07-03-2019, 13:42
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2019, 09:45 przez PaultheGreat.)
Wczoraj ukończyłem główny wątek "Assassin's Creed: Brotherhood". Jest to druga ukończona przeze mnie gra w tym roku i zarazem czwarta odsłona skrytobójczej serii spod znaku Ubisoftu w mojej dotychczasowej gamingowej przygodzie. Z tego też powodu chciałbym przedstawić Wam swoje odczucia i przemyślenia po kilku posiedzeniach z tym tytułem.
Zacznę standardowo, czyli od przybliżenia tła fabularnego. "Assassin's Creed: Brotherhood" stanowi bezpośrednią kontynuację historii Ezio Auditore da Firenze i rozpoczyna się w momencie, w którym kończy się główny wątek "Assassin's Creed II". Nasz protagonista powraca do Monteriggioni, które stanowiło bazę wypadową i siedzibę w poprzedniczce. Niestety nie dane mu było długo nacieszyć się triumfem oraz normalnym, spokojnym życiem. Bardzo szybko w brutalny sposób przypominają o sobie wrogowie, a więc rodzina Borgiów. Doszło do niespodziewanej napaści w wykonaniu wojsk, na których czele stał Cesare Borgia. Syn antagonisty z poprzedniej części gry niszczy doszczętnie kryjówkę naszego bohatera, a w całym zamieszaniu śmierć ponosi jego wuj i mentor. Ezio zmuszony jest do ucieczki, której dokonuje z rodziną i częścią popleczników, a za cel swojej ucieczki wybiera Rzym, gdzie zamierza odbudować od podstaw zakon asasynów i pokrzyżować plany rywalizującej familii. Naszym zadaniem będzie więc stworzenie lokalnego bractwa asasynów i w oparciu o ich siłę zniszczenie wpływów templariuszy poprzez wyzwolenie Rzymu spod kurateli Borgiów. Jeżeli chodzi o fabułę, to w początkowym okresie gry zapowiada się to wszystko zachęcająco i przez pewien czas rozgrywki wraz z kolejnymi ukończonymi misjami jest to wszystko naprawdę fajne. Jednakże w połowie historia zatraca swój początkowy impet i zaczyna być sztampowa, by wkrótce, pod koniec zabawy, stać się całkowicie bezsensownym stekiem niespójnych motywów zwieńczonych niesatysfakcjonującym zakończeniem. Muszę przyznać, że byłem rozczarowany widząc napisy końcowe po tak dziwnym i niemówiącym nic finale. Miałem wrażenie, iż twórcom zabrakło inwencji do zamknięcia tego wszystkiego w sposób wiarygodny dla całokształtu fabuły.
Największą zaletą gry jest bez wątpienia czas i miejsce akcji. Szesnastowieczny Rzym to materiał na niejedną ciekawą opowieść. Różnej maści rozgrywki polityczne, intrygi i spiski proszą się o ich wykorzystanie i stworzenie na ich kanwie ciekawych przygód. Na gruncie kultury mamy tutaj do czynienia z renesansem, który był okresem niezwykle obfitym i różnorodnym dla Italii. Na gruncie historii politycznej i geopolityki w tym czasie północne Włochy były areną, na której ścierały się interesy wielu ówczesnych mocarstw. Zmagania te przeszły do historii pod nazwą wojen włoskich, a w trakcie rozgrywki "Assassin's Creed: Brotherhood" natrafić można na wiele wzmianek odnoszących się do politycznych tarć z udziałem Francji, Hiszpanii czy Państwa Kościelnego. Szkoda tylko, że twórcy nie potrafili wykorzystać tych atutów w sposób w stu procentach udany. Ogólnie klimat w tej grze jest wartością dodaną. Sam Rzym i jego otoczka jest tutaj osobnym bohaterem, którego w trakcie kilkunastu godzin kampanii poznajemy z wykorzystaniem umiejętności akrobatycznych naszego protagonisty. Twórcy poczynili środki zmierzające do autentycznego ukazania miasta z wiernością faktom historycznym i dostępnej ikonografii. Natrafimy więc na swojej drodze prawdziwe budowle z okresu - obiekty sakralne, kamienice oraz zabytki antycznego Rzymu. Pieczołowitość i monumentalność Rzymu robią ogromne wrażenie. To miasto chce się podziwiać, to miasto chce się poznawać robiąc pożytek z parkourowych umiejętności naszego asasyna. Trzeba również dodać, że nie tylko projekt lokacji przybliża nam klimat ówczesnego Rzymu. Atmosfera jest budowana przez muzykę, odgłosy otoczenia i poruszające się po ulicach postacie kontrolowane przez sztuczną inteligencję. Postacie NPC poruszają się po ulicach rzymskich sprawiając wrażenie osób faktycznie tam mieszkających, mających rutynowe aktywności do wykonania. Za to wszystko należą się twórcom słowa pochwały.
Jeżeli chodzi o mechanikę i koncepcję rozgrywki to "Assassin's Creed: Brotherhood" rozwija model gry zapoczątkowany w poprzedniczkach. Mamy zatem styczność z grą TPP wykorzystującą otwarty świat jako plac zabaw (oraz arenę wspinaczkową). Jest to plac zabaw, na którym bawimy się ze znacznikami poprzez usuwanie ich z mapy. Mam tutaj oczywiście na myśli wykonywanie różnorodnych aktywności - misji pobocznych i zbieractwa wszelkiej maści. Muszę przyznać, że jest tego dość dużo i każdy znajdzie coś dla siebie. Rozgrywka w tej części została wzbogacona mechaniką tytułowego bractwa asasynów, które możemy rozwijać i wykorzystywać do pomocy podczas realizacji zadań fabularnych lub pobocznych. Nowych rekrutów pozyskujemy podczas swobodnej eksploracji Rzymu. Tu i ówdzie oznaczone są na mapie miejsca buntowniczych obywateli, którzy walczą ze strażnikami, a którym możemy przyjść z pomocą i wyeliminować niepokojących ich oponentów. W zamian za ten czyn deklarują nam wierność i wstępują w szeregi bractwa. Zwiększająca się ilość rekrutów umożliwia nam skuteczniejsze ich wykorzystanie w czasie naszych zmagań. Na każdych dwóch rekrutów przypada jeden pasek widoczny pod PŻ naszego bohatera. Po wciśnięciu przycisku L2 dwójka asasynów przychodzi nam z pomocą i eliminuje naszych wrogów. Pasków jest maksymalnie trzy i jeżeli chcemy możemy wcisnąć L2 trzykrotnie wzywając sześciu asasynów do pomocy albo przytrzymać ten przycisk dłużej, co spowoduje grad strzał wystrzelonych z łuków, który powali na glebę całe pobliskie towarzystwo. Przyznam, że ta mechanika jest bardzo fajna i chętnie korzystałem z usług asasynów. Było to pomocne, gdy wrogi strażnik lub grupa strażników stała mi na przeszkodzie, a mi nie chciało się z nimi walczyć. Również podczas zabójstw można w sposób owocny używać tej mechaniki. Ta mechanika bardzo ułatwia i tak relatywnie łatwą grę, gdyż względem poprzednich dwóch części nie usprawniono AI przeciwników, którzy są lekko nierozgarnięci. Bardzo łatwo im uciec, a w czasie walki stoją wokół nas i atakują po kolei. Walka stała się jeszcze łatwiejsza, bowiem "Brotherhood" umożliwiło likwidowanie przeciwników z wykorzystaniem serii kolejnych zabójstw. Po zabiciu jednego wystarczy szybko namierzyć kolejnego przeciwnika, a Ezio w sposób iście taneczny rozprawia się z nim i jeszcze później z kolejnym i kolejnym.
Naszym głównym zadaniem jest wyzwolenie Rzymu spod wpływów rodziny Borgiów. Osiągnięcie tego celu, oprócz ukończenia głównego wątku fabularnego, jest możliwe poprzez wykonanie szeregu różnych aktywności. Podstawą jest tutaj niszczenie wież Borgiów rozsianych po okolicy, a które są symbolem władzy tego rodu w każdym zakamarku miasta. Żeby zniszczyć taką więżę musimy w pierwszej kolejności zabicia kapitana stojącego na czele wartowników. Sprawę utrudnia fakt, że niektórzy z nich uciekają, gdy nas zobaczą, ale dogonienie ich nie stanowi problemu. Dobrze zaplanowany atak albo posłużenie się asasynami załatwia całą sprawę. Po zabiciu takiego gagatka musimy wspiąć się na szczyt takiej wieży - zupełnie jak na punkty widokowe w każdej części skrytobójczego cyklu. Wówczas Ezio dokonuje podpalenia takiej wieży, a cała impreza kończy się skokiem wiary, jak to w tym cyklu bywa. Po zniszczeniu wieży wpływów Borgiów zostają pomniejszone, a w obszarze niegdysiejszego symbolu ich władzy możemy dokonać zakupu różnych budynków, które będą naszymi interesami służącymi do zarabiania pieniędzy na zakup sprzętu i dokonywania kolejnych inwestycji.
Chcąc przejść do podsumowania chciałbym podkreślić, że "Assassin's Creed: Brotherhood" nie jest grą słabą lub rozczarowującą. To udany kawałek kodu, który sprawia przyjemność z rozgrywki, ale nie jest to coś niesamowicie wyjątkowego i powodującego opad szczęki. Tytuł ten charakteryzuje się nierównym poziomem na polu klimatu i fabuły, gdzie ciekawe i udane motywy mieszają się z pomysłami niemrawymi i absurdalnymi. Nierówność znajdziemy też w wymiarze mechaniki, co z jednej strony widzimy w ciekawych i dobrze zaprojektowanych mechanikach, a z drugiej w różnych głupotkach, błędach i niezrozumiałych pomysłach. Wspomnieć można o słabym AI przeciwników, pojedynczych bugach czy też ogólnej prostocie gry.