuje Sena Kashiwazaki. Okazuje się być popularną wśród chłopców dziewczyną, ze względu na wygląd. Jest jednak niezadowolona z powodu braku szczerych przyjaciół. Yozora zdaje się żywić do niej urazę z powodu nadmiernej popularności i początkowo nie zgadza się na przyjęcie blondynki. Wkrótce jednak Kodaka namawia przewodniczącą do zatwierdzenia jej członkostwa. Od początku dziewczyny są na siebie cięte. Yozora jest wyjątkowo ostrą, sarkastyczną i często niemiłą przewodniczącą. Sena natomiast jest zbyt uległa, bierze wszystkie słowa Yozory do siebie i wybiega z płaczem.
Wkrótce poznajemy kolejne postacie: Maria Takayama - 10 letnia nauczycielka, podstępem Yozory mianowana nadzorcą klubu; Rika Shiguma - dziewczyna-naukowiec z mocnymi zapędami seksualnymi, którą uratował bohater; Yukimora Kusunoki - chłopak z problemami z wyglądem... mówiąc prościej wygląda jak kobieta i przychodzi do Klubu Bliźnich, by nauczyć się męstwa od Kodaki. Przechadza się po terenie klubu w stroju pokojówki. Cytuję Yozorę, która za tym stoi: "Prawdziwa męskość wychodzi przed każdy strój"; Kobato - wspomniana już młodsza siostra Kodaki, która jest o niego zazdrosna z powodu Marii, która traktuje obiekt jak własnego brata.
Mamy w sumie dwa konflikty: Yozora-Sena i Kobato-Maria. Dochodzi jeszcze w sumie konflikt o względy Kodaki na linii: Rika-Yozora&Sena.
Taka mieszanka przeróżnych charakterów nie może przynieść nic innego jak szaleństwo. Każdy odcinek pokazuje kolejne zajęcia Klubu. Mamy tu przeróżne zdarzenia: od wspólnych gier po wyjazdy. Wchodzi między to jeszcze wątek dzieciństwa Kodaki i Yozory.
Ogólnie seria śmieszy. Wyjątkowo dobra komedia, lepsza od wspomnianych Kimi ni Todoke i Karin.
Świetnie pokazuje zmiany jakie zachodzą w kwestii relacji między bohaterami.
Do kreski nie mam najmniejszych zastrzeżeń, muzyka pobrzdękiwuje, opening w wykonaniu całej żeńskiej ekipy Klubu Bliźnich - specyficzny styl, pasuje do serii, ale nie zapewne kogoś może irytować swoim "pokręceniem" - mnie się podoba. Ending w wykonaniu samej Mariny Inoue (Yozora) - również miły kawałek, już 'normalniejszy', dobrze się go słucha.
Polecam serię... każdemu! 
Zwłaszcza, że 12 odcinków to nie koniec. W drodze jest drugi sezon zaplanowany na styczeń 2013. Czekam z niecierpliwością!
***
Oglądam nowe, wychodzące serie: Code:Breaker; K; Zetsuen no Tempest; BTOOOM! i Onii-chan Dakedo Ai Sae Areba Kankeinai yo ne-
Na razie wszystkie się świetnie zapowiadają, a K swoją niepowtarzalnością (wyciągniętą z tych dwóch dotychczasowych odcinków) może niespodziewanie zawojować w kwestii anime

.
Prócz aktualnych oglądam jeszcze: (w dalszym ciągu) Magistra Negi Magi, Kanokon, 2 sezon Kimi ni Todoke.
POZDRAWIAAAAAM!