Recenzja Shadow of the Colossus
#1
Recenzja gry Shadow of the Colossus

Po przeżyciu (nie zaliczeniu) Ico nie mogłem odmówić sobie przyjemności zagłębienia się w tak podobną i tak różną od niej pozycję zarazem, jaką jest Shadow of the Colossus. Zaraz po sukcesie (artystycznym, nie kasowym) swojej pierwszej gry Team Ico na czele z geniuszem Fumito Uedą zaczął pracę nad jej kontynuacją. 35 osobowa drużyna przez 2 lata dłubała nad czymś, co określano wówczas jako „Nico” (czyli po prostu Ico 2), a żeby porzucić początkowe plany i nieco je podrasować. Z przekształcenia Nico narodziło się Shadow of the Colossus, w Japonii wydane jako „Wander and the Colossus”, u nas pewnie doczekałoby się translacji na „Wanda, co nie chciała kolosa”.


Mimo, że Ueda niechętnie dzisiaj mówi o Shadow of the Colossus w kontekście Ico zaznaczając, że to 2 różne gry to nietrudno je postawić w jednym szeregu. Wystarczy porównać 2 dowolne screeny z obu gier, żeby znaleźć podobieństwo. To, co oprócz charakterystycznej grafiki łączy obie produkcje to na pewno zagadki, klimat, poczucie osamotnienia oraz oszczędna w środkach fabuła. W grze kierujemy poczynaniami chłopaka o imieniu Wander. Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki jesteśmy świadkami jego mozolnej podróży na koniu z jakimś „pakunkiem”. Owy „pakunek” okazuje się ciałem dziewczyny znanej jako Mono. Nie wiemy czy to dziewczyna chłopaka czy też może jego siostra. Wiemy za to, że została poświęcona w jakimś rytuale, co przypłaciła śmiercią w młodym wieku, a Wander zrobi wszystko, żeby przywrócić ją do życia. W tym celu nie zawaha się przekroczyć granic Zakazanej Krainy i zawrzeć układ z siłami zła określanymi w grze jako Dormin. Legenda głosi, że istnieje sposób na przywrócenie życia osobie, a dokona się to zaraz po powaleniu na ziemię ostatniego, 16-tego kolosa. Niewiele więcej wiemy z samej gry o fabule. Z jakiś powodów Zakazana Kraina została odseparowana od reszty terytorium, a na jej rozległych terenach umieszczono 16 bestii. Uzbrojeni w łuk i miecz wyruszamy z naszym towarzyszem – koniem Agro powalić każdego z tych drani, a potem liczyć na uczciwość Dormina i spełnienie obietnicy.

[Obrazek: shadow_of_the_colossus2b.jpg]

Gwoździem programu są oczywiście walki z kolosami i nie ma co ukrywać, że na tym bazuje cała gra i że to jedyne nasze zajęcie. Jedyne, ale za to jakie! Gwarantuję, że takich pojedynków nie przeżyliście jeszcze w żadnej grze. Co powiecie na fakt, że każdy z kolosów jest od nas kilkadziesiąt razy większy? Zdarzały się wcześniej w grach potężni bossowie, ale rozmiary tych łotrów biją wszystko, co do tej pory widzieliśmy w grach video. W dodatku dano nam do ich unicestwienia cherlawego chłopaczka, którego normalnie większy podmuch wiatru mógłby przewrócić. Wander zapewne wiedział, na co się pisze, ale chęć odzyskania dziewczyny mimo to w nim przeważyła. Każdego z kolosów musimy wytropić, potem dostajemy krótką prezentację jego przebudzenia, a dalej radź pan już sobie sam. Na każdego z nich trzeba znaleźć odpowiedni sposób i to jest w tej grze piękne. Samo obtłukiwanie go mieczem po nogach na niewiele się zda. Posiadają od 1 do 3 emblematów/punktów witalnych na swoim cielsku, a kilkukrotne dźgnięcie ich mieczem owocuje wiktorią. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Walka z nimi to kilkuetapowa batalia nierzadko trwająca ponad godzinę czy dłużej. Nie będę wchodził w szczegóły i zdradzał słabe punkty tych monstrów, bo zniszczyłbym tym samym sporą część tej gry. Żeby w ogóle pomyśleć o znalezieniu jego słabych punktów trzeba urządzić sobie hardkorową wspinaczkę. Jak się łatwo domyślić nie wystarczy zacząć od nóg i wspinać się aż po czubek głowy. Gnoje często mają pancerze czy naskórek tak twardy, że zamyka nam drogę do ich zdobycia. W takim przypadku trzeba zwrócić jego uwagę i kombinować, ile się da, żeby zdobyć tę górę mięsa (albo raczej kamieni patrząc na ich wygląd). Samo wejście na kolosa to co najwyżej połowa sukcesu. Trzeba się jeszcze na nim utrzymać, a potem wyczekać chwili, żeby móc zadać cios. Źle wymierzysz, zagapisz się – spadasz kilka pięter niżej, tracisz kilkanaście cennych minut, ale zyskujesz doświadczenie. Następnym razem uważniej się za to wszystko zabierzesz. Satysfakcja z pokonania tak ogromnego stworzenia i jego upadek to jedno z najpiękniejszych uczuć, jakie prawdopodobnie uświadczysz w grach.

[Obrazek: shadow_colossus-759239.jpg]

Wygląd kolosów to bez wątpienia wykonanie najwyższej próby. Walczymy z nimi na lądzie, w wodzie, w locie czy w czasie piaskowej burzy. Przypominają przerośnięte byki, psy, ptaki, żyrafy czy goryle, choć każde z tych zwierzęcych porównań jest wielkim, wręcz krzywdzącym uproszczeniem. Jedne poruszają się z wielką gracją, inne biegają w amoku jak szalone. Teamowi Ico udało się stworzyć niezwykłych bohaterów, tak różnorodnych jak to tylko możliwe. Pędzenie na grzbiecie oszalałego ptaszyska to miód na moje serce. Walka z ostatnim kolosem, który przypomina bardziej fortecę, została dodatkowo okraszona imponującymi warunkami pogodowymi w postaci szalejącej burzy. Mimo, że wielcy jak brzoza to wcale nie głupi. Zachowują się bardzo przytomnie, próbują zdeptać nas na lądzie, a kiedy ich dosiądziemy możemy być pewni, że spróbują nas z siebie zrzucić.

Nuda to główny zarzut podnoszony przez antyfanów przeciwko Shadow of the Colossus. Nie mam pojęcia jakim cudem można się przy tej grze nudzić, ale co dla jednych jest wadą, dla innych jest zaletą. Faktem jest, że eksploracja zajmuje sporo czasu. Znalezienie kolosa to czasami także nielada wyzwanie. Namierzenie go odbywa się poprzez wejście na konia, uniesienie miecza do góry i uważne śledzenie światła, które się od niego odbija. Pomysł bardzo nietuzinkowy, ale w większości przypadków sprawdza się wyśmienicie. Mimo, że świat w grze jest ogromny to nie ujrzymy tam wielu osobistości. Jak w westernowskiej piosnce „Just my rifle, pony and me” jesteśmy tylko my z mieczykiem oraz łukiem w ręku, nasz wierzchowiec i 16 kolosów. Można oprócz tego napotkać na mniejsze formy życia jak jaszczurki czy żółwie. Można tez ustrzelić sobie owoca, których szamanie powiększa o ciut pasek naszego zdrowia. Opustoszała kraina ma mimo to sporo do zaoferowania. Lasy, wodospady, przełęcze, kamienne mosty, a nawet pozostałości starodawnych budowli i miast. Dostęp do niektórych miejsc (jak choćby ukrytego ogrodu) jest czasami mocno utrudniony, a pomocne okazuje się szlifowanie swoich umiejętności. Wszystko lśni i świeci tak, jak przyzwyczaił nas do tego Team Ico w swojej poprzedniej grze.

[Obrazek: shadow-of-the-colossus_1.jpg]

Zrywając z tradycją wprowadzono do gry na przykład HUD na ekranie, ale tylko w zakresie, jaki jest absolutnie konieczny. Mamy więc pasek naszego życia, wskaźnik naszej wytrzymałości (pokazuje ilość powietrza pod wodą czy czas, jaki nam został zanim kolos nas z siebie strzepnie) oraz przełącznik miecz/łuk. Możemy też wreszcie śledzić, ile życia zostało jeszcze w bestii, którą mamy do powalenia. Jak więc widać same podstawy, które nie tylko nie rozpraszają w czasie rozgrywki, ale ją znacznie udoskonalają. Tak, jak w Ico bohatera łączyła niezwykła więź z eskortowaną dziewczyną, tak tu Wandera łączy taka więź z… koniem. Agro to nasz wierny kompan i jedyne źródło transportu. Przemierzanie tak ogromnych odległości z buta zajęłoby nam całe wieki. Agro zachowuje się tak, jak na konia przystało. Po wyczerpującej gonitwie musi chwilę odsapnąć, a zraniony utyka przez jakiś czas. Ruchy zwierzaka to niemal 100% przeniesienie żywego stworzenia do gry. Żeby go dosiąść trzeba się idealnie ustawić, co może z kolei nieco frustrować zwłaszcza, jeśli zależy nam na czasie. Żeby dodać jeszcze więcej realizmu Ueda nadał koniowi również kilka grymaśnych cech, czego skutkiem jest sporadyczne nieposłuszeństwo naszego przyjaciela. Nie do każdej lokacji dojedziemy konno i w takim wypadku musimy się z nim na chwilę rozstać. Agro bywa też pomocny na polu walki rozpraszając wroga i zyskując na czas na przygotowanie taktyki.

[Obrazek: bliss%20windows%20xp%20shadow%20of%20the...com_47.jpg]

Przy tylu zaletach pojawiły się też niestety małe ryski. Największa bolączka to kamera. Pędzi jak oszalała, czasami gdzieś ucieka nie pokazując tego, co ważne. Można ją przywołać do porządku, ale faktem jest, że należałoby się jej małe dopieszczenie. Można było też pokusić się o urozmaicenie pomiędzy kolejnymi starciami. Po pokonaniu kolosa budzimy się na posadzce wśród grupki cieni, głos Dormina (a raczej dwa głosy – męski i żeński przemawiają jednocześnie) słowami „Twój następny przeciwnik to…” w dwóch zdaniach przedstawia nam kolejne „zlecenie”, wsiadamy na koń, ubijamy kolosa i tak kilkanaście razy. Nie jest to coś, co mi strasznie leży na sercu, ale wypada o tym wspomnieć i myślę, że można było to nieco inaczej rozwiązać. Pierwsze pokonanie gry powinno zająć plus minus 10 godzin. Nie jest to wiele, ale w bonusie dostajemy nowy poziom Hard oraz tryb Time Attack, który pozwala nam na zmierzenie się z wielkimi stworami na czas. Oprócz przyjemności za pokonanie ich w tym trybie dostajemy za to także kolejne prezenty w postaci choćby pelerynki niewidki czy lepszych broni (w tym miecz Królowej z Ico!).

Ostatnia cegiełka w tym urodziwym domku to muzyka. Co do zasady słyszymy ciszę przerywaną tupotem naszego wierzchowca, a muzyka pojawia się tylko w czasie pojedynków. Idealnie wchodzi w tempo i nas dopinguje. Żywiołowe chóralne pieśni dopełniają tego dzieła, a soundtrack zdecydowanie wart jest przesłuchania także poza grą. Shadow of the Colossus to przedłużenie przeżyć znanych z Ico. Z racji dosyć ponurego nastroju sprzyjającego wyciszeniu nie jest adresowana do wszystkich, ale każdy indywidualnie powinien ją wypróbować. To typ gry, której esencję trudno przelać na papier. Ta gra już zapisała się złotymi zgłoskami w historii gier video i warto sprawdzić z jakiego powodu.

Ocena: 9+/10
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#2
Proszę, proszę... ale szybko powstała jakże interesująca recenzja SotC'a... Smile Czytało się ją bardzo przyjemnie i zachciało mi się tam być... ahhh...
kurcze już kolejna gra, w którą mam ochotę zagrać, a mam jeszcze tyle gier przed sobą...
W każdym bądź razie ładnie opisana gra i ładne zdjęcia... Smile

Ciekaw jestem jeszcze porównania ICO i SotC'a wydanego na PS2 i PS3... czy zostały one trochę i w jaki sposób poprawione, czy może przeniesione ot tak... czy i co zostało poprawione... czy da się wykorzystać save'y z PS2... itp.
[Obrazek: 9458.png][Obrazek: piotros_org.png]
3DS FC: 2724-0392-0522
Odpowiedz
#3
Z tego, co czytałem to w wydaniach obu gier na PS3 poprawiono głównie dźwięk i grafikę. Dopieszczono też frame rate, bo obu grom zdarzały się spadki klatek. Dodano także trofea i wsparcie 3D. Naprawiono "błędy" wydania amerykańskiego Ico, która to wersja jak wspominałem była nieco uboższa od PAL-owskiej. Teraz wszyscy mają po równo ;) Na pewno warto brać kolekcję obu gier na PS3, a jak ktoś nie grał w żaden z tych tytułów to nawet obowiązkowo. Dobrze, że wychodzą takie odświeżone wersje na nowsze konsole, bo akurat w tym przypadku służy to tylko dobrej sprawie i poszerzeniu kręgu osób, do których te gry mogą trafić. Savy z PS2 na PS3 działać z tego, co mi wiadomo nie będą.

Recenzja szybka, bo wracam do Shadow of the Colossus już któryś raz po latach i mój entuzjazm co do gry nie opada. Zachęcam, ale wiem, że skoro gra za tobą chodzi to prędzej czy później na siebie wpadniecie ;) Nie ma opcji, żebyś po Ico odpuścił sobie przygodę w Shadow of the Colossus ;D
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#4
Nie wiedziałem, że SotC ma tak interesującą fabułę. Ten fragment recenzji czytałem z najwyższym zaciekawieniem.

Potrafisz jak mało kto zachęcić do gry. Po „Primal’u” oraz „Psychonauts” jest to kolejny tytuł, który po lekturze Twojej pracy stał się dla mnie pozycją niemalże obowiązkową.

Cieszę się, że tak wielka produkcja jest jeszcze przede mną. Prostota i wyjątkowy, magiczny klimat „Ico” mnie urzekły. Może i tutaj poczuję się jak ryba w wodzie? Pomimo tego, że bardzo dobrze opisałeś mechanizmy samej walki, to nie za bardzo sobie to wszystko wyobrażam (filmików z gry nigdy nie oglądałem, żeby nie zapamiętywać patentów na pokonanie poszczególnych kolosów). Trzeba zagrać żeby to zrozumieć.

Jako osoba, która jakiś już czas siedzi w świecie PS2, odnoszę wrażenie, że na tej platformie trzy gry wybijają się przed szereg i są czymś więcej niż efekciarską rozrywką dla mas. To wyjątkowo ambitne projekty, gry robione przez artystów - wizjonerów z wielką pasją. Te gry to „Ico”, „Okami” i właśnie SotC.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#5
Jeżeli nie zabije cię nuda to gra cię wciągnie. Shadow of the Colossus to zdaje się taka zero-jedynkowa gra - albo wóz albo przewóz. Rozgrywka jest banalna, tajemniczy głos składa ci propozycję nie do odrzucenia, dosłownie mówi 2 zdania o kolosie, których nie musisz nawet słuchać, wsiadasz na konia i wyruszasz w poszukiwania monstrum. Jak już szczęśliwie dojedziesz (po drodze nie masz żadnych płotek, z którymi musisz stoczyć jakieś pojedynki, więc możesz jedynie chwilowo zabłądzić) to ukazuje ci się kolos i masz nieograniczony czas, żeby go powalić na ziemię. Jak sporo czasu się zastanawiasz to tajemniczy głos rzuca ci podpowiedź, która ma cię naprowadzić na rozwiązanie i na to, jak to rozgryźć. Co do fabuły to rzeczywiście jest ona interesująca, ale potraktowana nieco po macoszemu przez twórców. Zaimponowało mi za to jak fani próbują ją rozgryźć i ile z tak cząstkowych informacji, jakie padają w grze potrafią samemu dalej wywnioskować.

To nie jest tak, że ja wszystko łykam bez popity jak młody pelikan ;) Jestem bardzo krytyczny, czasami aż za bardzo, ale jak jakaś gra mnie wciągnie to na całego. Dlatego też zazwyczaj piszę recenzje gier, które mnie zachwyciły. Na gry słabe czy nawet dobre czasami nie starcza mi entuzjazmu i choć grało mi się w nie dobrze to niewiele mogę o nich powiedzieć, a czasami zupełnie o nich zapominam z nieznanego nawet mi powodu. Jak już przy tobie jesteśmy to zaraz po Ico zacząłem Legacy of Kain: Soul Reaver 2, które jak pamiętam padło w twoich postach kilkukrotnie jako gra warta uwagi. Nie wiem czy jest sens zachodzić dalej w tę grę bez ogrania "jedynki", której też spróbowałem, ale dosyć szybko trafiłem na zwiechę i dalej już gry nie ruszałem. Co do Soul Reaver 2 to grałem także bardzo krótko, kilkanaście może minut i na razie jest tak średnio. Poczułem się przytłoczony pierwszymi długimi filmikami, z których zbyt wiele nie wyniosłem (brak możliwości włączenia napisów to w moim przypadku spora strata) i zastanawiam się czy jest dalej sens. Mimo wszystko fabuła to jak dla mnie jeden z najważniejszych elementów w grach.
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#6
W drugiego "Soul Reavera" jeszcze nie grałem. Zakupiłem tego szpila ze względu na wyjątkowy klimat, który udzielił mi się w przypadku ogrywania części pierwszej.

Cytat:"Nie wiem czy jest sens zachodzić dalej w tę grę bez ogrania "jedynki", której też spróbowałem, ale dosyć szybko trafiłem na zwiechę (...)".

W przypadku tej gry zacinka to żaden wstyd. Ja z czasem na stałe przeprosiłem się z obszerną i ciekawie napisaną solucją. Miała ona bowiem charakter pamiętnika Raziela (zdania tworzone z perspektywy pierwszej osoby). Po czasie poradnik ten wyglądał jak notatki Einsteina. Musiałem dopisywać pewne rzeczy, bo trudno było wszystko spamiętać. Generalnie problem polega na znalezieniu odpowiedniej ścieżki/krainy. Jeżeli na nią trafisz, to pójdzie z górki, bo zaczyna się klasyczne kombinowanie jak pokonać pojawiające się lokacje. Jak dla mnie mega szpil z kapitalnym światem.

Kończąc offtop. Czy kolosy pojawiają się w założonej przez twórców kolejności? Czy może otwartość świata pozwala na dowolną kolejność ich uśmiercania?
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#7
Nie w tym sensie zwiecha ;) Gra po prostu z przyczyn technicznych już przy początku mi się zwieszała i nie można było dalej kontynuować rozgrywki. Felerna kopia po prostu. Nie cierpię korzystać z solucji i robię to bardzo rzadko, zawsze ze spuszczoną głową.

Co do kolosów to tak, trzeba do nich jeździć w wyznaczonej przez twórców kolejności. Po otrzymaniu "zlecenia" nie musimy koniecznie lecieć na złamanie karku do kolosa, można sobie eksplorować krainę do woli czy pokonywać na czas wcześniej pokonane bestie (tu musiałbym sprawdzić, bo nie jestem pewny, ale zdaje się, że tak jest).
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#8
ahaaaaaaaa. Tongue Korzystanie z poradników rzeczywiście uwłacza inteligencji, ale czasami człowiek pęka z bezsilności i nerwów po kolejnych niepowodzeniach. Wówczas trzeba schować dumę do kieszeni.

(29-03-2013, 20:27)piotros napisał(a): kurcze już kolejna gra, w którą mam ochotę zagrać, a mam jeszcze tyle gier przed sobą...

Zachciało się PS2 to teraz cierp na kłopot bogactwa! Za to kochamy to czarne cudeńko.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#9
O Shadow of the Colossus słyszałem i czytałem już wiele, ale wciąż nie do końca umiem sobie rozgrywkę w tej produkcji wyobrazić. Z kilometra czuć, że to gra inna niż wszystkie, jedyna w swoim rodzaju. Cieszę się, że dwa tak wielkie tytuły jak Ico i właśnie Shadow of the Colossus mam jeszcze przed sobą...
Bardzo dobra recenzja, czytałem ją z największą przyjemnością do samego końca. Cieszy mnie też fakt, że napisałeś dwa teksty w tak krótkim odstępie czasu.

Kratos napisał(a):Zdarzały się wcześniej w grach potężni bossowie, ale rozmiary tych łotrów biją wszystko, co do tej pory widzieliśmy w grach video.
Absolutnie nie chcę być uszczypliwy, czepialski czy przemądrzały, ale sądząc po samych screenach, większego rozmiarem bossa pokonałem w Lost Planet 2 na Xboxie360, a i Kronos z GoW III niczym im nie ustępuje Wink

---
Offtop:
Zgłębiłem temat, największego bossa możemy zobaczyć w Asura's Wrath, choć tutaj mamy już do czynienia z niemałą przesadą.
http://www.youtube.com/watch?v=qsTjcIsF9...e=youtu.be
Odpowiedz
#10
(30-03-2013, 01:24)Mr.Q napisał(a): [..]Cieszę się, że dwa tak wielkie tytuły jak Ico i właśnie Shadow of the Colossus mam jeszcze przed sobą...[..]

No to na co jeszcze czekasz... są Święta, więc zabieraj się za te jakże wspaniałe tytuły. No i czekamy na wrażenia z gry... Smile Ja się przy ICO bawiłem świetnie. Do ogrania zostało mi SotC.
[Obrazek: 9458.png][Obrazek: piotros_org.png]
3DS FC: 2724-0392-0522
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [PS2][Recenzja] King Kong Furious 11 10759 03-04-2020, 08:35
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- Beverly Hills Cop miauryc 4 7257 26-08-2016, 21:52
Ostatni post: Sandinista
  [Recenzja] Forbidden Siren Sandinista 10 13386 15-06-2016, 14:34
Ostatni post: Makaveli
  (Krótka recenzja) Ojciec Chrzestny Szymon 10 12509 22-01-2016, 23:14
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Glass Rose Sandinista 7 8474 18-06-2015, 08:02
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- FlatOut miauryc 1 4542 05-06-2015, 19:07
Ostatni post: Kratos
  Project Zero - Recenzja MrBrut 4 6490 30-04-2015, 00:22
Ostatni post: juno
  Recenzja Ico Kratos 9 9874 04-01-2015, 09:27
Ostatni post: 1903

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości