God of War III Remastered
#1
[Obrazek: gow_zpssnk2bjjh.png]

Gra pierwotnie wyszła na PS3. Polecam lekturę poniższych wątków:
* Temat - God of War 3 (PS3)
* Recenzja - God of War 3 (PS3) - ashin
* Recenzja - God of War 3 - Makaveli

Tej gry i całej zresztą serii nie trzeba nikomu przedstawiać. Za sprawą God of War 3 Remastered wydany w 2010 roku hit otrzymał drugą młodość. Przygody Kratosa są bliskie memu sercu i każdą część wydaną na starsze konsole (PS2, PSP) ograłem wzdłuż i wszerz.

Trójeczka ma opinię tej najlepszej odsłony. Fabularne zakończenie historii musiało być mocne i tak też się stało. Rzeczywiście gra jest dopracowana, efektowna i dobra graficznie. Tyle, że każda odsłona taka przecież jest. Kilka razy skutecznie pozytywnie mnie zaskoczyła pomysłami. Niemniej jednak te zaskoczenia miały charakter jedynie małych smaczków. Twórcy dwoili się i troili żeby wymyślić coś innego. Doceniam to oczywiście, ale... Niby są aż cztery bronie podstawowe. Zrezygnowano z magii na rzecz ataku specjalnego, który jest inny w zależności od dzierżonej obecnie broni podstawowej. To znacząca modyfikacja, ale o rewolucji nie ma mowy.

Czy ktoś z ręką na sercu napisze, że któraś z alternatywnych broni zagroziła klasycznym ostrzom? Wątpię. Podstawowy oręż jest jednak nie do ruszenia. Być może wynika to z przyzwyczajenia takiego gracza jak ja. Ostrza wygnania (chyba tak właśnie w tej części się zwą nasze tasaki) i tak są najbardziej praktyczne. Szybkie, skuteczne a Kratos podczas ich używania posiada normalny, długi unik, który jest bezcenny.
Przyznaję jednak, że przydatne były dla mnie Nemejskie Rękawice. Broń potężna i całkiem szybka. Najlepsze uzupełnienie ostrzy.

Kratos jest tutaj skrajnie brutalny i bezwzględny. Spartiata nie bierze jeńców. Rozwiązanie konfliktu może być tylko jedno. Aż trochu znielubiłem jednowymiarowego osiłka, który wiecznie jest wkurzony i przewidywalny do bólu. Naprawdę można było nadać tej postaci więcej charakteru co przecież w historii serii się zdarzało. Wręcz uderzające jest to w jaki sposób wojownik przetacza się po Bogach Olimpu. W szkole uwielbiałem mitologię grecką. W zasadzie to aż mi szkoda, że flagowi przedstawiciele tych legend w God of War 3 zostali tak zdeptani. I to dosłownie... Do Aresa z jedynki miało się ten respekt. Walka kilkuetapowa, a Bóg potężny. W opisywanej produkcji zabrakło tego szacunku i obaw względem głównych wrogów.

Uważam w zasadzie, że gra jest przereklamowana i nie wyróżnia się znacznie na tle pozostałych części. Dla mnie królem pozostaje część pierwsza. Dwójka też dawała radę. Ducha Sparty na PSP cenię sobie ze względu na najlepszą fabułę. Dopiero na czwartym miejscu postawiłbym GOW3. Mój ranking zamykają Łańcuchy Olimpu znane z PSP. Zmęczenie materiału jest wyraźnie odczuwalne i nie dziwię się, że po Wstąpieniu nie ma zakusów na kolejną odsłonę.

Dostępne lokacje jakoś szczególnie mnie nie zachwyciły. Pomijając momenty, to miejscówki były raczej zamknięte, zabrakło widoczków i różnorodności. Dodatkowo gra ma zaimplementowany chyba największy backtracking pośród wszystkich części. Powroty do znanych miejscówek są zazwyczaj wadą produkcji. Ewidentnie postawiono tutaj nacisk na walki z bossami, którzy poza rozmiarami nie oferują niczego szczególnego swoją postawą. Przerost formy nad treścią jest wyraźny. Czuć, że gra była pisana pod masowego odbiorcę, którego zachwyci epickość. To nic, że 90% gry można przejść masturbując . Ostatnio Makaveli wspominał o obłędnie atakującym Ojcu Gascoigne z Bloodborne, którego po swoich przeżyciach zapamięta na długo. Posejdon, czy Hades może i utkną w mojej pamięci, ale głównie ze względu na twarzowe. Duży może więcej? Nic z tych rzeczy. To zwykli chłopcy do bicia.

Przede mną jeszcze kilka pucharków do wbicia z trybu fabularnego. Być może jeszcze moja całościowa ocena się zmieni po zaliczeniu wyzwań, które zazwyczaj dostarczały mi pozytywnych doznań i skłaniały do realnego wysiłku. To zostawiam sobie jednak na sam koniec.

Jeżeli na PS4 wyjdzie Wstąpienie to zapewne sięgnę i po tę odsłonę. GOW to ciągle perfekcyjny gameplay i wzór gry akcji. Po kilku częściach wszystko się jednak graczom znudzi. Taka jest kolej rzeczy i dlatego trzeba wymyślać nowych bohaterów, tworzyć nowe światy itd. Jeżeli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z konsolami to z pewnością GOW3 go zachwyci. Dla mnie to jednak już 5 część. W przypadku tej serii odtwórczość jest ogromna. To dalej działa. Gra się przyjemnie, ale nie ma tego fun'u który towarzyszył mi podczas przygody z GOW1 kilka lat temu. Ta sama zasada może zadziałać w przypadku serii Assassin's Creed. Tyle, że w moim przypadku w wersji odwrotnej - świeżak weźmie się za wymęczoną markę krytykowaną nawet przez wieloletnich fanów. Dla mnie będzie to jednak zupełnie nowa jakość gameplayu i bardzo liczę na to, że seria o skrytobójcach wciągnie mnie jak niegdyś zrobił to Bóg Wojny.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#2
Zastanawiałem się nad zakupem, tym bardziej że ceny są śmiesznie niskie. Może jednak poczekam. Za mną 3 odsłony serii, dwie na PS2 i jedna na PSP. Lubię Kratosa, ale nie mam aż takiego ciśnienia na część trzecią. Tym bardziej, że tak jak piszesz, twórcy czując presję zrobili z niego wiecznie wkurzonego młotka, który nie czuje respectu przed wielkimi kolosami i kładzie wszystkich bez zająknięcia. Wiadomo że GoW ma być młócką, ale nigdy nie była to zabawa totalnie bezmyślna.
Odpowiedz
#3
W przypadku trójeczki wypadałoby jeszcze dopowiedzieć, że jest to najprawdopodobniej najłatwiejsza część. Co by nie mówić, to jednak każda odsłona miała momenty, przy których rwałem włosy z głowy. Po zaliczeniu tytan mode trudnym momentem mogę nazwać jedynie walkę z przerośniętym, trzygłowym psem, który pluje mniejszymi wybuchającymi psiakami. Trzeba mu urwać wszystkie głowy, a w międzyczasie pojawiają się dwa satyry. Batalia jest bardzo szybka i wyłącznie ten moment powodował u mnie maksymalne zaangażowanie, nerwówkę, bo o życie walczyłem do ostatniej sekundy.

Na ocenę poziomu trudności biorę jednak poprawkę, bo dopiero po przejściu tytana odblokowuje się ten najtrudniejszy poziom. Kusi mnie aby go sprawdzić, bo to taka mała kraszowa tradycja. Z doświadczenia wiem, że często najlepszych wrażeń w tej serii dostarczał mi najtrudniejszy level. No i przede mną wyzwania, a te potrafią zaleźć za skórę. Także jeszcze jest z czym się mierzyć i to jest plus. Smile
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#4
Czyli co, nie udało się zrobić labiryntu bez upadku? Co do 1000-hit combo, to da się to uskutecznić przy walce z bossem przed labiryntem - tym, przypominającym skorpiona. W pewnym momencie, bijąc tułów nie zadajemy obrażeń, więc można się ustawić i po prostu siekać do końca świata.
[Obrazek: senna1.png][Obrazek: Makaveli0160.png] [Obrazek: senna%202.png]
Odpowiedz
#5
Trofika związanego z labiryntem jeszcze nie atakowałem Maka. Ja tę grę przeszedłem do końca na waleta bez spinki, a teraz jadę drugi raz taktycznie z myślą o trofeach. Puchar za 1000-hit combo już mam i wbiłem go na jakiejś większej arenie - na złoconych legionistach wykorzystując szpony Hadesa. Ten sposób ze skorpionem wydaje się najłatwiejszy, ale ja zawsze czepiam się pierwszej nadarzającej się okazji.

Co ciekawe za pierwszym podejściem nie udało mi się dopakować na maxa całego ekwipunku mimo, że zawsze gram dosyć dokładnie. Za to jest trofik i wypadałoby go zrobić.


EDIT 02.01.2016
Platinum trophy is only the beginning. Jadę z najwyższym trybem chaosu. Big Grin
Gra zdobyła mój szacunek po wyzwaniach. Szczególnie tzw. "Wyzwania banity" podjeżdżały mi hardcorem.
@Maka
Coś mi wspominałeś, że miałeś problem z tłuczeniem wazoników na czas. Wykonałem ten challenge za drugim podejściem. Identyczne zadanie było w którejś z wcześniejszych odsłon (kojarzy mi się, że na PSP je robiłem). I tam się z tym męczyłem, ale w GOW3 zero problemów z tym. Logika podpowiada, że na tego typu zadanie najlepiej powinna spisywać się obszarowa wirówka ( L1 + ). Nic bardziej mylnego. Ja jechałem podstawowym kombo i zaliczyłem szybciutko z dużym zapasem czasu.
Najtrudniejsze zadanie to moim zdaniem - zabij 50 przeciwników przed upływem czasu, bronie będą się zmieniały co 30 sekund. Koszmar!!! Przez dłuższy czas sprawa wydaje się niewykonalna. Gra w tym momencie po prostu mnie wyśmiała. Walczyłeś do tej pory wyłącznie ostrzami? To zobaczymy jak sobie teraz poradzisz - taka jest filozofia tego zadania. Kilkadziesiąt prób. Odrobiłem ze spuszczoną głową pracę domową testując efektywne techniki innych broni. W końcu udało mi się zaliczyć mimo, że byłem pogodzony z kolejną porażką. Zapas czasu po zwycięstwie? Podejrzewam, że poniżej sekundy. Wyśrubowane to jest konkretnie, a czynnik szczęścia jest w tym przypadku niezbędny do powodzenia. Największy problem sprawiają potężne minotaury, które wściekle szarżują i trudno je sprawnie uśmiercić. Oczywiście działa tu siła skumulowana oponentów.

Tak się wkręciłem, że z rozpędu odpaliłem tryb chaosu i czuję się jak ... na PS2. I to jest komplement. Czuć wyzwanie. Można zapomnieć o efektownych technikach. Proste ciosy , są teraz moimi najlepszymi przyjacółmi. Do tego uniki i bezcenne chwyty. Z dystansu ładuję z łuku aż miło. Liczy się cierpliwość i opanowanie. Póki co idzie mi dobrze. Stłukłem właśnie Hadesa. Niemniej jednak regularnie zdarza się, że sponiewierają mnie byle kmiotki typu harpie, albo wybuchowe pieski. Wrogowie ogólnie są szybsi, atakują zacieklej. Teraz czuję, że gram w BOGA WOJNY. Przypomniało mi się za co uważam tę serię za jedną ze swoich ulubionych. Przypomniało mi się, że Kratos to jednak mój dobry kumpel. Grywalność na niebotycznym poziomie. O to chodzi.
Się zaczęło, to trzeba skończyć. Big Grin I będą bezczeszczone ściany mrocznego Tartaru. Olimp zadrży w posadach. A później będzie już tylko ... chaos.

Aktualizacja 04.01.2016
Wczoraj zaliczyłem kolejną udaną sesję w trybie chaosu. Satysfakcję mam z tego, że trudniejsze momenty udaje mi się przechodzić dosyć świadomie. Regularnie korzystam z łuku podpalając wrogów. Miałem przez chwilę problem z ochroną łańcucha, ale przez przypadek odkryłem ogromną zaletę combo L1 + . Wcześniej oczywiście korzystałem z tej techniki, bo po prostu jest ona przydatna i kapitalnie to wygląda, kiedy Kratos wali z bara. Teraz jest dla mnie jeszcze bardziej cenna. Chodzi o to, że ta akcja dosyć konkretnie odrzuca przeciwnika. Zauważyłem, że na przykład złotych legionistów, albo rogate minotaury można po takim odrzuceniu strącić w przepaść. Umiejętnie zwabiam problematyczne potworki na skraj areny i Hasta la vista. To spore ułatwienie, ale "Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred wydyma was!" A w zasadzie to Kraszu. Ostrzami naprawdę długo trzeba się namachać żeby w klasyczny sposób ich uśmiercić. Jeżeli wróg atakuje grupowo to zaczyna być ciężko. Nie ma zatem zmiłuj. Jestem bezwzględny i tak jak Kratos nie stosuję taryfy ulgowej. Po trupach do celu.
Obecnie również bardziej umiejętnie wykorzystuję pracę kamery. Wydaje mi się bowiem, że w tej części wróg, którego nie widać na ekranie, nie stanowi zagrożenia. Wiem, że znajduje się dosłownie kilka kroków dalej tuż za moimi plecami, ale jeżeli go nie widać to mam czas zaatakować jego kompana. Nie przypominam sobie takich kwiatków we wcześniejszych odsłonach, albo teraz na to wpadłem i z szelmowskim uśmiechem wykorzystuję na swoją korzyść.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#6
No, mówiłem ci właśnie o tym tricku ze spychaniem minotaurów w przepaść przy ochronie łańcucha Tongue Sam to stosowałem, jak przechodziłem na Tytanie pod trofeum. Wtedy już też trzeba było grać świadomie, co na łatwiejszych poziomach trudności w slasherach nie jest wymagane. Też spychałem te minotaury od razu, jak tylko się pojawiały. Wtedy są najbliżej krawędzi i zazwyczaj za pierwszym, drugim ciosem leciały w dół. Czasami też blokowały się o niewidzialną ścianę, więc trzeba było cios powtórzyć.
[Obrazek: senna1.png][Obrazek: Makaveli0160.png] [Obrazek: senna%202.png]
Odpowiedz
#7
Wczoraj udało mi się ukończyć tryb chaosu. Gra, jak każda zresztą część, ma kilka trudniejszych momentów, ale ostatecznie na każdy hardcorowy fragment jest konkretna recepta i sposób jego przejścia. Taktyka i konkretne zachowania pozwalają w miarę bezboleśnie przejść GOW3 na najwyższym poziomie trudności.

Dwa długie zacięcia zaliczyłem na bossach - [spoiler] Skorpionie i finałowej walce z Zeusem.
Uważam, że pierwsza z tych walk jest nieuczciwa, a druga premiuje tylko konkretne zachowanie pomijające umiejętności gracza i ilość zadawanych przez niego obrażeń.
Do kilkudziesięciu podjazdach do skorpiona skapitulowałem i zajrzałem na YT. Dwa różne filmiki dwóch różnych graczy. Każdy z nich w momencie osłabienia bossa odpalał w pełni naładowane Ostrze Olimpu, bo tradycyjną bronią wręcz niewykonalne jest obronienie się przed małymi skorpionami, które atakują w tym momencie hurtowo. Dodatkowo Kratos musi jednocześnie zadawać konkretne obrażenia głównemu bossowi i to bardzo szybko. Jeżeli się solidnie go nie przetrąci, to szefol ponownie uzbraja swoje odnogi i cała żmudna praca idzie na marne. Nie narzekałbym na swój los gdyby nie fakt, że ja na początku tej walki nie miałem naładowanego na full Ostrza Olimpu. Na całe szczęście profilaktycznie nauczyłem się odpowiednio zapisywać grę. Nadrobiłem niewielki kawałek ładując Ostrze i z tą umiejętnością po kilku próbach utłukłem bossa. Co by było gdybym nie miał odpowiedniego save'a? Być może jakoś da się to przejść normalnie, ale jest wówczas diabelnie trudno i trzeba mieć mnóstwo szczęścia żeby przeżyć zmasowany atak malutkich.

Ostatni etap walki z Zeusem... Niebiosa zesłały nam You Tube'ra znanego jako "shinobier". Stosując jego sposób główna walka jest wręcz banalna. Jedyna trudność to poradzenie sobie z pojedynczym klonem, którego Zeus co jakiś czas przywołuje. Wobec tego co ja wyczyniałem próbując zwyciężyć po swojemu, to jeden klon jest niczym szeregowy legionista. Zwykłe mięso armatnie i nic więcej. Pierwotnie zużywałem całą magię (kładąc kilkunastu klonów), w pełni naładowane Ostrze Olimpu, bardzo długo walczyłem wręcz w celu oszczędzania specjalów. A Zeus ani myślał żeby paść na kolana. Przecierałem oczy ze zdumienia bowiem Król Bogów okazał się tak zajebiście słaby, kiedy potraktowałem go sposobem. Nagle jego pieprzone klony po prostu przestały się pojawiać i dosłownie po kilku udanych akcjach w powietrzu pojawiło się magiczne nad jego głową. Normalnie przeżyłem podróż z piekła do nieba.

Ludzie twierdzą, że najtrudniejsza jest walka z cerberusem. Jestem w stanie się z tym zgodzić. Męczyłem się z tym trochę na tytanie. Wówczas dwóch satyrów ubiłem dopiero, kiedy piesek już zdechł - z dystansu ładując z łuku. Na chaosie ten numer nie przejdzie. Kluczem do zwycięstwa jest błyskawiczne pozbywanie się wspomnianych satyrów. W tym celu należy atakować duszą gorgony (wymagane Szpony Hadesa na min. 3 levelu). Piękna sprawa zamienić tych wytrzymałych przeciwników w kamień i załatwić dosłownie jednym ciosem z rękawicy. [/spoiler]

Także trochę przebojów miałem, trochę potu wylałem (w zasadzie na marne). Zdania jednak nie zmieniam - God of War 3 jest najsłabszą częścią numerowanej trylogii. Mój ranking jest następujący:
* GOW1 > GOW2 > Duch Sparty > GOW3 > Ostrza Olimpu
* (nie grałem we Wstąpienie)
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#8
Przede mną walka finałowa. Pokonałem już raz Zeusa, teraz zejdę na arenę by go wykończyć. Grą jestem jednak zawiedziony. Splatynowanie jej będzie wyzwaniem, gdyż jest ona najzwyczajniej w świecie - nudna? Naprawdę... Tak jak pisał Kraszu - widać że twórcy dwoją się i troją, aby na ekranie nie brakowało akcji, a gracz co chwilę był zaskakiwany kolejnymi wielkoludami do obicia. Tylko... co z tego? Ta gra jest mierna. Nie wiem czy chodzi o bardzo słabe lokacje, mocno przeorany już gameplay, czy po prostu chłopakom się nie chciało. Nic mi tu nie zapada w pamięć. Zagadki logiczne są najsłabsze w całej serii. Harfa? Wsiadanie do dzbanów i przelewanie wody? Słabe... Bossowie? Są duzi i to w zasadzie tyle. Każdego można położyć bezproblemowo, najwięcej problemów miałem chyba z Hadesem. Gra nie wciąga. Jak grałem w Far Cry 4, nie mogłem odejść od konsoli i zawsze chciało mi się do niej wracać. GoWa nie chce mi się odpalić, a co dopiero posiedzieć godzinę czy dwie. Dziś przez moment zastanawiałem się, czy nie wyłączyć plejki i nie obejrzeć jakiegoś starszego odcinka Kiepskich na Ipli. Radość płynąca z gry? Nie bardzo... Ten God of War to strzał w kolano. Do tego ten Kratos taki nijaki. Żadnej osobowości.

Mi gra zdecydowanie niepodpasowała.
Odpowiedz
#9
Pamiętam, jak grałem w 1 oraz 2 część (jeszcze będąc dzieciakiem) to musiałem się nieźle nagłowić przy zagadkach. Tutaj właściwie... przeleciałem grę popijając kawkę. W któryś wieczór pewnie odpalę sobie tryb tytana i zobaczę wtedy. Mam jeszcze ten cholerny labirynt do zrobienia Big Grin

I pytanie - czy po przejściu gry (mając save z przed labiryntu) - mogę sobie włączyć po prostu ten zapis, czy muszę przechodzić od nowa, aż do labiryntu?
[Obrazek: RuhunPL.png]
PSN od 08.2017
Odpowiedz
#10
Jeżeli masz zapis stanu gry przed labiryntem, to jak najbardziej po wczytaniu tego save gra wrzuci cię do tego właśnie momentu. Musisz tylko przypilnować żeby gra nie nadpisała save.

W ogóle najlepiej to zrzucić sobie zapis na pendrive. Ja ostatnio miałem paskudną sytuację w grze Tomb Raider - po przejściu 3/4 gry save się uszkodził i całe moje postępy poszły na marne. Musiałem powtarzać kilka długich godzin gry.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  The Last of Us Remastered piotros 33 15217 03-06-2016, 17:37
Ostatni post: Kraszu
  The Last of US Remastered - poziom BRUTALNA RZECZYWISTOŚĆ Wind Of Changes 0 2222 21-02-2015, 16:53
Ostatni post: Wind Of Changes

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości