[Recenzja] Assassin's Creed II
#1
[Obrazek: assassins-creed-ii-20091111014849281-3052106_640w.jpg]

Stworzona przez Ubisoft Montreal i wydana w listopadzie 2007 roku na konsolach PlayStation 3 i Xbox 360, gra „Assassin's Creed”, zapoczątkowała jeden z najpopularniejszych cyklów w okresie siódmej generacji. Dotychczas sprzedało się łącznie blisko 75 milionów egzemplarzy wszystkich odsłon serii, co powoduje, iż jest to najbardziej dochodowa marka francuskiego koncernu. Seria odniosła kasowy sukces i doczekała się rzeszy miłośników, którzy bardzo chętnie sięgają po kolejne części. Jednak nie jest do końca tak różowo, bowiem już od pierwszej odsłony seria była krytykowana przez rozczarowanych graczy nieakceptujących modelu rozgrywki oferowanego przez panów z Ubisoftu, a w późniejszych latach także za sprawą polityki prowadzonej przez koncern. Wróćmy jednak do przeszłości, czyli momentu pojawienia się sequelu na półkach sklepowych w listopadzie 2009 roku. Wtedy to posiadacze PS3, X360 i PC zyskali możliwość zapoznania się z „Assassin's Creed II”, które to mam zamiar Wam przedstawić w dalszej części mojego tekstu.

Nie ukrywam, że z drugą odsłoną serii traktującej o skrytobójcach wiązałem spore nadzieje. W głównej mierze było to spowodowane moim naprawdę pozytywnym odbiorem poprzedniczki, którą to ukończyłem dwukrotnie ze względu na bardzo wciągająca fabułę, klimaty wypraw krzyżowych i świetnego głównego bohatera. Dwójka uchodziła za grę wielokrotnie lepszą od jedynki, dlatego też prędzej czy później postanowiłem sięgnąć po kontynuację. Czy rzeczywiście sequel bije na głowę początki sagi o asasynach? Czy jednak to jedynka jest bardziej wciągającą pozycją?

[Obrazek: assassins-creed-ii-20100128032322231-3117905_640w.jpg]

Kolejny raz warstwa fabularna opiera się na konflikcie asasynów i templariuszy, którzy na przestrzeni wieków brali udział w kształtowaniu dalszych losów świata poprzez angażowanie się w najważniejszych wydarzeniach historycznych i wpływanie na ich przebieg. Tajemna wojna obu frakcji dotarła do XXI wieku, kiedy to rozpoczęła się historia Desmonda Milesa, potomka rodu asasynów, którego uprowadziła korporacja Abstergo prowadzona przez templariuszy i zmusiła do udziału w eksperymencie mającym na celu odtworzenie pamięci genetycznej jego przodków za pomocą urządzenia o nazwie Animus. W poprzedniej odsłonie cyklu przeniósł się on do czasów III wyprawy krzyżowej i wcielił w postać Altaira. Tym razem doszło jednak do niemałego zamieszania, bowiem panu Milesowi udaje się uciec i ukryć w kryjówce asasynów, gdzie dowiadujemy się, iż asasynom udało się stworzyć ulepszoną wersję Animusa, którą przeznaczono ponownie dla Desmonda. Nasz były barman decyduje się na współpracę ze współczesnymi asasynami i znowu bierze udział w odtwarzaniu wspomnień swojego przodka. Nie będzie nim jednak Altair, gdyż zaszła potrzeba przeniesienia się do innego okresu historycznego w skórze nowego bohatera.

Za sprawą korzystania z Animusa 2.0 zostajemy przeniesieni do roku 1476 i przeżywamy najważniejsze wydarzenia z życia włoskiego asasyna, Ezio Auditore da Firenze, by za sprawą tzw. efektu krwi umożliwić Desmondowi zyskanie umiejętności jego praprzodka. W momencie rozpoczęcia wspomnień, Ezio jest niedoświadczonym życiowo, nieokrzesanym młodzieńcem, który żyje w szczęściu i dobrobycie wiodąc beztroski żywot. Posiada szanowaną rodzinę, z którą zamieszkuje we Florencji. Jego ojciec Giovanni Auditore zaliczał się do najważniejszych person florenckich środowisk bankierskich. Niestety wszystko ulega diametralnej zmianie, gdy rodzina Auditore zostaje niesłusznie oskarżona przez swoich wrogów o zdradę. Głowa rodziny, Giovanni, razem z dwójką pozostałych synów, braci Ezio, zostaje zamknięty w więzieniu, a następnie publicznie stracony poprzez powieszenie. Szybko okazuje się, że spisek ten jest szyty grubszymi nićmi, gdyż został on zorganizowany przez zakon templariuszy, ponieważ członkowie rodu Auditore należeli do konkurencyjnych asasynów. Ezio, kontynuując misję ojca, poprzysięga zemstę na oprawcach swojej rodziny, jednocześnie ukrywając się razem z ocalałymi matką i siostrą.

[Obrazek: assassins-creed-ii-20091111014847437-3052105_640w.jpg]

Warstwa fabularna, pomimo tego, że rozpoczyna się bardzo dobrze i ma swoje momenty, wypada gorzej i w porównaniu z poprzednią odsłoną możemy mówić o pogorszeniu. Historia Ezio Auditore nie jest aż tak wciągająca, jak opowieść o Altairze, nie charakteryzuje się tak równym i wysokim zarazem poziomem. Fabuła „Assassin's Creed II” jest po prostu nierówna. Jak wspomniałem początkowe fragmenty są naprawdę bardzo obiecujące, jednak w środkowych fragmentach akcja znacznie zwalnia i robi się nieciekawa. Później historia przeplata ciekawe momenty z tymi nudniejszymi, by sam koniec zrobić szmirowaty i niedorzeczny. Doprawdy końcówka gry to taka mieszanka bełkotliwych tekstów i oklepanych do bólu teorii spiskowych, że można z tego wszystkiego puścić pawia. Już w jedynce narzekałem na zakończenie, ale tylko dlatego, że nie wyjaśniało wszystkich kwestii i było niejasne. Tutaj było jeszcze gorzej, bo oprócz niejasnej końcówki do głosu doszły dziwaczne sekwencje. Gdybym w jednym zdaniu miał opisać fabułę tej gry, powiedziałbym: „Jest niezła, ale nierówna.” Ogólnie jestem mocno rozczarowany tym elementem gry. W przypadku innej gry nie narzekałbym aż tak bardzo, ale z racji, iż jest to kontynuacji gry, której fabuła mnie wciągnęła, mogłem oczekiwać czegoś na zbliżonym poziomie. Niezła opowieść (ACII) przy rewelacyjnej (ACI) wypada po prostu gorzej. Sprawa jest o tyle zabawniejsza, że twórcy starali się usprawnić narrację – wprowadzono przerywniki filmowe (w poprzedniczce ich nie było, gdyż zdecydowana większość dialogów była przedstawiana na silniku gry).

Jedną z największych zalet opisywanego tytułu jest klimat, jaki wiąże się z czasem i miejscem akcji. Teatrem działań jest kilka większych i mniejszych miast umiejscowionych we Włoszech. Na początku przyjdzie nam zwiedzać Florencję, a wraz z rozwojem historii zwiedzimy inne miejscowości m.in. Wenecję, zamek Forli czy San Gimignano. Każde z miast posiada charakterystyczny dla siebie styl architektoniczny, co powoduje, że eksploracja jest urozmaicona nie tylko za sprawą innych widoków, ale również ze względu na inaczej rozmieszczone elementy wspinaczkowe. Oprócz tego spotkamy się także z wieloma zabytkowymi budowlami, o których możemy przeczytać krótkie notki historyczne, gdy znajdując się blisko nich wciśniemy przycisk, który pojawia się na ekranie. Tak jak poprzednio każda miejscowość znajduje się na oddzielnym fragmencie mapy i każda z nich jest dość rozległa. W głównej mierze odległości pokonujemy pieszo, za sprawą wysokich umiejętności akrobatycznych Ezio, aczkolwiek możemy poruszać się także z wykorzystaniem koni (poza murami miasta) czy gondolami (po kanałach). Przy tym ostatnim nie trzeba się jednak obawiać wpadnięcia do wody, gdyż nasz protagonista zyskał możliwość pływania. Wymienione wcześniej sposoby podróżowania dotyczącą obszaru aktualnie odwiedzanego miasta, zaś pomiędzy samymi ośrodkami miejskimi (czyt. innymi fragmentami mapy) przemieszczamy się wykorzystując opcję szybkiej podróży u przewoźnika.

[Obrazek: assassins-creed-ii-20091111014836813-3052099_640w.jpg]

Autorom udało się bardzo dobrze odwzorować atmosferę, jaka mogła panować we włoskich miastach okresu renesansu. Przede wszystkim należy ich pochwalić za wysoką interaktywność pozycji. Postacie kontrolowane przez sztuczną inteligencję zajmują się typowymi czynnościami, czym wpływają na autentyczność i lepsze wciągnięcie się w wir wydarzeń na ekranie. Mówiłem już o tym przy okazji ostatnio ogrywanych sandboksów spod znaku Rockstar Games, ale powtórzę to przy okazji recenzji tego tytułu, bowiem moim zdaniem jest to ważny aspekt gier, na który niektórzy twórcy nie zwracają uwagi. Chwała zatem panom z Ubisoft Montreal za zadbanie o takie detale i dodanie multum animacji zwykłych czynności. Pod tym względem udało im się zbliżyć do panów z Rockstar Games. Przyczepić mógłbym się jedynie do tego, że w odróżnieniu od takiego „Red Dead Redemption” zabrakło większej ilości jakichś nietypowych sytuacji. Grajkowie zaczepiający Ezio i śpiewający mu pieśni przy akompaniamencie gitar czy biegający od czasu do czasu posłańcy Borgiów (jednego z rodów templariuszy) lub kieszonkowcy to stanowczo na mało. Nie jest to oczywiście jakaś kolosalna wada i prawdopodobnie większość graczy nie zwraca na to uwagi. Ja natomiast zwracam na to uwagę i muszę przyznać, że jest to dla mnie minus, ale na tyle mały, że jestem w stanie o tym zapomnieć. Kontynuując jednak wątek interaktywności, chciałbym zwrócić uwagę na to, że postacie niezależne dynamicznie reagują na nasze poczynania, czym niejednokrotnie zwracają uwagę okolicznych strażników. Pod tym względem jest identycznie, jak to było w przypadku poprzedniczki.

Duży wpływ na zapewnienie odpowiedniej atmosfery ma oprawa audio-wizualna, którą charakteryzuje bardzo wysoki poziom. Szata graficzna to nie tylko pokaz umiejętności utalentowanych programistów, ale również prezentacja ich kunsztu artystycznego. Wszystko to, co widzimy, zostało odpowiednio dopasowane do renesansowych realiów. Projekty lokacji są szczegółowe, widoki naprawdę rozległe, a zewsząd atakują nas refleksy świetlne i różnorakie filtry graficzne. Przebywanie na wyżej umiejscowionych punktach widokowych jest o tyle ciekawsze, że mamy możliwość podziwiania okolicy. Sam wiele razy zatrzymywałem się na chwilę i powoli obracałem kamerę wokół, żeby zapoznać się z krajobrazami. Świetnie wyglądają modele postacie, tyczy się to głównie postaci biorących udział w opowieści, choć nie można powiedzieć nic złego o przechadzających się po ulicach cywilach czy pilnujących porządku strażnikach. Bogate w detale postacie możemy bardzo dokładnie obejrzeć w trakcie filmików przerywnikowych, które w odróżnieniu od „jedynki” są głównym, lecz nie jedynym, sposobem na prezentowanie nowinek fabularnych. Oprócz nich na narrację wpływają dialogi prowadzone w trakcie gry, czy obecna w poprzedniczce, rozmowa z niedawnym celem umierającym na rękach protagonisty.

[Obrazek: assassins-creed-ii-20090923115328412-3003049_640w.jpg]

Jeżeli chodzi o warstwę dźwiękową, to w zasadzie mógłbym przedstawić sprawę w jednym zdaniu, pisząc wprost, że jest na takim samym, wysokim poziomie, co grafika. Ja jednak pokuszę się o krótkie opisanie tego aspektu, gdyż zasługuje na to. Oprawa muzyczna jest należycie dopasowana do klimatu gry i zamiast orientalnych, arabskich ambientów, uświadczymy tutaj melancholijne melodie wkomponowujące się w renesansową otoczkę. Każdy z kawałków delikatnie podkreśla wydarzenia na ekranie i nadaje im odpowiedni wydźwięk. Wyjątkiem jest tutaj główny motyw muzyczny, który wybija się i o wiele bardziej zapada w pamięć, co oczywiście jest zaletą, bo nie ma niczego lepszego, niż motyw muzyczny, który potrafimy sobie przypomnieć jeszcze dłuższy czas po zakończeniu gry. Bardzo podobały mi się dźwięki otoczenia, w szczególności te towarzyszące miejskiemu zgiełku. Można się wówczas poczuć, jakby rzeczywiście przebywało się w wielkim ośrodku miejskim. Dodatkowym atutem jest również bardzo dobra gra aktorska. W angielskiej wersji językowej głosy zostały dopasowane do charakterów i wyglądów odgrywanych bohaterów, ale nie jest to nic dziwnego, gdyż w grach AAA jest to standard. Standardem nie jest jednak wysoki poziom głosów tła, który możemy doświadczyć w tej grze. Oczywiście ma to bardzo pozytywny wpływ na klimat. W angielskiej wersji językowej możemy uświadczyć wstawki w języku włoskim – krótsze kwestie czy pojedyncze słówka, co również dodaje naszym zmaganiom uroku. Osoby chcące pójść na całość mogą włączyć włoski voice-acting. Zabrakło niestety polskiego dubbingu (niestety, bo dubbing w "jedynce" był dobry), ale na całe szczęście dostępne są polskie napisy.

Pod względem mechaniki nie doszło do jakichś spektakularnych zmian. Przede wszystkim skupiono się na urozmaiceniu rozgrywki poprzez zwiększenie zróżnicowania misji. Teraz nie spotkamy się już z kilkoma typami powtarzających się zadań, co było jedną z najczęściej wymienianych wad we wszelkiej maści recenzjach i opiniach graczy. Rzeczywiście udało się autorom uciec od schematu, który mógł powodować wtórność prowadzącą do znużenia. Jednocześnie wydłużyli oni czas rozgrywki i dodali większą ilość czynności pobocznych. Oprócz zaliczania kolejnych misji z osi fabularnej możemy się skupić na zleceniach zabójstw, pobiciach czy misjach kurierskich. Spotkamy się również z bardzo rozbudowanym zbieractwem. Osoby lubujące się w „czyszczeniu” mapek i przeczesywaniu okolicy w poszukiwaniu skarbów, ukrytych grobowców lub innych elementów kolekcjonerskich mogą być zadowolone. Przyznam, że sam pokusiłem się na skompletowanie większości rzeczy do znalezienia. Najmilej wspominam eksplorację sześciu grobowców asasynów, w których to ukryto po jednej pieczęci. Zebranie ich wszystkich i dostarczenie do sanktuarium ukrytego w willi w Monteriggioni odblokowuje zbroję Altaira, która oprócz walorów estetycznych różni się od tradycyjnych pancerzy tym, że nie psuje się w trakcie walki i nie trzeba jej naprawiać u kowala. Sam proces eksploracji tych grobowców nie jest rzeczą trudną lub wymagającą myślenia. Ot musimy pokonywać liczne belki, krawędzie, gzymsy, po których to dostaniemy się do miejsca, gdzie ukryto sarkofag z pieczęcią. Sposób rozmieszczenia przeszkód terenowych i elementów do akrobacji oraz swoisty klimat przywodziły mi na myśl gry z serii „Prince of Persia”, co było bardzo miłym skojarzeniem. W każdym razie pieczęcie nie są jedyną rzeczą, jakiej będziemy poszukiwać. Inne ze znajdziek to chociażby strony kodeksu, statuetki w Monteriggioni czy piórka, które po znalezieniu należy potem zanieść do skrzyni w pokoju matki Ezio. Piórka odnoszą się do wydarzenia z początku trybu fabularnego, więc nie chcę Wam tu nic zdradzać. Oprócz tego będziemy też mogli poszukać 20 symboli pozostawionych w okolicach znanych budynków przez obiekt 16 – osobnika, który zasiadał w Animusie przed Desmondem. Dotarł on do „prawdy” i podzielił ją na 20 zaszyfrowanych fragmentów filmu. Aby uzyskać dostęp do danego fragmentu filmu należy odnaleźć symbol i rozwiązać zagadkę np. wybrać kilka pasujących do siebie zdjęć. Prócz grobowców asasynów zwiedzimy jeszcze kryjówki templariuszy. Nie wiąże się jednak z nimi żadna unikalna nagroda, lecz zwykłe skrzynie z pieniędzmi. Tutaj nie było aż tak ciekawie, ale mimo wszystko fajnie jest posiekać naszych odwiecznych wrogów na ich terenie. Jak widać osoby miłujące się w maksowaniu statystyk mogą być zadowolone.

[Obrazek: assassins-creed-ii-20091111014833532-3052097_640w.jpg]

Standardowo rozgrywka opiera się na trzech głównych elementach – efektownym pokonywaniu wysoko umiejscowionych platform, walce z przeważającym liczebnie wrogiem oraz niezwracaniu na siebie uwagi cywilów i strażników. Niezaprzeczalnie najlepszym aspektem rozgrywki są wszelkie elementy zręcznościowo-platformowe. Wszystko, co z tym się wiąże, zostało bardzo zgrabnie dopasowane. Począwszy od komfortowego i precyzyjnego sterowania, imponujących widoczków i świetnie zaprojektowanych miastach, a skończywszy na animacji ruchów Ezio, który porusza się tak samo zwinnie jak jego przodek, Altair. To właśnie ta rzecz, obok atmosfery gry, powoduje, że „Assassin's Creed II” wciąga mimo rozczarowującej fabuły. Bieganie po dachach, kominach i gzymsach samo w sobie daje niesamowitą frajdę. I niestety w tym momencie należałoby dla kontrastu wspomnieć o największych bolączkach tego tytułu, a są nimi dwa pozostałe elementy przytoczone na początku tego akapitu. W głównej mierze tyczy się to walki, gdyż skradanie, pomimo swych wad, nie jest tak samo słabe. System walki jest nieskomplikowany, żeby nie powiedzieć banalny. Opiera się on na wyprowadzaniu kontrataków i unikaniu ciosów. Co prawda można atakować przeciwników nie czekając na ruch z ich strony, aczkolwiek lepiej jest jednak oczekiwać ich ataków i korzystać z kontry lub uniku, bowiem dostępne kombinacje są tak mało rozbudowane, że mogłoby ich nie być. Ze względu na to, że przeciwnicy atakują nas opieszale i pojedynczo, walki potrafią się przeciągać i nużyć. Idące z tym wszystkim żenujące AI przeciwników sprawia, że nie mamy żadnego wyzwania. Nie ważne, czy walczymy z dwoma lub piętnastoma strażnikami, bowiem i tak rozprawimy się z nimi bez większych kłopotów (z tą różnicą, że musimy walczyć troszkę dłużej). Walka jest zdecydowanie najgorszym aspektem mechaniki i nie naprawia tego bardzo efektowny, brutalny sposób zadawania ciosów Ezio i duża ilość uzbrojenia. Oczywiście jest to duża zaleta, że nasz włoski asasyn „tańczy” między przeciwnikami (jest to miłe dla oka) i ma dużo metod perswazji do wyboru, ale to i tak na niewiele się zdaje, gdyż nie wpływa znacząco na polepszenie wrażeń wynikających z pojedynków.

Bycie skrytobójcą wymaga dobrania odpowiedniej taktyki. Wskazane jest działanie po cichu. Tutaj również mam pewne „ale”, choć muszę przyznać, że jest to aspekt mechaniczny znacznie bardziej dopracowany od walki i jednocześnie słabszy od wspinaczki. Na niekorzyść skradania się wpływa przede wszystkim głupota przeciwników, których bardzo łatwo podejść. Strażnicy nie dość, że są ślepi i głusi, to jeszcze nie zawsze racjonalnie oceniają sytuację. Możemy na chwilę wyjść zza osłony i stanąć w ich polu widzenia, po czym szybko się schować, a oni i tak nie skapną się, że przed chwilą widzieli asasyna. I to ogólnie jest mój największy zarzut wobec skradania się, które samo w sobie jest dopracowane, ale co z tego, jeśli patrolujący słabo wykonują swoje obowiązki. Jak już powiedziałem, autorzy starannie zaprojektowali elementy wiążące się z działaniem skrytobójczym, choć tak naprawdę całość tej mechaniki, nie licząc drobnych poprawek, została żywcem przeniesiona z poprzedniczki. Nadal wszystko opiera się na tym, żeby nie zwracać uwagi przechodniów i strażników poprzez wykonywanie czynności nieakceptowalnych społecznie i ostentacyjnych. Niepotrzebne zwracanie na siebie uwagi i konfrontacje ze strażą zwiększają nasz pasek rozgłosu. Większy rozgłos powoduje, że jesteśmy bardziej rozpoznawalni, a to powoduje, że nie musimy nawet rozrabiać, żeby strażnicy zaczęli nas gonić. Wystarczy, że pojawimy się blisko nich. Aby temu zaradzić, musimy zmniejszyć poziom rozgłosu poprzez wykonanie kilku czynności. Możemy przekupić miejskich heroldów, żeby przestali o nas mówić, zabić urzędników lub zerwać plakaty z naszą podobizną. Przy tym ostatnim ciężko nie zauważyć, że większość plakatów wisi w dość dziwacznych miejscach (takich, które dla normalnych ludzi, nieposiadających zdolności akrobatycznych Ezio są niedostępne). W odniesieniu do rozgłosu mamy również pewną alternatywę – możemy sprawić, że poziom tego paska nie będzie się zwiększał, ponieważ istnieją specjalne peleryny powodujące, że w danym mieście jesteśmy przez straże akceptowani. Nie zawsze jednak jesteśmy w posiadaniu tych peleryn, więc trzeba będzie unikać wzroku innych w sposoby bardziej skomplikowane. Podstawą jest tutaj wtapianie się w tłum i odwracanie uwagi strażników na różne sposoby. Mówiąc „wtapianie się w tłum” miałem na myśli spacerowanie blisko większej grupki cywili. Wtedy to Ezio staje się niewidoczny dla strażników, co jest zaznaczone przez pojawienie się szarej otoczki wokół tej grupki. Odwracanie uwagi to z kolei korzystanie z usług okolicznych frakcji np. kurtyzan, które to swoimi wdziękami i urokiem odciągną na bok naszych nieprzyjaciół lub najemników, którzy po prostu ich zaatakują i również umożliwią nam ciche przejście. Istnieje też możliwość robienia zamieszania wśród cywili – umieszczając ciało zabitego wcześniej strażnika na widoku lub rozrzucając monety. Równie ważną kwestią jest przytoczone już niezwracanie na siebie uwagi. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją podobną do tej, którą uświadczyliśmy w poprzedniczce. A więc kolejny raz wszystko zależne jest od sterowania w dwóch trybach – dyskretnym i publicznym. Bez wciskania R1 nasze działania są akceptowalne społecznie lub niezauważalne na pierwszy rzut oka, zaś przytrzymywanie tego przycisku sprawia, że nasze czyny są bardziej zauważalne lub niedopuszczalne. System ten jest bardzo intuicyjny, więc nie mamy problemu ze sterowaniem. Słowem podsumowania. Mechanika rozgrywki nie wykorzystuje w pełni drzemiącego w niej potencjału. Gra mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby twórcy bardziej rozbudowali system walki, usprawnili sztuczną inteligencję i chociaż trochę podnieśli poziom trudności.

[Obrazek: assassins-creed-ii-20090616021115678-2894611_640w.jpg]

Stosunkowo ważnym czynnikiem gry jest nasza posiadłość w Monteriggioni, do której zyskujemy dostęp w 3 sekwencji DNA. Możemy w nią inwestować poprzez dokonywanie ulepszeń sklepów, warsztatów i innych obiektów publicznego użytku. Inwestowanie większej ilości pieniędzy powoduje, że nasze dochody z willi stają się większe. Tutaj również panowie z Ubisoftu poszli na skróty, bowiem system ulepszeń jest przeciętny. Z jednej strony zachęca nas do robienia dodatkowych rzeczy i szukania znajdziek, ponieważ zwiększa to dochody z willi, a z drugiej pieniędzy mamy tyle, że nie musimy się niczym przejmować. Ekonomia kuleje, a nasz bohater bardzo szybko staje się tak bogaty, że rozrzucać pieniądze mógłby dla zabawy, a nie tylko dla odwracania uwagi strażników. Duża ilość pieniędzy sprawia, że szybko dokonamy wszystkich ulepszeń i już niczym nie będziemy musieli się przejmować, gdyż co 20 minut mamy gwarantowany zysk (nawet około 15 tysięcy). Naprawdę chciałbym, żeby w realnym życiu było tak łatwo zarabiać pieniądze.

Assassin's Creed II” to bardzo dobra gra, która nie ustrzegła się wad zabierających graczowi satysfakcję. Moim największym zarzutem wobec Ubisoft Montreal jest warstwa fabularna, która nie ma startu do tej z „Assassin's Creed”. Historia Ezio Auditore da Firenze charakteryzuje się nierównym poziomem, kiepskim zakończeniem, momentami żałosnymi rozwiązaniami. Posiada jednak mocniejsze sceny, zapadających w pamięć bohaterów, dobrze napisane dialogi i bardzo dobry początek. Najbardziej motywującym aspektem jest tutaj klimat renesansu i kreacja głównego bohatera, którego bardzo łatwo polubić za sprawą jego postępowania i charakteru. Ogólnie rzecz biorąc tytuł ten potrafi przyciągnąć do ekranu telewizora na długie godziny i zapewnia masę zabawy, choć w wielu momentach zabawa ta zostaje zepsuta przez baaardzo niski poziom inteligencji naszych oponentów, niestawiający wysokich wymagań system walki i ogólnie niski poziom trudności. Mógł wyjść naprawdę fenomenalny tytuł, ale nie wykorzystano całego potencjału i gra może zawieść bardziej wymagających graczy. Osobiście byłem w stanie przełknąć niektóre z niegodziwości i ostatecznie jestem zadowolony z tego, że sięgnąłem po ten tytułu. W moim odczuciu jest to jednak gra gorsza od pierwszej części, co pewnie spotka się z dezaprobatą niektórych osób.

Werdykt: 8/10
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [Recenzja] Sleeping Dogs PaultheGreat 1 3532 20-04-2019, 17:27
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Dead Space PaultheGreat 5 3271 02-04-2019, 16:22
Ostatni post: PaultheGreat
  Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments Kratos 6 9781 28-03-2019, 14:02
Ostatni post: PaultheGreat
  [GTA V] Recenzja TabaQu 8 7330 23-01-2016, 13:18
Ostatni post: MrWahacz
  [Recenzja] Call of Juarez Gunslinger michalmca 13 14354 30-06-2015, 20:38
Ostatni post: michalmca
  [Recenzja] Back to the Future: the Game Spaidi 11 13502 25-06-2015, 15:09
Ostatni post: RafalKa
  [Recenzja] Battlefield 3 VortaL 0 4141 07-06-2015, 21:12
Ostatni post: VortaL
  [Recenzja] Batman: Arkham Asylum PaultheGreat 11 13610 26-04-2015, 18:16
Ostatni post: ida2015

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości