Mimo że to mowa tutaj o platformie PC, mam nadzieję, że ktoś moje wypociny przeczyta
Jako że na tydzień zostałem pozbawiony możliwości gdy na PS2, postanowiłem zagrać na PC w tytuł, który chodził na mną już od bardzo dawna. Mowa tutaj o dość starym ale bardzo cenionym Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth.
W szpitalu psychiatrycznym w Arkham jeden z pacjentów szykuję sobie szubienicę. Z jego zapisków dowiadujemy się, co przywiodło go do stanu, w którym się znajduję. Szaleniec o którym mowa nazywa się Jack Walters, jest prywatnym detektywem i to właśnie jego losami, przyjdzie nam kierować przez całą grę.
Wydarzenia które miały miejsce w prologu, spowodowały częściową amnezję u naszego bohatera. Jej skutkiem jest to, że Walters zaczął bardzo interesować się okultyzmem. Pewnego dnia Jack dostaje telefon. Chodzi o sprawę zaginięcia pewnego człowieka, w rybackim miasteczku w Innsmouth. Nie podejrzewając, że tajemnicze zniknięcie jest tylko kroplą w morzu krwi, wyruszamy w drogę.
Po dorarciu do Innsmouth zdezelowanym autobusem, od razu wyczuwamy ten jakże przygnębiający i gęsty klimat gry. Mieszkańcy miasteczka nie lubią przyjezdnych. Nie ma szans, aby wyciągnąć od nich informację dotyczące śledztwa. Wydają się być chorzy, ich twarze są zdeformowane. Na plecach czujemy oddech czyhającego na nas niebezpieczeństwa. Wszystko w miasteczku zdaje się być przesiąknięte zapachem śmierci. Zresztą, tym którzy czytali Lovecrafta, miasteczka Innsmouth chyba opisywać nie muszę.
Póki co, jest mistrzowsko. Snuję się po tym mrocznej mieścinie, szukając jakichkolwiek poszlak i wskazówek. Kryjąc się w cieniu, muszę przedostawać się niepostrzeżenie do kolejnych lokacji, uważając by nie zostać zauważony przez miejscowych. Ci zdają się znać całą prawdę o zaginięciu wspomnianego wcześniej chłopaka, ale nikt nie chce powiedzieć mi ani słowa.
Ciemne moce miasteczka nie pozostają dla bohatera obojętne. Detektyw popada w paranoję, gada sam do siebie, miewa zwidy. Doskonale oddana została beznadziejna sytuacja w jakiej się znajdujemy. Jesteśmy sami, znikąd nie możemy oczekiwać pomocy a upiory Cthulhu nie śpią...
Oczywiście 70% sukcesu każdego horroru to dźwięk. Tak też jest w tym przypadku. Odgłosy dobiegające ze słuchawek są przerażające, grając w nocy w ciemnym pokoju nie raz trzeba zdjąć je szybko z głowy i odetchnąć – miód... Grafika prezentuje się dobrze – szczególnie interesujące są modele postaci które napotykamy. Wszystko jest takie niepokojące...
Jeśli ktoś potrafi zdzierżyć grę na PeCecie i chce porządnie się przestraszyć, polecam ten tytuł bardzo gorąco. Dopiero zaczynam, ale już czuję że jest naprawdę nieźle...