[Recenzja]Tekken 6
#1
Recenzja gry Tekken 6

Seria Tekken jest mi bardzo bliska. Praktycznie pierwsze zetknięcie z nią miałem w wieku 8 lat, bo jej wersja demonstracyjna była dołączona do startowej płyty z demami, a konsolę dostał mój kolega na święta. Nie muszę chyba mówić ile czasu spędziliśmy przy tej grze, dręcząc tylko dwie dostępne postacie Eddiego i Xiaou. Walczyć można było z czterema przeciwnikami, dwoma udostępnionymi bohaterami, oraz Lei’em i bodaj Kingiem. Od razu zakochałem się w Lei’u, ale niestety nie był dostępny do gry. Z dwa lata później mój kolega pożyczył płytę z demami, na której udostępniono wersję TK2 i wiecie kto był dostępny jako grywalna postać? Lei! Od razu zebraliśmy się przed konsolą. Wtedy dostęp do internetu był znikomy, a nie każdy przerabiał konsolę. Sam kilka lat później swoją zajechałem wgrywając ręcznie tzw zamianką wersję chociażby tekkena. Konsola nie raz chodziła po kilka dni, bo nie miałem karty zapisu, jednak warto było dla tych wszystkich postaci! Czas mijał, a tekken dorobił się sporej ilości części bo aż 8. 6 kanonicznych i dwa spin offy. Dziś chciałbym opisać wam siódmą odsłonę serii, a mianowicie Tekken 6(tak dziwnie to brzmi, ale wyszedł przed nią tekken tag tournament Smile).

[Obrazek: tekken6a.jpg]

Czasy się zmieniają, to i gry.
Na początku trochę ponarzekam, niestety. Czasy poszły do przodu, gracze są bardziej leniwi, tak więc w szóstce nie będziemy odblokowywać postaci w trybie Arcade. W nim również nie odblokowujemy endingów dla poszczególnych postaci. Wiem, że to staroszkolne podejście, jednak mnie to cieszyło i lubiłem kolekcjonować zakończenia dla każdej postaci i testować nowych bohaterów. Tutaj niestety tego zabrakło, a sam tryb Arcade jest w sumie bardziej przygotowaniem do rozgrywek sieciowych, zakończony piekielną walką z Azazelem, jednak o tym trochę później. Zakończenia będziemy odblokowywać w trybie fabularnym, chyba najgorszym z możliwych nowym trendzie wśród nowych bijatyk. Idąc za ciosem, twórcy w bijatykach chcą przedstawiać spójne historie, nie wybierając kanonicznej ścieżki przy tworzeniu kolejnej części i od razu przedstawiają konkretną opowieść. Może i to nie jest złe, jednak wolałbym to jako dodatkową kampanię, a nie trzon rozgrywki. Podczas przechodzenia poszczególnych etapów zyskamy dostęp do kolejnych wojowników, których będziemy mogli prowadzić w trybie kampanii, oraz rozegrać nimi walki w koloseum, te składają się z 4 walk, a po ich ukończeniu odblokujemy zakończenie dla danego wojownika. Każda z misji po zakończeniu daje nam możliwość zdobycia dodatkowych przedmiotów dla naszej postaci, które mogą dać jej pewne nowe zdolności, bądź zwiększyć życie, czy wytrzymałość. To prosty element RPG, ale dla zbieraczy może okazać się gratką. Mnie osobiście nie przekonał do siebie.

[Obrazek: tekken6HD.jpg]

Kampania z piekła rodem...
Jak wspominałem zakończenia odblokowujemy w kampanii, a ja muszę mieć je wszystkie bo są dla mnie jak pokemony! Więc muszę je mieć! I przeszedłem przez piekło! Zresztą musiałem nić fabularną poznać! Kim jest ten cholerny Azazel?! No jednak po kolei. Rozgrywka to tańczenie pomiędzy krzyżakiem, a analogiem. Dlaczego? Cóż analogiem poruszamy się we wszystkie strony, krzyżak zaś wykrywa kierunki tak jakbyśmy byli na arenie, a to daje nam możliwość wykonywania kombinacji. Oczywiście skróty klawiszowe tutaj nie działają, więc nie raz zaklniemy próbując zrobić chwyt, albo wyjechać z baranka. To nie wszystko, przeciwników jest sporo, tak więc zdecydowano się na autotracking, który po prostu działa tragicznie. Możemy się przełączać między przeciwnikami używając klawisza R1, ale nie liczcie na to, że wraz z namierzeniem postać się obróci w stronę przeciwnika. To by było zbyt piękne, gorzej jak jest za plecami, albo obrócimy się analogiem, albo kopniemy i pewnie nas kopną i będziemy obróceni w stronę przeciwnika. Jeszcze bardziej tragiczne jest to, że nawet po powaleniu przeciwnika przez kilka sekund dalej mamy go zaznaczonego jako cel, tracimy cenne sekundy, albo przełączamy się manualnie. Kiedy przeciwników jest sporo jest to dość istotne, tak samo przy walce z bossami. Podczas rozgrywki będzie nam towarzyszyć druga postać, domyślnie my sterujemy Larsem, a AI Alise, jednak sztuczna inteligencja jest tutaj raczej marna. Bić się bije, ale licho u niego z odnawianiem życia, czy logicznym ocenieniem sytuacji, wpycha się często daleko od nas, a my dostajemy bęcki. Można również grać z żywym graczem, niestety tylko online, zapomnijcie o przejściu kampanii z kolegą, czy dziewczyną. Dlaczego? Bo nie! A AI najbardziej przydaje się podczas walki z bossami, bo ściąga na siebie chociaż część jego addów. Misje są wykonane bez polotu, co prawda zdarzają się przerywniki filmowe, ale te są nierówne. Filmik na placu treningowym Heihachiego? Piękny. Tokio nocą? Model samochodu? Koszmar, jak na PS2. Co prawda modele postaci są świetne, ale tylko głównych wojowników. Walczyć będziemy z armią klonów, bodaj 4 modele postaci, a te zmieniają czasem ciuszki. I tyle. Liczyłem na Force Mode’a z trójki tutaj jednak dostałem pielgrzymkę przez mękę. Nie bawiłem się dobrze.

[Obrazek: tekken6-zdj2.jpg]

Jednak główna nić fabularna...
...jest słaba i pokręcona. Ostatni turniej Tekken wygrał Jin, stał się dość władczy i mroczny. W jakiś sposób najął Ninę i Eddiego w swoje szereki, odszukali tajemnicze ruiny(z psim synem azazelem...), a główny bohater Lars pragnie go powstrzymać. Jednak podczas jednej z misji trafia do laboratorium dr. Boscovitza(dziadzia! : D), pech chciał że facet w wyniku wybuchu uderzył się w głowę i stracił pamięć. Odnalazł także jeden z cyborgów wspomnianego doktora, Alisę, stworzoną na modłę jego córki chodzącą broń z piłami mechanicznymi i napędem odrzutowym w plecach i pończochach. Razem opuszczają laboratorium, a sam Lars próbuje przypomnieć sobie kim jest, jakie miał cele i dlaczego chce powstrzymać Jina(o czym nie wie bo stracił pamięć XD) i kim jest ta arabska piękność Zaffina? Tak to mniej więcej się kształtuje pod kątem fabularnym. Nie powala jest poprawnie, tak naprawdę można było zrobić intro, zostawić tryb Arcade i endingi dla każdej z postaci, no i wprowadzenia przed rozpoczęciem kampanii. Zdecydowano się na taki krok, a trochę szkoda, bo wielokrotnie widać iż programowanie kampanii przerosło programistów....

[Obrazek: t6-z1.jpg]

A naprzeciw nam stanie adamantytowy szalak?!
Ostatni przeciwnik jest przedstawicielem SNK Boss Syndrome. Stylizowany na egipskim bogu Seth’cie i pojony denaturatem, przez to taki fioletowy. Dość dziwna postać, znów bóg zniszczenia(znowu? Oddajcie Ogre’a!!), ale z niego niezły jest prostak. Odporny w losowym momencie na ciosy, to nie tak że jakiś atak sprawia że jest odporny. Po prostu atakujecie go, on stoi podnosi ogon i pac. Życia nie ma aż tak dużo, a walka z nim to albo walka na tury(on atakuje, wy kontrujecie), albo spamowanie szybkimi i długimi seriami, najlepiej zakończonymi powaleniem, bo a nóż widelec gad się odsłoni. Ciężko go wyczuć i pomimo, że nie leczy się jak Jinpachi, to jednak jest przeciwnikiem trudnym. Szczególnie dla takiego typu gracza jak na, który zamiast wyczekać woli atakować. Ta technika sprawdzała się na ojca Heihachiego, tutaj raczej będzie mało skuteczna i nie raz zaklniecie. Jakby tego było mało, jak będziecie się blokować może wam zrobić chwyt, a które z drugiej strony ma immunitet. Ataki dosięgną was wszędzie i nie dajcie się czortowi odrzucić, bardzo często to kończy pojedynek, na korzyść tego diabła. Jego wizualny wygląd trochę gryzie się moim zdaniem z azjatyckim klimatem serii, chociaż Ogre był ewidentnie wzorowany na azteckich wierzeniach, więc co mi tam, po prostu go nie lubię.

[Obrazek: 2600.jpg]

Czy ta gra ma plusy?
Oczywiście! To Tekken! TEKKEN! Walka na jednej kanapie z kumplami? Super zabawa, do tego piwko i chipsy(o ile gady zanim dotkną pada wytrą łapska obmierzłe...), sporo zabawy dużo możliwości. To dalej stary dobry tekken, z jugglami, próbą oderwania przeciwnika od ziemi, albo spamowaniem klawiszy, tudzież blokami i chwytami. Ta część jest jednak podrasowana. Wprowadzono nowy element, niby nic ale zmienia trzon rozgrywki. Od teraz areny są ograniczone. Już nie biegamy w kółko, teraz nasze plecki mogą spotkać ścianę, a przyparci do niej będziemy się odbijać i tak przeciwnik, nawet niedoświadczony gracz, może wprowadzić niezła serię. Dlaczego to plus? Juggling wymaga idealnego wyczucia, co do sekundy musimy wyliczyć kiedy uderzać, gracze robili to na pamięć tak naprawdę, ja liczyłem sekundy po odpowiednim ciosie i wykonywałem jakiś prosty juggl, nie myślę co robili mistrzowie. Teraz mamy więcej czasu na reakcje, oraz większe możliwości. Dodatkowo nabrały większego sensu serie odpychające, ponieważ można dzięki nim odbić przeciwnika od ścianę. Podejrzewam, że najlepsi gracze teraz już bez trudno zjeżdżają cały pasek zdrowia przeciwnika. Dla mnie to duże odświeżenie znanego nam dobrze tekkena i to duży plus. Oczywiście doszły nowe postacie, oraz kilka serii dla starszaków serii. Dla mnie bomba, esencja tekkena. I wcale nie oznacza to, że stał się casualowy wręcz przeciwnie! Dodatkowo system Rage, wchodzimy w niego gdy mamy mało życia, nasza postać nieznacznie przyspiesza i zadaje większe obrażenia. To daje nowe możliwości taktyczne i może obrócić szalę zwycięstwa, z drugiej strony jesteśmy na cios, bądź dwa, więc niedoświadczony gracz nie zdąży odczuć różnicy. Bomba!

[Obrazek: tekken_6_custom_2_by_naruttebayo67240-d30b4wz.jpg]

Nowe twarze?
W tej części dołączyło sporo nowych i dość ekscentrycznych postaci.
Kolejny z linii Mishima Lars, jakiś bękart z któreś z misji Heihachiego(Kazuya zapałał miłością do niego, zupełnie jak do Lee...), ma dość specyficzny styl, widać jednak naleciałości z techniki karate Mishima, no i oczywiście charakterystyczne dla tej linii krwi prądy, ale z nich elektryzujące chłopaki!
Alise ‘córka’ doktora Boscovitza, a raczej cyborg przypominający ją zwyglądu(nie wiem nie pytajcie jak ten dziad mógł mieć tak wyglądającą córkę, geny pewnie dziedziczyła po matce...). Różowowłosa śmierć, dosłownie. Z rękawic wyskakują jej piły, może strzelać dłoniami jak rakietami, no i ma silnik wbudowany w plecy. Bardzo dziwna, ale silna postać. Jednak moim zdaniem najmniej wyrazista z nowych wojowników, razem z Larsem, może dlatego to oni pełnią główną rolę w kampanii, idąc japońską maksymą ‘wszystko w koło ma być wspaniałe, ale główny bohater jak flaki z olejem, bo to wcale nie tak, że z nim powinieneś zżyć się najbardziej...’
Leo syn sławnego archeologa, dołącza do turnieju by poznać dlaczego zginęła jego matka. Ma dość zniewieściałą urodę i delikatny styl walki. To jednak odmiana kung-fu, a w nim nawet pozycja motyla bywa zabójcza. Ciekawie się porusza daje spore możliwości manewru.
Bob, to przemiły gru... aj zaraz to się rusza jak kot! To słynny wojownik karate, zniknął ze sceny i aren, bo stwierdził że ma zbyt małą masę, aby walczyć z najlepszymi, no i nabrał masy... przelewa się jak galareta, a przy tym jest morderczy i szybki. Pomimo dość niskiego zasięgu, potrafi wykonywać mordercze techniki i jest dość fajnie się prowadzącą postacią. Jeden z moich faworytów wśród nowo przybyłych.
Zaffina, tajemnicza, piękna orientalna. Nie tylko ona, ale także jej styl walki. Jest najbardziej unikatowy, ani to ninjitsu, ani karate, ani judo. To po prostu styl jej plemienia. Zdaje się wiedzieć najwięcej o wielkim złym Azazelu,a przy tym rusza się jak pantera, przyjmuje różne pozycje i jest bardzo ciekawą postacią. Jeżeli ktoś lubi wyzwania, pokocha również i Zaffinę!
Miguel, rządny zemsty Hiszpan. Mój ulubieniec. Nienawidzi Jina, ponieważ ten urządził sobie jatkę w jego miejscowości, podczas ślubu jego siostry. Oczywiście pech chciał, że siostra Miguela umarła. Oczywiście co zrobił hiszpan z wielkim cohones? Oczywiście postanowił się zemścić. Miguel nie ćwiczy żadnych sztuk walki, opiera się na brutalnej sile i wyuczonych na ulicy instynktach. Dla mnie bomba!
Dla tych którzy nie wiedzą, że pojawiła się na PSP poprawiona wersja TK5, mianowicie Dark Ressurection(nie liczę go jako odsłony gry, gdyby tak robić to jest ich 9...), które pokazało 2 nowe postacie.
Lili, piękną i delikatną dziewczynę błękitnej krwi, która rywalizuje z Asuką, opiera się na kungfu i chyba tai chi, w każdym razie pięknie się rusza i ma dość ciekawe szybkie kombinacje.
Dragonov tajemniczy wojskowy, wizualnie wygląda na azjatę, ale dla mnie to rusek albo szkop! Bardzo interesująca postać, posługująca się elementami Krav Magi, posiada krótkie, acz rzeczowe serie. Jest dość mobilny i szybki, a poza tym wygląda jak psychopata. Jak go nie kochać? Big Grin

[Obrazek: Tekken-6-PS3.jpg]

A co z dodatkowym kontentem?
Rozpieszczony dodatkami z części piątej w postaci starych wersji arcade(1-3), oraz krótkiej wersji samolotów podczas ładowania, spodziewałem się czegoś po wersji na nowe konsole. Niestety poza klasycznym Survivalem, możliwością zdobycia trofków nie odkryłem wiele. Praktycznie nic, gra nie skrywa w sobie, albo ja nie odkryłem żadnych ciekawych trybów dodatkowych. Nie ma tutaj Tekken Bowla, czy Tekken Balla, nie ma też poprzednich wersji arcade, a szkoda, bo miło było by coś więcej dostać. Wiem jestem rozpieszczony, ale ja wielbię tę serię od lat! Dajcie chociaż Tekken 1 w zestawie!

[Obrazek: New-Tekken-6-Imagery-Reveals-More-Charac...kiness.jpg]

No i na koniec szata, czyli to co zobaczymy na początku.
Graficznie gra prezentuje się bardzo ładnie, areny są szczegółowe, momentami aż za bardzo. Biegające wokół nas świnie potrafią rozproszyć, ale wszystko prezentuje się dobrze i poprawnie. Elementy otoczenia potrafią się zniszczyć, niektóre plansze skrywają dodatkowe areny, o ile nadwyrężymy podłogę. Wszystko pięknie. Również modele postaci są świetne, fałdy boba falują, biusty latają, a płaszcze poruszają się na wietrze. Dopracowano to w każdym detalu. Również filmiki kończące koloseum, dla poszczególnych postaci są śliczne, pomimo że bardzo krótkie. Niestety inaczej to się ma z trybem kampanii i jego filmikami. Tutaj bywa różnie, plansze są, z kamerą walczymy, przeciwnicy są bez wyrazu, a i tekstury czasem jakby zrobione na opak. Nieraz, aż zbyt mocno to widać na filmikach, renderowanych na silniku gry. Jeżeli rzecz dzieje się na większej powierzchni jest strasznie biednie, jeżeli na małej arenie, no to filmik jest dopieszczony.
O audio za wiele nie można powiedzieć. Oczywiście klasycznie dla tekkena, każda z postaci rozmawia w swoim języku. Więc nie powinno nas dziwić, że Raven mówiący po angielsku świetnie dogaduje się z mówiącym po japońsku Larsem, a ten z kolei mówiącym po chińsku Wangiem. Logika prawda? Wieża Babel upadła.

[Obrazek: tekken-6-20090807041832871.jpg]

Zakończenia nadszedł czas...
Tekken to dobra inwestycja, nie tylko dla fanów serii. To świetna pozycja na rozrywkę. Mamy tutaj możliwość pogrania z kumplami na jednej kanapie, a dla rządnych wrażeń jest całkiem spoko system walki online. Niestety mi nie udało się zagrać, ale pewnie trafiałem w złe godziny. Co więcej ta gra jest dość wymagająca, mnóstwo kombinacji do opanowania i to jedna z najlepszych bijatyk jakie powstały. Trudno się z nią równać, a fanów nie brakuje, także wieloletnich. To nie są źle wydane pieniądze, a własną kopię można dostać już za 49zł w sklepach internetowych. Tak więc to nie jest ciężki grosz, a ja tak jak i piątą odsłonę, nie raz przy piwie ją odkurzę. Dodatkowo mamy możliwość personalizowania naszych postaci, dokupywania im elementów odzienia, co stanowi fajny element. Bo ludzie naprawdę potrafią tworzyć wykręcone kreacje! Tak więc spróbujcie sami!

Odpowiedz
#2
Kampania w T6 była dla mnie także drogą przez mękę. I nie chodzi mi tutaj już o ciosy, które wykonuje się marnie, ale o samą otoczkę. Kamera jak rzekłeś potrafi mocno, ale to mocno uprzykrzyć zabawę. Z czasem to już nie wiedziałem co się dzieje, bo tak wariowała, że głowa mała. Przeciwników jest sporo, ale na wszystkich etapach spamowałem tymi samymi, dwoma ciosami hehe i ukończyłem ten tryb. Prawie na wszystkich, gdyż na "Nightmare Train" musiałem się posiłkować netem, a i tak przeszedłem to (drugą połowę levelu) dzięki umiejętności mojej postaci (Christie - kocham ją, ale dla niektórych to postać niby dla noobów - srejcie się powiem wam). Najbardziej mnie wkuRZał auto-aming, który dopiero szerzył nieporozumienia - biłem nie te postacie, które myślałem, że bije. Za to twórców powinni powiesić za jaja plus za opóźnienie w celu - ubiłeś kolesia, ten leży na ziemi martwy, ale autolocking nadal na nim się skupia. No Chryste Panie. Ogólnie wraz z kamerą chaos jakich mało.

Azazel to prze uj i chyba męczyłem się z nim bardziej niż z Jinpachim. Ale...ale z czasem zauważyłem (tak musiałem odblokować wszelkie filmiki i to nie ze względu na trofy), że na niego także wystarczy spamowanie mocnymi ciosami na zmianę konkretnych postaci.

O fabule nie wspominam, bo śmiesznym mi się wydało gdy główną postacią jest Lars, a ja gram swoją lachonem Christie i nagle w przerwie filmik z Larsem.

W multi zaś najbardziej mnie nerwuje Rage Mode (właściwie to ogólnie), kiedy przeciwnik ma mało własnej energii, dzięki czemu zabiera Ci więcej Twojej energii i tym samym przegrana jest na wyciągnięcie ręki. Ile żem przegrał przez to walk, nie zliczę. To już Bound System mi się bardziej podoba. Co by nie mówić wszelkie scenariuszowe elementy mam za sobą (sam zamysł tej mapki, swoją drogą sporej jest fajny, mimo że wykonanie już nie teges. I te powtarzające się lokacje) i cisnę mocno przez neta. Czas potrafi mocno zlecieć. Chociaż i tak techniczne to kuleje, ale nie zawsze, w każdym razie zrywanie połączenia troszkę wkuRZA. Chociaż sami gracze tez zrywajo. O.

Przepraszam proszę Pana. Kajam się Smile
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#3
Ano to fakt, Azazel najbardziej drażni immunitetem na atak, mimo wszystko. Próbujesz wykonać serie i nadziewasz się na jego atak, bez tego dałoby rade go położyć bez problemu. Jak pisałem Azek to przedstawiciel SNK Boss Syndrome.
Christie i Eddy to imo postać dla noobów i wprawionych graczy. Trudno nią wykonać konkretną serię bo trzeba je dobrze znać, ale mashowanie klawiszy imo też skutkuje, jednak łatwo je przeskoczyć bo przeciwnik kończy serie z reguły w podobny sposób. To fajna postać i ma duży zasięg.

Odpowiedz
#4
ja tam nie mam problemu z azazelem, paulem potrafie go wykonczyc z perfektem, czasami uda mu sie mnie trafic. innymi postaciami? przyznaje, jest ciezko. zawsze zastanawialem sie, jak devil jinem szybko ogarnac sie po strzale laserem z oczu, komputer tuz po strzale wykonuje kolejne kombinacje, gdy ja strzele laserem to devil jest oszolomiony. od zawsze mialem zal do konami o to, ze nie umieszcza kompletnej listy ciosow.
[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcRjufhUbmuizyf3Nbees_n...lQoFN9RYkw][Obrazek: ZqKvyOY.png][Obrazek: UserbarRE.gif]
Odpowiedz
#5
Nawet w wersji gry na PSP Azazel to niezły kozak, który potrafi napsuć sporo krwi. Sposób opisany przez ashina może być rzeczywiście dobry, gdyż ja (nieważne jaką postacią) zawsze prułem na niego tak jak to było w przypadku Jinpachiego, przez co obrywało mi się serią z jego kości (?)

Na temat gry trudno mi się wypowiedzieć, bo grałem jedynie w port na PSP, który jest dopompowaną wersją Dark Resurrection, jeśli chodzi o silnik graficzny. Rage Mode i Bound System są dla mnie jak najbardziej na plus, nie raz uratowały mi tyłek w krytycznej sytuacji, a przyparcie kogoś do ściany i wyprowadzenie kilku ciosów nogą (Lee) daje niesamowitą przyjemność. Co mi się pdobało, to fakt, że gameplay znowu przyspieszył. Jest niesamowita różnica jak usiądzie się do TK6, a potem spróbuje się zagrać w TK5, rozgrywka w tej drugiej wydaje się być taka ślamazarna. Fajnie, że nakreśliłeś fabułę, wcześniej nie zastanawiałem się aż tak nad zawiłościami w Tekkenie, a to trochę wyjaśnia. Story Mode zdecydowanie za krótki, no ale jak już ktoś pochłonie się rozgrywką w Ghost Mode, to zróżnicowany poziom komputerowych przeciwników potrafi przygnieść do fotela na kilka godzin. Nie wiem jak na PS3, ale na PSP to Tekken 6 jest dla mnie najlepszą bijatyką. Żebym tylko miał wersję konsoli z Wi-Fi to bym komuś tyłek skopał.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#6
W przypadku TK na PSP moim zdaniem dużo lepiej grało się w Dark Ressurection, pomimo że szóstka była dobrym i kompletnym portem, tak DR miał dużo więcej dobrego kontentu. Ponadto mi osobiście, dużo przyjemniej przechodziło się tryb Arcade w podrasowanej piąteczce.
Tekken przyspieszył znów, widać ogrom pracy wkładany w serię w jej rozwój i dopieszczanie małych elementów, to nie skok na kasę i to rozwijająca się seria co bardzo cieszy. Nie tak jak w przypadku Virtual Fighter, którego część czwartą miałem nieprzyjemność dręczyć.
Same zawiłości fabularne w tekkenie są raczej prymitywne, po prostu na zmianę turniej żelaznej pięści wygrywa któryś z Mishimów, dużo ciekawsze są twisty i ciekawostki w fabułach pobocznych. Jak chociażby współpraca dr. Boscovitza z Yoshimitsu, czy fakt, że Steve jest synem Niny. Sama kanoniczna fabuła, przynajmniej w moim odczuciu była ciekawsza w serii Soul Calibur.

W sumie racja dziwne przyzwyczajenie wybrane z innych for wybacz ; p

Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [Recenzja] Sleeping Dogs PaultheGreat 1 3532 20-04-2019, 17:27
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Dead Space PaultheGreat 5 3271 02-04-2019, 16:22
Ostatni post: PaultheGreat
  Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments Kratos 6 9781 28-03-2019, 14:02
Ostatni post: PaultheGreat
  [GTA V] Recenzja TabaQu 8 7330 23-01-2016, 13:18
Ostatni post: MrWahacz
  [Recenzja] Call of Juarez Gunslinger michalmca 13 14354 30-06-2015, 20:38
Ostatni post: michalmca
  [Recenzja] Back to the Future: the Game Spaidi 11 13502 25-06-2015, 15:09
Ostatni post: RafalKa
  [Recenzja] Battlefield 3 VortaL 0 4141 07-06-2015, 21:12
Ostatni post: VortaL
  [Recenzja] Batman: Arkham Asylum PaultheGreat 11 13610 26-04-2015, 18:16
Ostatni post: ida2015

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości