Alundra
#1
Ostatnio rzuciłem się na kolejny klasyk spod szyldu pierwszego PlayStation. Szczerze mówiąc trochę w ciemno, ale już mogę powiedzieć, że się opłacało. Parę razy obiła mi się uszy nazwa Alundra, nigdy jednak nie sprawdziłem tej pozycji, gdyż byłem przekonany, że jest to typowo japoński erpeg. Po doczytaniu kilku informacji, moje nastawienie do tego tytułu diametralnie się zmieniło, co zarazem skłoniło do jego nabycia.

W grze wcielamy się w tytułowego Alundre, który po rozbiciu się statku na którym płynął, trafia do pewnej wioski. Wioski, która podczas feralnego rejsu nawiedziła, go w czasie drzemki. Motywem przewodnim są właśnie sny (poszczególnych mieszkańców), w których poznajemy pewne wydarzenia bądź sami w tych wizjach uczestniczymy. Heros posiada specjalną moc, dzięki której „wchodzi” w sny innych postaci, gdy tych trapią koszmary i pomaga im się od nich uwolnić. Tytuł kwalifikowany jest do gatunku action RPG utrzymanej w izometrycznej perspektywie 2D, przy czym łączy w sobie elementy przygodowe oraz platformowe. Tak więc przyjdzie nam zwiedzić różne miejscówki (m.in kopalnia, pustynia, katakumby) w tym właśnie wspomniane sny, w których często będziemy skakać z półki na półkę, unikać przeszkód czy po prostu kosić potwory. Co więcej nie raz przyjdzie nam rozwiązać jakąś logiczną łamigłówkę, zagadkę czy jakieś puzzle, które często potrafią napsuć krwi, gdy pominiemy wskazówki. Sam bohater nie jest opisany jakimiś statystykami, nie zbieramy punktów doświadczenia, zaś walki toczymy w czasie rzeczywistym. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów broni, zbroje, a w późniejszym czasie czary. Gra jest bardzo klimatyczna z ciekawą fabułą, dość mroczna (mimo kolorowej grafiki), co jest budowane także za sprawą oprawy audio (krzyki, wycia, niepokojąca muzyka podczas koszmarów). Rozgrywka jest wciągająca, sam niedawno zasiedziałem się do późnej nocy. A jeszcze sporo przede mną.

Jeśli ktoś grał, fajnie by było, gdyby coś napisał, jeśli - poniżej krótki filmik, który być może skłoni do sięgnięcia po ten tytuł.

http://www.youtube.com/watch?v=FTyDw2OthMo
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#2

(20-10-2012, 21:22)Sandinista napisał(a): Parę razy obiła mi się uszy nazwa Alundra, nigdy jednak nie sprawdziłem tej pozycji (…)
W przypadku tego tytułu mam tak samo. Pamiętam, że w czasach, kiedy zagrywałem się na szaraku i szukałem dobrych gier na tą platformę to „Alundra” kilkakrotnie przewijała się w kręgu moich zainteresowań. Czytałem niegdyś fajny artykuł, którego autor nie mógł się nadziwić nad faktem, że ta gra nie odniosła sukcesu marketingowego. Było to tłumaczone tym, że jej premiera w zasadzie pokrywała się z „Final Fantasy 7”.
Niestety do tej pory w ten tytuł nie zagrałem. Po obejrzeniu gameplay’u śmiem twierdzić, że szpil ten mógłby mi się spodobać. Obok dwóch części mudokona Abe (zacząłem już „jedynkę”, ale szarak nie dawał sobie rady z kopią i musiałem skapitulować), Alundrę dopisuję do krótkiej listy gier wartych ogrania na szarej konsoli.

P.S Z ciekawości zapytam konsolowym slangiem: szarpiesz na PS1 czy zainwestowałeś w emulowaną wersję na PSP?
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#3
Ja grałem i szczerze mówiąc przeraziła mnie długość tej gry, ale po kolei.
Natrafiłem na nią gdy znajomy poprosił mnie o parę tytułów gdy zdobył konsole. Większość to były klasyki i jeden dziwny rodzynek - Alundra.
Z początku mocno zaśmierdziało mi grą z GBC/GBA ale akurat to nie było złe ponieważ tam są boskie RPG (Zelda, Golden Sun itd.). Musze powiedzieć że byłem mile zaskoczony. Gra wciąga jak grząskie bagno, fabuła naprawdę dobra, ekwipunek prosty ale przyjemny, zagadki logiczne których naprawdę mało jest w grach oraz najważniejsze - walka nie opiera się na samych skilach ale także na umiejętności gracza.

Niestety trafiłem na mur. Po tygodniu gry po parę godzin dziennie pojawiła się komnata która po wyjściu odsyłała mnie do wejścia... W końcu nie wytrzymałem i znalazłem solucje. Udało się to przejść ale przeraziło mnie jak mało do tej pory przeszedłem, a mianowicie to była dopiero 1/10 gry.

Grę odłożyłem na później i do tej pory leży. Mam nadzieje że znajdę czas na jej dokończenie.


Warto też zagrać w drugą część tej gry. To już nie to samo ponieważ jest w 3d, ale wciąga podobnie Wink .
[Obrazek: playstation_blood_by_fuckinsick-d4cdnkd.gif][Obrazek: arhplus.png][Obrazek: playstation_blood_by_fuckinsick-d4cdnkd.gif]
Odpowiedz
#4
@ Kraszu

Łyknąłem wersję na PSP (zresztą obecnie wszystkie klasyki tak ogrywam) i nie narzekam - wszystko można sobie ustawić pod własne widzi mi się :) Choć parę razy w kość dało sterowanie, ale podejrzewam, iż grając na PS1, również ma to miejsce.

Wczoraj w nocy po raz kolejny zasiedziałem się nad tytułem - nie ma co, ale dotychczas każdy "level" jaki przechodziłem (nie będący snem) był obszerny, w sensie składający się z wielu dungeonów, zaś aby posunąć się dalej trzeba nieraz mocno kombinować. Wszelkie zagadki staram się sam rozwiązywać (niektóre bardzo zajmujące), lecz zdarzyło mi się już raz pęknąć i najprawdopodobniej był to moment, który wyżej opisał Simion. Trzeba było zerknąć do solucji. Potwierdzić również mogę uwagę na temat walk - może na gameplayach wyglądają prymitywnie, jednak w rzeczywistości jest odwrotnie. Przeciwnicy nie są kukiełkami i potrafią zabrać sporo energii, jeśli nie będziemy uważni. Wieczorem kolejna sesja.

EDIT

I po Alundrze. Gra jest naprawdę wciągająca i szpila się przyjemnie, o ile nie zatniemy się w jakimś miejscu na dłuższy czas, gdyż wówczas rozgrywka zaczyna frustrować. Łażenie kilkanaście razy po tych samych lokacjach, w tę i we w tę, po to by w końcu wpaść na dane rozwiązanie wnerwia i nieodzowne jest skorzystanie z poradnika. Nie ukrywam, że sporo razy uciekałem się do pomocy. Zagadki stanowią mocny punkt zabawy, przy których trzeba ruszyć głową i mocno nią popracować. Bardziej wnerwiają elementy, w których należy dostać się w jakieś miejsce ze skrzynią z kluczem bądź dźwignią, a następnie odszukać drzwi za pomocą których je otworzymy. Bywało tak, że miałem w inwentarzu kilka kluczy i nie wiedziałem gdzie je użyć, więc z przymusu musiałem latać po całej mapie i sprawdzać, które wejście mogę otworzyć. Ba, nawet z jednym kluczem miałem takie kwiatki. Swoje dodaje także izometryczna perspektywa, która „zakłamuje” obraz i nieraz zdaje się, że jakaś półka jest niedostępna (nie doskoczymy), a okazuje się, że jest odwrotnie bądź przejścia czy itemy poukrywane są za nimi i na pierwszy rzut oka tego nie widać. Trzeba być spostrzegawczym, gdyż nieraz zdarzało mi się przechodzić obok celu. Z drugiej strony jednak odkrycie drogi czy jakichś sekretów daje masę frajdy. A tego jest sporo - przede wszystkim na głównej mapie (dość rozległej), na której poukrywanych jest wiele skrzyń z przydatnymi przedmiotami czy tajemnych przejść prowadzących do niedostępnych normalnie jaskiń. W niektórych przypadkach drażni sterowanie, co także powiązane jest z kamerą. Głównie skakanie, szczególnie po skosach, które trzeba wyczuć i odmierzyć co do milimetra. Mimo tych kilku wad, gra jest warta grzechu, mocno absorbuje i odwdzięcza się dużą dawką miodu. Alundra wyrwała wiele, długich wieczorów z mojego życia, zaś licznik zatrzymał się na nieco ponad 40 godzinach gry.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości