DmC: Devil May Cry
#1
[Obrazek: dmct.png]

„DmC: Devil May Cry” to najgłośniejsza premiera ostatnich dni. Tytuł na dłuuuugo przed wydaniem został obsmarowany na wszelkie możliwe sposoby i już w tym czasie zdołał stworzyć swoją bogatą historię.

Skoro tak zasłużoną markę jak DMC, CAPCOM nagle przekazał z rączek japońskich do europejskich, to … to po prostu nie mogło się obyć bez lawiny krytyki. Głównym jednak punktem zapalnym okazał się wizerunek głównego bohatera, który w początkowych założeniach był dosłownie tragiczny. Pierwsze screeny ukazujące twarz Dantego doprowadzały fanów do spazmatycznych drgawek. Mnie również… Emo-ćpun prezentował się żałośnie. Na całe szczęście Ninja Theory usłuchało zbiorowych lamentów (najprawdopodobniej w obawie o podpalenia mienia i życie swoich pracowników) i ostateczna wersja najsłynniejszego poskramiacza demonów wyszła przyzwoicie. Na tym jednak ustępstwa się skończyły. Brytyjscy twórcy postawili sprawę twardo: Robimy restart serii i to po swojemu.

Trudno się z powyższym nie zgodzić. Na pierwszy rzut oka widać, że ta część diametralnie różni się od poprzedniczek. Na próżno szukać tutaj gotyckiej architektury i posępnego klimatu. Jest raczej kolorowo i nowocześnie.

Osobiście ze względu na ograniczenia sprzętowe w tytuł nie grałem, ale od dłuższego czasu interesowałem się grą i po premierze przeczytałem kilka recenzji. Co najbardziej mi się spodobało i co dało nadzieję na to, że odmieniony Devil daje radę?

- Przekonałem się do wizerunku Dantego. Postać świetnie się porusza, bohater jest kozakiem i to nie mniejszym od swojego białowłosego pierwowzoru.

- System walki zmusza gracza do używania różnorodnych broni. Dzięki takiemu zabiegowi gra automatycznie staje się ciekawsza i daje większe pole do popisu w tworzeniu efektownych ciosów.

Takie patenty są w grach potrzebne. Zrozumiałem to przechodząc chociażby „God of War 2” na najwyższym poziomie trudności. Oczywista sprawa, że ostrza chaosu są wspaniałą i efektowną bronią, ale jeżeli musisz nimi siekać w nieskończoność, a rywal nadal stoi, to zaczynasz się denerwować. W tym momencie byłem zmuszony przeprosić się z potężnym młotem króla barbarzyńców. Opanowałem jego potencjał i walka była jeszcze bardziej miodna. To jednak jednostkowy przypadek. Włócznia, czy ostrze Artemidy z GOW1 również miały spory potencjał, ale gracz nie musiał ich używać.

- intuicyjność systemu walki. W dynamicznych slasherach jest to bardzo ważne. Długo opanowywałem ruchy Dantego w DMC1. Wymiatacze narzekają, że teraz jest za łatwo, ale wydaje mi się, że są to gadki na wyrost. Od czegoś jest tych kilka poziomów trudności.

- alternatywny, demoniczny świat „Limbo”, w którym wrogo nastawione jest nawet otoczenie. Alternatywność i zmiana otoczenia, to zawsze ciekawe wrażenia dla oczu. Gracz czuje wówczas, że lokacje nie są zrobione na „jedno kopyto”. Tego typu rozwiązanie dobrze mi się kojarzy. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak „Silent Hill”, „Legacy of Kain: Soul Reaver” czy „Prince of Persia: Warrior Within”.

- audio. Nie ma to jak solidne brzmienia podczas dynamicznych starć z hordami przeciwników.

- elementy platformowe. To zawsze jakiś odpoczynek i chwila na podziwianie otoczenia.

Ja tą grę kupuję, chociaż od początku byłem raczej wrogo nastawiony.

Zachęcam do dyskusji.
P.S Wyjątkowo podoba mi się okładka gry.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#2
Po ograniu dema stwierdzam,ze też kupię tą grę w wersji na PS3. Największą zaletą jest świetny system walki dzięki,któremu możemy płynnie się przełączać pomiędzy posiadanym orężem. Gra jest strasznie dynamiczna i posiada dającą mocnego kopa muzykę dzięki,której aż chce się likwidować hordy przeciwników,którzy stoją na naszej drodze.
Odpowiedz
#3
Po pierwsze system walki jest taki jak był wcześniej i pod tym kątem gra dalej trzyma poziom. NT wiele nie usprawnili dodali nowe bronie i może trochę podrasowali.
Główny bohater to kozak? Daj spokój. Dante stał się bardzo wulgarny, nie mówiąc już o tym, że w pierwszej części miecze kosy i inne dziadostwa przebiły go na wylot kilka razy, a facet dalej z tym szedł. Tutaj kiedy przebił go miecz gość płakał prawie, wjmując go.
Zamiast ostrej metalowej muzyki, która nadawała dynamikę, mamy muzykę elektroniczną. Jakieś tekno i nowoczesny świat. To rozumiem, że w grze wszystko rozwijało się wstecz. W końcu to prequel...
Gra ma tylko system, kilka w miarę fajnych bossów i rzeczywiście ciekawy pomysł na świat Limbo. Nie mam nic przeciwko wykorzystaniu nazwy DMC, w końcy sam system rozgrywki i idea walki z demonami została, ale sygnowanie jej imieniem Dantego to duże przegięcie. Skoro zmieniają całkowicie bohatera, to niech mają jaja, żeby stworzyć nowego. Niech to będzie nie wiem daleki kuzyn dawnego protagonisty, a nie idą na łatwiznę.
Zresztą popatrzcie na dialogi z bossami, jakie prowadzi teraz Dante. Zamiast być zaczepnym buntownikiem jest chamem i prostakiem ;]

Odpowiedz
#4
To jest reboot serii ,więc nie ma związku z poprzedniczkami poza smaczkami,które wyłapią tylko fani poprzednich części. Do tego niektóre ciosy są takie same jak w ''starym'' DMC i bronie również są na nim wzorowane. Co do muzyki to jest kwestia indywidualna. Moim zdaniem stary devil rządzi jeżeli o to chodzi jednak ta muzyka,która występuje w DMC mi osobiście nie przeszkadza i pasuje do tej gry. Co do charakteru Dantego jestem zwolennikiem pierwowzoru.
Odpowiedz
#5
Killer bronienie produkcji, stwierdzeniem że to reboot nie ma dla mnie sensu. Przecież każdy kto zapoznał się z fabułą wie, że to jest przeszłość Dantego, jeszcze przed wydarzeniami z trójki, zanim założył agencję i zanim nawet wiedział, że jest pół-demonem. Gra ma sporo niespójności, jak chociażby tę ciecz, która szkodzi ludziom a demonom już nie. Na cutscenkach Dante ją normalnie spożywa, kiedy wejdziesz na planszy już zadaje Ci obrażenia.
Nie mam nic przeciwko tworzeniu nowego bohatera i rebootowaniu serii, ale niech stworzą całkowicie nową postać, a nie opierają się na czymś.
Zresztą panowie ze studia się ugieli i ODPŁATNIE udostępnią skórki dla Dantego przypominającego tego z oryginalnych części. Tak więc witam. Gra może i jest dobra, ale za wiele przy niej kontrowersji i po prostu aż krew zalewa. Poszli po najprostrzej linii oporu. Dali starego bohatera, ale zmienili go na swojego, wolą takie kontrowersje przynajmniej mogą na odczepnego napisać że to reboot i ich 'Dante', ale nie ma ich Dantego. To tak jakby wiedźmin nagle stał się brunetem, bo ktoś inny go tworzy. Jest koncepcja postaci i albo robimy nową albo zmieniamy.
To co następny będzie reboot GoW'a i Kratos pacyfista z dreadami?

Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Devil May Cry 4 Samyeu 3 2959 09-12-2014, 21:46
Ostatni post: ashin

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości