Resistance: Fall of Man
#1
Wczorajszy wieczór zaowocował ujrzeniem napisów końcowych z nazwiskami twórców odpowiedzialnych za produkcję tytułu wydanego na samym początku istnienia konsoli PlayStation 3. Jednocześnie udało mi się ukończyć pierwszego z tzw. exclusivów i muszę przyznać, że jeżeli wszystkie klasyki dostępne tylko posiadaczom PS3 prezentują poziom podobny „Resistance: Fall of Man” to tylko utwierdzam się w przekonaniu, że postąpiłem dobrze zakupując tą maszynkę.

[Obrazek: resistance%3A-fall-of-man-hd-wallpapers-...117373.jpg]

Fabuła zaprezentowana przez twórców ze studia Insomniac Games (mających w swoim portfolio chociażby serię „Ratchet&Clank”) opiera się na motywie inwazji obcych na Ziemię. Nie jest to jednak typowa opowiastka science-fiction, gdzie statki wrogo nastawionych przybyszy lądują w Central Parku i dokonują zagłady dzielnie opierających się im Amerykanów. W tym wypadku mamy do czynienia z czymś zgoła odmiennym, a dokładniej mówiąc scenariusz został umiejscowiony w alternatywnej rzeczywistości lat 50-tych XX wieku, która różni się diametralnie od wydarzeń znanych nam chociażby z lekcji historii. Mowa przede wszystkim o tym, co wydarzyło się na długo przed fabułą opowiedzianą w grze. 30 czerwca 1908 roku doszło do tajemniczego wybuchu na terenie Syberii, który oficjalnie znamy jako katastrofa tunguska i według wielu hipotez został on spowodowany upadkiem asteroidy. Ekipa Insomniac Games ma na ten temat odmienne zdanie - otóż tego dnia obca rasa zwana Chimerami powróciła na Ziemię i rozpoczęła swoją ekspansję w głąb terytorium naszych wschodnich sąsiadów. Kluczowe w tym momencie staje się słowo „powróciła”, gdyż styczność Chimer z naszą planetą rozpoczęła się milion lat temu. Wtedy też rozpoczęli oni walkę z inną obcą rasą o panowanie nad naszą planetą, lecz z powodu olbrzymich strat obie cywilizacje wycofały się. Wracając jednak do genezy inwazji należy wspomnieć, iż obcy nie bez powodu zaatakowali najpierw ten kraj. Rosja była w tym okresie targana problemami wewnętrznymi, dodatkowo dowiedzenie się czegokolwiek na temat tego, co rozgrywa się na jej terenie było zadaniem bardzo trudnym. Były co prawda jakieś tam przecieki, ale nie traktowano tego zbyt poważnie, lecz jako skutki eksperymentów na ludziach. Zamknięcie granic w 1921 roku spowodowało, że świat zaczął interesować się sytuacją wewnętrzną tego kraju. Dopiero w 1927 ludzkość się o tym dowiedziała. Obecność nieprzyjaznych przybyszów z kosmosu to jedno, a rozprzestrzenienie tajemniczego wirusa wraz z ich przybyciem to drugie. Każdy zarażony człowiek przemieniał się w bezmózgą istotę i przyłączał się do wrogiej armii. W taki oto sposób Chimery gromadziły nowe jednostki w latach 40-stych i w 1949 rozpoczęły ofensywę na kontynencie europejskim (domyślacie się, że nie doszło do wybuchu IIWŚ?). Zaawansowana technologia i przewaga liczebna błyskawicznie przesądziły o losach tej wojny. Ostatnią przeszkodą na drodze obcych została Wielka Brytania, która padła po trzech miesiącach walk. 11 czerwca 1951 na pomoc Brytyjczykom przyszły Stany Zjednoczone, które wysyłając swoje oddziały Rangersów rozpoczęły operację o kryptonimie Wyzwolenie. Tego dnia w pobliżu miasta York znalazł się oddział pod dowództwem sierżanta Nathana Hale'a, którego poczynaniami pokierujemy na przestrzeni kilku następnych dni wspierając tytułowy ruch oporu. Jak sami widzicie fabuła w tym shooterze jest bardzo rozbudowana i intrygująca. Sam bardzo lubię takie zagmatwane, owiane tajemnicą czy też opierające się na intrygach i spiskach historie. Zwłaszcza gdy są przedstawiane w sposób jaki uczynili to twórcy.

[Obrazek: 0ec608675d5c65c17854db9ce0941459.jpg]

Drugim najmocniejszym punktem programu jest klimat wiążący się z wykreowanym na jego potrzeby światem. Sytuacja ludzkości jest beznadziejna, a atmosferę tej beznadziejności czuć w powietrzu. Duża w tym zasługa oprawy wizualnej, która charakteryzuje się bardzo przyzwoitym poziomem. Nie da się ukryć, że lokacje jakie odwiedzimy w trakcie rozgrywki są zaprojektowane szczegółowo. Z oczywistych względów oglądać będziemy opustoszałe, zniszczone przez wojnę obiekty architektoniczne, aczkolwiek przyjdzie nam też zwiedzać wnętrza budynków postawionych przez najeźdźców z kosmosu. Po podłogach walają się powywracane meble, na ulicach widać gruzy z rozwalonych po wybuchu budynków, wraki samochodów etc. Widać, że osoby odpowiedzialne za tą stronę gry charakteryzowały się przywiązaniem do detali oraz swego rodzaju kunsztem artystycznym. Również różnej maści efekty i filtry graficzne powalają na kolana. Najbardziej podobały mi się efekty wybuchów oraz dym, który bardzo często unosi się w powietrzu uniemożliwiając nam niejednokrotnie dostrzeżenie wrogów, co tylko podkreśla aurę tajemniczości i dodaje klimatu zniszczonego przez inwazję obcych świata.

Atmosferę podkreśla także oprawa muzyczna. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo dopasowana do alternatywnej rzeczywistości wykreowanej w tej grze. Muzyka podkreśla klimat obecny w odwiedzanych lokacjach. Bardzo często jej narastająca tonacja sugeruje nam nadciągające zagrożenie. Można się wówczas poczuć, jakby oglądało się horror, a tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę etapy, w których są egipskie ciemności i naszym jedynym sprzymierzeńcem jest latarka. Chimery regularnie atakują nas z zaskoczenia, gdy pewni siebie wchodzimy do z pozoru opuszczonego pomieszczenia, aż tu nagle wybiegają w grupie, czym skutecznie potrafią podnieść ciśnienie. Na wysokim poziomie stoi także voice-acting oraz dźwięki otoczenia.

[Obrazek: Resistance-Fall-of-Man-25.jpg]

„Resistance: Fall of Man” ma bardzo dobrze wyważone tempo, a rozgrywka jest zbalansowana i urozmaicona, więc nie można narzekać na nudę w tym dość długim, jak na FPS tytule. Etapy, w których pełnimy rolę jednoosobowej armii, gdzie musimy się zdać na własne umiejętności, przeplatają się z misjami, w których toczymy regularne potyczki mając obok siebie żołnierzy amerykańskich i brytyjskich. W tych drugich gra pokazuje swoje prawdziwe oblicze, które tylko świadczy, że projektanci z Insomniac Games lubują się w rozmachu. Można to zaobserwować w skali bitew (ilość walczących jednostek na ekranie), nieznikających ciałach poległych żołnierzy czy wspomnianych prześwietnych efektach wizualnych i nadającej tempa akcji muzyce, która jest zagłuszona przez dźwięki wybuchów i wystrzałów. Uroku tej grze nadaje poziom trudności. Po ograniu „Medal of Honor: European Assault” na PS2 byłem pewien, że tym aspekcie widziałem już w FPS'ach wszystko. O tym jak bardzo się myliłem przypominali mi niejednokrotnie przedstawiciele rasy Chimera, którzy przewyższają siły ludzkości w niemal wszystkich aspektach - jest ich więcej, mają silniejsze bronie, są odporniejsi. Tytuł ten zmusił mnie do zmiany swojej taktyki, którą powszechnie stosowałem we wcześniej ogrywanych wojennych strzelankach. Dotychczas chowałem się za osłonami i starałem się znaleźć odpowiednią pozycję do ostrzału przeciwnika, żeby później móc go oflankować. Tutaj ta taktyka nie przynosiła żadnego skutku, gdyż wrogowie charakteryzują się dużą odpornością, co prawda nie tak dużą jako Helghaści, ale da się zauważyć, że trzeba zużyć dużą ilość amunicji w przypadku tych najlepszych jednostek wroga. Poza tym, co chyba gorsze, ich bronie zadają duże obrażenia. Umrzeć można błyskawicznie i to nawet mając wypełniony do końca pasek punktów życia. Ten został podzielony na cztery części i poddany zabiegowi częściowej regeneracji życia. Energia odnawia się do końca danego paska, a utracony pasek energii możecie odzyskać znajdując apteczkę. Jest to system podobny do tego obecnego w „Far Cry 2” czy „Medal of Honor: Airborne”. Sprawy nie polepsza opieszałość nieprzyjaciół, którzy po zajęciu dogodnej pozycji niezbyt chętnie podejmują się próby szarży na miejsce zajmowane przez gracza. Wolą zmasowany atak z bezpiecznej odległości. Sama gra jest liniowa, ale w tym całym natłoku akcji w ogóle tego nie odczuwamy, gdyż jedyną myślą towarzyszącą naszym zmaganiom jest chęć przetrwania czy znalezienia apteczki.

Bardzo podobał mi się design przeciwników oraz ich różnorodność. W przeciwieństwie do pierwszego „Killzone'a” nie spotkamy się tutaj z wojną klonów. Rodzajów przeciwników jest mnóstwo i na każdym kroku dziwiłem się swego rodzaju pomysłowością autorów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że odmienność wrogów nie opiera się tutaj na zmienionej skórce postaci, innej broni i skuteczności bojowej. Chimery różnią się bardzo często nie tylko tymi wspomnianymi wcześniej aspektami, ale również kształtem (oprócz humanoidalnych żołnierzy spotkamy się też z zawodnikami nieprzypominającymi niczego, co istnieje na naszej planecie), wielkością i stosowaną taktyką. Wielkość nieprzyjaciół również jest rzeczą, którą można wpisać do rubryki z napisem „rozmach”. Często spotkamy się z przeciwnikami większymi od kilku dorosłych mężczyzn razem wziętych, a takie starcia, choć schematyczne i opierające się na konkretnym sposobie pokonania takiego gagatka, są bardzo epickie, mają charakter walki z bossem. W kilku misjach spotkamy się również z maszynami wojennymi, z którymi będziemy mogli powalczyć lub zasiąść za ich sterami.

[Obrazek: resistance-fall-of-man.jpg]

Zaimplementowany arsenał to też pokaz pomysłowości osób odpowiedzialnych za ten tytuł. Bronie różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale także zastosowaniem. Każda broń nadaje się do innej sytuacji, a rozgrywka wręcz wymusza stosowanie wszystkich metod perswazji do swoich celów. Nie ma tutaj podziału na bronie lepsze czy gorsze. Posiadany od samego początku standardowy karabin Rangersów nie będzie bronią, którą odstawimy od razu po zdobyciu nowych pukawek - uniknięto tym samym znanej z innych gier sytuacji, że odstawiamy jeden oręż po zdobyciu następnego. Każdą z posiadanych giwer możemy użyć w dowolnej chwili. Wystarczy tylko przytrzymać R2 i zmienić egzemplarz na pożądany. Solidnym aspektem posiadanych broni jest to, że posiadają one alternatywny ostrzał lub jakiś inny bonus. Mamy na przykład karabin snajperski z możliwością spowolnienia czasu albo karabin wytwarzający osłonę, przez którą możemy strzelać tylko my.

„Resistance: Fall of Man” to tytuł wręcz wybitny, charakteryzujący się świetnie opowiedzianą historią, a także brutalnym uniwersum, w którym śmierć czuć w powietrzu. Rozgrywka charakteryzuje się niesamowitą dynamicznością, a wymagania postawione graczowi na średnim poziomie trudności, choć wysokie, dają olbrzymią frajdę i satysfakcję. Omawiana pozycja może być rekomendowana osobom, które nadrabiają zaległości w ramach PlayStation 3.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#2
Z przyjemnością czyta się twoje rozbudowane posty Paul. Nie miałem pojęcia, że Resistance posiada tak ciekawą fabułę. Nie wiedziałem również, że to produkcja od Insomniac. Oprócz znakomitej serii Ratchet & Clank o której wspomniałeś, warto przypomnieć, że stworzyli oni również trylogię Spyro the Dragon na PS1, z którą to mam praktycznie same pozytywne wspomnienia.

Zawsze z uznaniem zerkam na produkcje ambitnych twórców. Gatunek FPS'ów kojarzony jest obecnie z bezmyślną rozwałką na ekranie. Rozbudowany wątek fabularny i ogólny pomysł na siebie prawdopodobnie nie pozwala na stawianie tej gry w jednym szeregu ze średniakami jakich na tej generacji mnóstwo. Zaintrygował mnie również opis przeciwników. Ciekawy jestem jak ta ich rzekoma różnorodność prezentuje się w akcji.

Gra z pewnością trafi do mojego notatnika ze względu na godną uwagi kampanię singlową (multi w strzelankach mnie kompletnie nie interesuje).
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Resistance 3 - utracone szanse? JaDCorbeN 15 6991 25-02-2014, 09:45
Ostatni post: PaultheGreat

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości