W dniu wczorajszym dane mi było utłuc szesnastego z kolei kolosa i ujrzeć napisy końcowe.
Kratos w powyższej recenzji bardzo dobrze oddał całokształt tego, co oferuje produkcja pt. Shadow of the Colossus. Gameplay rzeczywiście nie oferuje nic poza schematem „znajdź kolosa, ubij kolosa”. Świat gry jest obszerny i … pusty. Umownie pusty, ponieważ graczowi przyjdzie podziwiać rozległe stepy, ogromne wodospady, kaniony, pustynie, strumyki, jeziora, klimatyczne lasy, skały, czy budowle przywodzące na myśl spuściznę po starożytnych cywilizacjach.
Niektórzy twierdzą, że ta gra jest nudna. Po części nawet zgadzam się z takim twierdzeniem. Jest to jednak najprzyjemniejsza forma „nudy” jakiej doświadczyłem w grach. Wykreowany przez twórców świat jest unikalny, na co główny wpływ ma charakterystyczna grafika. Trzeba się przyzwyczaić do przemierzania krainy w osamotnieniu. Z czasem ogromną frajdę sprawiało mi samo poszukiwanie kolosa. Na koń i do przodu.
Chciałbym jednak z tego miejsca podkreślić, że żadna recenzja nie odda klimatu i fenomenu tej gry. To po prostu trzeba przeżyć, zobaczyć na własne oczy i samodzielnie dobrać się do skóry wszystkim wyjątkowym potworom, które zamieszkują zakazaną krainę. Ta produkcja jest po prostu wyjątkowa, inna, magiczna. Teoretycznie SotC można przejść bardzo szybko, ale korzystanie z solucji w przypadku tej gry byłoby wysoce haniebne. Kombinowanie i poszukiwanie sposobów na zadanie kolejnych śmiercionośnych ciosów jest solą tej gry. Uczucie, które towarzyszyło mi ilekroć mówiłem sobie w duchu „teraz już jesteś mój” było po prostu bezcenne. Szesnaście epickich batalii, gdzie każda jest ciekawa, każda rajcująca, każda ma swoją historię.
W moim odczuciu o sile tej produkcji świadczą głownie dwa elementy. Pierwszy to oczywiście kolosy i arcypomysłowe walki z nimi, a drugi to genialna oprawa audio. Jak dla mnie to mistrzostwo świata. Poczynając od takich szczegółów jak melancholijna muzyka w filmiku początkowym, poprzez szczegóły takie jak szum wiatru podczas poszukiwań, a kończąc na fenomenalnej nucie, która umila właściwą walkę. Dzięki temu czułem, że mam do czynienia z czymś wielkim.
Co prawda fabuła odgrywa w całej opowieści o kolosach szczątkową rolę, a jednak pod koniec gry wszystko co zobaczyłem, silnie zagrało mi na emocjach. Autentycznie przez 10 minut miałem łzy w oczach oglądając nastrojowy ending. Sam nie wiem dlaczego. Myślałem o tym wszystkim jeszcze przed snem.
Wyłącznie dla tych, którzy ukończyli grę! Gruby spoiler fabularny! [spoiler]
Ponadto musiałem zbierać żuchwę z podłogi, kiedy Agro spadał w przepaść.

Poświęcił się, abym ja mógł dokończyć swoje zadanie. Przecież został nam tylko jeden kolos… Kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak przeżyję śmierć rumaka. A później mój parzystokopytny przyjaciel wraca. Zmarnowany, kulejący, ale żywy. Coś pięknego. [/spoiler]
SotK to gra epicka. To określenie jest ostatnio modne w odniesieniu do gier, ale jak ulał pasuje do tej właśnie produkcji i mogę go tutaj użyć z czystym sumieniem. Jak to dobrze, że co jakiś czas powstaje gra, której określenie „gra” wyraźnie uwłacza. Team ICO stworzył bowiem niezapomnianą historię osadzoną w sennej, zakazanej krainie. To wyjątkowa opowieść o poświęceniu, przyjaźni i mimo wszystko miłości.
Tak jak napisał Kratos w recenzji:
Cytat: Ta gra już zapisała się złotymi zgłoskami w historii gier video i warto sprawdzić z jakiego powodu.
Ja już wiem z jakiego powodu. Sprawdź i ty.