Metal Gear Solid: Peace Walker - Recenzja i opinie
#1
Metal Gear Solid: Peace Walker


Od wielu zdań mógłbym zacząć tą recenzję. Sądzę jednak, że zacznę od tego:
„Metal Gear Solid: Peace Walker” jest zdecydowanie najlepszą grą jaka ukazała się do tej pory na PSP. Nie straszny mu „God Of War”, czy „Gran Turismo”. Big Boss broni się niesamowicie dobrze.

W grze po raz kolejny wcielamy się w postać Naked Snake, czyli Big Bossa. Wydarzenia umiejscowione są zaraz po trzeciej części serii, zatytułowanej „Snake Eater”. Snake zakłada grupę wojskową o nazwie „Żołnierze bez granic”. Pewnego dnia przyjeżdża do niego niejaki Profesor Galvez, który oferuje mu nowe zadanie. Razem ze swoją uczennicą Paz prosi go o sprawdzenie pewnej tajnej grupy wojskowej, która zaczęła działać na Kostaryce. Jako, że rząd Kostaryki nie pozwala jej na posiadanie własnej armii Snake jest jedyną osobą, która może im pomóc. Na początku Boss nie zgadza się. Profesor daje mu odsłuchać nagranie wykonane w pewnej dżungli. Snake rozpoznaje tam oryginalną Big Boss, czyli jego byłą mentorkę. Pod naporem ciekawości decyduje się na wykonanie misji.

Fabuła jak to bywało we wcześniejszych częściach jest bardzo rozbudowana. Po drodze do zwycięstwa napotkamy różnych ciekawych bohaterów, którzy będą próbowali nam przeszkadzać, bądź wspomóc nas w walce.

Właściwa gra jest podzielona na dwa tryby. Gry właściwej polegającej na wykonywaniu misji głównych oraz pobocznych. Drugi polega na zajmowaniu się bazą, do którego zaraz wrócimy.
Misje główne polegają zwykle na przejściu z punktu A do punkt B i nie zostać przy tym wykrytym. Aby pozostać w ukryciu należy zachowywać się cicho oraz ogłuszać, bądź usypiać wrogów. W tej części uproszczono system walki wręcz, czyli CQC. Teraz możemy zajść przeciwnika od tyłu i porzucać nim, aż straci przytomność.
Jeśli jednak zostaniemy już wykryci musimy pozbyć się nadciągających wrogów. Albo schowamy się tak, że żaden żołnierz nas nie znajdzie i pozostaniemy tak, aż do wyłączenia alarmu albo wykończymy wszystkich nadchodzących wrogów.
Pomiędzy misjami pojawiają się animowane sekwencje. Niezwykłe animacje. Niezwykłe dlatego, że możemy w nich wziąć udział. W każdej chwili możemy przybliżać, bądź oddalać daną scenkę. Poza tym w kilku fragmentach wystąpią QTE, czyli sekwencje w których będziemy musieli w odpowiedniej chwili wcisnąć dany przycisk. Pomimo w pół-statycznych obrazków całość wypada bardzo dobrze.
Od czasu do czasu przyjdzie nam powalczyć z trochę większym przeciwnikiem. Będą to, albo znane już pojazdy bojowe, bądź ogromne mechy. Aby pokonać musimy zniszczyć ich stację dowodzenia.
Misje poboczne pozwalają nam odegrać kilka różnych misji w znanych już miejscówkach z właściwej gry. Będą się one głównie opierały na zdobywaniu nowych rekrutów, pokonywaniu wrogich oddziałów czy zdobywaniu tajnych dokumentów. Misji jest ponad 100 i przez ten cały czas w ogóle się nie nudzą.

Drugą ważną rzeczą w tej grze jest zarządzanie własną bazą o nazwie „Outer Haven”.
Aby baza sprawnie działała musimy zdobywać dla niej odpowiedni personel. Odbywa się to dzięki specjalnej techniki zwanej „Fulton Recovery”. Aby ją wykonać należy ogłuszyć, bądź uśpić przeciwnika, a następnie użyć na nim Fultona. Samo urządzenie to balon, który przenosi nowych rekrutów na pokład helikoptera, gdzie później są odtransportowani do bazy.
Rekrutów rozdziela się na pięć różnych klas według ich własnych umiejętności. Są to:

a) Combat Unit – czyli drużyna wojskowa, dzięki której zdobywamy nowe fundusze dla naszej bazy.
b) R&D Team – czyli drużyna naukowców pozwalająca na wynajdywanie nowego sprzętu.
c) Mess Hall Team – czyli drużyna kucharzy, których posiłki pozwolą utrzymać wysokie morale żołnierzy.
d) Medical Team – czyli lekarze, którzy szybko poskładają do kupy naszych uszkodzonych żołnierzy.
e) Intel Team – czyli nasz własny wywiad.

Dzięki odpowiedniemu dobraniu kadr, nasza baza będzie dobrze funkcjonowała.
W trakcie gry będą się także pojawiać nowe bronie oraz przedmioty, ułatwiające nam właściwą grę. Muszą one zostać jednak wcześniej opracowane w naszych laboratoriach.

Podczas gry dostaniemy także możliwość zbudowania pierwszego prototypu Metal Gear o nazwie ZEKE. Aby tego dokonać podczas pojedynków z trzema największymi bossami w grze, będziemy musieli wyciągnąć ważniejsze fragmenty ich stacji dowodzenia. Sam Metal Gear ma ważny wpływ na całą grę, więc warto dążyć do jego zbudowania.

To co odróżnia gier od innych jest tryb multiplayer. Posiadamy kilka trybów versus, ale to co jest naprawdę niezwykłe to misje, które możemy przechodzić w trybie Co-op. Prawie każdą misję można przechodzić na dwóch graczy, a pojedynki z bossami możemy nawet przechodzić w 4- osobowej drużynie. Grać możemy lokalnie, bądź dzięki Ad-Hoc Party na PS3 z graczami z całego świata.
Pomimo tego, że może się zdarzyć lekkie spowolnienie całość działa bardzo dobrze.

Teraz przejdźmy do tego na co zwykle wszyscy czekają. Opisując dźwiękową i graficzną stronę gry, można tylko powiedzieć, że jest ona istnym majstersztykiem. Jej oprawa mówi sama za siebie. Muzyka jest niezwykle klimatyczna i świetnie skomponowana do tego typu przygody.
Głosy bohaterów są świetnie dobrane, a David Hayter w roli Snake to już klasyka.


Wiele osób może się do niektórych rzeczy przyczepić. Pierwszy minusem dla wielu graczy jest brak wyboru poziomu trudności. Jak w normalnych misjach raczej nie sprawia to kłopotu tak w misjach pobocznych, szczególnie przy walkach z bossami może wystąpić problem. Jeśli jednak gramy z przyjaciółmi to my mamy przewagę.
Drugim minusem może być brak checkpointów podczas misji. Odpowiedź praktycznie ta sama co powyżej.
Ostatnią rzeczą może być kłopotliwe sterowanie. Od dawna wiadomo, że PSP nie jest najgorszą konsolą do gier. Jednakże poprzednie części korzystałem z technicznie lepszych platform niż PSP. Brak drugiej gałki analogowej, może sprawiać, iż celowanie wydaje się trochę nie precyzyjne.
Jest jeszcze jeden mały szczegół. Gra wymaga instalacji na karcie pamięci. Pozwala to na szybsze doczytywanie się gry oraz na wokalne komunikaty w grze. Jeśli ktoś ją pominie, będzie obowiązkowo musiał czytać każdy napis który pojawi mu się przed oczami.


Pomimo wszystkich tych minusów jest to zdecydowanie najlepsza i najlepiej wykonana gra na PSP, która zdobyła niemalże maksymalne noty we wszystkich liczących się magazynach o grach wideo. W grze uświadczymy także wielu smaczków w postaci japońskich żartów prosto od Hideo Kojimy, czyli twórcy serii Metal Gear. Powszechnie wiadomo, że PSP cierpi na falę piractwa. W tym przypadku twórcom należy się jednak większy szacunek, ponieważ od razu widać, że wykonana przez nich praca jest na najwyższym poziomie. Aby go okazać, należy niezwłocznie udać się po kupno oryginalnej gry.

A ja mogę tylko współczuć tym, którzy z powodu braku PSP nie będą mogli spróbować tego geniuszu jakim jest „Metal Gear Solid: Peace Walker”.




A wy co myślicie? Recenzja jest mojego wykonania, proszę o nie kopiowanie.
Zapraszam na moją stronę:

www.markgaming.bloog.pl

[Obrazek: ach.png]
Odpowiedz
#2
I ja dodam swoje trzy grosze Smile

Od zapowiedzi Peace Walkera niemal dziennie śledziłem doniesienia na temat tej odsłony. Tym bardziej, że gra była/jest bezpośrednią kontynuacją bliskiej mi, genialnej, choć nieco słabszej imo niż MGS, trójki. Pierwsze, co po odpaleniu tytułu rzuciło mi się w oczy, to jeszcze ładniejsze, bardziej szczegółowe względem Portable Ops rysowane kadry. Czuć różnicę w kresce Ashleya Wooda, a Yoshi’ego Shinkawy. Cieszy natomiast wspomniana interaktywność przerywników, które nie pozwalają tylko na bierne obserwowanie historii przez gracza. Nawet oklepane wstawki QTE dają tu radę. Co można zaliczyć na plus to brak niemych dialogów jak miało to miejsce w przypadku Portable Ops. Oczywiście, aby w pełni cieszyć się oprawą audio należy przeprowadzić instalację danych na memorce, co zżera troszkę pamięci. Ogólnie uważam to rozwiązanie za jeden z plusów gry. Ci, którzy narzekają na przegadane MGSy mogą nieco odetchnąć z ulgą. Gadki między bohaterami zostały zredukowane do wskazówek udzielanych przez sprzymierzeńców. Rozmówki oczywiście są, jednak znajdują się na kasetach magnetofonowych, które możemy odsłuchać (aczkolwiek nie musimy) przed każdą misją. Jedne dotyczą obecnie wykonywanych misji, kolejne fabuły, zaś inne to normalne gadanie o pierdołach, często utrzymane w zabawnym tonie.

Fabularnie Peace Walker prezentuje trochę niższy poziom niż Snake Eater czy pierwsza część cyklu. Nie uświadczymy tutaj rozbudowanych wątków pobocznych, które komplikują fabułę. Dzięki temu gra jest prostsza w odbiorze, jednak nie oznacza to, iż opowiedziana historia jest słaba. Wręcz przeciwnie. Tak jak poprzednio tło stanowi zimna wojna, zaś tym razem na tapecie mamy rewolucję nikaraguańską (fakt historyczny), w którą zgrabnie wplecione są wydarzenia fikcyjne. Kojima pokazuje tutaj, że nic nie jest czarno-białe, zawsze są jakieś odcienie szarości i sprytnie przemyca takie wartości jak patriotyzm, umiłowanie do własnej ojczyzny. Jedyne co w tej kwestii mi nie podpasowało, to ciągnięcie zamkniętego już w MGS 3 wątku „szefowej”. Fakt z początku jest to intrygujące, jednak patrząc przez pryzmat całości wydaje mi się to niepotrzebnym. Mimo to wciąż jest to stary, dobry Metal, który potrafi zakołatać sercem Smile

O gameplayu nie będę się rozwodził, gdyż wszystko jest opisane w recenzji. Mogę jedynie potwierdzić, iż gra jest bardzo rozbudowana, co niezmiernie cieszy. Po ukończeniu głównego wątku, wykonaniu wszystkich misji pobocznych miałem na blacie około 120 h, a i tak wszystkiego kolokwialnie mówiąc nie „scalakowałem”. Zaletą jest sterowanie. Nie sprawia problemu, jest intuicyjne tym bardziej, że mamy trzy typy do wyboru. PSP po raz kolejny pokazuje, że niestraszny mu brak drugiego analoga. Do malutkich wad mógłbym zaliczyć podział na misję, co ze względu na platformę jest logicznym rozwiązaniem, jednak zaburza to lekko spójność historii. Drugą sprawą jest nieco kiepskie AI przeciwników. Z paru metrów nie potrafią dojrzeć Snake'a nawet, gdy ten przed ich nosem wypuszcza balon z rekrutantem. Po za tym niemal każdą misję można przebiec z punktu A do punktu B w kilka chwil, a co za tym idzie ukończyć ją w bardzo krótkim czasie bez wszczęcia alarmu.

Summa summarum jest to jedna z najlepszych gier na PSP broniąca się świetną fabułą, niesamowitą grywalnością czyli tym co sprawia, że na dłużej przysiadamy do danego tytułu. Warto poznać kolejne perypetie Big Bossa, które jeszcze bardziej przybliżyły go do stworzenia Outer Heaven.

[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Neef for Speed PRO STREET - Recenzja PSP RodnerGames 2 7438 02-06-2016, 21:35
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Silent Hill: Shattered Memories Sandinista 9 8019 21-04-2015, 21:04
Ostatni post: Sandinista
  [Recenzja] Silent Hill Origins Sandinista 4 6698 24-11-2014, 18:14
Ostatni post: Petralka
  [recenzja]Final Fantasy III(PSP) ashin 1 6369 24-03-2013, 16:41
Ostatni post: tomx1989
  [recenzja] Namco Museum Battle ashin 0 4713 06-02-2013, 08:50
Ostatni post: ashin
  [recenzja]Final Fantasy 20th Anniversary Edition ashin 0 4979 04-02-2013, 15:38
Ostatni post: ashin
  [Recenzja]Dissidia Final Fantasy ashin 0 5348 20-12-2012, 15:10
Ostatni post: ashin
  [Recenzja] Katekyoo Hitman Reborn! Kizuna no Tag Battle ashin 0 4982 14-12-2012, 18:08
Ostatni post: ashin

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości