Rambo doczekał się swojej gry

[Kratos]

John Rambo to twardziel, jakich mało. Po 4 pełnometrażowych filmach John doczeka się także swojej gry na konsole tej generacji (zdaje się, że na NESa wyszła kiedyś gierka oparta o film). Premierowo była pokazywana dla nielicznych na tegorocznym E3, a wszyscy zobaczymy ją w akcji na Gamescomie.

Nic póki co więcej nie wiadomo. Uruchomiona została oficjalna strony gry, ale jest ona dosyć oszczędna w środkach i ogranicza się do 1 planszy.

[Draco]

Widać że licencje mają tylko na pierwszą trylogię. Mam tylko nadzieję że będzie to porządny tytuł, a nie kolejna próba nabicia kasy na znanej marce.

[Kratos]

Pierwszą? To ile ich jest? ;p Wiadomo, że będą chcieli ukazać Rambo w najlepszej formie, czyli z pierwszych filmów, a nie milczącego dziada z najnowszej części. Myślę, że jak zdobyli licencję na starsze filmy to tego sprzed kilku lat też nie mieliby problemu.

[Draco]

Oj czepiasz się dziś. Napisałem pierwsza trylogię, mógłbym też napisać "pierwsze trzy filmy" ale czy to by znaczyło że były także "drugie (kolejne) trzy filmy"? No raczej nie. Tak samo ma się sprawa ze sformułowaniem "pierwsza trylogia" które nie oznacza za automatu że musi być druga.

Gra na podstawie John Rambo bardzo by mi się podobała, uwielbiam klimat ostatniego filmu o Rambo.

[Kratos]

No nie, określenie "pierwsza trylogia" właśnie oznacza automatycznie, że jest/będzie jakaś druga. Można było używać tego określenia "trylogia" w stosunku do Rambo do czasu premiery najnowszego filmu sprzed kilku lat. Teraz to już kwadrologia, a wiele wskazuje na to, że będzie i pentalogia. To nie czepianie się, mówię jak jest ;)

[Draco]

Jak już chcesz być dokładny to nigdy nie istniały trzy lub więcej filmów o nazwie Rambo. Pierwsza część to tak naprawdę Pierwsza Krew, druga część to Rambo Pierwsza Część 2, część trzecia to po prostu Rambo III, a ostatnia to wcale nie Rambo 4 tylko John Rambo. Więc nawet ciężko powiedzieć że jest to jakaś seria szczególnie patrząc po tytułach. Star Wars też się dzieli na starą i nową trylogię a nie wymyśla nowe określenia dla serii 6 filmów. W ten sam sposób podzieliłem filmy o Rambo na pierwotną trylogie i najnowszy film który jest bardzo oderwany od realiów pierwszych filmów serii. To wszystko są określenia umowne i nie widzę powodu do takiego drobiazgowego czepiania się.

[Kratos]

Nie wiem czemu sądzisz, że najnowszy film jest aż tak oderwany od pierwszych trzech. To jest bezpośrednia kontynuacja, dalsze losy weterana Rambo. To, że nie dali numerka o niczym nie świadczy. Zresztą alternatywny oficjalny tytuł to właśnie Rambo 4. Nowy Rocky też nie nazywa się Rocky 6, a Rocky Balboa. Sylwek miał taki kaprys, żeby nowe filmy swoich legend tak nazwać i tak zrobił. Moim zdaniem to nie jest wcale umowne, bo skoro 4 filmy bezpośrednio ze sobą powiązane jeden po drugim postacią głównego bohatera, reżysera i aktora to nie można ich podzielić na trylogię plus jeden najnowszy film. Pierwszy raz się spotykam z takim poglądem i dla mnie jest on błędny. Gwiezdne wojny okej, jest stara i nowa trylogia, tu nie ma co się spierać. Dobra kończymy, ty masz swoje racje, ja swoje i zapewne nikt nikogo nie przekona w tym sporze ;)

[Draco]

A kończysz Ty bo chcesz mieć ostatnie słowo. To wszystko jest kwestia umowna. Pomiędzy 3 a 4 częścią Gwiezdnych wojen mija mniej więcej tyle samo czasu co pomiędzy Rambo 3 i Rambo 4 (które nie było nawet oficjalnym alternatywnym tytułem, co najwyżej nie oficjalnym) więc czemu Star Wars można dzielić na trylogie, a Rambo już nie. Pierwsze 3 części z Rambo w roli głównej bardzo różnią się od najnowszej części. Ten film uznaje jako coś zupełnie odrębnego. Jedynie bohater pozostał ten sam, nie jest to taka akcja jak w części 2 i 3, bliżej mu do 1.

Numerowanie filmów i nazywanie ich dylogiami czy trylogiami jest czysto umowne. Podobnie mówi się o pierwszych 3 częściach American Pie (oryginalna trylogia) i nikt nie bawi się w liczenie ile tych filmów wszystkich było mimo, że mają wspólny tytuł. Pewnie zaraz powiesz że nikt nie określa ich jako ciągłość ponieważ oprócz tytułu nie mają nic wspólnego (no może 2 aktorów drugoplanowych), w takim wypadku jakim prawem Final Fantasy jest określana jako seria gier skoro jedyne co mają te gry wspólnego do tytuł i chocoby. Powtórzę jeszcze raz, takie określenia są czysto umowne i nie rządzą się jakimiś sztywnymi zasadami podobnie jak przypisywanie gier czy filmów pod konkretne gatunki.