03-08-2009, 12:04
Crash of the Titans jest kolejną częścią gry znanej wszystkim serii, wydanej na konsolach z serii PlayStation. Chyba nie ma osoby która by nie słyszała o Crash'u, seria zbiera bardzo pochopne opinie i nie inaczej jest z tą częścią, ale...
... Jest to prawdopodobnie najgorsza część z serii. Jednak zanim przejdę do konkretów warto wspomnieć o jednym detalu. Niewątpliwie w tej grze (jak i w innych grach tego typu) detalem jest fabuła, jednym słowem - BANAŁ. Zły doktor N porywa siostrę Crasha, a my w samej osobie futrzaka mamy za zadanie ją ocalić. W trakcie fabuły pojawia się nowy przeciwnik któremu (a jakże) także przyjdzie nam skopać tyłek. I tyle, ot kolejny pretekst do poskakania po platformach i powybijaniu całych hord oddziałów złego N.
Horda ta niestety nie błyska inteligencją. Przeciwnicy są nadzwyczaj głupi, wystarczy parę machnięć pięściami by już nigdy nie mogli spojrzeć w niebo. Trochę ciekawiej prezentuje się patent z przejmowaniem kontroli nad większymi monstrami. Owe monstry łączy jedna, wspólna cecha - kiedy oklepiemy im buźki, tracą przytomność, a my w tym czasie możemy przejąc nad nimi kontrolę. Rodzajów takich "monstrów" jest cała masa, jednak nudzi nam się to po paru godzinach gry. Zwłaszcza, że w grze ten motyw występuje dosyć często. Powoduje on, że z utęsknieniem czekamy na jakieś dłuższe etapy platformowe...
... Które spisują się conajmniej na ocenę bdb. Jest dużo skakania, wspinania się, biegania, latania. Dokładnie tak jak w każdej innej dobrej platformówce. Crash może praktycznie wszystko czego od niego oczekujemy. Może powoli opadać, wykonywać podwójne skoki i tego typu bajery. Małym urozmaiceniem w grze jest możliwość upgrade'owania Crasha. Proces ten zachodzi automatycznie kiedy uzbieramy odpowiednią liczbę punktów, których tutaj też nie brakuje. Crash po pewnym czasie zyskuję możliwośc odprawiania takich combosów, których nie powstydziłby się chociażby Miś Po, tylko szkoda że połowa z nich w ogóle się nie przydaje... .
Poziomy w grze prezentują się równie ciekawie co msza odprawiana na pożegnanie ŚP M.J, nie wyróżniają się niczym szczególnym, no ale jednak są najmocniejszym (w moim odczuciu) punktem gry. Krajobrazy są ładne i kolorowe, a w dodatku nie bolą od nich oczy. Jedyną przeszkodą do podziwiania ich może być spadająca gdzie-niegdzie liczba klatek na sekundę, no ale spadają one tak rzadko, że w ogóle nie przeszkadza nam to w grze. Skoro już jestem przy widoczkach wspomnę o oprawie Muzycznej. Ta jest bowiem istną katorgą, a oprawa audio-wizualna wywołuję lekką psychozę. No ale co jak co - pasuje do klimatu gry w 100%
W moim odczuciu grze zdecydowanie brakuje tego czegoś, wątpię by ktoś przegrał w nią cały dzień (poza zatwardziałymi fanami rudego futrzaka). Można w nią zagrać, ale można ją całkowicie olać - nic nie stracicie.
Grafika 8/10
Muzyka 9/10
Grywalnośc 6/10
Technikalia 8/10
Gdyby w grze można by było założyć kalosze, dałbym jej ocenę 10/10, a tak jest 7,5/10
... Jest to prawdopodobnie najgorsza część z serii. Jednak zanim przejdę do konkretów warto wspomnieć o jednym detalu. Niewątpliwie w tej grze (jak i w innych grach tego typu) detalem jest fabuła, jednym słowem - BANAŁ. Zły doktor N porywa siostrę Crasha, a my w samej osobie futrzaka mamy za zadanie ją ocalić. W trakcie fabuły pojawia się nowy przeciwnik któremu (a jakże) także przyjdzie nam skopać tyłek. I tyle, ot kolejny pretekst do poskakania po platformach i powybijaniu całych hord oddziałów złego N.
Horda ta niestety nie błyska inteligencją. Przeciwnicy są nadzwyczaj głupi, wystarczy parę machnięć pięściami by już nigdy nie mogli spojrzeć w niebo. Trochę ciekawiej prezentuje się patent z przejmowaniem kontroli nad większymi monstrami. Owe monstry łączy jedna, wspólna cecha - kiedy oklepiemy im buźki, tracą przytomność, a my w tym czasie możemy przejąc nad nimi kontrolę. Rodzajów takich "monstrów" jest cała masa, jednak nudzi nam się to po paru godzinach gry. Zwłaszcza, że w grze ten motyw występuje dosyć często. Powoduje on, że z utęsknieniem czekamy na jakieś dłuższe etapy platformowe...
... Które spisują się conajmniej na ocenę bdb. Jest dużo skakania, wspinania się, biegania, latania. Dokładnie tak jak w każdej innej dobrej platformówce. Crash może praktycznie wszystko czego od niego oczekujemy. Może powoli opadać, wykonywać podwójne skoki i tego typu bajery. Małym urozmaiceniem w grze jest możliwość upgrade'owania Crasha. Proces ten zachodzi automatycznie kiedy uzbieramy odpowiednią liczbę punktów, których tutaj też nie brakuje. Crash po pewnym czasie zyskuję możliwośc odprawiania takich combosów, których nie powstydziłby się chociażby Miś Po, tylko szkoda że połowa z nich w ogóle się nie przydaje... .
Poziomy w grze prezentują się równie ciekawie co msza odprawiana na pożegnanie ŚP M.J, nie wyróżniają się niczym szczególnym, no ale jednak są najmocniejszym (w moim odczuciu) punktem gry. Krajobrazy są ładne i kolorowe, a w dodatku nie bolą od nich oczy. Jedyną przeszkodą do podziwiania ich może być spadająca gdzie-niegdzie liczba klatek na sekundę, no ale spadają one tak rzadko, że w ogóle nie przeszkadza nam to w grze. Skoro już jestem przy widoczkach wspomnę o oprawie Muzycznej. Ta jest bowiem istną katorgą, a oprawa audio-wizualna wywołuję lekką psychozę. No ale co jak co - pasuje do klimatu gry w 100%
W moim odczuciu grze zdecydowanie brakuje tego czegoś, wątpię by ktoś przegrał w nią cały dzień (poza zatwardziałymi fanami rudego futrzaka). Można w nią zagrać, ale można ją całkowicie olać - nic nie stracicie.
Grafika 8/10
Muzyka 9/10
Grywalnośc 6/10
Technikalia 8/10
Gdyby w grze można by było założyć kalosze, dałbym jej ocenę 10/10, a tak jest 7,5/10
