Recenzja Uncharted: Drake’s Fortune
#1
Recenzja Uncharted: Drake’s Fortune

Naughty Dog to wariaty. Czego ci panowie się nie dotkną to od razu przekłuwają to w złoto. Wpierw Crash, który ukształtował w zbiorowej świadomości czym jest gatunek platformówek na PS1, potem seria Jak and Daxter godnie kontynuująca gry platformowe na PS2 i wreszcie Uncharted, czyli tu, gdzie obecnie jesteśmy. A raczej ja jestem, bo choć unikałem wszelkich nowinek o tym tytule to chcąc nie chcąc trylogia Nathana Drake’a zawsze i wszędzie przewija się w temacie żelaznych must have’ów na PS3. Do tego jeszcze dochodzi arcydzieło The Last of Us, jeżeli wierzyć opinii większości graczy i recenzentów, ale to temat na osobną dyskusję. Dla mnie, czyli gracza dopiero wchodzącego w siódmą generację, Uncharted: Drake’s Fortune to ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony wiem mniej więcej na co PS3 stać, więc podchodzę do tego tytułu bez nadmiernej ekscytacji, która towarzyszyła recenzjom i opiniom sprzed prawie 7 lat. Z drugiej zapewne niczego nowego nie wymyślę, bo gra została już zlustrowana przez innych od góry do dołu, ale i tak nie omieszkam przelać na papier (ekran?) tego, co na jej temat myślę.

[Obrazek: 6203-Uncharteduboatintwalking.jpg]

Początek rozwija się bardzo szybko. Jeszcze nie zdążyłem złapać za pada, a już przyszło mi strzelać się z okolicznymi piratami. Nathan Drake to przodek słynnego Francisa Drake’a, którego nazwisko może nie świeci tak jasno jak Kolumba, Magellana czy Vasco Da Gamy, ale to jak najbardziej zasłużony podróżnik z drugiej połowy XVI wieku. Zaczynamy od wyłowienia jego trumny, która ku zdumieniu wszystkich zainteresowanych w liczbie dwóch zawiera w sobie jedynie małą książeczkę. Książeczka ta to rodzaj poradnika, który ma doprowadzić szczęśliwca do góry złota w legendarnym El Dorado.

Przyznam, że nigdy nie przepadałem za Indianą Jonesem, ale doceniam to w jaki sposób Spielberg z Lucasem wykreowali tak rozpoznawalnego dzisiaj bohatera. I tak, jak Lara Croft wielokrotnie nazywana bywa mianem właśnie Indiany Jonesa w spódnicy, tak Nathan Drake mógłby śmiało robić za męski odpowiednik Lary. Zresztą wystarczyło kilka zdań, żeby ten młody podróżnik mnie do siebie przekonał. Przystojny, inteligentny i żartobliwy prawie jak ja hłe hłe. Brakowało mi w grach trochę takiej postaci z lekkim, żeby nie powiedzieć wręcz lekkomyślnym i lekko cynicznym podejściem do świata. Każde kolejne kłopoty podsumowuje krótkim: „Oh crap”, a jedyne, co mąci jego umysł to chęć odnalezienia mitycznego skarbu. Chłopak nie byłby jednak tak zabawowy gdyby nie Elena. Dziennikarka z przypadku, która razem z nim wyrusza w tę ekscytującą podróż. Pomimo, że sama fabuła nie jest niczym specjalnym to właśnie dialogi między nimi powodują, że kolejne scenki przerywnikowe ogląda się ze sporą uwagą. Są świeże, błyskotliwe i jedyne, na co mogę popsioczyć to, że mogłoby być ich więcej. Nie miałem wrażenia, że jedno flirtuje z drugim w tanim stylu, jak to zazwyczaj ma miejsce w tego typu sytuacjach. Gadają jak równy z równym.

[Obrazek: 6203-Unchartedlibraryfight01.jpg]

Przed zagraniem w omawiany tytuł miałem już za sobą najnowszą odsłonę Tomb Raidera, co pewnie odbijać mi się będzie czkawką jeszcze przez długi okres. Pierwsze, co mnie więc uderzyło to ruchy Nathana. Nie jest nawet w połowie tak zwinny jak Lara. Porusza się dość ociężale, a jego skokom dużo bliżej do ludzkich możliwości niż wspomnianej Larze. Tytuł prezentuje się ogólnie bardzo wesoło, że to tak ujmę. Żywa, choć momentami nieco zbyt promienista i plastikowa kolorystyka idealne odwzorowuje lekkie podejście do tematu, jakim legitymuje się ta gra. Co do zasady jest bezstresowo, przez kolejne poziomy przebijałem się bez żadnego trudu aż w końcu naszła mnie refleksja, iż szkoda, że tytuł nie stawia nam żadnych wyzwań. Już pierwsza „zagadka” pozostawiła mnie z rozdziawioną japą. Mamy 4 posążki, które trzeba wcisnąć we właściwej kolejności. Na ekranie miga mi „select”, naciskam i otwiera się książeczka naszego przodka ze znanymi posążkami, przy których widnieją odpowiednie liczby. No bez jaj, to się nie może dziać naprawdę… A co z osobami, które nie znają się na matematyce? Jawna dyskryminacja! Gry to jednak rzeczywiście są w tych czasach trudne. Tak, są. Zaciąłem się w dosłownie jednym momencie, ale sam sobie utrudniłem życie. Stoimy w sali z kolejnymi 4 posążkami. Na ekranie miga mi tym razem „L2”, ale go olewam, bo chcę sam dojść do rozwiązania. Biegam, strzelam, robię pompki po czym okazuje się, że szybko rozwiązałem ten ambaras, ale byłem blokowany. Blokowany przez „L2”, którego nie wcisnąłem. Wciskam więc w końcu to cholerne „L2” tylko po to, żeby bohater oświecił mnie swoją mądrością: „Chyba coś trzeba zrobić z tymi posążkami.” Jak zaklęcie otwiera to tym samym nowe możliwości, bo teraz stojąc przy posągach mogę dopiero wykonać inną akcję niż przyglądanie się im. Chciałem być mądry, ale mi nie wyszło.

Pal licho te zagadki. Pal licho także elementy platformowe, bo błyskawicznie do mnie dotarło, że również nie na nich opiera się trzon pierwszego Uncharted. I wiecie co? Nawet nie byłem tym faktem zbytnio zmartwiony. Przyzwyczajony po nowym Tomb Raiderze szybko przyjąłem to jako fakt i nie zapłakałem do końca gry nad tym elementem. To tak naprawdę dodatek, który choć czasem prezentuje się dosyć okazale (jak wspinanie po twierdzy) to wszystko to jest bardziej na pokaz i pełni rolę przerwy między kolejnymi strzelaninami. I to właśnie wymiany ognia są filarem tej przygody Nate’a.

[Obrazek: 6203-Unchartedcustomsbridgefi.jpg]

Strzela się za to fantastycznie! Nasz bohater w tym aspekcie postawił na realizm i możemy naraz nosić ze sobą wyłącznie 2 gnaty z każdego rodzaju po jednym. Pierwszy nazwę umownie pistoletami, drugi broniami dużo szybciej strzelnymi. „Umownie”, bo oprócz pistoletu w tej grupie znajduje się także Uzi, które raczej średnio do wspomnianego rodzaju pasuje. W każdym razie Roman Polko ze mnie żaden, więc możliwe, że się po prostu czepiam. Najbardziej kontrowersyjną decyzją „Psiaków” w temacie arsenału jest fakt, że pistolet ma zaskakująco sporą siłę rażenia. Zazwyczaj to jego pierwszego się pozbywam, a tutaj to bodaj najczęściej używana przeze mnie pukawka. Strzelanie jednak samo w sobie nie byłoby tak rajcowne gdyby nie osłony używane niemal za każdym razem, kiedy naciskamy na spust. Xboxowcy mi mówią, że to już było w Gears of War, ale ja jako fanboy Sony udaję, że to nowość. Poważniej mówiąc to kolejny raz potwierdza się teza o tym jak znacząco na odbiór gry wpływa kolejność ogrywania tytułów. Pewnie gdybym zaliczył Gearsów w tej chwili narzekałbym ile wlezie na wtórność Uncharted. Tak się jednak nie stało i osłony uważam za fajny bajer. Co prawda nieco śmiesznie wygląda sytuacja, w której wpadamy do jakiejś lokacji z powalonymi podręcznikowo słupami, za które można się skryć. Jeżeli widzisz słupy to wiedz, że coś się będzie działo. Irytuje czasem fakt, że Nathan lubi się przyklejać nawet do tych ścian, z którymi nie mieliśmy zamiaru aż tak się spoufalać.

Po każdym strzale przeciwnik lekko się zakołysze, dzięki czemu szczególnie na początku może uniemożliwić nam jego dobicie. Potem śmiało idzie przewidzieć, w którą stronę odbije rywal i gdzie należy ustawić celownik. Nie mam jednak kompletnie wyrobionego zdania, jeżeli chodzi o ich inteligencję. Z jednej strony mam wrażenie, że kiedy celuję akurat w miejsce, w którym powinien się pokazać to ten to wyczuwa i pojawia się na złość z drugiej mańki. Odwrotna strona medalu jest taka, że potrafią gęsiego do nas przywędrować czy rzucić się samemu granatem. Strzelanki, choć przyjemne to potrafią nieraz wytrącić z równowagi. Ich wspólny mianownik jest taki, że wydają nigdy się nie kończyć i następują falami po sobie. Załóżmy, że wszystkich wybijesz, idziesz dosłownie 1,5 metra przed siebie, a tu psikus, bo nowa banda podbiega z tyłu. Nie rzuciłoby mi się to aż tak w oczy gdyby nie to, że często musiałem liczyć każdy nabój, a Nate zostawał z pustym magazynkiem w obu komorach. Naturalnie więc chciałbym pozbierać trochę amunicji, ale gra mi tego nie ułatwia, bo armia nieprzyjaciela nie śpi i nie daje nam zbyt długiej chwili wytchnienia. Szkoda, że na każdą broń mamy ustalony limit naboi, który twardo stoi w jednym punkcie aż do samego końca. Ze 3 razy przyjdzie nam zasiąść za sterami skutera, który byłby całkiem znośny gdyby nie to, że żeby strzelić trzeba się zatrzymać, a na rwącym potoku jest dosyć ciężko utrzymać wtedy pozycję.

[Obrazek: 6203-Unchartedruinsexplode.jpg]

Ciężko mi w tej chwili ocenić jakość grafiki, bo ogólnie nie jestem za tym, żeby to robić. Na ten moment pierwszy Uncharted wygląda jak dla mnie bardzo ślicznie. Miejscówki prezentują się poprawnie aczkolwiek nieco za bardzo monotematycznie. No ruiny. Tu ruiny, tam ruiny, ale żadna z tych ruin nie spowodowała, że wstałem z fotela i zacząłem bić brawo. Muzyczkę podłożono bardzo przemyślanie, a voice-acting w wykonaniu każdej z liczących się postaci spełnia pokładane w nim nadzieje. Nie ma jeszcze w pierwszej części ani krzty polskiego, ale to akurat żaden problem.

Uncharted: Drake’s Fortune to porządny tytuł, który choć wygląda jak zręcznościowa/przygodowa gra akcji to bliżej mu do strzelaniny. Nie wprowadza żadnej rewolucji, korzysta raczej ze sprawdzonych składników, ale łączy je w sposób godny pochwały. Indywidualny odbiór zależy najsilniej od naszego nastawienia. Jeżeli oczekujesz nieskomplikowanej rozrywki na najwyższym poziomie to z pewnością się nie zawiedziesz. Ty, nieznany mi czytelniku.

Moja ocena: 8.5/10
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#2
Właśnie, dobrze podsumowałeś swój tekst.

Ja oczekiwałem po tej grze czegoś więcej, jako że był tak sążnie wychwalany przez wszystkich i wszędzie, że wytycza kierunek następnym tytułom, że to, że tamto. Okazało się jednak, że jest po prostu słabo, i wszystko to wytknąłem w swojej recenzji.

Swoją drogą dziwię się, że nie psioczyłeś na temat tych przeciwników w niemieckim hangarze u-botów.

Tekst jak zwykle bardzo dobry, ale tym razem zdecydowanie krótszy, co łatwo wytłumaczyć średnim tytułem.
[Obrazek: senna1.png][Obrazek: Makaveli0160.png] [Obrazek: senna%202.png]
Odpowiedz
#3
Po zapoznaniu się z tekstem Makaveliego i skonfrontowaniu go z Twoim tekstem, "Uncharted: Drake's Fortune" jawi mi się jako gra po prostu bardzo dobra, ale nie tzw. systemseller (sam nie wierzę w kupno konsoli dla jednego tytułu) czy arcydzieło. Przyznam, że zawsze myślałem, że zagadki w tej serii są chociaż trochę wymagające, ale widzę, że w tym aspekcie "Tomb Raider" wygrywa z grami panów ze studia Naughty Dog. I to by wyjaśniało dlaczego wcześniejsze "Tomb Raidery" nie sprzedały się tak dobrze jak chociażby zeszłoroczny reboot czy produkty konkurencji.

Jeżeli chodzi o samą recenzję, to przyzwyczaiłeś już nas do pewnego poziomu, poniżej którego nie schodzisz. Tak też jest i tym razem, dlatego też muszę powiedzieć, że kolejny już raz napisałeś bardzo przyzwoity tekst w bardzo luźnym stylu, co poniekąd pasuje do charakteru opisywanej gry. Smile
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#4
Dobra recenzja. Przeczytałem szybko i przyjemnie.

Niemniej do samej gry mam malutkie zastrzeżenia - nie potrafiłem zmusić się, aby ją dokończyć i sprzedałem razem z PS3. Dlaczego nie mogłem się zmusić? Bo generalnie podsumowałbym ją tak: "więcej strzelania niż gadania". Znaczy - gra miała potencjał, mogła być świetną przygodą, ale utonęła pod naporem strzelaniny, no wieczny shooter TPP po prostu, do znudzenia. Fabuła miała potencjał być drugim Indianem Jones'em, ale nie była. To bardziej gra fabularyzowana, filmiki rozwijające fabułę są dość rzadko, są chyba tylko po to aby sprawiały wrażenie, że gra ma fabułę i po coś się dzieje. Mnie po prostu zbyt duży napór strzelania co 2 kroki znudził, po prostu znudził a filmiki były zbyt rzadko, aby chciało mi się ciągnąć grę dalej. Gra w zasadzie nowatorska nie jest, posiada wszystkie dobre, utarte cechy gier action-journey, ale to znów po prostu pretekst do wystrzelania wszystkiego na wyspie co ma dwie nogi, ręce i karabin w jednej z nich.

W sumie sprzedawca gdy kupowałem Uncharteda polecił mi startować od części trzeciej, ale wolałem swoje zdanie i chciałem poznać jak wszystko się zaczęło. Dziś rozumiem tego sprzedawcę z salonu konsol. Ograłem Tomb Raidery klasyczne jak i nowe (prócz 2013, brak sprzętu na to). Liczyłem, że otrzymam mocną i ciekawą przygodę, może coś jak Tomb Raider: Anniversary czy Underworld, ale niestety moje wymagania były zbyt wygórowane. Uncharted: DF to po prostu leciutka, przygodowa strzelanka. Jeśli ktoś liczył na głębię jak ja - może się przejechać Smile
Odpowiedz
#5
Makaveli napisał(a):Ja oczekiwałem po tej grze czegoś więcej, jako że był tak sążnie wychwalany przez wszystkich i wszędzie, że wytycza kierunek następnym tytułom, że to, że tamto. Okazało się jednak, że jest po prostu słabo

No i tu jest pies pogrzebany. Ja podobnie jak przy filmach staram się praktycznie całkowicie odciąć od jakichkolwiek opinii na temat tytułów, za które mam ochotę się zabrać. Czasem jest to dosyć karkołomne zadanie, bo o takim Uncharted trudno nawet przypadkiem gdzieś czegoś nie zasłyszeć. Mimo wszystko w szczegóły dotyczące opinii innych, tak jak zawsze mam zamiar zabrać się dopiero teraz, kiedy już mam wyrobioną swoją opinię. Co do "krótkości" tekstu to nie tyle zasługa "średniego tytułu", co bardziej faktu, że gra w zasadzie szybko wyprzytykuje się z nowych opcji do zaoferowania. Już na początku mamy wszystko wyjaśnione i bohater ani się nie rozwija ani też rozgrywka nie zmienia zbytnio swojego charakteru. Strzelamy, czasem sobie skoczymy i tyle. Poza tym staram się odchodzić stopniowo od tego założenia przy pisaniu recenzji, które sobie kiedyś przyjąłem. Wcześniej pisałem wszystko, co miałem do powiedzenia na temat danego tytułu, a dzisiaj staram się podawać to w bardziej skondensowanej formie bez lania wody. Co do przeciwników w hangarze to trochę mi się o nich zapomniało szczerze powiedziawszy xd Gra na krótki moment drastycznie zmienia swój charakter na bardziej mroczny, ale nie zamierzam się czepiać tego, że strzelamy tam właśnie do tego typu przeciwników. To wciąż gra, a nie samo życie ;D
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#6
(11-04-2014, 18:45)Kratos napisał(a): Poza tym staram się odchodzić stopniowo od tego założenia przy pisaniu recenzji, które sobie kiedyś przyjąłem. Wcześniej pisałem wszystko, co miałem do powiedzenia na temat danego tytułu, a dzisiaj staram się podawać to w bardziej skondensowanej formie bez lania wody.

Widać tę filozofię w powyższej recenzji. Myślę jednak, że wyszło ci to na dobre, bo tekst czyta się błyskawicznie, lekko, łatwo i przyjemnie. Niestety, jestem w tej chwili dosyć poważnie zaniepokojony jakością oferowaną przez Uncharted: Drake's Fortune. Sad Ja nie chcę nudnawej strzelanki na resorach... Po przeczytaniu akapitu, w którym opisywałeś niebotyczny poziom "zagadek", czułem się jakby ktoś dał mi w ryj. Bolalo i to bardzo. Potrzebuję teraz trochę czasu, aby podleczyć złamaną duszę. Niesmak pozostał. Przecież Psiaki od zawsze robili gry "Easy to learn, hard to master". Jak jest z platyną w "Uncharted"? Może chociaż tutaj trzeba się wznieść na wyżyny?
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#7
W jedynce platyna jest dosyć trudna do zrobienia (ale nie niewykonalana), w przeciwieństwie do takiej dwójki. Przynajmniej ja miałem z nią spore problemy i myślałem, że nie dam rady. Podczas wędrówki Drake'a jest sporo miejscówek gdzie albo przeciwnicy wychodzą hurtem, albo z kilku stron (szczególnie męczące jest to w zamkniętych pomieszczeniach, tak macham, do ciebie zalano piwnico :)) więc jesteś pod masakrycznym obstrzałem - jeśli jesteś zajęty gostkami na wprost Ciebie, to za chwilę ktoś Cię ustrzeli od tyłu. A wystarczą jakieś dwa strzały byś skończył marnie. Nawet ciągłe chowanie za przeszkodą nie pomoże, więc trzeba się przemieszczać, co pod nalotem kul także lubi się skończyć wąchaniem kwiatków od spodu. O dziwo bunkier na tym poziomie to jest pestka. W każdym razie wyzwanie jest.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [Recenzja] Sleeping Dogs PaultheGreat 1 3532 20-04-2019, 17:27
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Dead Space PaultheGreat 5 3271 02-04-2019, 16:22
Ostatni post: PaultheGreat
  Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments Kratos 6 9781 28-03-2019, 14:02
Ostatni post: PaultheGreat
  [GTA V] Recenzja TabaQu 8 7330 23-01-2016, 13:18
Ostatni post: MrWahacz
  [Recenzja] Call of Juarez Gunslinger michalmca 13 14354 30-06-2015, 20:38
Ostatni post: michalmca
  [Recenzja] Back to the Future: the Game Spaidi 11 13502 25-06-2015, 15:09
Ostatni post: RafalKa
  [Recenzja] Battlefield 3 VortaL 0 4141 07-06-2015, 21:12
Ostatni post: VortaL
  [Recenzja] Batman: Arkham Asylum PaultheGreat 11 13610 26-04-2015, 18:16
Ostatni post: ida2015

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości