Worms: Open Warfare
#1
[Obrazek: 929159_70628_front.jpg]

Tytuł gry: Worms: Open Warfare

Gatunek: Strategia Turowa

Wydawca: THQ/Team 17

Rok wydania: 2006

Kiedy myślę o serii Worms, zazwyczaj pojawia się wtedy uśmiech na mojej twarzy, ponieważ przypomina mi ona jedne z wspanialszych chwil mojego dzieciństwa, kiedy to siadałem z kuzynostwem do konsoli na kilka partyjek gry nazywanej przez nas wtedy „robaczkami”. Nie pamiętam już ile ton śmiechu się przewinęło, gdy ktoś wygrywał bądź przegrywał nasze pojedynki, które niewątpliwie były jedną z ulubionych wtedy form spędzania czasu. Latka leciały, a ja ciągle powracałem do robaków, grając samotnie z komputerowym przeciwnikiem, zarówno w odsłony dwu, jak i trójwymiarowe. Ostatnio po długiej rozgrywce w jednej z innych gier, sentyment ponownie się odezwał i tym oto sposobem uruchomiłem Worms: Open Warfare na moim PSP, pierwszą po okresie trójwymiaru próbę powrotu do środowiska 2D. Czy gra Team 17 potrafi bawić tak samo jak kiedyś Armageddon czy World Party?

W zasadzie po ograniu pozycji nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: I tak, i nie. Dlaczego? Ano z tego względu, że Worms: Open Warfare tylko przypomina grę, która jest dla mnie w tej chwili niestety punktem odniesienia. Gracze, którzy tak jak ja pamiętają poprzednie dwuwymiarowe odsłony serii będą bardzo zawiedzeni. Wiele opcji, które były dostępne w poprzednich edycjach, tutaj gdzieś pouciekały, albo są bardzo ograniczone. Weźmy tutaj na przykład generator map, w którym mogliśmy swobodnie ustalać, na jakiej mapie będziemy grać, bądź jeśli nas to nie interesowało, zawsze dostępna była paczka gotowych i zarazem ciekawych map, na których można było toczyć kolejne bitwy. W wersji na PSP sprowadziło się to do wygenerowania mapy za pomocą kodu, który możemy uprzednio wpisać. Wszystko ładnie, pięknie, ale jak przeciętny gracz ma się zorientować, jaki ciąg znaków ma wpisać by mógł grać na konkretnym terenie. Gra nam jeszcze oferuje kilka rodzajów terenu, na którym bitwa będzie się toczyć. W porównaniu z rozwiązaniami zastosowanymi w poprzednich grach, troszkę mało. Kwestię uzbrojenia także potraktowano po macoszemu, względem tego co widzieliśmy chociażby w Armageddon. Możecie zapomnieć o takich wynalazkach jak Betonowy Osioł czy Święty Granat Ręczny. Powiem tylko tyle, że najmocniejszą bronią jaką przyjdzie nam użyć jest Bomba Bananowa. To wszystko niesie za sobą kolejne skutki, czyli wielkiego zróżnicowania w tworzeniu własnych zasad pojedynków, bo w grze mamy tylko trzy ich zestawy, które w trudnych przypadkach sprowadzają się jedynie do ustalenia większego limitu na wybrane bronie, bądź brak ich obecności. (patrz Banan, Jet Pack, Nalot)

Jeżeli ktoś myśli o rozgrywce Single Player w tych robakach, to lekko się rozczaruje. Gra została pozbawiona jakiejkolwiek fabuły, przez co nie zobaczymy niestety żadnych misji, które moglibyśmy przechodzić. Z gry wyleciały także treningi, które były ciekawą formą poprawiania swoich umiejętności w używaniu wielu rodzajów broni. Co zatem zostało? Wyzwania, czyli dawny tryb Deathmatch, w którym po każdorazowym pokonaniu robali drużyny przeciwnej poprawialiśmy własne statystyki i zwiększaliśmy poziom trudności bitew zostając cały czas przy takim samym zestawie ustawień. Możemy także utworzyć bitwę, składającą się jednej, bądź większej ilości rund pomiędzy maksymalnie czterema drużynami. Jak już wcześniej wspomniałem, do wyboru są tylko trzy zestawy ustawień, ale nic nie stoi na przeszkodzie by utworzyć własny, jeśli tylko mamy jakieś pomysły (osobiście preferuję Full Warfare – wszystko nieskończoną ilość razy, ale jakby się tak zastanowić, to zawsze można podwyższyć sobie poziom trudności, usuwając to, co by nam nie pasowało). Kolejnymi opcjami są Quick Game oraz Multiplayer. Tej pierwszej chyba nie trzeba tłumaczyć, a druga umożliwia grę poprzez sieć internetową (wymagane Wi-Fi). Tutaj pozwolę sobie na drobną dygresję dla posiadaczy PSP Street. Jeśli chcemy pograć z drugą osobą, nic nie stoi na przeszkodzie, ponieważ można wybrać dwie bądź więcej drużyny robali dla nas i oddać dowodzenie nad nimi innym, chcącym pograć z nami.

Po tym jak trochę ponarzekałem, przyszedł czas przypomnieć sobie jedną, w sumie najważniejszą rzecz, jeśli chodzi o Worms: Open Warfare. Pomimo tych wszystkich niedociągnięć i ograniczeń, w gameplayu gra nam wszystko wynagrodzi, ponieważ poziom komputerowych przeciwników jest nieregulowalny (oprócz trybu Wyzwań, wiadomo), ale odpowiednio wyważony, co zapewni dobre odczucia zarówno dla tych, którzy znają serię od dawna, ale i dla nowicjuszy. Sterowanie jest bardzo przystępne i nie sprawi żadnych problemów grającym, a w razie jakiś wątpliwości został przygotowany tutorial, który bardzo szybko wprowadzi graczy w świat robaków. Jakbym miał w skrócie opisać gameplay Worms: Open Warfare, to bym powiedział, że to stare, dobre robale. I jest to święta prawda, ponieważ gra się niesamowicie dobrze, a jedyną rzeczą, która zabija tą grywalność, jest brak wielu znanych broni z poprzednich odsłon, o czym zresztą wspomniałem wcześniej. Dla tych, którzy nie grali wcześniej w Wormsy, automatycznie stanie się to zaletą, ponieważ nie będą widzieć, tego wszystkiego nad czym wcześniej ubolewałem.

Grafika w opisywanej pozycji prezentuje się dobrze. Robaki doczekały się redesignu, przez co wyglądają troszkę lepiej, w porównaniu do tych z starszych odsłon. Gra wydaje mi się także bardziej ostra w kolorach, co może być bodźcem przyciągającym dla młodszych odbiorców. Trochę gorzej za to wyglądają moim zdaniem animacje związane z brońmi. Bardziej podobało mi się ich wykonanie w poprzednich dwuwymiarówkach, ale z pewnością znajdą się osoby twierdzące inaczej. Dźwiękowo gra niczym nie zaskakuje, odgłosy broni prawidłowe, a w grze znalazło się miejsce dla polskich głosów robaczków, więc ja jestem zadowolony. Jest to idealny moment aby wspomnieć o dodatkowej zawartości, przygotowanej na potrzeby gry przez twórców. W grze znalazła się garść humorystycznych filmików, które mogliśmy zobaczyć wcześniej w Worms Armageddon. Zostały one przerobione na potrzeby gry i troszeczkę się różnią, ale sens zostaje ten sam i niektóre z nich potrafią wywołać uśmiech na twarzy. (chociażby w jednym z nich pojawia się Ognista Pięść zamiast Kija Bejsbolowego, który niestety także wypadł z gry)

Worms: Open Warfare będzie pozycją idealną dla graczy, którzy nie mieli jeszcze styczności z kultową serią. Dla starych wyjadaczy z pewnością okaże się kompletną porażką przez wszystkie ograniczenia i brak elementów, które były częścią poprzednich odsłon. Mimo to należy jednak pamiętać, że w gameplayu ta gra jest naprawdę dobrą pozycją, ale niestety przegrywa na starcie oferując małą liczbę trybów rozgrywki graczom, którzy często nie korzystają, bądź nie mogą korzystać z dobrodziejstw internetu na PSP.

PLUSY:

- to są stare, dobre robaki

- świetna oprawa A/V

- filmiki jako świetny dodatek do gry


MINUSY:

- ograniczenia, wszędzie

- zbyt mała liczba trybów dla jednego gracza

- powtarzalność lokacji, na których toczymy pojedynki


Grafika: 8/10

Grywalność: 5+/10 (nowicjusze dodają dwa oczka)

Dźwięk: 7/10

Ocena: 6+/10

[Obrazek: 929159_20060405_screen010.jpg]

[Obrazek: 931274_20060106_screen007.jpg]
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości