Recenzja Ape Escape 2
#1
Recenzja Ape Escape 2

Tuż przed erą PS2, w roku pańskim 1999 zadebiutowała na pierwszą konsolę Sony seria ze świeżym pomysłem. Ape Escape od innych platformówek odróżnia 1 ważny szczegół. Bo choć podczas tułaczek po planszach zgodnie ze starą szkołą skaczemy i zbieramy monetki to głównym naszym celem będzie łapanie małpek w specjalną siatkę. Brzmi to absurdalnie, ale każdy, kto łapał kiedykolwiek motyle na łące wie, że to nie takie znowu hop-siup.

[Obrazek: ape-escape-2-image795258.jpg]

W Ape Escape 2 sterujemy czerwonowłosym Jimmym, który dostał pod nieobecność dziadka arcyważne zadanie rozesłania portek dla stada małp. Chłopak nieco pokpił sprawę i przeciążył maszynę, która omyłkowo wysłała małpom kaski po przywdzianiu których zaczynają szaleć na całego. Jedna z nich poczuwa się nawet do bycia ważniejszą od reszty i postanawia zostać ich liderem, który poprowadzi małpy w zwycięskim pochodzie przeciwko ludzkiej rasie. Nie ma co ukrywać, że nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale platformówki braki w fabule nadrabiają często z nawiązką innymi elementami. W Ape Escape 2 fabuła jest dodatkowo napędzana parodią innych gier/filmów, co działa na jej niewątpliwą korzyść.

Jeżeli ktoś grał w jedynkę to wie co z czym się je i w dwójce. W centrum dowodzenia mamy specjalny portal, który przenosi nas do określonej planszy. Żeby przejść do kolejnej obligatoryjnie musimy wyłapać określoną liczbę małpek, które biegają po zamkniętych lokacjach. Początkowo będzie to dajmy na to pojmanie 4 z 7 człekokształtnych stworzeń, a przy końcu liczba ta dojdzie do 20. Jak w większości tytułów, gra stopniowo zaznajamia nas z kolejnymi regułami, które rządzą w świecie opanowanym przez małpiszony (czyli tak jak obecnie ;). Sporym udogodnieniem jest fakt, iż żeby odblokować kolejny level nie trzeba złapać ich wszystkich jak pokemony. Stwarza to szerokie możliwości wyboru i jeżeli nie idzie nam za bardzo z jakąś małpką to możemy ją sobie odpuścić i zająć się tymi, które łatwiej dogonić. Wydaje się, że tak banalne zajęcie jak ganianie za małpami powinno szybko się znudzić, ale nic bardziej mylnego. Wszystko za sprawą specjalistycznych gadżetów, które otrzymujemy co jakiś czas w grze. Jest ich na oko 10, a 4 z nich możemy przypisać pod kolejne przyciski. Obowiązkowo musimy nosić siatkę na kiju, gdyż właśnie tym przedmiotem dokonujemy dzieła chapnięcia. Jak hycel musimy z góry lub z boku zaskoczyć małpiątko. Sterowanie jest banalne i do ogarnięcia pędzikiem. Lewą gałką chodzimy, a prawą machamy siatką. Jeżeli ktoś zastanawiał się nad etymologią zwrotu „wredny jak małpa” to po kilku minutach rozgrywki w Ape Escape 2 już powinien znać odpowiedź. Małpy są skoczne, małpy biegają jak nawiedzone i w niczym nie wykazują się typowo małpim rozumem. Rzadko która z małp czeka aż do niej podejdziemy, by dobrowolnie oddać się w nasze ręce. Nie tylko uciekają nam w popłochu sprzed nosa, ale i potrafią na nim zagrać rzucając nam pod nogi skórki od bananów, strzelając z uzi czy po prostu zapierniczając bokserskimi rękawicami. Dobrze więc czasami wcześniej odurzyć te prześliczne istoty za pomocą skutecznej piąchopiryny. Od momentu uderzenie czymś twardym będziemy mieli dosłownie sekundę na zgarnięcie półprzytomnej wredoty.

[Obrazek: apeescape2_001-large.jpg]

Oprócz standardowej siatki w miarę postępów w grze dostajemy nową zabawkę, a przed jej użyciem w praktyce mamy możliwość potrenowania w specjalnie wyznaczonym do tego miejscu. Otrzymamy zdalnie sterowany samochodzik, który wjedzie za nas w ciasne zaułki i np. uruchomi dźwignię. Banan-bumerang pozwoli wywabić małpkę z trudno dostępnego miejsca, a hula-hop doda nam +100 do szybkości na kilka sekund. Fakt, iż nie musimy zagarnąć wszystkich małp jest podyktowany właśnie tym, że do złapania niektórych potrzebny będzie gadżet, którego jeszcze nie mamy. Jest to dosyć sprytne posunięcie, bo nie pozwala zapomnieć o grze nawet po jej ukończeniu, które de facto stanowi tylko 60% czasu gry. Ujrzenie więc zakończenia to nie koniec gry, a stworzenie możliwości dozbierania reszty ssaków na każdym z około 20 poziomów. Można też spróbować swych sił w próbie czasowej, więc na pewno jest co robić nawet po przejściu gry. Każdy z poziomów jest bardzo unikalny i stylizowany na przeróżne zakątki świata. Są ciasne uliczki z byczkiem a’la Hiszpania, są egipskie piramidy, karaibskie plaże, klasztory w Chinach czy mroźne tereny górskie. Zresztą każda z nich, jak i cała gra pływa wręcz w humorze, który opiera się na parodii popkultury. Część z nich jest bardziej oczywista jak plansza „Enter the Monkey” stylizowana na „Wejście smoka”, a część musimy sami rozszyfrować. Co ja mówię – oczywiście nie musimy, ale sprawia to sporo radochy.

Wszystkich małpek w grze mamy aż 300 i tych 300 wojowników podzielonych jest na kilka rodzajów, które rozróżnia się po kolorach portek. Tym sposobem, jeżeli widzimy gościa w białych gaciach to wiemy, że najlepiej gdzieś się ukryć, bo zaraz oberwiemy granatem czy bombą. Ciemnoniebieskie portki to znak tego, że małpa potrafi biegać w nadzwyczaj ekspresowym tempie, a czarne, że za chwilę otrzymamy serię z automatu. Każda z małp ma nawet swoje imię, a po złapaniu ląduje w naszej Monkepedii, gdzie możemy wyczytać np. że Monk Quixote nienawidzi wiatraków, a Monko Polo lubi podróżować. Neo, bokser Balboa, twardziele Chuck, Sly czy Apewood, karatecy Monkie Chan i Bruce Monkee czy Songokou, którego musimy strącić z magicznej chmurki to jedynie garstka przykładów z brzegu, które przyszły mi do głowy. Pomysłowość twórców w tym temacie naprawdę nie zna granic, a poszczególne odniesienia ogląda się z wypiekami na twarzy. Po kilku poziomach na naszej drodze staje 1 z 5 kolorowych złoczyńców, którzy na myśl przywołują kultowe w pewnych kręgach Power Rangers.

[Obrazek: ape_escape_2_255409.jpg]

Pojmanie małpek to konieczność, ale przy okazji możemy kolekcjonować monetki, które albo leżą sobie samopasem albo ukryte są w ciałach małych potworków, które biegają także po planszach. Monetki pozwalają wykupić nam bonusy, których jest zdaje się niezliczona ilość. Będą to fotki naszych wrogów, dodatkowe życia, jakieś tam opowiastki, filmiki z gry czy w końcu któraś z 3 mini-gier. Szczególnie przypadła mi do gustu małpia piłka nożna, która wciągnęła mnie jak bagno i mogłaby myślę z powodzeniem zostać wydana jako oddzielna gra, a i tak byłaby lepsza od FIFY hłe hłe.

Cała gra zresztą wsysa niemożebnie, a jedyne czego mogę i wręcz muszę się doczepić to zbyt łatwy poziom trudności. Znowu? No niestety znowu, bo ukończenie gry to żadna sztuka, choć wielka przyjemność. Drugie życie gra dostaje już po końcowych napisach, kiedy rzucimy się w wir dozbierania brakujących małpek. A te potrafią się ukryć w naprawdę zaskakujących miejscach i godzinami możemy krążyć w tę i we w tę, aż nie wpadniemy na tok małpiego rozumowania. W czasie gry jest jednak ciut za łatwo. Kiedy dłużej się zastanawiamy co zrobić dalej, Pipotchi (nasz pomocnik na ramieniu) podpowiada nam bezczelnie wyświetlając gadżet, którego należy w danym miejscu użyć. Przy walkach z bossami zdarza się, że z nieba spadają nam kolejne życia. Bodaj ostatnie 2 poziomy napsuły mi najwięcej krwi, a to głównie za sprawą tego, że mniej tam zbierania, a więcej skakania po platformach, uchylania się przed laserami czy głazami, gdzie potrzeba wręcz małpiej zręczności. Przypomina mi to nieco przypadek Psychonauts, gdzie również w końcowych fragmentach postawiono na zręcznościowe elementy, które odbiegały wyraźnie od poziomu reszty gry. Kamera, którą można obracać krzyżakiem niestety też czasami zawodzi robiąc nam psikusy w postaci niepokazywania naszej postaci.

Mimo dosyć kolorowej czy infantylnej oprawy Ape Escape 2, warto się przełamać i dać jej szansę w każdym wieku. Luźny tytuł w sam raz na przerwę pomiędzy poważnymi grami. Kapitalny humor w postaci np. operacji dokonywanej na otwartym… bananie sprawi, że może nie zarechoczecie jak na „Kilerze”, ale na pewno uśmiechniecie się pod nosem.

Ocena: 8/10
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#2
Swego czasu właśnie zastanawiałem się jak odwzorowuje idee przekazane w pierwszej części. Jednak mocno zmieniona stylistyka chociażby głównego bohatera nie zachęcała mnie do sięgnięcia po ten tytuł, a na szaraku zaiste grało się wybornie w niego. Jak widać dwójka jednak kontynuuje to co zapoczątkowała część pierwsza. To duży plus, jeżeli jest tak jak Kratos godo, a on godo z reguły dobrze to warto w to zagrać Smile
Recenzja dobra, nie mnie doszukiwać się błędów których zapewne nie ma Smile
Odpowiedz
#3
Jakie idee? Daj spokój - to gra, w której łapiesz małpy w siatkę ;p Mogę gadać źle, bo szczerze powiem i bez bicia, że jedynki nie ograłem, ale gdzieś czytałem, że dwójka nawet za bardzo przypomina pierwszą część. Błędów starałem się unikać, ale jak jakieś zauważycie to śmiało mówcie. Na pewno dużo za dużo powtórzyłem słowo "małpa", bo inaczej się nie dało.
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#4
Cytat: Od momentu uderzenie czymś twardym będziemy mieli dosłownie sekundę na zgarnięcie półprzytomnej wredoty.
Znalazłem literówkę! Big Grin

Nie miałem bladego pojęcia co to za gra. Z jedynką również nie miałem styczności. Kawał dobrego tekstu. Potrafisz doskonale opisywać gameplay.

Screen'y prezentują się nieciekawie, ale po tym co przeczytałem gra mogłaby mi się nie spodobać. Wzmianka o dostępnych gadżetach sugeruje, że szpil ten, mimo swojej prostoty, wymusza na graczu pewne logiczne myślenie. Ostatnio takie rozwinięte gadżeciarstwo bardzo spodobało mi się przy okazji ogrywania pierwszej części "Ratchet & Clank".
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#5
Takie Kratos jak proste zagadki zręcznościowe przy użyciu gadżetów, niesamowity klimat, jedynka to było coś nowego ciekawego i niepowtarzalnego. Poza tym to była chyba jedna z niewielu gier w pełni wykorzystująca dwa analogi, a na pewno jedyna w jaką grałem. Zresztą za czasów szaraka w FPS'ach najczęściej w górę patrzyło się za pomocą tylnich klawiszy, a nie analogiem, ale nie mówię, że żaden tego patentu nie wykorzystywał.
Plansze były bardzo kolorowe, wręcz urocze, fajne gadżety jak np zdalnie sterowany samochodzik. Ta gra miała coś w sobie i po prostu na pierwszy rzut oka na screeny z dwójki nie zauważyłem tej magii
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [PS2][Recenzja] King Kong Furious 11 10759 03-04-2020, 08:35
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- Beverly Hills Cop miauryc 4 7257 26-08-2016, 21:52
Ostatni post: Sandinista
  [Recenzja] Forbidden Siren Sandinista 10 13386 15-06-2016, 14:34
Ostatni post: Makaveli
  (Krótka recenzja) Ojciec Chrzestny Szymon 10 12509 22-01-2016, 23:14
Ostatni post: Makaveli
  [Recenzja] Glass Rose Sandinista 7 8474 18-06-2015, 08:02
Ostatni post: Kraszu
  recenzja- FlatOut miauryc 1 4542 05-06-2015, 19:07
Ostatni post: Kratos
  Project Zero - Recenzja MrBrut 4 6490 30-04-2015, 00:22
Ostatni post: juno
  Recenzja Ico Kratos 9 9874 04-01-2015, 09:27
Ostatni post: 1903

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości