09-02-2013, 10:47
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-02-2013, 11:01 przez Sandinista.)
Wczoraj późnym wieczorkiem naszła mnie ochota na odpalenie kolejnego klasyka z PSX i padło na Parasite Eve II - kontynuację udanego i dość oryginalnego miksu survivalu i RPG spod skrzydeł „kwadracioków”. Póki co rozgrywkę zakończyłem na drugim etapie, czyli pustyni Mojave. Dokładnie tam, gdzie kilka lat temu utknąłem i rzuciłem grę w kąt.
Po raz kolejny wcielamy się w postać seksownej agentki Ayi Brea, która staje przed zadaniem rozwikłania zagadki - pojawienia się nowej fali kreatur powstałych w wyniku mutacji ich mitochondriów. Przemiana tych organell doprowadziła do pojawienia się nie tylko nowych gatunków zwierząt, ale także i człekopodobnych stworzonek. Wygląd przeciwników przypadł mi do gustu. Te będące wynikiem eksperymentów na ludziach, mają w sobie coś niepokojącego i odpychającego (m.in. a’la niemowlaki z maską), choć jeden gatunek rozbawił mnie do łez przez swoją groteskowość.
Sama rozgrywka została nieco zmieniona względem prekursora. Przede wszystkim zrezygnowano z walki na tury (co m.in odrzuciło mnie od PE, choć teraz dla tej gry bym się przemógł), na rzecz potyczek w czasie rzeczywistym. Gra poszła bardziej w stronę zabawy znanej z Resident Evil, widać to również w kwestii sterowania, także poczułem się tutaj właściwie jak ryba w wodzie. Oręż protagonistki składa się z kilku rodzi broni (m.in. zwykła pukawka, karabin, shotgun), do niektórych można dokupić także dodatki. Ciekawie rozwiązano kwestie celowania, bo to po wciśnięciu kwadratu celownik automatycznie lockuje się na najbliższym przeciwniku, zaś w przypadku kilku delikwentów możemy się między nimi przełączać. Prócz tego panna posiada moce nadprzyrodzone i potrafi rzucać czarami. Te związane są z czterema żywiołami i sprawdzają się bardzo dobrze. Nieraz pomogły mi w pokonaniu potworków czy dały możliwość podreperowania zdrowia. Oczywiście moce nie są nieograniczone, ale odpowiednie punkty czy to magii, kasy czy doświadczenia dostajemy za pokonanie stworów, a więc koło się zamyka. A jak tego zabraknie to zawsze możemy użyć jakiś medykament poprawiający energię czy moce. Świetny klimat, nieraz pojawiająca się gęsia skórka (choć nie tak bardzo jak w innych seriach), dobra, nastrojowa muzyczka, no i sama bohaterka :) to jedne z atutów tytułu. Szkoda tylko, że postacie nie potrafią mówić, a tylko sapać czy stękać. Na temat zagadek narazie nic nie powiem, bo póki co napotkałem narazie jedną. Niezbyt skomplikowana, ot opierająca się na pięciolinii i nutkach.
EDIT
Po ponad jedenastu godzinach drugie PE pękło. Bawiłem się wybornie, choć nie obyło się bez frustrujących chwil. Przede wszystkim zdarza się czasem, że sterowanie potrafi dać w kość, ale taki już urok starszych gier. Wąskie korytarzyki oraz ścieżki wespół ze skręcaniem bohaterki w czasie biegu po łuku, sprawiają, że nieraz trudno jest uciec przed przeciwnikiem, a raczej kilkoma naraz i uniknąć ich ataku. Tak czy siak jest to do ogarnięcia :) Sami adwersarze nie nastręczają większych problemów, jednak do pewnego czasu. Początkowe etapy w biurowcu czy na pustyni przeszedłem dość łatwo, potworki nie były wymagające i padały szybko, a co za tym idzie nie cierpiały na tym zarówno amunicja jak i punkty magii. Trudniej było już w schronie, gdzie wytwory eksperymentów genetycznych były znacznie wytrzymalsze i silniejsze, także oba te elementy malały w szybkim tempie, podobnie jak nasze zdrowie. Co ciekawe w określonych punktach każdej miejscówki do dyspozycji są skrzynki z nieskończoną amunicją, nie powiem przydatne, jednak w głównej mierze są to podstawowe naboje, wyrządzające najmniejszą krzywdę. Podobnie sprawa ma się z bossami – w porównaniu do ostatniego, z którym męczyłem się dość sporo czasu, (dlatego warto systematycznie rozwijać moce agentki), Ci których napotykamy podczas całej przygody nie są przesadnie trudni.
Jeśli chodzi o zagadki, to te także nie są jakieś wymyślne, no i odniosłem wrażenie, że było ich zbyt mało. Jedynie ułożenie układanki czy zabawa z płytkami wymagały dłuższego zastanowienia się oraz zagwozdki dodatkowe, które tutaj wymagały spostrzegawczości. Szukanie notatek, których nie widać na pierwszy rzut oka oraz łączenie ich w całość wypadło dobrze. Ponieważ poszczególne etapy nie są zbyt rozległe, często przyjdzie nam zwiedzić konkretne lokacje kilkakrotnie, szczególnie na pustyni i w schronie. Dodatkowo liczba odwiedzin wzrasta jeśli chcemy wybić wszystkie żyjątka, które po wykonaniu jakiejś czynności pojawiają się na nowo w danych miejscach. Oczywiście nie jest to narzucone, aczkolwiek warto czasem wybrać się na polowanie, gdyż jest to dobre źródło punktów doświadczenia czy kasy, za które możemy kupić bronie, kamizelki, użyteczne przedmioty czy ulepszyć moce. Pomocna jest tutaj mapa, na której zaznaczone są na czerwono takie punkty, zaś z drugiej strony pozwala orientować się jakich pomieszczeń unikać, jeśli jest to możliwe. Co mi się jeszcze nie spodobało, to rozwiązanie ekwipunku. To, że jest ograniczony to pikuś, gdyż ilość noszonych przedmiotów jest spora (20), jednak podczas walk mamy do dyspozycji tak jakby "podekwipunek", do którego należy wcześniej przenieść przedmioty. Liczba kieszeni jest znacznie mniejsza (można ją zwiększyć), toteż należy z głową wybierać rzeczy.
Ogólnie rzecz biorąc Parasite Eve II jest świetną grą, jak już pisałem bardzo spodobała mi się atmosfera towarzysząca poszczególnym lokacjom, szczególnie nocą, sprawdzanie każdego kąta, przedmiotu, który mógłby rzucić jakąś wskazówkę, co najbardziej uwielbiam w tego typu gierkach. Grał kto?
Po raz kolejny wcielamy się w postać seksownej agentki Ayi Brea, która staje przed zadaniem rozwikłania zagadki - pojawienia się nowej fali kreatur powstałych w wyniku mutacji ich mitochondriów. Przemiana tych organell doprowadziła do pojawienia się nie tylko nowych gatunków zwierząt, ale także i człekopodobnych stworzonek. Wygląd przeciwników przypadł mi do gustu. Te będące wynikiem eksperymentów na ludziach, mają w sobie coś niepokojącego i odpychającego (m.in. a’la niemowlaki z maską), choć jeden gatunek rozbawił mnie do łez przez swoją groteskowość.
Sama rozgrywka została nieco zmieniona względem prekursora. Przede wszystkim zrezygnowano z walki na tury (co m.in odrzuciło mnie od PE, choć teraz dla tej gry bym się przemógł), na rzecz potyczek w czasie rzeczywistym. Gra poszła bardziej w stronę zabawy znanej z Resident Evil, widać to również w kwestii sterowania, także poczułem się tutaj właściwie jak ryba w wodzie. Oręż protagonistki składa się z kilku rodzi broni (m.in. zwykła pukawka, karabin, shotgun), do niektórych można dokupić także dodatki. Ciekawie rozwiązano kwestie celowania, bo to po wciśnięciu kwadratu celownik automatycznie lockuje się na najbliższym przeciwniku, zaś w przypadku kilku delikwentów możemy się między nimi przełączać. Prócz tego panna posiada moce nadprzyrodzone i potrafi rzucać czarami. Te związane są z czterema żywiołami i sprawdzają się bardzo dobrze. Nieraz pomogły mi w pokonaniu potworków czy dały możliwość podreperowania zdrowia. Oczywiście moce nie są nieograniczone, ale odpowiednie punkty czy to magii, kasy czy doświadczenia dostajemy za pokonanie stworów, a więc koło się zamyka. A jak tego zabraknie to zawsze możemy użyć jakiś medykament poprawiający energię czy moce. Świetny klimat, nieraz pojawiająca się gęsia skórka (choć nie tak bardzo jak w innych seriach), dobra, nastrojowa muzyczka, no i sama bohaterka :) to jedne z atutów tytułu. Szkoda tylko, że postacie nie potrafią mówić, a tylko sapać czy stękać. Na temat zagadek narazie nic nie powiem, bo póki co napotkałem narazie jedną. Niezbyt skomplikowana, ot opierająca się na pięciolinii i nutkach.
EDIT
Po ponad jedenastu godzinach drugie PE pękło. Bawiłem się wybornie, choć nie obyło się bez frustrujących chwil. Przede wszystkim zdarza się czasem, że sterowanie potrafi dać w kość, ale taki już urok starszych gier. Wąskie korytarzyki oraz ścieżki wespół ze skręcaniem bohaterki w czasie biegu po łuku, sprawiają, że nieraz trudno jest uciec przed przeciwnikiem, a raczej kilkoma naraz i uniknąć ich ataku. Tak czy siak jest to do ogarnięcia :) Sami adwersarze nie nastręczają większych problemów, jednak do pewnego czasu. Początkowe etapy w biurowcu czy na pustyni przeszedłem dość łatwo, potworki nie były wymagające i padały szybko, a co za tym idzie nie cierpiały na tym zarówno amunicja jak i punkty magii. Trudniej było już w schronie, gdzie wytwory eksperymentów genetycznych były znacznie wytrzymalsze i silniejsze, także oba te elementy malały w szybkim tempie, podobnie jak nasze zdrowie. Co ciekawe w określonych punktach każdej miejscówki do dyspozycji są skrzynki z nieskończoną amunicją, nie powiem przydatne, jednak w głównej mierze są to podstawowe naboje, wyrządzające najmniejszą krzywdę. Podobnie sprawa ma się z bossami – w porównaniu do ostatniego, z którym męczyłem się dość sporo czasu, (dlatego warto systematycznie rozwijać moce agentki), Ci których napotykamy podczas całej przygody nie są przesadnie trudni.
Jeśli chodzi o zagadki, to te także nie są jakieś wymyślne, no i odniosłem wrażenie, że było ich zbyt mało. Jedynie ułożenie układanki czy zabawa z płytkami wymagały dłuższego zastanowienia się oraz zagwozdki dodatkowe, które tutaj wymagały spostrzegawczości. Szukanie notatek, których nie widać na pierwszy rzut oka oraz łączenie ich w całość wypadło dobrze. Ponieważ poszczególne etapy nie są zbyt rozległe, często przyjdzie nam zwiedzić konkretne lokacje kilkakrotnie, szczególnie na pustyni i w schronie. Dodatkowo liczba odwiedzin wzrasta jeśli chcemy wybić wszystkie żyjątka, które po wykonaniu jakiejś czynności pojawiają się na nowo w danych miejscach. Oczywiście nie jest to narzucone, aczkolwiek warto czasem wybrać się na polowanie, gdyż jest to dobre źródło punktów doświadczenia czy kasy, za które możemy kupić bronie, kamizelki, użyteczne przedmioty czy ulepszyć moce. Pomocna jest tutaj mapa, na której zaznaczone są na czerwono takie punkty, zaś z drugiej strony pozwala orientować się jakich pomieszczeń unikać, jeśli jest to możliwe. Co mi się jeszcze nie spodobało, to rozwiązanie ekwipunku. To, że jest ograniczony to pikuś, gdyż ilość noszonych przedmiotów jest spora (20), jednak podczas walk mamy do dyspozycji tak jakby "podekwipunek", do którego należy wcześniej przenieść przedmioty. Liczba kieszeni jest znacznie mniejsza (można ją zwiększyć), toteż należy z głową wybierać rzeczy.
Ogólnie rzecz biorąc Parasite Eve II jest świetną grą, jak już pisałem bardzo spodobała mi się atmosfera towarzysząca poszczególnym lokacjom, szczególnie nocą, sprawdzanie każdego kąta, przedmiotu, który mógłby rzucić jakąś wskazówkę, co najbardziej uwielbiam w tego typu gierkach. Grał kto?