Temacik dla masochistów, którzy postanowili się zmierzyć z tym odjechanym poziomem trudności łamiącym silną wolę większości graczy. Osobiście tego trybu nie przeszedłem i nie wiem czy kiedykolwiek przejdę. Opiszę jednak dotychczasowe wrażenia, może przyda się to komuś, albo będzie motywacją dla spragnionych hardcorowych doznań.
Jeżeli w ogóle podchodzisz do tego trybu, to oznacza to, że przeszedłeś grę już co najmniej dwa razy i tym samym znasz dostępne bronie i większość technik. Dla czytających z kolei – ten temat to bomba spoilerowa.
Kilka słów o mnie: Od początku swojej przygody z DMC3 gram Dante na wersji „Special Edition” z włączoną opcją „gold”. Opcja ta pozwala na nieskończone odradzanie się po śmierci w niezbyt odległym checkpoincie (tak jest chociażby w „God of War”). Jest to znaczny ukłon w stronę graczy bowiem pierwotna wersja gry (Dante's Awakening) nie posiadała tej opcji i aby móc kontynuować rozgrywkę trzeba było znaleźć/kupić żółtego orba – identycznie było w DMC1.
Szczerze polecam wybrać na początku rozgrywki opcję „gold”, gdyż stare rozwiązanie jest ewidentnie przestarzałe. To takie rzucanie kłód pod nogi graczowi, co skutecznie może zniechęcać. Przeszedłem grę na poziomie easy, normal i hard bez użycia itemu. W tym czasie maksymalnie rozwinąłem pasek życia Dantego, dopakowałem na full wszystkie bronie. Zaniedbałem styl Royalguard, który mam obecnie na drugim levelu. Pozostałe trzy style również wymaksowane. Nie jestem stylistą. Moim celem jest przejście gry. Zazwyczaj za wykonane misje otrzymuję ocenę B. Stosowanie prostych technik również daje dużą satysfakcję. Liczy się timing i umiejętność szybkiego uniku/ponowienia ataku.
DMD by Kraszu:
Misja1
Nie było tak źle i zaliczyłem ją za pierwszym podejściem. Można tutaj stosować różny zestaw broni i dowolny styl walki. Liczy się szybkość wyprowadzania ataku. Nie można pozwolić oponentom na rozkręcenie się w atakach. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 2
Tutaj poczułem co to znaczy DMD… Rywale są wielokrotnie bardziej wytrzymali. Aby ich uśmiercić trzeba ich tłuc niemiłosiernie. Dodatkowo z czasem przechodzą oni w tryb diabła i są jeszcze bardziej odporni. Sami są szybsi i atakują zacieklej niż na niższych poziomach trudności, zadając przy tym ogromne obrażenia. Dante przy maksymalnie rozwiniętym pasku życia jest w stanie przyjąć na klatę jedynie około 3-5 zwykłych ciosów. Z czasem wyrobiłem odpowiednią szybkość reakcji. Walczyłem stylem Trickster. Broń – Rebellion,Beowulf / gnaty, Kalina Ann. Wyrzutnia rakiet była tutaj kluczem do sukcesu. Jej potężny strzał pozwalał na rozproszenie wroga i jego ogłuszenie. Resztę dokańczałem bronią białą.
Z czasem regularnie dochodziłem do pierwszego bossa – latającej śmierci. Tutaj pojawił się problem. Nie potrafiłem unikać jej ataków po teleportacji i błyskawicznie ginąłem.
Z pomocą przyszedł Beowulf (rękawice). Po teleportacji uciekałem dashem po skoku i atakowałem śmierć z powietrza wciskając
. Jest to unikalna i super przydatna technika przypisana tylko do Beowulfa. Pozwala na automatyczne namierzenie przeciwnika i błyskawiczne go trafienie. W przypadku walki ze śmiercią ważna jest różnorodna wysokość skoków. Przyznaję, że tutaj było nerwowo i do końca drżałem o swój tyłek. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 3
Początkową sekcję można ominąć i wejść od razu do baru. Tutaj musimy zaliczyć niezłą jatkę, ale da się to przejść bez większych problemów. Szybka walka mieczem/rękawicami i strzały z wyrzutni wystarczają.
Boss Cerberus – teoretycznie jest potwornie trudny do pokonania. Praktycznie da się go przejść bez żadnego damage’u. Gra zawiera błąd, który pozwala na bezkarne ostrzeliwanie wroga z broni palnej. Wystarczy ustawić się w lewym, dolnym rogu komnaty (z dala od pieska). Najlepiej wybrać do tego celu gnaty/Spiral i oddawać z nich strzały zamiennie. Wówczas jesteśmy praktycznie bezpieczni jednak Cerber regularnie atakuje nas opadającymi soplami. Tego trzeba nauczyć się unikać uciekając w prawo. W drugiej połowie pojedynku trzeba unikać drugiego ataku, czyli zamarzającej podłogi. Wystarczy wykonać podwójny skok i opadając strzelać z gnatów. Może to i lamerski sposób, ale na DMD liczy się przetrwanie. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 4
Bardzo trudna misja z dwóch powodów. Pierwszy to komnata z łucznikami. Na niższych poziomach nie stanowią oni praktycznie żadnego wyzwania. Na DMD są maksymalnie upierdliwi i śmiercionośni. Najlepsi bezpiecznie walczą z nimi gitarą, ale ja kompletnie nie czuję tej broni. Walczyłem bardziej klasycznie – rękawicami i wyrzutnią. Wybrałem przy tym styl Royalguard, który jednak mam podniesiony jedynie do drugiego poziomu. Podskok z blokiem pozwalał jednak na ratowanie cennego życia. Jakoś poszło.
Drugi problem to fruwający boss. Tutaj wyszły moje zaniedbania z niższych poziomów trudności. Nie rozwinąłem bowiem do końca wspomnianego stylu Royalguard. Potwór raz na jakiś czas atakuje fioletowymi kulami, które zadają olbrzymie obrażenia i których praktycznie nie sposób uniknąć. Royalguard na trzecim stopniu rozwinięcia pozwala na blokowanie tego ataku. Ja musiałem opracować własną taktykę.
Umiejętnie wskakiwałem ze strategicznych miejscówek na grzbiet potwora. Tutaj kilka ciosów rękawicami. Kiedy ten zaczynał się elektryzować i obrać, aby mnie zrzucić wykonywałem podwójny skok i
co pozwalało mi na ponowne wylądowanie na jego grzbiecie i ponowne ataki rękawicami. W wolnych chwilach oddawałem strzały z gnatów/Spiral. Potrzebowałem również sporo szczęścia aby przetrwać, bo te przeklęte fioletowe kule zazwyczaj mnie dopadały. Zauważyłem jednak, że da się je odbijać mieczem/rękawicami. Bardzo trudno w odpowiednim momencie się wstrzelić, ale jest to możliwe. Jeżeli się uda odbić kilka kulek, to bardzo mocno ranią one potwora. Połączenie tych wszystkich patentów dało mi ostateczne zwycięstwo.
Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 5
Ponownie dwa duuuże problemy.
1)Boss poboczny czyli klaun Jester. Stosuje on dwie formy ataku. Pierwsza to błyskawicznie wystrzeliwane kule lecące w stronę Dantego. Tych stosunkowo łatwo uniknąć wykonując podwójny skok. Oczywiście trzeba wyczuć, w którym miejscu się ustawić i skakać błyskawicznie.
Druga forma jest zdecydowanie trudniejsza do uniknięcia. Tutaj klaun wypuszcza całe mnóstwo chaotycznie poruszających się kul, których potwornie ciężko uniknąć. Najlepsi w tym momencie potrafią utrzymywać się po prostu w powietrzu za pomocą Nevan i być poza zasięgiem kul. Ja wykonywałem podwójne skoki i opadając strzelałem z E&I. Zawsze na ten fragment walki oszczędzałem Devil Trigger’a, który znacznie obniżał moje obrażenia w przypadku kontaktu z kulą.
Na DMD problemem jest osłabienie klauna do stanu, w którym można zadać mu cały szereg ciosów (nie jest to problemem na niższych poziomach). Trzeba błyskawicznie żonglować E&I oraz Spiral (kilka strzałów z gnatów, Spiral, grany, Spiral). Po czwartym strzale ze Spiral błyskawicznie wykonywałem podwójny skok z włączonymi rękawicami i
. Momentalnie byłem przy klaunie i teraz zaczynała się kanonada moich ciosów. Jester padł.
2) Boss Agni & Rudra.
Tutaj się pociłem niemiłosiernie. Stosowałem różne techniki, różne style i zawsze w końcu ginąłem. Ponownie dało się we znaki zaniedbanie Royalguarda. Nie mogłem zatem zastosować taktyki najlepszych. Opracowałem własną. Walczyłem praktycznie tylko rękawicami w stylu Trickster. Trzeba walczyć w zwarciu, być blisko oponentów, prowokować ich do ataku strzelając kilkukrotnie z gnatów. Kiedy jeden z nich zamierzał się na mnie podskakiwałem i wykonywałem dash’a w ODPOWIEDNIĄ stronę. Wówczas od razu
i atak na tego gagatka, który ma więcej życia. W tej walce bardzo ważne jest, aby uśmiercać bossów równomiernie i nie dopuścić do sytuacji, w której ten który przeżyje weźmie w dłonie oba miecze. Wówczas jeden boss jest potężniejszy niż dwóch, a gracz nie ma doświadczenia w blokowaniu/unikaniu nowych ciosów przeciwnika. Największą zaletą walki w zwarciu jest to, że gdy w odpowiednim momencie podskoczysz, to bossowie trafiają siebie nawzajem, a to również zabiera im dużo życia. Trzeba poświęcić sporo czasu, aby wyczuć ataki przeciwników i samemu nie atakować na pałę. Timing, timing, opanowanie i jeszcze raz timing.
W tej walce po raz pierwszy użyłem itemu. Pod koniec życia bossów samemu miałem mniej niż połowę życia. Postanowiłem nie ryzykować i łyknąłem jedną, zieloną gwiazdkę.
Misja 6
Nie było większego problemu. Misja raczej „zagadkowa”. Trzeba zaliczyć trzy wyzwania, aby zdobyć 3 przedmioty. Do otwarcia sekretnych wrót wystarczają jednak jedynie 2 przedmioty. Pominąłem najtrudniejszą próbę (prowadzi do niej zielona droga). Póki co najłatwiej zaliczona misja. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 7
Już na początku opad szczeny. Figury szachowe są potwornie wytrzymałe, a konik momentami skacze jak szalony. Z ciekawości walczyłem z nimi dłuższą chwilę. Udawało mi się rozbić co nie co. Niemniej jednak łatwo nie jest. Na całe szczęście rozbicie wszystkich figur nie jest wymagane. Wystarczy walkę z nimi w bibliotece ograniczyć do minimum, zdobyć tutaj przedmiot, a kolejną potyczkę w wąskim korytarzu można olać.
Ten level zawiera aż trzy fragmenty konkretnej młócki na wzór tej z misji 2. Doświadczenie robi jednak swoje. Trickster, miecz, rękawice, i potężna broń palna czyli Spiral/Kalina Ann. Unik, sekwencja ataków i tak w kółko. Rzeźnia na maxa. W takich momentach paradoksalnie najłatwiej wykręcić rangę SSStylish na kombometrze i czasami mi się to udaje. Bardzo ważne jest atakowanie w pierwszej kolejności demonów z dymiącą kolumną w rękach. Są to bowiem demony - matki, którzy z kolumn wypuszczają kolejne maszkary. Zabijesz matkę, masz spokój. Nie zabijesz matki, masz duuuuży problem. Ponownie jednak męczyłem się ze śmiercią. Nie potrafię jeszcze jej wyczuć. Brakuje mi opanowania. Zbyt szybko wykonuję unik i zadziewam się na jej kosę. Ze trzy razy musiałem się do niej podchodzić (a żeby móc z nią walczyć trzeba ponownie pokonać szereg mniejszych przeciwników).
Walka z Vergilem o dziwo „łatwo” mi poszła. Do tej pory to najszybciej załatwiony boss. Walkę oparłem o podniebne dash’owanie i wykorzystanie tej przecudownej właściwości Beowulfa (podskok +
). Oczywiście spędziłem tutaj dłuższą chwilę wykonując kilka/naście podejść, ale byłem dziwnie spokojny i moje zwycięstwo było tylko kwestią czasu. „Czułem” tą walkę. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Za mną 1/3 gry. Jutro kolejne wojaże.
EDIT 08.04.2013
Misja 8
Misja ta nie sprawiła większych problemów, bo dojście do bossa zawiera niewiele walk z szeregowymi przeciwnikami. A jeżeli już takie się pojawiały to można je z powodzeniem rozwiązać na swoją korzyść prostymi metodami.
Boss – serce Lewiatana.
Na niższych poziomach ten szef raczej nie sprawiał mi trudności. Zawsze miałem go obcykanego. Na DMD musiałem jednak lekko zmodyfikować taktykę. Tutaj bowiem mali przeszkadzający przeciwnicy są zbyt wytrzymali żeby z nimi walczyć. Kompletnie zrezygnowałem z ich atakowania. Skupiłem się tylko i wyłącznie na organach gada. Atakowałem boczną nerkę mieczem i rękawicami. Uzbroiłem się również w potężny zestaw broni palnej (Kalina, Spiral). Kiedy tylko grupka przeciwników zbliżała się do mnie podskakiwałem i używając powietrznego dasha błyskawicznie przemieszczałem się do drugiej nerki. Tutaj ponowienie ataku. Po około 2-3 zmianach zabijałem którąś nerkę i skupiałem się na unikaniu ataków serca. Atakuje ono od początku dwoma promieniami (na niższych poziomach jednym). Kilka pionowych skoków i serduszko było podatne na moje ataki. Taktyka prosta i skuteczna, ale wymaga opanowania i cierpliwości. Walka trwała dłuższą chwilę.
Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 9
Tutaj mocno obawiałem się starcia z pająkami, które sprawiały mi problemy praktycznie na każdym poziomie trudności. Postawiłem jednak skupić się w walce z nimi na broni palnej, co było strzałem w dziesiątkę. Zestaw Spiral/Kalina nadaje się do tego znakomicie. Żonglowanie tymi broniami pozwala na szybkie oddawanie strzałów. Oczywiście w międzyczasie trzeba się przemieszczać i szukać dogodnej, „bezpiecznej” miejscówki. Najlepiej ustawiać się gdzieś przy ścianie albo w kącie (druga taktyka na pająki - patrz misja 10). Ma się wówczas przegląd pola. Spiral jest również idealną bronią do zdejmowania łuczników.
Boss – wiedźma Nevan.
Podczas pierwszego przejścia był to dla mnie najtrudniejszy szef. Później szło już lepiej, a na DMD perfekcyjnie rozgryzłem cykl jej ataków. Jest to boss skrajnie przewidywalny. Wiedźma jak to baba, lubi dużo gadać. Każdy atak poprzedza charakterystycznym tekstem i po tym można przewidzieć nadchodzące zagrożenie. Poświęciłem na nią około dwóch godzin. Później żadnym atakiem nie była w stanie mi zagrozić. Przy odpowiedniej koncentracji da się ją przejść bez żadnego draśnięcia, ale walka trwa długo. Do połowy w miarę szybko zbijałem jej pasek życia. W drugiej części pojedynku o wiele trudniej ją „złapać”.
Najbardziej zawsze denerwowała mnie ostatnia faza walki, kiedy Nevan stosuje praktycznie tylko jeden atak – śmiercionośny pocałunek. Sama wówczas jest podatna na ataki, ale ja nauczony doświadczeniem wolałem się do niej nie zbliżać i uciekałem na kilka metrów. Końcówkę standardowo zaliczyłem za pomocą E&I.
Bardzo ważna sprawa o której nie wspominałem wcześniej: podczas walki warto w wolnych chwilach wciskać "Select". Jest to komenda odpowiedzialna za wyzywanie przeciwników na odległość. Wówczas Dante arogancko wyciąga łapkę do przodu i rzuca tekstami w stylu "Boicie się!", "No chodźcie". Korzyść jest jednak taka, że wyzwanie rzucone w odpowiednim momencie napełnia około dwóch kulek Devil Trigger'a. Jak cenny jest pasek magii nie muszę chyba nikogo przekonywać.
Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 10
Na początku problemy mogą stworzyć latające ważki. Nie spotykamy ich tutaj po raz pierwszy dlatego nie są one zaskoczeniem. Najłatwiej zamieniać je w kamień za pomocą Spiral i rozbijać Beowulfem. Używając w tym momencie miecza łatwiej dochodzi do sytuacji, w której przez przypadek zahaczamy latającą ważkę. Po takim ciosie demoniątko się rozdwaja, co jest oczywiście niepożądane.
Pod koniec levelu po raz drugi stanąłem oko w oko z pająkami. Niestety taktyka, która szybko przyniosła mi zwycięstwo w misji 9 tutaj nie wypaliła. Musiałem wymyślić coś zupełnie innego. Walczyłem praktycznie tylko Agni & Rudra. Przełamałem swoją obawę przed pająkami i zacząłem walczyć z nimi bronią białą w zwarciu. Stałem praktycznie w miejscu i prowokowałem je do ataku. Gdy się zamierzały wykonywałem pionowy podskok i po opadnięciu atak mieczami. A&R są przy takim postępowaniu optymalną bronią, ponieważ są szybkie i mają szeroki promień zasięgu – po przepuszczeniu ataku pająka raziłem mieczami jednego/dwóch, a czasami nawet trzech oponentów na raz. Pod koniec było nerwowo, ale ostatecznie Dante był górą. Po raz pierwszy pokonałem tych skurczybyków w pełni świadomie.
Misja zaliczona bez użycia itemu.

Kilka słów o mnie: Od początku swojej przygody z DMC3 gram Dante na wersji „Special Edition” z włączoną opcją „gold”. Opcja ta pozwala na nieskończone odradzanie się po śmierci w niezbyt odległym checkpoincie (tak jest chociażby w „God of War”). Jest to znaczny ukłon w stronę graczy bowiem pierwotna wersja gry (Dante's Awakening) nie posiadała tej opcji i aby móc kontynuować rozgrywkę trzeba było znaleźć/kupić żółtego orba – identycznie było w DMC1.
Szczerze polecam wybrać na początku rozgrywki opcję „gold”, gdyż stare rozwiązanie jest ewidentnie przestarzałe. To takie rzucanie kłód pod nogi graczowi, co skutecznie może zniechęcać. Przeszedłem grę na poziomie easy, normal i hard bez użycia itemu. W tym czasie maksymalnie rozwinąłem pasek życia Dantego, dopakowałem na full wszystkie bronie. Zaniedbałem styl Royalguard, który mam obecnie na drugim levelu. Pozostałe trzy style również wymaksowane. Nie jestem stylistą. Moim celem jest przejście gry. Zazwyczaj za wykonane misje otrzymuję ocenę B. Stosowanie prostych technik również daje dużą satysfakcję. Liczy się timing i umiejętność szybkiego uniku/ponowienia ataku.
DMD by Kraszu:
Misja1
Nie było tak źle i zaliczyłem ją za pierwszym podejściem. Można tutaj stosować różny zestaw broni i dowolny styl walki. Liczy się szybkość wyprowadzania ataku. Nie można pozwolić oponentom na rozkręcenie się w atakach. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 2
Tutaj poczułem co to znaczy DMD… Rywale są wielokrotnie bardziej wytrzymali. Aby ich uśmiercić trzeba ich tłuc niemiłosiernie. Dodatkowo z czasem przechodzą oni w tryb diabła i są jeszcze bardziej odporni. Sami są szybsi i atakują zacieklej niż na niższych poziomach trudności, zadając przy tym ogromne obrażenia. Dante przy maksymalnie rozwiniętym pasku życia jest w stanie przyjąć na klatę jedynie około 3-5 zwykłych ciosów. Z czasem wyrobiłem odpowiednią szybkość reakcji. Walczyłem stylem Trickster. Broń – Rebellion,Beowulf / gnaty, Kalina Ann. Wyrzutnia rakiet była tutaj kluczem do sukcesu. Jej potężny strzał pozwalał na rozproszenie wroga i jego ogłuszenie. Resztę dokańczałem bronią białą.
Z czasem regularnie dochodziłem do pierwszego bossa – latającej śmierci. Tutaj pojawił się problem. Nie potrafiłem unikać jej ataków po teleportacji i błyskawicznie ginąłem.
Z pomocą przyszedł Beowulf (rękawice). Po teleportacji uciekałem dashem po skoku i atakowałem śmierć z powietrza wciskając

Misja 3
Początkową sekcję można ominąć i wejść od razu do baru. Tutaj musimy zaliczyć niezłą jatkę, ale da się to przejść bez większych problemów. Szybka walka mieczem/rękawicami i strzały z wyrzutni wystarczają.
Boss Cerberus – teoretycznie jest potwornie trudny do pokonania. Praktycznie da się go przejść bez żadnego damage’u. Gra zawiera błąd, który pozwala na bezkarne ostrzeliwanie wroga z broni palnej. Wystarczy ustawić się w lewym, dolnym rogu komnaty (z dala od pieska). Najlepiej wybrać do tego celu gnaty/Spiral i oddawać z nich strzały zamiennie. Wówczas jesteśmy praktycznie bezpieczni jednak Cerber regularnie atakuje nas opadającymi soplami. Tego trzeba nauczyć się unikać uciekając w prawo. W drugiej połowie pojedynku trzeba unikać drugiego ataku, czyli zamarzającej podłogi. Wystarczy wykonać podwójny skok i opadając strzelać z gnatów. Może to i lamerski sposób, ale na DMD liczy się przetrwanie. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 4
Bardzo trudna misja z dwóch powodów. Pierwszy to komnata z łucznikami. Na niższych poziomach nie stanowią oni praktycznie żadnego wyzwania. Na DMD są maksymalnie upierdliwi i śmiercionośni. Najlepsi bezpiecznie walczą z nimi gitarą, ale ja kompletnie nie czuję tej broni. Walczyłem bardziej klasycznie – rękawicami i wyrzutnią. Wybrałem przy tym styl Royalguard, który jednak mam podniesiony jedynie do drugiego poziomu. Podskok z blokiem pozwalał jednak na ratowanie cennego życia. Jakoś poszło.
Drugi problem to fruwający boss. Tutaj wyszły moje zaniedbania z niższych poziomów trudności. Nie rozwinąłem bowiem do końca wspomnianego stylu Royalguard. Potwór raz na jakiś czas atakuje fioletowymi kulami, które zadają olbrzymie obrażenia i których praktycznie nie sposób uniknąć. Royalguard na trzecim stopniu rozwinięcia pozwala na blokowanie tego ataku. Ja musiałem opracować własną taktykę.
Umiejętnie wskakiwałem ze strategicznych miejscówek na grzbiet potwora. Tutaj kilka ciosów rękawicami. Kiedy ten zaczynał się elektryzować i obrać, aby mnie zrzucić wykonywałem podwójny skok i

Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 5
Ponownie dwa duuuże problemy.
1)Boss poboczny czyli klaun Jester. Stosuje on dwie formy ataku. Pierwsza to błyskawicznie wystrzeliwane kule lecące w stronę Dantego. Tych stosunkowo łatwo uniknąć wykonując podwójny skok. Oczywiście trzeba wyczuć, w którym miejscu się ustawić i skakać błyskawicznie.
Druga forma jest zdecydowanie trudniejsza do uniknięcia. Tutaj klaun wypuszcza całe mnóstwo chaotycznie poruszających się kul, których potwornie ciężko uniknąć. Najlepsi w tym momencie potrafią utrzymywać się po prostu w powietrzu za pomocą Nevan i być poza zasięgiem kul. Ja wykonywałem podwójne skoki i opadając strzelałem z E&I. Zawsze na ten fragment walki oszczędzałem Devil Trigger’a, który znacznie obniżał moje obrażenia w przypadku kontaktu z kulą.
Na DMD problemem jest osłabienie klauna do stanu, w którym można zadać mu cały szereg ciosów (nie jest to problemem na niższych poziomach). Trzeba błyskawicznie żonglować E&I oraz Spiral (kilka strzałów z gnatów, Spiral, grany, Spiral). Po czwartym strzale ze Spiral błyskawicznie wykonywałem podwójny skok z włączonymi rękawicami i

2) Boss Agni & Rudra.
Tutaj się pociłem niemiłosiernie. Stosowałem różne techniki, różne style i zawsze w końcu ginąłem. Ponownie dało się we znaki zaniedbanie Royalguarda. Nie mogłem zatem zastosować taktyki najlepszych. Opracowałem własną. Walczyłem praktycznie tylko rękawicami w stylu Trickster. Trzeba walczyć w zwarciu, być blisko oponentów, prowokować ich do ataku strzelając kilkukrotnie z gnatów. Kiedy jeden z nich zamierzał się na mnie podskakiwałem i wykonywałem dash’a w ODPOWIEDNIĄ stronę. Wówczas od razu

W tej walce po raz pierwszy użyłem itemu. Pod koniec życia bossów samemu miałem mniej niż połowę życia. Postanowiłem nie ryzykować i łyknąłem jedną, zieloną gwiazdkę.
Misja 6
Nie było większego problemu. Misja raczej „zagadkowa”. Trzeba zaliczyć trzy wyzwania, aby zdobyć 3 przedmioty. Do otwarcia sekretnych wrót wystarczają jednak jedynie 2 przedmioty. Pominąłem najtrudniejszą próbę (prowadzi do niej zielona droga). Póki co najłatwiej zaliczona misja. Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 7
Już na początku opad szczeny. Figury szachowe są potwornie wytrzymałe, a konik momentami skacze jak szalony. Z ciekawości walczyłem z nimi dłuższą chwilę. Udawało mi się rozbić co nie co. Niemniej jednak łatwo nie jest. Na całe szczęście rozbicie wszystkich figur nie jest wymagane. Wystarczy walkę z nimi w bibliotece ograniczyć do minimum, zdobyć tutaj przedmiot, a kolejną potyczkę w wąskim korytarzu można olać.
Ten level zawiera aż trzy fragmenty konkretnej młócki na wzór tej z misji 2. Doświadczenie robi jednak swoje. Trickster, miecz, rękawice, i potężna broń palna czyli Spiral/Kalina Ann. Unik, sekwencja ataków i tak w kółko. Rzeźnia na maxa. W takich momentach paradoksalnie najłatwiej wykręcić rangę SSStylish na kombometrze i czasami mi się to udaje. Bardzo ważne jest atakowanie w pierwszej kolejności demonów z dymiącą kolumną w rękach. Są to bowiem demony - matki, którzy z kolumn wypuszczają kolejne maszkary. Zabijesz matkę, masz spokój. Nie zabijesz matki, masz duuuuży problem. Ponownie jednak męczyłem się ze śmiercią. Nie potrafię jeszcze jej wyczuć. Brakuje mi opanowania. Zbyt szybko wykonuję unik i zadziewam się na jej kosę. Ze trzy razy musiałem się do niej podchodzić (a żeby móc z nią walczyć trzeba ponownie pokonać szereg mniejszych przeciwników).
Walka z Vergilem o dziwo „łatwo” mi poszła. Do tej pory to najszybciej załatwiony boss. Walkę oparłem o podniebne dash’owanie i wykorzystanie tej przecudownej właściwości Beowulfa (podskok +

Za mną 1/3 gry. Jutro kolejne wojaże.

EDIT 08.04.2013
Misja 8
Misja ta nie sprawiła większych problemów, bo dojście do bossa zawiera niewiele walk z szeregowymi przeciwnikami. A jeżeli już takie się pojawiały to można je z powodzeniem rozwiązać na swoją korzyść prostymi metodami.
Boss – serce Lewiatana.
Na niższych poziomach ten szef raczej nie sprawiał mi trudności. Zawsze miałem go obcykanego. Na DMD musiałem jednak lekko zmodyfikować taktykę. Tutaj bowiem mali przeszkadzający przeciwnicy są zbyt wytrzymali żeby z nimi walczyć. Kompletnie zrezygnowałem z ich atakowania. Skupiłem się tylko i wyłącznie na organach gada. Atakowałem boczną nerkę mieczem i rękawicami. Uzbroiłem się również w potężny zestaw broni palnej (Kalina, Spiral). Kiedy tylko grupka przeciwników zbliżała się do mnie podskakiwałem i używając powietrznego dasha błyskawicznie przemieszczałem się do drugiej nerki. Tutaj ponowienie ataku. Po około 2-3 zmianach zabijałem którąś nerkę i skupiałem się na unikaniu ataków serca. Atakuje ono od początku dwoma promieniami (na niższych poziomach jednym). Kilka pionowych skoków i serduszko było podatne na moje ataki. Taktyka prosta i skuteczna, ale wymaga opanowania i cierpliwości. Walka trwała dłuższą chwilę.
Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 9
Tutaj mocno obawiałem się starcia z pająkami, które sprawiały mi problemy praktycznie na każdym poziomie trudności. Postawiłem jednak skupić się w walce z nimi na broni palnej, co było strzałem w dziesiątkę. Zestaw Spiral/Kalina nadaje się do tego znakomicie. Żonglowanie tymi broniami pozwala na szybkie oddawanie strzałów. Oczywiście w międzyczasie trzeba się przemieszczać i szukać dogodnej, „bezpiecznej” miejscówki. Najlepiej ustawiać się gdzieś przy ścianie albo w kącie (druga taktyka na pająki - patrz misja 10). Ma się wówczas przegląd pola. Spiral jest również idealną bronią do zdejmowania łuczników.
Boss – wiedźma Nevan.
Podczas pierwszego przejścia był to dla mnie najtrudniejszy szef. Później szło już lepiej, a na DMD perfekcyjnie rozgryzłem cykl jej ataków. Jest to boss skrajnie przewidywalny. Wiedźma jak to baba, lubi dużo gadać. Każdy atak poprzedza charakterystycznym tekstem i po tym można przewidzieć nadchodzące zagrożenie. Poświęciłem na nią około dwóch godzin. Później żadnym atakiem nie była w stanie mi zagrozić. Przy odpowiedniej koncentracji da się ją przejść bez żadnego draśnięcia, ale walka trwa długo. Do połowy w miarę szybko zbijałem jej pasek życia. W drugiej części pojedynku o wiele trudniej ją „złapać”.
Najbardziej zawsze denerwowała mnie ostatnia faza walki, kiedy Nevan stosuje praktycznie tylko jeden atak – śmiercionośny pocałunek. Sama wówczas jest podatna na ataki, ale ja nauczony doświadczeniem wolałem się do niej nie zbliżać i uciekałem na kilka metrów. Końcówkę standardowo zaliczyłem za pomocą E&I.
Bardzo ważna sprawa o której nie wspominałem wcześniej: podczas walki warto w wolnych chwilach wciskać "Select". Jest to komenda odpowiedzialna za wyzywanie przeciwników na odległość. Wówczas Dante arogancko wyciąga łapkę do przodu i rzuca tekstami w stylu "Boicie się!", "No chodźcie". Korzyść jest jednak taka, że wyzwanie rzucone w odpowiednim momencie napełnia około dwóch kulek Devil Trigger'a. Jak cenny jest pasek magii nie muszę chyba nikogo przekonywać.
Misja zaliczona bez użycia itemu.
Misja 10
Na początku problemy mogą stworzyć latające ważki. Nie spotykamy ich tutaj po raz pierwszy dlatego nie są one zaskoczeniem. Najłatwiej zamieniać je w kamień za pomocą Spiral i rozbijać Beowulfem. Używając w tym momencie miecza łatwiej dochodzi do sytuacji, w której przez przypadek zahaczamy latającą ważkę. Po takim ciosie demoniątko się rozdwaja, co jest oczywiście niepożądane.
Pod koniec levelu po raz drugi stanąłem oko w oko z pająkami. Niestety taktyka, która szybko przyniosła mi zwycięstwo w misji 9 tutaj nie wypaliła. Musiałem wymyślić coś zupełnie innego. Walczyłem praktycznie tylko Agni & Rudra. Przełamałem swoją obawę przed pająkami i zacząłem walczyć z nimi bronią białą w zwarciu. Stałem praktycznie w miejscu i prowokowałem je do ataku. Gdy się zamierzały wykonywałem pionowy podskok i po opadnięciu atak mieczami. A&R są przy takim postępowaniu optymalną bronią, ponieważ są szybkie i mają szeroki promień zasięgu – po przepuszczeniu ataku pająka raziłem mieczami jednego/dwóch, a czasami nawet trzech oponentów na raz. Pod koniec było nerwowo, ale ostatecznie Dante był górą. Po raz pierwszy pokonałem tych skurczybyków w pełni świadomie.
Misja zaliczona bez użycia itemu.