Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots
#1
Cytat:Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots to kolejna część bestsellerowego cyklu gier akcji, wywodzącego się z drugiej połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Jest to zarazem pierwsza odsłona wspomnianej serii, przygotowana z myślą o konsoli Sony PlayStation 3 – „czwórka” demonstruje zaiste ogromny potencjał owej platformy w dziedzinie generowania wyśmienicie wyglądającej grafiki w trzech wymiarach. Widowiskowa oprawa wizualna stanowi jeden z naczelnych atutów omawianego produktu, prezentując się nawet nie tyle realistycznie, co naturalnie.

Hideo Kojima wraz ze swoją ekipą utalentowanych developerów zdecydował się na ponowne obsadzenie w głównej roli sprawdzonego Solid Snake’a, który powraca na pierwszy plan po cokolwiek udanym występie Naked Snake’a (późniejszego Big Bossa) w Metal Gear Solid 3: Snake Eater i niezbyt przekonującym debiucie Raidena w Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty. W związku z eksperymentami genetycznymi, jakie miały miejsce w trakcie operacji na wyspie Shadow Moses (Metal Gear Solid) „Wąż" się zestarzał. Prezentuje teraz siwą, aczkolwiek wciąż gęstą czuprynę oraz srebrzysty wąs, dyskretne zmarszczki etc. Rzecz jasna nadal nosi bojowy kombinezon i charakterystyczną opaskę na czole, ale z powodu zmian w organizmie często traci siły – m.in. momentami dopada go spazmatyczny kaszel, uniemożliwiający skuteczne działanie na polu walki (przydaje się wtedy lekarstwo, aplikowane za pomocą strzykawki).

Główny bohater jak zwykle dysponuje obszernym arsenałem militarnym, a ponadto wyposażono go w specjalne urządzenie, zakładane na jedno oko i nazwane Solid Eye System. Sprzęt ten pozwala na dokonywanie dokładnej analizy otoczenia, czyli pokazywanie wykresu taktycznego itp. Oczywiście w nerwowych chwilach Snake uspokaja się przypalając nieodłącznego papierosa, natomiast naukowiec Otacon służy pomocną dłonią w pozornie beznadziejnych sytuacjach. Kryzysowe momenty zdarzają się nierzadko, gdyż autorzy wprowadzili serię Metal Gear Solid w zupełnie nowy wymiar – po penetrowaniu lasów w MGS3 przyszedł bowiem czas na miejską dżunglę, chociaż nie zaludnioną przez zwykłych obywateli, lecz nieustannie patrolowaną przez uzbrojonych po zęby żołnierzy w towarzystwie niebezpiecznych maszyn kroczących. Developerzy z Konami zaimplementowali tak zaawansowany system Sztucznej Inteligencji wirtualnych przeciwników, że dzięki wykonywaniu odpowiednich działań można nawet przestraszyć wrogich żołdaków.



Oficjalny wątek gry, zapraszam do dyskusji.
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#2
Postek może zawierać parę maluczkich spoilerów, więc uczuleni na tym punkcie niech czują się ostrzeżeni Smile

Zabierając się za Guns of the Patriots nie wiedziałem do końca czego się po tej części spodziewać. A może raczej czego się spodziewać po samym Kojimie i jego często szalonych zagrywkach. Ostatnia część układanki, która ma scalać ze sobą wydarzenia ze wszystkich poprzednich odsłon i tworzyć wraz z nimi jednolity obraz serii. Miałem lekkie obawy, co do tego jak japończyk z tego wybrnie (wpadki już mu się zdarzały), zaś początek gry nie nastrajał mnie optymistycznie. Po odpaleniu tytułu przede wszystkim nie potrafiłem po prostu załapać klimatu i przyzwyczaić się do gry. Nie chodzi mi tutaj o mechanikę, której trzon praktycznie pozostaje bez zmian, ani o nową kamerę, która swoją drogą jest bardzo dobrym posunięciem. Co prawda przyzwyczajony do archaizmów serii, miałem nieco problemów z ogarnięciem sterowania, ale udało się zmienić nawyki. Co wybiło mnie z rytmu, to podział gry na akty. To właśnie jedność czasu i miejsca sprawiały, że ukazana historia w MGSach była spójna, przez co lepiej mi się ją chłonęło i łatwiej było wejść w grę. Tutaj w każdym z pięciu rozdziałów zawitamy do innego zakątka świata. Sprawy nie ułatwił mi także sposób prowadzenia rozgrywki przez pierwszy oraz połowę drugiego aktu, bowiem nasz stary znajomy zostaje wrzucony w sam środek działań bojowych między prywatną armią, a lokalnymi rebeliantami. Co chwilę obok wybucha jakaś bombka, w powietrzu latają kule, zaś do uszu docierają jęki konających. Wyraźnie widać, iż w tej części MGS4 kładzie większy nacisk na akcję (aczkolwiek ciche pomykanie jest możliwe), sama gra wciąż wydawała mi się jakaś taka inna, dziwna od pozostałych części, ale to może moje widzimisię. Pierwszy rozdział przyniósł także pierwsze obawy. Kojimie nieraz odbijała reżyserska palma i wplatał do swoich gier różne dziwne akcje. Jestem w stanie przymknąć oko na łapanie za jajca, na wypadającą sztuczną szczękę, motocyklowe wygibasy czy nie do końca normalnych bossów jak grubas na rolkach i lampką wina w dłoni (chociaż tutaj tylko pół oka Smile). Jednak kolesia z rozstrojem żołądka, który w środku akcji dostaje ataku, zaczyna na lewo i prawo pierdzieć, by w końcu narobić z gracją w gacie (z widoczną plamą na tyłku) już nie jestem w stanie zrozumieć i ogarnąć. A zaczynało się niewinnie od srania w beczce. To nie jest niesmaczne, to nie jest śmieszne. To jest durne i żenujące. A to nie wszystkie niespodzianki, które Hideo miał jeszcze w zanadrzu - późniejsze akcje z Raidenem zostawiły mnie z rozdziawioną paszczą. Przekombinował.

Gameplay jest standardowy dla serii, toteż tu nie ma co się rozpisywać. Wraca CQC, zaś ruchy bohatera poszerzono o kilka dodatkowych, dla mnie niekoniecznie praktycznych zagrań, gdyż można się bez nich obejść. Spodobało mi się natomiast kilka nowości jak OctoCamo przybierający wzór podłoża do którego przylgniemy (wraz z kamuflażem na twarz sprawi „niewidoczność” bliską 100%), urządzenie Solid Eye, które oprócz lornety, noktowizora oraz radaru namierza wszystkie przedmioty czy zdalnie sterowany mini-robocik. Szkoda tylko, że oprócz rekonesansu terenu nie pokuszono się o jakieś szersze jego wykorzystanie. Jedną z przydatnych opcji jest także możliwość kupna broni oraz amunicji z poziomu menu. Arsenał jest szeroki, ale większość broni jakoś szczególnie nie jest przydatna. No właśnie czy jest w ogóle ku temu okazja? Sons of Liberty charakteryzował się przydługimi scenkami czy gadkami przez codec, jednak w ogólnym rozrachunku ten element był dość wyważony w stosunku do rozgrywki. Tutaj scenki przeważają i są zdecydowanie dłuższe nie tylko od tych z dwójki, ale także od samej gry właściwej. Mnie to szczególnie nie kłuło, gdyż chciałem zamknąć fabularnie serię, co tylko temu sprzyjało.

Dzięki Bogu z każdym kolejnym postępem w grze, zaczęło się robić lepiej. Od połowy drugiego aktu, kiedy to pojawił się typowo skradankowy charakter gry, wyczuwać zacząłem atmosferę serii. Historia powoli zaczęła odkrywać nowe fakty stanowiące łączniki pomiędzy odsłonami. Jedne ciekawe, intrygujące inne może nie tyle płytkie, co raczej mocno naciągane czy niedorzeczne. Motyw nanomaszyn jak dla mnie interesujący, jednak zbytnio eksploatowany i właściwie stał się takim wytrychem, zaś fuzja dwóch charakterystycznych postaci serii, zapoczątkowana jeszcze w dwójce to imo niewypał. Miło było ujrzeć starych znajomych, persony które przewinęły się przez całą serię, lecz za powroty z zza grobu kilku bohaterów należą się Hideo cięgi. Parafrazując: „Jak ktoś zginął, to zginął. Na *uj drążyć temat?” Czwarty rozdział sprzedał mi soczystego, prawego sierpowego w twarz. Co by nie mówić, był to jak najbardziej przyjemny cios. Powrót na spowite śniegiem Shadow Moses w akompaniamencie „The Best is Yet To Come” pozamiatał mną po całości. Jeden z piękniejszych i wzruszających momentów w grze. Zwiedzanie starej bazy, na której po raz pierwszy harcowało się przed laty, budzi dawne wspomnienia i to nie tylko samemu Snejowi, lecz także graczowi. Co więcej podczas właściwie całej rozgrywki jak i na samej bazie pojawiają się flashbacki czy to głosowe przypominające wydarzenia z jedynki czy w postaci obrazków z wyciągniętych z poprzednich odsłon. Jest więc sentymentalnie i nostalgicznie. Całość dopełniła końcówka chaptera i możliwość pomykania pamiętnym Metal Gear REXem, z czego jestem ogromnie rad. Kojima serwuje nam przez całą grę fanservice począwszy od lekkich smaczków nawet po starcia z bossami, których osobiste przeżycia też są niczego sobie i potrafią poruszyć. Kto jest sympatykiem sagi zostanie mile połechtany. Fabularnie jest dobrze, aczkolwiek ostatni rozdział może sporo namieszać w głowie. Niektóre wątki imo zostały poprawnie zamknięte, inne zaś pociągnięte do końca na siłę, ale pewnie jest to wynikiem rozbudowanych historii poprzedniczek.

Po raz kolejny ojciec MGSa sprawił, że przegalopowało przeze ze mnie stado emocji, zarówno tych dobrych i tych złych. Czwarta numeryczna cześć jednak porusza się po sinusoidzie oferując chwiejny klimat, raz go windując na szczyt, by potem jakimś dennym rozwiązaniem obniżyć i ostudzić. Mimo tych niedociągnięć Guns of the Patriots uważam za dobre zwieńczenie sagi, zaś aby w pełni czerpać z niej radość, wskazana jest znajomość numerowanych odsłon uniwersum. Zdecydowanie tytuł trzyma przygnębiający, smutny ton, gdzieś z boku przewija się jeszcze motyw przemijania i starości, który dodaje swoje trzy grosze do całości. Coś się właśnie skończyło, a ja mam jedynie nadzieję, że Koji nie wpadnie na pomysł majstrowania/zmieniania tła fabularnego czwórki. Coraz bardziej jestem także przekonany, aby powoli dał sobie spokój z tą serią, aby nie rozdrabniał jej na drobne. I tak na Phantom Pain czekam Smile
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#3
Widzę, że zabrałeś się za MGS4 przede mną... Smile I sądzę, że nadrabiasz zaległości przed nową częścią... Wink Też mam taki zamiar, ale przed 4ką chcę jeszcze pograć w Peace Walker'a na PS3, bo podobno fabularnie też wyjaśnia trochę rzeczy.
Posta nie czytałem w całości zgodnie z początkowym ostrzeżeniem... Wink
Ciekawy jestem czasu w jakim ją ukończyłeś, bo kompletnie nie wiem czy spodziewać się krótkiej części, czy może raczej dłuższej... Wink
O Peace Walkerze czytałem, że niektórzy grali po 120-160 godzin! Więc na razie zabieram się za nią z niewielką chęcią...
[Obrazek: 9458.png][Obrazek: piotros_org.png]
3DS FC: 2724-0392-0522
Odpowiedz
#4
Peace Walker jest bardziej związany z trójką, to bezpośrednia kontynuacja Snake Eatera. Póki co w całym uniwersum to taki mały epizodzik, ale patrząc przez pryzmat Phantom Pain, to najnowsza część MGSa będzie kontynuować wątki z PW. No ja z Peace Walkerem spędziłem jakieś 130 godzin :) Fabułę można łyknąć w znacznie krótszym czasie, jednak pomiędzy główną osią gry do wykonania są misje poboczne (120), które zabierają dużo czasu.

Co do Guns of the Patriots to ukończyłem ją w ciągu nieco ponad 20 godzin, tylko nie wiem właśnie czy wliczają się w to cut-scenki. Nastaw się na długie oglądanie :)

P.S. Na PSP jak będziesz miał okazję sprawdź sobie Portable Ops. Całkiem dobra odsłona, ale wyrzucona poza kanon.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#5
To najlepiej pokazuje jak dużo w tej serii zależy od znajomości poprzednich części. Dla mnie MGS4 było pierwszym kontaktem z MGS (oprócz jakiś filmików na YT żeby w ogóle wiedzieć o co chodzi) i przyznam się szczerze, że w pewnym momencie zaczynałem się nudzić podczas cutscenek Smile
TheMichal -> Rave_PL
[Obrazek: Rave__PL.png]
PlayStation 4 / Testy samochodów / motoryzacja
Odpowiedz
#6
Poznawanie wszystkich zawiłości fabuły to syzyfowa praca. Chodzi o to żeby nie dać się złapać i nikogo nie zabić, to wtedy najwięcej drebinów zgarniemy na nowe gnaty :p
Odpowiedz
#7
(23-06-2013, 09:46)paulps2 napisał(a): Chodzi o to żeby nie dać się złapać i nikogo nie zabić, (...)

No właśnie... Ja tak nie potrafię postępować w skradankach, a to dlatego, że lubię w grach dokładnie przeczesywać lokacje (szczególnie w tytułach o strukturze korytarzowej, czy względnie liniowych). Jeżeli strażnicy mi się pałętają, to zazwyczaj jest to niemożliwe. Dlatego właśnie ogłuszam, usypiam albo wysyłam do lepszego świata praktycznie wszystkich napotkanych oponentów. Big Grin Można powiedzieć, że ze skradanki robię grę akcji. Oczywiście nieopłacalne jest prowokowanie dwóch, trzech, czy większej grupy strażników, ale raczej obojętnie nie przejdę obok nieświadomego, samotnego jeźdźca. To takie moje prywatne zboczenie.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#8
Sandinista napisał(a):Jestem w stanie przymknąć oko na łapanie za jajca (...) Jednak kolesia z rozstrojem żołądka, który w środku akcji dostaje ataku, zaczyna na lewo i prawo pierdzieć, by w końcu narobić z gracją w gacie (z widoczną plamą na tyłku) już nie jestem w stanie zrozumieć i ogarnąć
też tak sądzę. Przez te właśnie niepotrzebne "zagrania" Kojimy moja opinia o nim nieco uległa zmianie. Boję się co może zaserwować nam Kojima w następnej części...

Sandinista napisał(a):Motyw nanomaszyn jak dla mnie interesujący, jednak zbytnio eksploatowany i właściwie stał się takim wytrychem, zaś fuzja dwóch charakterystycznych postaci serii, zapoczątkowana jeszcze w dwójce to imo niewypał
jakby nie patrzeć, to ów motyw towarzyszy nam już od pierwszej części (mg), więc powiedzieć by można, że to taka wizytówka serii.

Sandinista napisał(a):Powrót na spowite śniegiem Shadow Moses w akompaniamencie „The Best is Yet To Come” pozamiatał mną po całości.
będąc fanem pierwszego metal gear solid trudno się nie zgodzić. Widząc pojawiający się napis utworu pomyślałem, że Kojima kolejny raz zostawił asa w rękawie i "najlepsze jeszcze nadejdzie" ;] Niestety myliłem się, choć późniejsza potyczka z Mantisem została zrealizowana po mistrzowsku.

@paulps2
prócz pistoletu usypiającego, pozostały arsenał jest zbędny. Ciekawostką jest natomiast karabin Tanegashima, której strzał przy odpowiednim wietrze powoduje tornado.
[Obrazek: Neku-tan.png]
Odpowiedz
#9
O tak, walka z Mantisem to imo najlepsza z tych wszystkich. Z początku byłem ogłupiony, bo nie wiedziałem jak się za niego zabrać. Dwoiłem się i troiłem, a jak zabrakło pomysłu, to standardowo użyłem Codeca i przyszło rozwiązanie :) Ogólnie cała potyczka jak i wszelkie pojawiające się podczas niej wspomnienia, eastery oraz objawienie tego prawdziwego szefa to świetny motyw, dzięki czemu uśmiech z twarzy długo nie schodził. Brawa Hideo należą się także za ostatnią walkę na pieści - taki mały hołd złożony serii.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#10
Ciągnąć myśl Sandinisty a raczej odpowiadając na jego post oraz innych powyżej: otóż doczytując wszystkie zapomniałem o co chodziło w tych pierwszych Smile
a tak serio patrząc na daty (po za pierwszym postem) jest to dość świerzy temat i zastanawiam się dlaczego nie ma wzmianki o powstającej piątej już odsłonie MGS V
oraz już powstałej Metal Gear Rising: Revengeance,
W nawiązaniu do powyższego jako ogół (wiem że to błąd jednak odpowiadając szczegółowo na powyższe posty można byłoby napisać elaborat z MGS ) w telegraficznym skrócie (NIE BĘDĘ PODAWAŁ SPOILERÓW TYLKO SAME OGÓLNIKI):

mam troszkę inne podejście do Akiby; IMO jest to wplecenie wątków z poprzednich wersji Smile więc rozwolnienie w takich momentach potrafię sobie wytłumaczyć
CQC jest konieczne jeśli chcemy platynkę Smile

Kraszu napisał(a):No właśnie... Ja tak nie potrafię postępować w skradankach, a to dlatego, że lubię w grach dokładnie przeczesywać lokacje (szczególnie w tytułach o strukturze korytarzowej, czy względnie liniowych). Jeżeli strażnicy mi się pałętają, to zazwyczaj jest to niemożliwe. Dlatego właśnie ogłuszam, usypiam albo wysyłam do lepszego świata praktycznie wszystkich napotkanych oponentów. Można powiedzieć, że ze skradanki robię grę akcji. Oczywiście nieopłacalne jest prowokowanie dwóch, trzech, czy większej grupy strażników, ale raczej obojętnie nie przejdę obok nieświadomego, samotnego jeźdźca. To takie moje prywatne zboczenie.
Kraszu tutaj szacunek bo wpadłby Ci jeden z trudniejszych emblematów bez pocenia się Smile

neku napisał(a):prócz pistoletu usypiającego, pozostały arsenał jest zbędny. Ciekawostką jest natomiast karabin Tanegashima, której strzał przy odpowiednim wietrze powoduje tornado
Jak powyżej jeśli chodzi nam o platynę takie spostrzeżenie to poważny błąd;

Ogólnie rzecz ujmując o MGS4 można go skończyć na różne sposoby jak w poprzednich seriach po cichu jak Snake Smile lub jak Assasin, oraz....

Nie podaję szczegółów aby nie spoilerować, jednak zainteresowanym więcej info mogę podać na PW lub tutaj jak rozkminię jak ukrywać spoilery....
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Metal Gear Solid: Peace Walker HD piotros 10 5282 03-04-2014, 07:00
Ostatni post: krzysiekao
  Metal Gear Rising: Revengeance Silverman203 6 3415 17-05-2013, 18:06
Ostatni post: piotros

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości