Najnowsze znaczy najlepsze?

[Draco]

Nowsze nie zawsze znaczy lepsze ale też nie zawsze znaczy gorsze. Istnieją serie w których każda kolejna gra jest lepsza od poprzedniej do tego stopnia że nawet nie ma co sobie zawracać głowy poprzedniczką, jest tak w przypadku serii Street, gier sportowych, Gran Turismo czy Colin MacRae. Jednak w większości przypadków to że gra jest starsza nie oznacza że jest gorsza, jest co najwyżej inna, jest dopełnieniem serii. Nie można powiedzieć że God of War 1 jest gorszy od 2, obie części stoją na bardzo wysokim poziomie i dopełniają się idealnie i nie przeszkadza nikomu chyba że w 1 nie ma mechanizmu "bujania się" na łancuchach. Tak samo jest z większością serii. Dlatego jeśli ktokolwiek ma ochotę naprawdę wczuć się w jakąś serię gier zawsze polecam grać od pierwszej części i przechodzić kolejno to coraz nowszych pozycji, ponieważ wtedy poznajemy całą serię tak jak zamierzali to nam przedstawić jej twórcy.

Nowsze gry często przegrywają ze swoimi poprzednikami nie dlatego że są gorsze tylko dlatego że tracą element zaskoczenia. Dlatego wszyscy tak chwalą NFS Underground, a wieszają psy na nowszych częściach. Underground był pierwszy, pokazał wyścigi jakich wcześniej nie widzieliśmy na konsolach i to nas zauroczyło, tak naprawdę ta gra była o wiele gorsza od Carbona czy Most Wanted biorąc pod uwagę chociażby grafikę czy liczbę samochodów która to bezpośrednio przekładała się na długość rozgrywki. Podobny los spotkał kolejne części Modern Warfare na konsole nowej generacji ale to już historia bardziej do działu o PS3.

[PaultheGreat]

Również uważam, że "najnowsze" nie musi być synonimem słowa "najlepsze". Spotykałem się już z wieloma seriami, w których pierwsza odsłona była też tą najlepszą z serii i prezentowała sobą wysoki poziom, a pozostałe nie sięgały jej nawet do pięt i były grami co najwyżej przeciętnymi. Mowa przede wszystkim o tytułach tworzonych przez mniej znane firmy, ale tyczy się to również znanych marek.

Najlepszym przykładem potwierdzającym moje słowa jest seria "Stronghold", w Polsce znana pod nazwą "Twierdza". Pierwszą część uważam za rewelacyjną grę strategiczną, która wniosła sporo dobrego do gatunku. Z pozostałymi grami z serii już tak miło nie było, o ile "Krzyżowiec" jest rozumiany jako dodatek zmieniający klimat ze średniowiecznej Anglii na czasy krucjat i dodający nowe jednostki, o tyle druga część tej serii jest w moich oczach grą przeciętną. Twórcy zmienili sporo w gameplayu, jednak niektóre zmiany niekoniecznie wyszły grze na dobre i były niepotrzebnymi dodatkami. Oczywiście trójwymiarowe środowisko oraz oprawa audiowizualna stały na lepszym poziomie niż w "jedynce", ale elementy merytoryczne i klimat pozycji odstawały od tego, co mogliśmy zobaczyć w pierwszej odsłonie serii. Powiem tak, gdybym nie ukończył "jedynki" to wszelkiego rodzaju zmiany, które mi się nie spodobały w "dwójce" by mi nie przeszkadzały. O trzeciej odsłonie serii się nie wypowiadam, bo akurat w nią nie grałem.

Jeżeli chodzi o inne przykłady, to nie sposób wspomnieć o grach ze stajni EA (a zwłaszcza EA Sports). Panowie z EA są pogardliwe nazywani przez graczy "specami od numerków i reklamy". Nie dotyczy to tylko EA, ale też gier innych producentów. Często gdy jakaś gra otrzyma wysokie oceny wśród recenzentów i będzie chwalona przez graczy, a studio na tym zarobi, producenci idą za ciosem zapowiadając sequel (nie zabija się kury znoszącej złotej jaja). To już od autorów zależy, czy zrobią odgrzewany kotlet bazujący na sukcesie poprzednika, czy też serwowany tytuł będzie jego godnym następcą.