26-08-2012, 10:06
Rzeczywiście to dosyć powszechnie stosowany motyw w tego typu grach.
- "MOH: Underground" na PS1. Znakomita misja, podczas której wsiadamy do charakterystycznego wojennego "motocykla" z siedziskiem bocznym. Do dyspozycji mamy wówczas potężne działko stacjonarne. W trakcie tej wycieczki naziści prawdopodobnie przyjęli ode mnie (pisząc kolokwialnie) więcej ołowiu na twarz niż podczas całej wcześniejszej gry. Zadanie jest o tyle ciekawe, że bodaj trzykrotnie musimy wysiąść z motocykla, aby wysadzić samoloty.
- "MOH: Frontline" na PS2. W tej grze twórcy wykazali się pomysłowością, bo wysłali gracza do kopalni i wsadzili do . . . wagonika towarowego. I tym oto sposobem mkniemy w gąszczu zakrętów po torach niczym w wesołym miasteczku. Z tą jednak różnicą, że wokoło zamiast baloników i karuzeli są uzbrojeni po zęby hitlerowcy, którzy prowadzą zmasowany ostrzał. Dosyć wymagająca misja. Pamiętam, że kiedy ją zaczynałem miałem do dyspozycji sporo naboi do bazooki co oczywiście bardzo mi pomogło w krytycznych momentach. Nie ma to jak poczęstować większą grupkę przeciwników z grubszego kalibru...
- "MOH: Rising Sun" na PS2. Tutaj tego typu fragmenty były dwa, ale wyszło to dosyć słabo i nie są to "pełnoprawne" zadania, a jedynie fragmenty większej misji. Za pierwszym razem siedzimy "na pace" uciekającej ciężarówki. Strasznie brakowało mi tutaj działka stacjonarnego. Do dyspozycji miałem bowiem tylko swój standardowy ekwipunek pieszego wojaka.
Drugi fragment to nie lada smaczek, bo za taki zdecydowanie należy uznać moment, w którym dosiadamy słonia. Jedziemy tak na jego grzbiecie przez dżunglę i strzelamy do Japończyków. Bardzo fajny moment w grze.
- "MOH: Underground" na PS1. Znakomita misja, podczas której wsiadamy do charakterystycznego wojennego "motocykla" z siedziskiem bocznym. Do dyspozycji mamy wówczas potężne działko stacjonarne. W trakcie tej wycieczki naziści prawdopodobnie przyjęli ode mnie (pisząc kolokwialnie) więcej ołowiu na twarz niż podczas całej wcześniejszej gry. Zadanie jest o tyle ciekawe, że bodaj trzykrotnie musimy wysiąść z motocykla, aby wysadzić samoloty.
- "MOH: Frontline" na PS2. W tej grze twórcy wykazali się pomysłowością, bo wysłali gracza do kopalni i wsadzili do . . . wagonika towarowego. I tym oto sposobem mkniemy w gąszczu zakrętów po torach niczym w wesołym miasteczku. Z tą jednak różnicą, że wokoło zamiast baloników i karuzeli są uzbrojeni po zęby hitlerowcy, którzy prowadzą zmasowany ostrzał. Dosyć wymagająca misja. Pamiętam, że kiedy ją zaczynałem miałem do dyspozycji sporo naboi do bazooki co oczywiście bardzo mi pomogło w krytycznych momentach. Nie ma to jak poczęstować większą grupkę przeciwników z grubszego kalibru...
- "MOH: Rising Sun" na PS2. Tutaj tego typu fragmenty były dwa, ale wyszło to dosyć słabo i nie są to "pełnoprawne" zadania, a jedynie fragmenty większej misji. Za pierwszym razem siedzimy "na pace" uciekającej ciężarówki. Strasznie brakowało mi tutaj działka stacjonarnego. Do dyspozycji miałem bowiem tylko swój standardowy ekwipunek pieszego wojaka.
Drugi fragment to nie lada smaczek, bo za taki zdecydowanie należy uznać moment, w którym dosiadamy słonia. Jedziemy tak na jego grzbiecie przez dżunglę i strzelamy do Japończyków. Bardzo fajny moment w grze.