[Recenzja]Shadow of Mordor
#1
Recenzja gry Shadow of Mordor,

UWAGA RECENZJA POWSTAŁA NA PODSTAWIE WERSJI PC!

‘…Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać. W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.’
Władca Pierścieni Drużyna Pierścienia ISBN 83-7319-172-0
Cytat oczywiście znany każdemu fanowi fantastyki, jak i praktycznie każdej osobie na świcie. Czy to za sprawą trylogii książkowej, filmowej, a nawet gry. Cytat o jedynym pierścieniu przeszedł do naszej popkultury i opowieść Tolkiena przeżyła ponownie renesans za pomocą filmu Peter’a Jaksona. Na jej niej i innych książkach spod skrzydeł pana Tolkiena wychowało się wiele pokoleń i już kiedy wydawało nam się, że wiemy praktycznie wszystko i niewiele można dodać do tego świata pojawiła się Wojna na Północy, a w tym roku Shadow of Mordor, Cień Mordoru. Gra budząca wiele kontrowersji, będąca pod ostrzałem wielu internautów, a i również twórców, a zarazem ciekawiąca jednym hasłem wielu graczy. Hasłem tym był system Nemesis, całkowicie nowa sprawa, pozwalająca nam na tworzenie relacji z naszymi przeciwnikami. Każde spotkanie miało wywrzeć wpływ na co ważniejszym przeciwniku, a gra po raz pierwszy miała pozwolić nam na dokładne zwiedzenie jednej z najbardziej znanych i owianych tajemnicą krain Śródziemia, Mordoru.

Oczywiście nie ukrywam, że należałem do grupy napaleńców. Pierwsze Trailery wywoływały we mnie erekcję, a wszelkie szczątkowe informacje o jakby się wydawało innowacyjnym systemie Nemesis doprowadzały do ślinotoku. Wydawało mi się, że to musi się udać i że będzie epicko. Sami pomyślcie! Śródziemie, świat fantasy przepełniony bohaterami i opowieściami o nim. Miejsce gdzie rozgrywały się epickie opowieści i bitwy! Do tego podobieństwa z Assasin Creed, czyli ciche przemykanie się po bazach wroga, magiczne moce i możliwości. No i na końcu system Nemesis, który miał nam nawet dać możliwość napuszczenia na siebie wrogów. To wszystko brzmiało jak bajka, jak sen. To wydawało się wręcz niemożliwe i do tego wspaniała grafika. Podejrzewam, że zbierając informacje o tej grze wyglądałem jak pewien pan siedzący przed komputerem i rozmawiający z 14letnim Jasiem z kampanii społecznej sprzed kilku lat wstecz, naprawdę wiązałem z nią wielkie nadzieje. Jednak tam gdzie wysoka poprzeczka, jest także mocny upadek bardzo często.

Nie chciałbym się rozwodzić tutaj nad grafiką, bo jest świetna. Oczywiście wszystkie możliwości widzimy na najwyższych detalach, ale od nich mój blaszak dostałby drgawek spazmatycznych i pewnie by wybuchł, jednak i na średnich gra wygląda bardzo dobrze. Co warte uwagi to dość dobra optymalizacja tytułu, który podobno wymagał 5 rdzeni na procesorze i bardzo dobrej grafiki, jednak na moim średniej już teraz klasy komputerze śmigał, bez ścinek. Dodatkowo gra ma bardzo mało ekranów ładowania. O ile nie wykorzystujemy szybkich podróży, albo nie przemieszczamy się między dwoma krainami, nie uraczymy żadnego ekranu ładowania. Te jednak nie są specjalnie wielki i z jednego krańca mapy na drugi można przebiec w kilka minut, na wierzchowcu czy też pieszo. Gra nie przytłacza wielkością, jednak ilość rzeczy rozłożonych na lokacjach rekompensuje to w pełni i zachęca do eksploracji. Ponadto otoczenie jest w miarę możliwości zróżnicowane, twierdze mają swoją własną budowę i zawsze są trochę inne, czasem wręcz przypominają orcze miasteczka, jest pełno ruin, wypalone ziemie, a nawet jaskinie, czy jeden malutki port.
Również udźwiękowienie na tym polu nie wypada gorzej. Wręcz przeciwnie uzupełnia ucztę dla oka, przyjemnymi doznaniami dźwiękowymi. Odgłosy natury, rozmowy żołnierzy i ich angielski akcent, coś pięknego. Gdzieniegdzie przynuci nam muzyka wpasowująca się w klimat rozgrywki i pięknie dubbingowane i animowane przerywniki filmowe. Te jeżeli już występują nie są generowane na silniku gry, jednak i takich nie brakuje. Gra ocieka dialogami, spotykamy kilku ciekawych NPC i mnie to urzekło. W grze zdecydowano się na dubbing angielski z kinowym tłumaczeniem na polski. Z jednej strony cieszy mnie to, bo nie wiem czy nasi aktorzy podźwignęli by ten ciężki klimat, poza tym angielski akcent uruków wprost wydaje się nieodłącznym elementem gry i wywołuje przysłowiowego banana na pysku. Good Job panowie!

Fabularnie jest nie gorzej, jednak nie klękniemy i nie zaczniemy jej wyznawać i studiować godzinami jej twisty fabularne. Chociaż ma w sobie moim zdaniem wiele niedomówień, to mimo wszystko jest na tyle dobra, że chcemy poznawać jej sekrety. Zaczyna się o zgrozo w momencie w którym wiele tego typu opowieści znajduje swoje zakończenie. Tailon jest strażnikiem, a jego garnizon zostaje zaatakowany przez Uruki, cała rodzina zostaje wymordowana na jego oczach, a i on sam traci głowę. Z pomocą przychodzi Celembribor, duch zemsty. Wchodzi on w ciało martwego Tailona i postanawia on połączyć z nim siły. Pragnie pomóc mu zemścić się na oprawcach, by Tailon znalazł wewnętrzny spokój. I tak rozpoczyna się nasza historia, wraz z nawiedzeniem otrzymujemy swoiste duchowe zdolności wspomagające naszego protagonistę, wspomagające w naszym ostatecznym celu, pokonaniu generałów Saurona i zaznanie błogosławieństwa spokojnej śmierci. Nie będę jednak dalej rozpisywał się nad fabułą, bo ta mimo wszystko posiada kilka zwrotów akcji i dość ciekawe tło, które przyjemnie samodzielnie się odkrywa. Mimo wszystko gdzieś w głębi duszy poczułem ból Tailona i przeszła mi przez głowę myśl ‘chce dorwać tego sku…, który dopadł jego rodzinę’, a to dobry znak w grach.

Wielu określało SoM jako klon Assasin Creed w świecie Śródziemia, że to nie będzie wielki hit, tylko odtwórcza zabawa. Doszukiwano się podobieństw pomiędzy dwoma postaciami w tej sprawie nawet wziął głos Ubisoft. Jednak produkcja brała całymi garściami z różnych produkcji, oczywistą oczywistością stało się wzorowanie na AC, widoczne w przemierzaniu wysokości przez naszego strażnika, skradaniu się, czy formach eksterminacji wrogów. Również poukrywane znajdźki i misje dodatkowe budzą na myśl znaną serię o skrytobójcach. Odpowiednikiem punktów widokowych, stały się tutaj wieże ducha, między którymi możemy się błyskawicznie przemieszczać. Ich odblokowanie również odkrywa wszelkie sekrety na mapie. I nie ma w tym absolutnie nic złego! Konwencję dopracowano i działa dość sprawnie. Walka natomiast to czysty batman, kontry i uniki, efektowne dobicia, oraz egzekucje. Nie oszczędzono również Snajpera, z którego zapożyczono informacje o detekcji, za każdym razem gdy ktoś nas wykryje zostawiamy za sobą obrys naszej postaci, tak by dokładnie wiedzieć gdzie i kiedy nas wykryto. Fajne uproszczenie. Warto wspomnieć o możliwości spojrzenia w świat astralny, oczyma naszego sprzymierzeńca ducha. W nim zobaczymy ukryte artefakty i runy, a także przeciwników, oraz rozpoznamy kapitanów. Szkoda, że nie zdecydowano się na patent zaznaczania przeciwników z Black Flaga, no i ja niespecjalnie często go wykorzystywałem bo otoczenie stawało się mało widoczne. Warto również wspomnieć o epickim wręcz systemie walki na odległość. Nasza postać posiada zdolność krótkiego spowolnienia czasu, dzięki któremu możemy wyeliminować przeciwników. Strzały oddaje nasza duchowa forma elf Celembrion, więc i przeciwnicy są podświetleni i łatwiej w nich trafić. Fajna sprawa i naprawdę przydatna. Dodatkowo nasza postać może rozwijać oręż runami, zdobywanymi za zabijanie kapitanów armii Saurona, rozwijać perki, oraz zdolności aktywne, jak chociażby wybuch ognisk po strzale w nie z łuku. Bo i elementy otoczenia będą nas wspomagać. Na wrogów możemy spuścić bestie, zwabiając je zapachem podpalonego mięsa, wysadzać, bądź zatruwać beczki z grogiem uruków, czy wysadzać wspomniane ogniska. Jest tego sporo i ktoś kto lubi się bawić na pewno znajdzie w tym mnóstwo przyjemności.

Jednak tym czego byłem najbardziej ciekawe w grze był system Nemesis. Armia Saurona była podzielona na kapitanów posiadających własną siłę, słabości mocne strony, świtę i rywalizującą między sobą. Wszelkie potyczki między nimi mogły zmienić ich rangę, również gdy zabili nas mogli zwiększyć swoją siłę, bądź szeregowy żołnierz mógł stać się nagle kapitanem. To oczywiście działało, bardziej jednak ciekawiły mnie spotkania z samymi kapitanami. Teoretycznie nasze spotkania odbijały się na wrogach i tak porażony ogniem uruk, który się go bał mógł uciec i przy następnym spotkaniu z nami pokazał oparzenia i wspomniał o tym. Również mocno obity, czy pogryziony przez bestie wódź. I to działa, niestety moi wrogowie padali tak szybko, że częstotliwość ponownych spotkań naprawdę była rzadka, a problemy miałem z nielicznymi przeciwnikami posiadającymi odporności na praktycznie wszystko. Jedynie dwóch czy trzech kapitanów pałało do mnie nienawiścią, bo coś im zrobiłem. Również napuszczanie na siebie wrogów zdobywamy praktycznie na ostatnie 3-4 misje i był to dla mnie element rozrywkowy i swoisty cel wyznaczony przez samego siebie, by wszędzie gdzie się da mieć kretów i swoich ludzi. Dodatkowo z czasem możemy wysyłać pogróżki naszym przeciwnikom, Ci zaś obstawią się oddziałem chroniącym ich i będą mogli dać nam większe bonusy w grze. Istotną również rzeczą stają się przesłuchiwania. Większość żołnierzy po prostu powie nam jak wygląda dowódca i gdzie mniej więcej stacjonuje, jednak tzw, kapusie, albo inni kapitanowie chętnie opowiedzą nam o mocnych i słabych stronach danego przywódcy. Co staje się dość istotne, bo wielu dzięki temu można wykończyć jednym atakiem, albo wiemy czego raczej nie opłaca się używać przeciw komuś. Warto również wspomnieć, że wyżsi rangą przywódcy mogę zbierać w okuł siebie słabszych kapitanów i przy zasadzkach na nich będą im towarzyszyć. Dlatego warto rozpatrzyć kolejność eliminacji poszczególnych celów w grze.

Sam system Nemesis stał się trochę własną ofiarą. To fajny punkt zaczepienie i coś co na pewno warto wykorzystać w przyszłości. Jednak obecnie stanowi bardzo fajną ciekawostkę, aniżeli podwaliny rozgrywki. Zdolności nastawiania wrogów na siebie zdobywamy późno, zresztą to przejęcie kontroli nad umysłem, aniżeli przestraszenie wroga i zmuszenie go do współpracy. Ja pogróżki wykorzystywałem sporadycznie, bo i tak moja postać była na tyle silna, że kładła armie samodzielnie. Sporadycznie również wyryłem się w pamięci przeciwników, bo błyskawicznie ich kładłem. Być może pobawię się ponownie nim(Nemesisem) przy drugim podejściu do gry, jednak sądziłem, że wywrze on większy wpływ na rozgrywkę. Trochę szkoda, jednak wydaje mi się, że to fajny nowy tor dla gier i warto rozwijać tę konwencję, bo w pewnym sensie sami tworzymy relacje w grze i naszych najgroźniejszych przeciwników. Przyjemne uczucie.

Każda jednak beczka miodu ma w sobie trochę dziegciu, a ten często psuje zabawę. O minusach systemu Nemesis wspominałem i to moje podstawowe zarzuty. Pełne możliwości jego dostajemy pod sam koniec gry, a pomimo że mogę kontynuować ukończoną grę, to pozostało mi praktycznie 5 rzeczy do zebrania, które pominąłem. No i może wyzwania w zbieraniu ziół i zabijaniu zwierzeny. To niewiele, a brak jakiejkolwiek nagrody za to mnie zniechęca. Moja postać jest tak potężna, że nie muszę nawet się frasować wykryciem, pomimo że wrogów przybywa i jest ich prawie niekończąca się liczba w aktualnym stanie gry połowę z nich zrobię swoimi poplecznikami, a drugą połowę zabiję. Jedynie garstka kapitanów, a właściwie dwóch na 28 sprawiało mi problemy, śmierci liczę na palcach dwóch rąk, pomimo że wiele osób ostrzegało, że w tej grze ginie się często. Teraz pytanie czy ja jestem taki dobry, czy ta gra jest po prostu prosta. Oczywiście to drugie, ukończyłem ją w 3 dni, praktycznie na 85%, doszlifowanie reszty to może jakieś 2h i to w porywach, bo zwierzyny i ziół trochę będę szukać. W momencie w którym ja zaczynałem się dobrze bawić gra się skończyła, a co najgorsze pomimo wielu naprawdę wielu zdolności aktywnych, korzystałem tylko z nielicznych. I pomimo oddania nam wielu możliwości, nie wszystkie misje da się wykonać po cichu, nie do każdego dojdziemy po cichu. To naprawdę smutna wiadomość.

Z grą jednak spędziłem sporo fajnych godzin. To naprawdę kawał dobrego i wciągającego kodu, który ma swoje problemy. Długość gry, niestety staje się problemem większości dzisiejszych produkcji. Poziom trudności zawsze możemy sobie podwyższyć, albo celowo grę utrudnić nie wykupując jakiś zdolności, bądź kombinując bardziej. System walki działa i to nawet zbyt dobrze, mocno upraszczając rozgrywkę. Jednak czujemy mimo wszystko ten rozwój, to że kroczymy pomiędzy światami, że jesteśmy czymś więcej niż tylko zwykłym śmiertelnikiem. Ta gra daje początek być może nowej formy tworzenia antagonistów i budowania z nimi relacji. Ja z spokojem mogę polecić tę grę każdemu. Fani szybkich walk znajdą tutaj coś dla siebie, Ci którzy lubują się w skradaniu tym bardziej, a o fanach twórczości Pana Tolkiena nie wspomnę. Produkcja ciekawa, jednak nie w pełni wykorzystała swój potencjał, a szkoda. Naprawdę szkoda, aż się chce krzyknąć dajcie więcej!

Odpowiedz
#2
Gra naprawdę wyśmienita, w zasadzie we wszystkim się z tobą zgadzam, zapomniałeś tylko dodać że przeciwnicy nie zawszę giną tzn. gra pokazuje nam, że Uruk został zabity jakie było moje zdziwienie kiedy 2 lub 3x zabijałem tego samego przeciwnika jego eliminacje gwarantuje tylko ścięcie głowy. Po każdym takim spotkaniu widać na przeciwnkiu ślady walki z nami. Gra jest zdecydowanie za krótka, ukończyłem ją w 18h mając na liczniku 60%, jednak oczekiwałem czegoś więcej niestety takie mamy czasy, wydawcy dorabiają na DLC kastrując właściwy kod. Rozgrywka jest naprawdę satysfakcjonująca przeciwnicy nie czekają na swoją kolej i często kilku atakuje równocześnie na szczęście system kontr pozwala nam wyjść z opresji. Grafika jak i oprawa dźwiękowa stoją na przyzwoitym poziomie zobaczyć Mordor w trakcie burzy bezcenne.
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
Odpowiedz
#3
Powiem szczerze, że albo ich tak masowo kastrowałem, albo nie zauważyłem po prostu, że ktoś przeżył.
Niestety AI jest tragiczne, nie wiem czy to ująłem. Jednak przed nosem przeciwników potrafiłem się wspinać i tylko lekkie zaniepokojenie wywołać, mimo że chwilę wcześniej znaleźli ciało uruka. Ja mówię też jakoś w 3 dni to ukończyłem i została mi 1 misja miecza pominięta, jeden artefakt i kilka misji z ziołami i łowiectwem.
Jeżeli Nemesisa rozwiną to może się to stać naprawdę genialnym motywem w grach i za to 3mam mocno kciuki.

Odpowiedz
#4
Orientujecie się czy wersja polska (napisy) oznacza napisy w każdym miejscu gry, jak na poniższym screenie? Czy tu chodzi o napisy przy jakiś filmikach?

[Obrazek: napisy.jpg]
Odpowiedz
#5
Wszystkie napisy w grze są zlokalizowane.
[Obrazek: senna1.png][Obrazek: Makaveli0160.png] [Obrazek: senna%202.png]
Odpowiedz
#6
Tak jak powiedział kolega wyżej, wszelkie napisy masz przetłumaczone na język Polski. Jedyną rzeczą, której przetłumaczonej nie masz, bo i nikt nie podstawiał do niej napisów, to rozmowy szeregowych uruków między sobą.
Coś w stylu 'ale mnie drażni ten umarlak wyrwałbym mu gardło', czy rozmowy o tym jak napili by się grogu. Smile

Odpowiedz
#7
Wszystko jasne, czyli tak jak na filmikach. Dzięki za info.
Odpowiedz
#8
Sprawdź tylko w opcjach czy napisy są włączone, bo domyślnie bodaj w filmikach nie były. W każdym razie warto sprawdzić za wczasu, żeby oszczędzić sobie frustracji

Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Vampyr - Recenzja Spaidi 0 1090 05-06-2019, 16:52
Ostatni post: Spaidi
  Killzone Shadow Fall piotros 8 4353 04-11-2016, 09:35
Ostatni post: Kraszu
  [Recenzja] Alien: Isolation QDI 2 2522 06-08-2016, 16:26
Ostatni post: GRYzonie
  DLC Shadown of Mordor Feomatar2906 2 1784 28-02-2015, 19:20
Ostatni post: Feomatar2906
  [Recenzja] The Evil Within QDI 0 1480 06-11-2014, 12:36
Ostatni post: QDI
  [Recenzja] Wolfenstein: The New Order QDI 1 2961 01-10-2014, 10:05
Ostatni post: ashin

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości