[Recenzja] Sly Cooper and the Thievius Raccoonus
#1
[Obrazek: 86874388.jpg]
Kilka dni temu ukończyłem pierwszą część Sly’a i ujrzałem napisy końcowe. Procentowy licznik wskazujący moje postępy w grze, zatrzymał się wówczas na liczbie 83. Seria z szopem w roli głównej doczekała się na PS2 aż trzech odsłon, o czym wspominałem w temacie na naszym forum. Jeżeli chcesz poznać początek serii zapraszam do lektury niniejszej recenzji.

Pełna nazwa gry to: „Sly Cooper and the Thievius Raccoonus.”
Sly jest szopem, w którego żyłach płynie krew legendarnej, złodziejskiej rodziny Cooper’ów. „Thievius Raccoonus” natomiast, to cenna księga od pokoleń należąca do klanu.

Niestety wspomniana księga została skradziona wiele lat temu. Ot paradoks – trafił złodziej na złodzieja. W owej księdze zostały opisane cenne techniki „kradziejskiego” fachu dlatego też nasz bohater musi wyruszyć w pełną przygód podróż, aby ją odzyskać. Problem polega na tym, że dokument został rozczłonkowany, a Sly nie jest na tyle doświadczony, aby bez problemów poradzić sobie z wyzwaniem.

Od czego jednak ma się przyjaciół? Co dwie głowy to nie jedna. Szopowi przez całą jego wędrówkę po części będą towarzyszyć żółw Bentley oraz sympatyczny, różowy hipopotam Murray. Jeżeli czytaliście kiedykolwiek o serii, to zapewne natknęliście się na wzmianki mówiące o tym, że „Sly” jest swoistego rodzaju parodią kultowej sagi „Metal Gear Solid”. Coś w tym jest… Bentley bowiem pełni rolę mózgu całej operacji, jest to osobnik inteligentny. Regularnie kontaktuje się z szopem poprzez a’la radio (na podobnej zasadzie działa codec w MGS). Murray natomiast jest postacią niezbyt rozgarniętą, ale totalnie rozbrajającą. Tego tłuściocha nie da się nie polubić. Co ciekawe czasami gracz będzie musiał pokierować którąś z tych postaci.

Żeby było śmieszniej, zupełnie nieświadomy ewentualnych powiązań, zaraz po ukończeniu „Metal Gear Solid 3” zabrałem się właśnie za Sly’a. W przypadku przygód Snake’a zachwycałem się smaczkami fabularnymi, trochę jednocześnie narzekając na gameplay. Tutaj zachodzi proporcja dokładnie odwrotna. Szczątkowa fabuła jest pretekstem do przemierzenia szeregu plansz. Twórcy ewidentnie postawili wszystko na jedną kartę. Gameplay jest wyjątkowo miodny. W tej produkcji wszystko chodzi płynnie i jest dopracowane. Menu otwiera się błyskawicznie. Gracz ma możliwość bezproblemowego wracania do wcześniejszych etapów i save’owania w dowolnym momencie.

[Obrazek: 80391470.jpg]

Mechanika rozgrywki w niczym nie ustępuje takim tuzom gatunku jak „Jak & Daxter” czy „Ratchet & Clank”. Ruchy szopa są płynne. Postać idealnie reaguje na komendy gracza. Wszystko zależy tutaj od naszych umiejętności. Jeżeli skusisz, to możesz mieć pretensje jedynie do siebie – gra nie płata figli, nie oszukuje, nie rzuca kłód pod nogi.

Jakiś czas temu zastanawiałem się dlaczego o „Sly’ach” nie dyskutuje się tak dużo, jak właśnie o wspomnianych wyżej „Jak’ach” i „Ratchet’ach”?
Teraz już wiem dlaczego... Produkcje Naughty Dog oraz Insomniac, to na scenie PS2 przygodowe molochy. Widać to szczególnie w oprawie graficznej. Piękne widoki, szczegółowość otoczenia, mnóstwo detali niemal w każdej lokacji, światy tętniące życiem…
Sly natomiast jest tytułem stworzonym z nieporównywalnie mniejszym rozmachem. Zapewne wiązało się to z dostępnym budżetem. Za przygody szopa odpowiada wcześniej anonimowe studio „Sucker Punch”.

Na dużych portalach można przeczytać, że gra ta nijak się ma do klasycznych platformówek pokroju „Crash Bandicoot”. Moim zdaniem to lekkie przekłamanie. Rozgrywka jest bowiem liniowa, ma bardzo zręcznościowy charakter, kamera TPP. Ze wszystkich platformerów jakie ograłem, to właśnie Sly’owi udało się najbardziej zbliżyć do poziomu Crash’a. Oczywiście gra ma pomysł na siebie. Nie jest to perfidna zrzynka.
W tej grze nie opłaca się być zauważonym. Na każdym kroku teren patrolują strażnicy z latarkami. Jeżeli szop się zagapi i znajdzie w polu widzenie strażnika, to momentalnie dostaje kulkę w łepek. Zewsząd migocą wiązki laserowe, ruchome lampy itp. Trzeba skrzętnie omijać te wszystkie pułapki, bo jeżeli noga nam się powinie, włącza się irytująca syrena alarmowa. Wówczas kolejny zły ruch oznacza śmierć. Na całe szczęście syreny znajdują się niedaleko i po kilku metrach marszu można je rozwalić i tym samym powrócić do spokojnej eksploracji. Na planszach umieszczonych jest zazwyczaj po kilka checkpointów, zatem kolejne nieudane próby nie przekładają się na frustrację związaną z męczącym zaliczaniem znanych już fragmentów etapu.

Ciekawie wymyślono również rozwój naszej postaci. Na każdej, większej planszy do zdobycia są bowiem trzy cele:
- KLUCZ pozwala na otwieranie wrót do kolejnych światów. Jego zdobycie, to absolutna podstawa, aby w ogóle móc grać dalej. Gracz trafia na planszę-matkę, z której może dostać się do kolejnych leveli właściwych. Po zaliczeniu wszystkich etapów i zdobyciu kluczy następuje ciekawa walka z bossem. W przypadku jego pokonania otwiera się nowy świat. Jest to rozwiązanie bardzo standardowe i sprawdzone, znane już od czasów „Spyro the Dragon” na PS1.
- fragment księgi „Thievius Raccoonus”. Na planszach poukrywane są butelki, które to trzeba odnaleźć. Jeżeli uda nam się skompletować wszystkie, to następnie należy dostać się do sejfu. Wówczas po krótkiej gadce, nasz kapitan Bentley poda sekretny kod umożliwiający otwarcie sejfu. Każdy zdobyty sejf oznacza dla naszego bohatera nową umiejętność, którą to wymyślili przodkowie Sly’a. Pod koniec gry szop będzie zatem prawdziwym złodziejskim wymiateczem potrafiącym (…). Przekonajcie się sami.
- CZASÓWKA. Pamiętacie jak drakońsko trudne były czasówki na platynę w „Crash Bandicoot 3: Warped?” Tutaj zastosowano identyczny patent. Po zaliczeniu planszy można na nią wrócić ponownie, aby sprawdzić swoje umiejętności w perfekcyjnym pokonywaniu jej na czas. W przypadku tej opcji nie ma w zasadzie miejsca na błędy. Początkowo odnosiłem wrażenie, że czasy są totalnie wyśrubowanie. Z czasem jednak idzie mi coraz lepiej. Udało mi się zaliczyć już bodaj 11 plansz, co oczywiście przełożyło się na wynik 94% ukończenie gry. Chyba nie muszę wspominać, że moim celem jest setka…

[Obrazek: 38389609.jpg]

Na szczególną uwagę zasługuje oprawa audiowizualna. Muzyczka towarzyszy nam na praktycznie każdym etapie. Nie doświadczyłem jakiejś szczególnej ekstazy słuchając kolejnych melodii. Jest miło dla ucha, ale bez szaleństwa. Najważniejsze, że audio nie przeszkadza. Najbardziej jestem rozczarowany głosem głównego bohatera. Moim zdaniem aktor ewidentnie został źle dobrany. Sly gada niskim tonem i sprawia wrażenie stonowanego, poważnego. Bardziej pasowałby mi tutaj jakiś zaczepny, cwaniaczkowaty głosik rzezimieszka. To jednak tylko moje subiektywne odczucie.

Grafika jest wyjątkowa. W zasadzie w żadnej grze nie spotkałem się z taką nietypową „kreską”. Początkowo kojarzyła mi się trochę z „Okami”, ale nie chciałbym umniejszać unikatowości „Wilka”. Można to też po części porównać do komiksowej strzelanki „XIII”.
Najwłaściwsze jednak byłoby stwierdzenie, że twórcom udało się stworzyć swój własny, indywidualny styl graficzny, który ewidentnie może się podobać, a nawet zachwycać. Szop wygląda znakomicie. Szczególnie jest to widoczne w niektórych momentach, kiedy kamera robi zbliżenie na jego postać. Czasami celowo na moment zwalniałem rozgrywkę, aby dokładnie mu się przyjrzeć. Tak jak wspomniałem jednak wyżej – nie uświadczymy w tej grze pięknych widoków, jak to ma miejsce u konkurencji. Lokacje mają zazwyczaj charakter korytarzowy jak w Crash’u. Regularnie pojawiają się również plansze rozległe jak w Spyro i te podobały mi się zdecydowanie bardziej. Szkoda tylko, że scenki przerywnikowe wypadają ubogo. Takowe mają charakter pokazu kolorowych slajdów, uzupełnionych głosem lektora. Pokazy na całe szczęście są wyjątkowo krótkie i nie męczą. Ta gra ewidentnie miodnym gameplay’em stoi.

W grze zawarto również kilka mniejszych etapów, w których zazwyczaj świrują dwie pozostałe postacie. Hipciu czasami zasiądzie za sterami furgonetki w celu wygrania wyścigu, a Bentley będzie musiał zdobyć sekretny kod pod koniec gry. Podobała mi się również rozwałka z działa stacjonarnego, kiedy to musiałem osłaniać dzielnego Murray’a. W czasie takich mini-gierek można się solidnie uśmiać. W ciekawy sposób urozmaica to rozgrywkę i czyni grę po prostu ciekawszą.

Gra generalnie jest łatwa. Nie powinna sprawić większych problemów nawet początkującym graczom. Jedyne większe wyzwanie to finałowa walka z bossem. Przyznaję, że tutaj dłuższą chwilę się pociłem i zostałem zmuszony do kilkunastu prób.
Ale, ale … są na tym świecie zboczeńcy, którzy nie zadowolą się ukończeniem głównej kampanii. Aby ujrzeć na liczniku 100% należy zaliczyć wszystkie czasówki, a to już zupełnie inny wymiar rozgrywki. W tym momencie tytuł przestaje być przyjemną gierką, a staje się realnym wyzwaniem.

[Obrazek: 81179464.jpg]

Jeżeli jakimś cudem szanowny czytelniku dobrnąłeś do tego miejsca, to przeczytaj jeszcze słówko podsumowania. „Sly Cooper and the Thievius Raccoonus” jest powiewem świeżości w gatunku gier platformowo-przygodowych. Czerpie najlepsze wzorce z klasyki, pozwala cieszyć oko wyjątkową grafiką i dorzuca garść znakomitych pomysłów od siebie. Jeżeli jesteś fanem „Metal Gear Solid” to zagraj w Sly’a, aby przekonać się jak wygląda parodia skradanki. Jeżeli uwielbiałeś skakać po gzymsach wcielając się w księcia w „Prince of Persia”, to zagraj w Sly’a, bo tutaj zwinne palce są równie potrzebne. Jeżeli wychowałeś się na Crash’u i Spyro, to zagraj w Sly’a, bo jest to równie miodna gierka i obowiązek dla fanów starszego, liniowego modelu rozgrywki. Jeżeli jednak nie lubisz żadnej z powyższych produkcji, to i tak chwytaj za pada i szarpaj, bo to jest po prostu zajebista gra! Ja z przyjemnością zagram w kolejne części. Koniec i bomba, kto czytał ten trąba.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#2
"Ale, ale … są na tym świecie zboczeńcy, którzy nie zadowolą się ukończeniem głównej kampanii"

Rozbawiło mnie to zdanie xd

Dla mnie Sly przebija Jaka i Ratcheta. Sly to typowa platformówka z krwi i kości, taka właśnie, jak Crash. Mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że Sly to taki nowoczesny Crash. Oczywiście z inną postacią itd, ale grało mi się równie dobrze jak w stare gry Naughty Dog. Powiem więcej - właśnie takiego nacisku na platformówkę oczekiwałem w Crashach na PS2. Oczywiście - WoC i TwinSanity (+ TTR) to platformówki, ale jednak brakowało jakiejś magii. Sly miał tą magię, dzięki której mogłem się poczuć jak tamten dzieciak siedzący przed PSOne i niechcący jej wyłączyć, bo go wciągnęła ta gra.
[Obrazek: ekrms3.gif]
Odpowiedz
#3
Kraszu napisał(a):Koniec i bomba, kto czytał ten trąba

Heej, to nie było śmieszne Big Grin

Po lekturze tego tekstu, dostałem obraz gry (pomijając elementy skradankowe) bardzo liniowej, ale i ciekawej platformówki. Kolejne Twoje rozważania tylko potwierdzają w mojej wyobraźni to zbliżenie do mechaniki znanej z serii Crash Bandicoot. Na temat gry zbyt wiele nie powiem, ponieważ jeszcze nie miałem przyjemności, ale wiem jedno: Trzeba ją postawić na pierwszym miejscu listy gier oczekujących na PS2, ponieważ z pewnością jest warta uwagi.

Jeśli miałbym jednak się przyczepić, to moim zdaniem recenzja jest troszkę chaotyczna (troszkę za dużo akapitów chyba sprawia takie wrażenie). Mam także drobny problem z wyobrażeniem sobie gameplayu gry, ponieważ z jednej strony mówisz o elementach skradankowych, potem wspominasz o liniowości, kończąc na poszukiwaniu butelek (rozumiem, że to jest element poboczny pozycji) i eksploracji poziomów. Na szczęście to już koniec narzekań, ponieważ masz ogromny warsztat pisarski, używasz często bardzo ciekawych zwrotów, a wiele elementów gry opisałeś bardzo przejrzyście, dodając często własne dygresje, co uznaję za ogromny plus tego tekstu.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#4
Z pewnością zagram. Ostatnio trochę ciągnie mnie do platformówek, Sly zapowiada się naprawdę ciekawie. O grze wcześniej nie słyszałem, choć postać głównego bohatera jest wizualnie znana. Zgłębie ten tytuł gdy skończę to, co akurat ograć zamierzam.
Odpowiedz
#5
Mi opis odpowiada. Dokładnie Krasz napisał, że trzeba będzie unikać wszelkich laserów i latarek, że musimy przemykać bezszelestnie przez plansze i jest to typowy platformer czego chcieć więcej? No może opisu chociażby dwóch lokacji, żeby mieć jakiś ogląd co przyjdzie nam zwiedzać. No i jakieś fajne zdolności. Sly to dla mnie anonim po lekturze, wiem, że umie skakać i że ma się skradać. Co poza tym? Przecież legendy ludowe mawiają że ma laskę zakończoną sierpem(sierpolaske? : O) która jest rodowym znakiem Copperów, może coś jesZcze ciekawego umie zrobić. Wiadomo, że nie opiszesz wszystkiego zaciekaw nas.
Ogółem czyta się to wszystko w miarę przyjemnie, ale brak jakiegoś schematu. Skaczesz z kwestii do kwestii i czasem trudno się połapać. Na sly'a szczerze się od dawna dawna, ale niestety póki co nie zagram na pewno. Szkoda trochę bo to kawał dobrej gry podobno.

Odpowiedz
#6
Też odniosłem dokładnie takie samo wrażenie, ale chciałem o tym napisać dopiero przy głosowaniu. Recenzję dokładnie przeczytałem, ale gameplay jest opisany trochę zbyt krótko.
Odpowiedz
#7
A mi całość bardzo się podoba, generalnie nie mam zastrzeżeń, przeczytałem jednym tchem i jak dla mnie jest świetnie Smile
Playstation 2 Slim SCPH-77004, 3xDS2, FMCB
Inne konsole: SMS II, MegaDrive, PSOne, Dreamcast, Xbox, Xbox 360

[Obrazek: XsKg1.gif]
[Obrazek: 1N8cslJ.jpg]
Odpowiedz
#8
Ciekawa, ciekawa... i gra i recenzja...
Jak się dowiedziałem z tekstu, to będę musiał spróbować w nią zagrać... Smile
Nie wiedzieć czemu ostatnio grałem w Spyro Enter the Dragonfly i strasznie mi się spodobał, nawet bardziej niż Jak... Smile Ciekawe jak będzie ze Sly'em...
No i jeszcze te porównania do innych gier... Smile
[Obrazek: 9458.png][Obrazek: piotros_org.png]
3DS FC: 2724-0392-0522
Odpowiedz
#9
Starałem się oddać gameplay regularnie nawiązując do większych produkcji.

Musze się tutaj zgodzić z Samyeu. "Jak" i "Ratchet" to pomimo wszystko inna liga gier. To szpile z pewnością ambitniejsze i będące swoistego rodzaju hybryda gatunkową. Sly pomimo swoich ograniczeń, miodnością rozgrywki potrafi położyć swoich utytułowanych rywali na deski. Wszystkie trzy serie są znakomite, jednak to właśnie przygody szopa pozwalają na sentymentalną podróż do świata klasycznej, zręcznościowej platformówki.

Przyznaję, że zapomniałem ostatecznie o opisie lokacji. Te, jak na tego typu grę oczywiście są zróżnicowane. Przyjdzie nam zwiedzać chociażby bagna, coś na kształt dzikiego zachodu, miejscówki "domowe", kasyno i sporo lokacji, które ciężko mi opisać jednym słowem.
Co do szczegółów gameplay'u to nie chciałem zbytnio spoilerować. We wspomnianych sejfach można odnaleźć chociażby takie umiejętności jak nowe, silniejsze comba sierpem, rollowanie (Sly zamienia się w kulkę i toczy się po planszy. Bardzo przydatna opcja przy czasówkach), podkładanie min, czy nawet manipulacja czasem.

Absolutną podstawą gameplayu są jednak sekwencje skoków i umiejętne omijanie pułapek. W tym celu nasza podstawowa broń, czyli sierp odgrywa bardzo istotną rolę. Za jego pomocą Sly chwyta się lin, drabin, buja się na podsufitowych kółkach itp. Przeciwnicy na planszach zazwyczaj padają po jednym strzale z naszej śmiercionośnej, zakrzywionej broni. Wyjątkiem oczywiście są bossowie, przy których trzeba się bardziej postarać.

Dzięki za komentarze. Smile
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#10
O Krasz widzisz. I już przykułeś moje oko jednym zdaniem, czy tam słowem 'a nawet manipulacja czasem', nieważne w jakim stopniu to już coś czego nie miał np Jak i już zachęca do przyjżenia się tytułowi bardziej. Lokacje to też ważna sprawa, jeżeli się nie mylę w Sly'u są wzorowane na epoki w których żyli jego przodkowie. W każdym bądź razie słyszałem że są mocną stroną gry.
A tak słowem końca. Tutaj nie chodzi o ligę gry, a marketing. Gorących dyskusji o grach PS2 jest coraz mniej, a prym wiodły mimo wszystko te najbardziej nagłośnione. Sly nie mógł przejść bez echa bo ma bodaj 3 części na PS2, a to kosztuje, nikt nie lubi marnować pieniędzy. Po prostu może w polsce obił się bez echa. Ma na to wpływ pewnie wiele czynników, ale nie będę się rozpisywał.
P.S. Z tą indywidualną grafiką troszkę przesadziłeś, to dobrze znany na PS2 system renderowania, który naprawdę dobrze się sprawdza ;]

Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [PS2][Recenzja] King Kong Furious 11 10759 03-04-2020, 08:35
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- Beverly Hills Cop miauryc 4 7257 26-08-2016, 21:52
Ostatni post: Sandinista
  [Recenzja] Forbidden Siren Sandinista 10 13386 15-06-2016, 14:34
Ostatni post: Makaveli
  (Krótka recenzja) Ojciec Chrzestny Szymon 10 12509 22-01-2016, 23:14
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Glass Rose Sandinista 7 8474 18-06-2015, 08:02
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- FlatOut miauryc 1 4542 05-06-2015, 19:07
Ostatni post: Kratos
  Project Zero - Recenzja MrBrut 4 6490 30-04-2015, 00:22
Ostatni post: juno
  Recenzja Ico Kratos 9 9874 04-01-2015, 09:27
Ostatni post: 1903

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości