Soulcalibur III
#11
Tak Ivy to córka Cervantesa. Soulcalibur z tego co czytam na wikipedii był w rękach Xianghua'y w części Soul Calibur(Dreamcast), ale o ile dobrze zrozumiałem podczas ratowania Kilika po walce z Inferno miecz został w miejscu walki.
Soul Edge opanował Siegfrieda w części pierwszej, w drugiej z dreamcasta on odrzucił klątwę. Jednak na 95% jestem pewny, że Nightmare stał się osobną postacią, patrząc na trzecią część gdzie Siegfried się z nim ściera. Ogółem, dokładnie SC nie znam bo nie grałem w część drugą i niektóre motywy mi umykają musiałbym przeczytać dokładnie historię kanoniczną. Zawirowań z tym mieczem jest pełno i o ile dobrze zrozumiałem Soul Edge był przekuty na 2 miecze i jedenz nich zniszczyła Taki i Sophitia Big Grin

Odpowiedz
#12
... Ogólnie wygląda na temat rzeka Big Grin
Ale np gram sobie w Soul Calibura 2 i tam w wyborze broni dla Xianghuy jest Soul Calibur właśnie Big Grin

Jakie postacie ogólnie lubicie? W sensie walki Big Grin. Ja lubię głównie Ivy, ale przez to, że po opanowaniu jest kombosów jest wymiatającą postacią. Talim jest jeszcze niezła, ale tu z drugiej strony na jej szybkie ruchy i łatwość w ogarnięciu. Zawsze lubiałem jeszcze czuć moc ciosów Astarotha, jednak w starciu z tymi szybkimi herosami nie daje rady, więc z góry tylko dla "cojakiśczaspyknięcia"
[Obrazek: ekrms3.gif]
Odpowiedz
#13
Nie kieruj się czymś takim, ja np w trójce mam z 3 postacie które mogą dzierżyć soulcalibura, w 1szej i 2giej części SoulEdge'a można było odblokować dla każdej postaci w SoulCalibur 2(część trzecia) nie wiem jak jest bo nie grałem dokładnie, ale podejżewam, że podobnie. Fabuła kanoniczna, nie zawsze pokrywa się z tą którą poznajemy w grze. Niestety o tym, trzeba poczytać, albo wnioskować po filmikach wprowadzających w nowszych częściach.
Astaroth jest świetny, ale trzeba umieć trzymać nim dystans. Ja osobiście gram głównie Siegfriedem, przyzwyczajenie z pierwszej części i jako, że mam sentyment jeszcze Rockiem. Poza tym wszystkimi, całkiem niedawno np odkrywałem na nowo Ivy Big Grin

Odpowiedz
#14
Zaczęło się od tego, że zaprosiłem do siebie sąsiada na piątkowy wieczór przy piwku. W trakcie spotkania odpaliliśmy konsolę, aby pogiercować w coś na dwóch padach. Kolega za piłką kopaną nie przepada, pomyślałem więc, że pomłócimy trochę w jakąś bijatykę. Tekken w moich oczach ostatnimi laty podupadł, najmilej wspominam wersję oznaczoną cyferką 3 z poczciwego Szaraczka. Zaopatrzyłem się więc w trzecią część Soul Calibur, którego do tej pory nie miałem okazji zasmakować i rozpoczęliśmy rozgrywkę.
Pierwszym elementem który rzucił mi się w oczy od razu po rozpoczęciu pojedynku, była bardzo ładna oprawa graficzna oraz piękne i szczegółowo przygotowane areny. Otoczenie w bijatykach odgrywa dla mnie bardzo ważną rolę - dużo lepiej walczy mi się w lokacjach które podobają mi się wizualnie i nadają walce efektowności swoim nastojem. Tekken 5 ze swoimi szaro-burymi i monotonnymi arenami zawodzi pod tym względem na całej linii, natomiast Soul Calibur za oprawę graficzną otrzymuje na starcie mocną piątkę. Gra nie ustępuje pod tym względem wiele swojej następczyni, wydanej na Xboxa 360 i PlayStation 3.
Głównym elementem odróżniającym Soul Calibur od wspominanego wyżej konkurenta jest sposób walki. W tym pierwszym postacie do oklepywania się nawzajem używają broni białej, w drugim czynią to gołymi rękoma. Początkowo SC oferuje nam 16 dostępnych postaci, każda ma oczywiście swoją unikalną broń i własny system walki. Jak dotąd nie znalazłem swojego ulubionego bohatera, wciąż poznaję poszczególnych wojowników i analizuję ich słabe i mocne strony. Najczęściej gram jednak wojowniczką o imieniu Seong Mi-Na. Jej atutami są szybkość oraz daleki zasięg naginaty, która to jest jej bronią.
Drugą różnicą pomiędzy produkcjami jest zaprojektowanie lokacji. W Tekkenie są one zamknięte, otoczone czterema ścianami bądź inną formą barierek zaznaczających teren pojedynku. W Soul Calibur walki rozgrywane są na otwartych arenach z których gracz w każdej chwili może zostać wypchnięty przez przeciwnika. Taka sytuacja kończy oczywiście wygraną postaci która pozostała na polu walki i nie ma tutaj wpływu dotychczasowy wynik rozgrywki. Jednym takie rozwiązanie zapewne przypadnie do gustu, inni będą na nie narzekać. Mnie osobiście ono nie przeszkadza, zwiększa widowiskowość rozgrywki. Dzięki temu elementowi gracz do samego końca walki nie może czuć się pewnie, bowiem los pojedynku może odmienić się błyskawicznie.
Jeśli chodzi wreszcie o samą walkę, Soul Calibur III wydaje się wypadać pod tym względem trochę gorzej od wymienianego już kilkukrotnie konkurenta. Zakres ruchów postaci jest wyraźnie mniejszy, combosy nie są tak efektowne, wyprowadzane serie ataków nie robią tak wielkiego wrażenia. Rozgrywka jest mimo wszystko emocjonująca i co ważne, daje mnóstwo frajdy. Trochę się w to obijanie gęb wkręciłem, wieczorami zaczęliśmy z bratem rozgrywać półtora godzinne partie 1vs1. Emocji i krzyków jest przy tym co niemiara, rywalizacja jest naprawdę zacięta. Jak dotąd nie grałem jeszcze w tryby dla pojedynczego gracza i raczej nie zamierzam, chyba że dla odblokowania dodatkowych postaci. Motorem napędowym bijatyk zawsze była dla mnie rozgrywka na dwa pady.

A wy? Co sądzicie o tej mordoklepce? Zapraszam do dyskusji i wyrażania swoich opinii.
Odpowiedz
#15
Uh myślałem, że napisałem jej recenzję, ale widzę że opisywałem tylko port na PSP i pierwszą część z PSX'a.
Seria SC ma o tyle dobrze, że przedstawia dość mało popularny w bijatykach styl gry, mianowicie walkę broniami. Tak naprawdę niewiele tytułów zajmuje się takimi walkami w 3D, a jeszcze mniej jest dobrych.
Sam SC wybił się świetnym systemem walki i przede wszystkim pomysłem na siebie. Odszedł od kopiowania prowadzących serii i stworzył coś swojego i wyszło mu to naprawdę dobrze. Nie mówiąc, już o tym że sam świat Soul Calibur(zaczynając od pierwszej części Soul Edge(PS1)) jest bardzo spójny i wbrew pozorom ciekawy. Sama wizja dwóch magicznych ostrzy demonicznego Soul Edge'a i świętego Soul Calibur'a jest naprawdę świetna. Postacie wybijają się i zapadają w pamięć. Chociażby taki Siegfried, niby zwykły rycerz, paladyn, blond włosy wszystko sztampa. Jednak w jakiej grze nie bano się tak wyjść na przeciw patosowi i umieścić taką postać w grze, pomijając już, że ma on krew ojca na ręce i był jednym z użytkowników Soul Edge'a. Zwariowany zabójca Voldo, który wygląda jak wyjęty wprost z klubu BDSM, czy matka rodzicielka Sophitia(która swoją drogą całkiem nieźle się trzyma po ciąży Big Grin), to postacie które na pewno utkwią nam w pamięci.
Do tego świetne tryby na single, misje z odpowiednimi warunkami na wygraną, połączenie trybu strategicznego z bijatyką i w końcu możliwość stworzenia własnej postaci, która będzie miała swoją profesję, styl walki i broń. Coś pięknego uczta dla jednego gracza. Wisienką na torcie pozostaje świetny tryb dla dwóch graczy ze względu na intuicyjność rozgrywki. Nie ma tutaj miejsca na długie kombinacje, liczy się szybkość, umiejętność bloki i kontry. Dodatkowo dla niektórych niebywały plus, możliwość zwycięstwa przez wyrzucenie za matę, co jest zachęcające dla początkujących graczy.
To naprawdę świetna pozycja dla początkujących i bardziej zaawansowanych mnogość postaci pozwala na znalezienie dla każdego kogoś interesującego, dodatkowo nie mamy wrażenia powtarzalności(może za wyjątkiem Siegfrieda i Nightmare, ale w trzeciej części to wyeliminowano) i naprawdę możemy się zidentyfikować z tą postacią bo ma ona swój charakter, aspiracje i historię. To naprawdę świetna produkcja.
Jednak nie porównywałbym jej z Tekkenem, to zupełnie dwa inne podejścia do gry i to czy spodoba nam się jedna czy druga to już kwestia preferencji i tego czy bajkowa fantastyka nasz bardziej urzeknie, czy stosunkowo realistyczny klimat.
Odpowiedz
#16
Samyeu napisał(a):To nie może być plus w grze, w której są combosy do nauczenia. To jest wręcz minus, bo gra traci swój sens w masterowaniu. Sam znam to uczucie, bo taką Talim mam wymasterowaną i wyuczoną, a przychodzi kuzyn, który nie ma konsoli i mnie pokonuje losowym klepaniem przycisków.

Z tego powodu właściwie w ogóle nie grywam w bijatyki ze znajomymi. Bardziej irytujące od losowego klepania przycisków () jest klepanie jednego, jedynego przycisku (oczywiście nie przez całą grę, ale w kluczowych dla toczonego pojedynku momentu). Pamiętam, że gdy jeszcze grałem "Mortal Kombat: Armageddon" i uczyłem się kombinacji niektórych postaci, to również zostałem pokonany przez osobę nieposiadającą konsoli, która używała dowolnych przycisków (pot. spamowała). W pewnym momencie znajomy zaczął bardzo szybko tapować jeden przycisk, który spowodował, że moja postać nie mogła odpowiedzieć i z tego względu poniosłem porażkę.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#17
(10-04-2013, 13:57)PaultheGreat napisał(a):
Samyeu napisał(a):To nie może być plus w grze, w której są combosy do nauczenia. To jest wręcz minus, bo gra traci swój sens w masterowaniu. Sam znam to uczucie, bo taką Talim mam wymasterowaną i wyuczoną, a przychodzi kuzyn, który nie ma konsoli i mnie pokonuje losowym klepaniem przycisków.

Z tego powodu właściwie w ogóle nie grywam w bijatyki ze znajomymi. Bardziej irytujące od losowego klepania przycisków () jest klepanie jednego, jedynego przycisku (oczywiście nie przez całą grę, ale w kluczowych dla toczonego pojedynku momentu). Pamiętam, że gdy jeszcze grałem "Mortal Kombat: Armageddon" i uczyłem się kombinacji niektórych postaci, to również zostałem pokonany przez osobę nieposiadającą konsoli, która używała dowolnych przycisków (pot. spamowała). W pewnym momencie znajomy zaczął bardzo szybko tapować jeden przycisk, który spowodował, że moja postać nie mogła odpowiedzieć i z tego względu poniosłem porażkę.

Spamerów jest bardzo łatwo pokonać. Mimo, że na początku wydają się trudnym przeciwnikiem, jest na nich prosty patent. Oni Cię nie wyczekają. Nie mówiąc o tym, że jeżeli znasz kombosy jeden cios rozpoczyna śmiercionośną serie. Każdą grę warto wymasterować, jedne łatwiej inne trudniej. Wielu odstrasza np MK gdzie trzeba nauczyć się kombinacji i w ogóle nie podchodzą do tej gry.
SC w łatwy i intuicyjny sposób pozwoli Ci na naprawdę wykręcone kombosy większością postaci. To jest właśnie duży plus! Uczysz się grać dla własnej satysfakcji, a przegrana z osobami wciskającymi na ślepo klawisze potrafi być irytująca, jednak tak jak mówiłem bardzo łatwo przebić się przez taki atak wbrew pozorom.
PS. Naprawdę jestem zdziwiony, że ktoś uderzając na ślepo był w stanie pokonać kogoś kto zna kombinacje w MKA...
Odpowiedz
#18
ashin napisał(a):[...]PS. Naprawdę jestem zdziwiony, że ktoś uderzając na ślepo był w stanie pokonać kogoś kto zna kombinacje w MKA...

Nie znałem wszystkich kombinacji w 100%. Wink Grałem sporadycznie i ciągle tymi samymi postaciami, ponieważ tytuł nie porwał mnie zbyt szczególnie. Zresztą sam napisałem, że dopiero uczyłem się kombinacji. Mimo wszystko znałem kilka mocnych ciosów u niektórych postaci, które wykorzystałem do walki z kolegą. Z kolegą grałem kilka razy i przegrałem dwukrotnie, co mimo wszystko mnie zirytowało ze względu na wspomniany przeze mnie jego "styl" walki.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#19
Wiesz prawda jest taka, że zawsze na ślepo coś się ugra. Zdziwiło mnie jednak to bo w przypadku MKA, nie ma specjalnie wielu serii ataków i raczej trzeba nauczyć się ich na pamięć, co by dobrze wychodziły i używać ich sytuacyjnie. Tak naprawdę seria MK raczej nie wybacza błędów i wymaga od nas precyzji. Dlatego gracze którzy walą na ślepo nie cierpią z reguły tej gry bo nic nie ugrywają Tongue
Odpowiedz
#20
Wątpie aby gracza znającego zarówno samą grę jak i daną postać, mogło pokonać spamowanie akurat nawiniętego PeCeciarza. Klepanie przycisków to loteria i śmiem nieskromnie twierdzić, że postacią Ravena w Tekkenie 5 byłbym w stanie pokonać tuzin takich 'farciarzy'.

Paul napisał(a):Bardziej irytujące od losowego klepania przycisków jest klepanie jednego, jedynego przycisku
Nie pomyślałbym, że można w ten sposób wygrać pojedynek. Nie grałem w Mortal Combat, ale w Tekkenie czy Soul Calibur taka sytuacja jest dla mnie dość abstrakcyjna.

Ashin napisał(a):Chociażby taki Siegfried, niby zwykły rycerz, paladyn, blond włosy wszystko sztampa.
Mój brat jest na dobrej drodze do wymasterowania Zasalamela. Użyłem dziś przeciwko niemu właśnie Siegfried'a i bardzo dobrze mi się tą postacią grało. Główną jej zaletą jest długi zasięg miecza. Ataki wyprowadza się dość sprawnie, a przeprowadzanie kontry to poezja. Sam miecz wygląda jednak jakby żywcem wyciągnięty z Final Fantasy.
Zacząłem również nieco próbować Talim. Jej broń ma bardzo krótki zasięg, ale dziewczyna jest bardzo szybka, potrafi zaskoczyć przeciwnika błyskawiczną zmianą pozycji.
Jeśli chodzi zaś o wojowniczą Seong Mi-Nę, opracowałem nią do perfekcji system wyrzucania przeciwnika za ring. Brata potrafi to nieźle wkurzyć i wcale mu się nie dziwię Big Grin
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Soulcalibur II PaultheGreat 0 2015 13-11-2013, 13:32
Ostatni post: PaultheGreat

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości