Uuuups, piotros mnie wyprzedził. Wrzucam zatem to, co udało mi się naskrobać. Myślałem, że będę pierwszy.

Bethesda maczała w tym projekcie palce?
W The Order 1886 zagramy tylko na najnowszej konsoli Sony. Produkt ten spłodziło studio Ready at Dawn znane głównie z dwóch odsłon God of War wydanych na PSP. Mają oni ponadto w dorobku Daxtera (również PSP), oraz port Okami wydany na Wii.
W grze wcielamy się w jednego z Rycerzy Okrągłego Stołu - organizacji powszechnie szanowanej, dla której nadrzędnymi wartościami są honor, odwaga i te sprawy. Gdzie zwykły stróż prawa nie może, tam rycerza Galahada pośle. Jak to jednak zazwyczaj bywa, nie wszystko złoto, co się świeci... Poznaj jednak szanowny graczu samodzielnie fabułę tej opowieści, a zrozumiesz o czym piszę.
Gra pozwala się nam zanurzyć w ciekawych realiach stylizowanych na epokę wiktoriańską, co jest warte odnotowania w czasach, w których jesteśmy wręcz zalewani strzelaninami osadzonymi w klimatach postapokaliptycznych. Jest to najbardziej widoczne w strojach głównych bohaterów i architekturze otoczenia. Z racji tego, że gra jest liniowa twórcy położyli olbrzymi nacisk na oprawę graficzną. Twarze bohaterów są szczegółowe, widać zmarszczki, mimika sprawia wrażenie naturalnej. Podobały mi się również stroje, nad którymi solidnie popracowano. Perfekcyjne wzory w złotych barwach, hafty, charakterystyczne kołnierze - to wszystko bardzo skutecznie podbija walory estetyczne tej produkcji. Absolutnym mistrzostwem świata są projekty broni. Każda jest wirtualnym dziełem sztuki. Kilkukrotnie przed użyciem ważniejszej pukawki gracz jest zmuszony do jej obejrzenia. Polega to na wychylaniu analoga. Broń można oglądać pod różnymi kątami. Zmienia się wówczas oświetlenie nań padające. Większe zabawki to zaprojektowane w najmniejszych szczegółach monstrualne konstrukcje, które chciałoby się wziąć do własnej dłoni. Co myślisz, kiedy słyszysz "kusza"? Widzisz w swojej wyobraźni prymitywny pałąk i grot? Kusza z Order 1886 zmieni twoje wyobrażenie o tej broni. Na chwilę po prostu trzeba się nad tymi projektami pochylić, bo jest to coś wyjątkowego.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że Order 1886 jest praktycznie w głównej mierze grą do oglądania. Niech cię szanowny konsumencie nie zmyli klasyfikowanie tej gry jako FPS'a. Owszem, podczas przygody trochę postrzelamy. Może nawet więcej niż trochę, ale tego typu zabawa ma tutaj charakter przerywnika. Bardzo często bowiem gra zwalnia. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jeżeli jesteśmy w pustych pomieszczeniach, to postać porusza się jak mucha w smole. Co prawda wciskając L3 i jednocześnie wychylając drążek można zmusić bohatera do pseudo biegu, ale raz, że jest to po prostu niewygodne, a dwa, że w ten sposób stracimy 50% uciechy z gry. Takie podejście do sterowania jest wyraźnie zagrywką celową. Twórcy zmuszają gracza do oglądania otoczenia, bo w jego tworzenie włożyli sporo pracy.
Na początku mnie to przeraziło i tego nie rozumiałem. Szybko jednak załapałem, że nie o dynamiczną rozgrywkę tutaj chodzi. Jeżeli już jednak dochodzi do starcia, to jest normalnie i soczyście. Postać zaczyna biegać wyraźnie szybciej i można się wyżyć lawirując i strzelając zza osłon. Ot, klasyka gatunku.
Wyżej wspominałem o stylizacji wiktorianśkiej. Ciekawym urozmaiceniem dla tej starodawnej oprawy jest wplecenie wątków fantastycznych. A to za sprawą wprowadzenia do gry motywu mutacji ludzi. Osobnik dotknięty taką przypadłością jest w stanie zmieniać się w istotę podobną do wilkołaka, która w grze została nazwana "lykanem". Starcia z nimi na początku mogą wydawać się trudne, ale szybko okaże się, że i oni nie sprawiają większego problemu. Wystarczy trochę refleksu i stosowanie się do zaleceń QTE. A te to często stosowany składnik gameplay'u.
Największym grzechem tego tytuły jest jego krótkość. Platyna wpadła bardzo szybko i to nawet przy moim ślimaczym tempie przechodzenia gier. Co gorsza, po ukończeniu nie ma w zasadzie żadnego pretekstu do kontynuowania rozgrywki. Ewentualnie miałbym ochotę jeszcze raz spróbować się z walką finałową i związaną z nią strzelaniną (nie jest to spoiler). Była tam grubsza afera i chciałoby się przeżyć to jeszcze raz. To jednak wszystko na ten temat. Trochę szkoda, bo produkt w ostatecznym rozrachunku jest ciekawy. Gdzieś wyczytałem plotę, że już powstaje kontynuacja. Jeżeli taka by się ukazała, to poważnie rozważyłbym zakup. Pod warunkiem jednak, że gameplay aktywny zostałby rozwinięty. Potencjał jest naprawdę spory i wręcz szkoda byłoby nie pociągnąć marki dalej. Gdybym jednak za The Order 1886 dał ponad dwie stówy na premierę, to źle czułbym się z takim zakupem. Pomimo wszystko współczesna gra powinna oferować więcej godzin zabawy. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że gra ma swoje niewątpliwe zalety, o których jeszcze wspomnę jak Pan piotros upora się z przejściem.
Grę zdecydowanie warto wypróbować. Polecam jednak zapolować na dobrą okazję cenową, aby nie czuć się oszukanym. Albo wyrwać gdzieś po znajomości (tak jak mi się to udało) na długi weekend.