Ratchet & Clank: Going Commando
#1
[Obrazek: 6uwc.png]
Gra znana jest również pod tytułem Ratchet & Clank: Locked and Loaded.

Pierwsza część przygód sympatycznego duetu bohaterów wyjątkowo przypadła mi do gustu, dlatego też jedynie kwestią czasu było sięgnięcie przeze mnie po kontynuację.

Na temat pierwowzoru szeroko wspominałem w wątku zbiorczym ---> KLIK. Swoje trzy grosze na temat tamtej gry dorzucił również Yohokaru za sprawą RECENZJI.

Warto prześledzić powyższe tematy bowiem „Ratchet & Clank: Going Commando” garściami czerpie z rozwiązań znanych z części pierwszej. Jest to klasyczny wręcz sequel stworzony w myśl zasady „więcej, więcej, więcej”.

Mechanika rozgrywki, sterowanie, oprawa graficzna, oraz soundtrack są lustrzanym odbiciem tego, co fachowcy z Insomniac Games stworzyli w R&C. Na pierwszy rzut oka gra nie różni się niczym. I w tym miejscu muszę wspomnieć, że ponownie wykreowany przez twórców świat mnie nie porwał. Po prostu oprawa wizualna w tej serii wydaje mi się plastikowa, ponieważ lokacje utrzymane są w klimatach futurystycznych. Zdecydowanie w tej kwestii wygrywają produkty konkurencji (Jak i Daxter, Sly Cooper). Sfera audio również szału nie robi, ale jednocześnie nie irytuje. Bardzo doceniam z kolei fakt, że coś tam w głośnikach zawsze brzdęka i subtelnie umila rozgrywkę. Nie lubię ciszy w grach. Przykładowo w „Black” strasznie mi tego aspektu brakowało, co uważam za słabość słynnego FPS’a.
W tej części jeszcze bardziej zżyłem się z postacią Ratchet’a. Uwielbiam tego futrzaka. Mechanika rozgrywki pasuje mi idealnie. Sterowanie w serii R&C uważam za taki mały majstersztyk.

„Więcej, więcej, więcej”, czyli co twórcy podrasowali?
Największą innowacją jest możliwość szeroko rozumianego upgrade’u. W tej grze tuninguje się dosłownie wszystko. Prawie każda broń ma swoje lepsze odpowiedniki, pasek życia Ratcheta da się powiększyć kilkudziesięciokrotnie, z czasem gracz zdobywa nowe gadżety, wzmacnia zbroję noszoną przez protagonistę. Nawet statek kosmiczny, którym nasz bohater podróżuje między planetami, można dopakować.

Główną walutą w grze ponownie są śrubki. Te można znaleźć na każdym kroku niszcząc elementy otoczenia. Gra cechuje się bardzo wysokim stopniem interaktywności, co szczególnie należy podkreślić i docenić. Zabijanie przeciwników również poprawia stan naszego konta. Zarobić da się jeszcze na międzygalaktycznych wyzwaniach. Polegają one na sterowaniu łodzią Ratcheta i niszczeniu różnych obiektów, albo lataniu określonym torem przez charakterystyczne kółka. Tego typu zabaw jest całkiem sporo, ale niestety z czasem zaczynają one nużyć i gracz z utęsknieniem wyczekuje powrotu do klasycznej rozgrywki na planszach. Na całe szczęście zaliczanie wszystkich wyzwań nie jest wymagane do pchnięcia fabuły naprzód. Ja zaliczałem je wszystkie i może stąd to moje poczucie znużenia.

Kolejną nowością pozwalającą na sowity zarobek jest opcja areny. Bodajże w dwóch miejscach Ratchet trafia niczym gladiator na okrągłe pole walki, gdzie czeka go szereg ciekawych batalii. Przyrównać to można do wyzwań bogów/tytanów znanych z serii God of War. To rozwiązanie przypadło mi do gustu i siekałem wszystko i wszystkich aż miło. Tutaj można, a nawet trzeba, korzystać z wszystkich broni.

Właśnie, bronie. Tych w grze naliczyłem aż 24. Przy takiej liczbie, trudno żeby wszystkie były równie użyteczne. Generalnie jednak jest w czym wybierać i nikt nie powinien narzekać na brak użytecznego oręża. Aby podnieść daną broń na wyższy level trzeba jej po prostu używać. Nie da się kupić wyższego poziomu. To wymusza na graczu różnorodność w zachowaniu. Chcesz mieć wszystkie bronie dopakowane? Proszę bardzo, ale na wszystkie upgrade’y musisz zapracować. Takie rozwiązanie powoduje, że trzeba poświęcić mnóstwo czasu, aby wszystko zdobyć i dopakować. Za pierwszym razem gracz nie ma szans, aby tego dokonać. Nie da się zdobyć „calaka” podczas pierwszego przejścia. Ja połknąłem haczyk i z grą spędziłem około 75 godzin.

Da się w tej części wyczuć trochę inną filozofię walki. Sporo jest tutaj broni, których można użyć „zza winkla”, albo takich, które odwalają większość roboty za gracza. To jednak tylko pozory, bo w moim odczuciu gra jest zdecydowanie trudniejsza od pierwowzoru. Musiałem się sporo napocić żeby osiągnąć to, co osiągnąłem.

Niestety uważam, że „Going Commando” nie jest tak perfekcyjnie dopracowana grą jak jedynka. Chodzi mi tu głównie o zdobywanie platynowych śrub, które zazwyczaj znajdują się w sekretnych miejscówkach. Po zdobyciu odpowiedniego gadżetu na mapie zaznaczona jest na zielono przybliżona lokalizacja skarbu. Miejscówki w których Ratchet już był zaznaczane są z kolei kolorem żółtym. Problem polega jednak na tym, że kilkukrotnie sekretny obszar można ponownie zamazać na żółto, znajdując się jedynie w jego pobliżu. Efekt jest taki, że gracz, który nie patrzył na mapę, nie wie wówczas, że przeoczył sekretny obszar. Dlatego też około 10 takich śrub musiałem zdobywać z pomocą YouTube, bo po prostu nie miałem pojęcia gdzie ich szukać.

Garść statystyk.
- Z grą spędziłem około 75 godzin;
- Zdobyłem wszystkie 24 bronie;
- Zdobyłem dla futrzaka najdroższą zbroję;
- Wykupiłem wszystkie wzmocnienia do łodzi;
- Wszystkie bronie podniosłem na pierwszy, wyższy level zwany MEGA;
- Bronie da się podnieść jeszcze na drugi, wyższy level zwany ULTRA. Zdobyłem chyba tylko 3 bronie ULTRA. Uznałem, że nie ma sensu pakować wszystkich, bo Ratchet był wówczas na tyle potężny, że nie miałem żadnego problemu z eliminowaniem przeciwników. Szczególnie broń RYNO wybija się ponad przeciętność i czyni naszego futrzaka posłańcem śmierci;
- Maksymalnie powiększyłem pasek życia Ratcheta, co wiązało się z naprawdę sporym wysiłkiem;
- Znalazłem wszystkie 40 platynowe śruby;
- Za platynowe śruby wykupiłem wszystkie dodatkowe ataki do broni;
- Moim celem oprócz powyższego było również zdobycie wszystkich skill point. Niestety nie udało mi się tego osiągnąć. Zaliczyłem … 29 na 30 możliwych. Nie mam skill’a zatytułowanego „be a moon child”. Aby go odblokować trzeba zdobyć na lodowej pustyni 100 kryształów. Postać, którą można spotkać na tej pustyni informuje mnie, że do zdobycia zostało mi zero kryształów. Nie mam zatem czego szukać, ale gra nie przyznała mi upragnionego, ostatniego trofeum. Na zagranicznych forach wyczytałem, że to błąd gry, który czasami występował na PS2.

Zachęcam do zapoznania się z tym tytułem i do dyskusji ja jego temat. Od siebie może jeszcze coś dodam, bo wrażeń z gry mam tyle, że z pewnością o czymś istotnym zapomniałem. Smile
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#2
Jak ja w ogóle mogłem przeoczyć ten wpis? Przecież to coś o mojej ulubionej serii na PlayStation 2!

Przekonałem się o tym parę dni temu, uruchamiając Going Commando. Z jednej strony bałem się niesamowitej powtórki z rozgrywki przez co gra będzie mnie nużyć. Tyle, że ta powtórka mnie niesamowicie bawi! Postaram się po 5 godzinach rozgrywki jakoś odnieść do wypowiedzi Krasza.

Po pierwsze, futurystyczny klimat planet odwiedzanych przez futrzaka mi się niesamowicie podoba. Soundtrack może furory nie robi, ale w głośnikach gra chociaż coś lekkiego i przyjemnego. To dziwne, ale te drapacze chmur, stacje kosmiczne w połączeniu z pojedynczymi drzewkami fajnie wyglądają, naprawdę.

Ulepszanie broni nie jest aż taką dla mnie nowością, gdyż grałem w o wiele gorsze Size Matters na PSP, z jakoś powodu nie ukończyłem ostatniej walki po chyba 7 godzinach rozgrywki. Ale może po wszystkich częściach na PS2 się za to zabiorę. Wracając jednak do dwójki, broni oraz gadżetów jest dużo, tyle że miejscami mam niesamowite wrażenie, że w połowie są to pomysły lekko przerobione z jedynki. Przykładowo, mamy coś takiego co zamraża i odmraża wodę. W jedynce był gadżet który pochłaniał i wlewał wodę do zbiorników, działało to na podobnej zasadzie. Podoba mi się bardzo, że Clank od momentu gdy zaczynamy z nim grać ma już wszystkie swoje gadżety. Wydawać by się mogło, że z opcją ulepszeń Ratchet będzie niesamowitym koksem, ale tak nie jest. Trzeba odpowiednio żonglować pukawkami, atakować z odległości. Każdy musi sobie wyrobić odpowiedni schemat oponentów i przystosowanych do nich broni. Każdy znajdzie coś dla siebie i nie było jeszcze ani jednej, którą potraktowałbym jako bezużyteczną.

Dobry news dla posiadaczy sejwów z pierwszego Ratchet i Clank. Na jednej planecie, pewna sprzedawczyni byłego Gadgetronu zapyta gracza o ten zapis. Jeśli macie go z ukończoną przygodą, będziecie mogli pobrać ze sklepu parę broni za darmo. Ucieszyłem się bardzo, bo był tam między innymi mój ulubiony Walloper, rękawica sprawdzająca się idealnie na małych, niestrzelających przeciwników.

W pewnym momencie gry pojawiają się także wyścigi, których jest kilka do zaliczenia. To może dziwne, ale element ten jest o wiele lepiej dopracowany niż w pierwszej części, przejazdy są dynamiczne i uważam, że silnik do tych wyścigów mógłby zostać śmiało podstawą dla dobrego future racera na podstawie serii. To mogłoby śmiało konkurować z Wipeoutem. A przecież to malutka cząstka tak ogromnej gry.

Tryb aren, życzyłbym sobie, gdyby to właśnie było podstawą dla Ratchet: Deadlocked. Choć wyzwania zostały zrobione tam na siłę niektóre, ukończyłem je z przyjemnością. Czego to nie robi się przecież dla śrubek. Dużo mięsa armatniego i dwaj bossowie, którzy potrafią dać w kość, wyrobienie porządnego systemu walki z nimi zajęło trochę czasu, ale daliśmy radę za co nawet skapnął się skill point (Zabicie robota bez draśnięcia). Mniej podobają mi się sekcje, w których kierujemy statkiem. Miałem spory problem z docieraniem do oponentów, miałem też wrażenie, że sami podlatują pod moje pociski. Na szczęście pojawił się wyścig z przelatywaniem przez obręcze i złe wrażenie gdzieś uleciało.

Ratchet i Clank 2 to po prostu więcej i lepiej. Gra bazując na silniku części pierwszej dodaje od siebie parę innowacji, urozmaica rozgrywkę atrakcjami dodatkowymi. Kiedy przeczytałem statystyki Krasza, przestraszyłem się. Podejrzewam, że spędzę z tytułem 20 godzin, zależy mi na śrubkach, postaram się wykręcić skill pointy. Pamiętać trzeba też o niesamowitej eksploracji, poukładaniu gameplayu tak, żeby gracz w ogóle się nie gubił wobec przestrzeni galaktycznej i fabuły, która jest nieźle prowadzona i dostarcza sporo humoru, charakterystycznego dla serii (główny przeciwnik myli przycisk, gdy chce porazić Clanka prądem). Ta seria to istny majstersztyk, marzę o momencie kiedy zagram w Tools of Destruction na PS3, raz już miałem okazję i to jest ostateczna przyjemność, jaką dostarcza ta seria. A narazie zostały jeszcze cztery odsłony na PS2 i jedna z samym Clankiem (jego elementy w dwójce także zostały rozbudowane, więcej rodzajów dronów i komend dla nich). Wstaję z fotela, klaszczę, a potem idę grać, trzeba komuś dokopać w końcu.

EDIT: 15.04.2014

Kraszu napisał(a):Zaliczyłem … 29 na 30 możliwych. Nie mam skill’a zatytułowanego „be a moon child”. Aby go odblokować trzeba zdobyć na lodowej pustyni 100 kryształów. Postać, którą można spotkać na tej pustyni informuje mnie, że do zdobycia zostało mi zero kryształów. Nie mam zatem czego szukać, ale gra nie przyznała mi upragnionego, ostatniego trofeum. Na zagranicznych forach wyczytałem, że to błąd gry, który czasami występował na PS2.

Powiedziałeś, lodowej? Ja wczoraj przemęczyłem się, żeby zebrać 100 kryształów na innej pustyni, za które wpadł skill point o nazwie "heal your chi". W dodatku 90.000 śrubek i kupiony za ten hajs Bouncer, ktory szału jako broń masowego rażenia nie robi. A szkoda.

Fabularny twist, że tak powiem, mam już za sobą, fajny wyniknął z tego przekaz, nie ufajcie nigdy korporacjom, hehe. Pasek zdrowia mojego Ratcheta już jest na niezłym poziomie, chyba 23 punkty zdrowia. Pukawki generalnie szału ostatnio nie robią. Lava Gun jest niczym innym tylko wariacją na temat miotacza płomieni, w moim odczuciu lepiej na pustynne potworki sprawdza się kombinacja ulepszonego klucza i MultiStara (podkręcony Chopper, metalowe dyski potrafiące uderzyć wroga do trzech razy.) Co ciekawe, okazało się, że można ulepszyć właśnie klucz Ratcheta, jego zbroję oraz statek, za uzyskany w galaktycznych pojedynkach Raritanium. Na pustyni znajduje się także przycisk, który uaktywnia sklep z dodatkowymi funkcjami dla pukawek. Została mi do wykupienia jedna, ponieważ w trakcie rozgrywki znalazłem aż 7 platynowych śrubek, co w przypadku pierwszej części było nie do pomyślenia. Część wyhaczyłem samemu, inne same mi się podłożyły. Czy to coś wnosi do rozgrywki. Na pewno Ratchet będzie bardziej dopakowany oraz wrogowie będą mieli przechlapane. Jednak pojawiają się wraz z kolejnymi planetami nowi, na których trzeba szukać kolejnych sposobów. Moje ulubione sposoby na tubylców to właśnie Multistar i Vaporizer (ulepszona futurystyczna snajperka). Mininuke na krótkie odległości też daje radę.

Pod koniec wczorajszej sesji miałem przyjemność odbyć walkę GigaClankiem, pomysł przeniesiony z pierwszej części. Pojedynek z szefem bandziorów do wynajęcia zrobił na mnie spore wrażenie, coś w stylu wszystkich walk w Power Rangers, dwa megazordy i całe miasto do destrukcji. Nie warto było skupiać się na wrogu, ponieważ helikoptery odbierały nam życie, a obok budynków znajdowało się zdrowie. Tu wręcz potrzebna była niesamowita rozwałka. A w następnej sesji więcej aren, więcej wyścigów i więcej eksploracji. Nie mogę się doczekać.

EDIT: 17.07.2014

Dzisiejszy wpis sponsoruje Market™ w Osiu. Dziękuję za dostarczanie usług niezbędnych każdemu graczowi PS2.

Co by tu powiedzieć, 15 godzin gameplayu strzeliło i z tego co podpowiada mi podręczna mapka sporządzona jako dodatek do poradnika na GameFaqs, jestem zaraz przed finałem, Planet Greblin.

Tak jak wcześniej mówiłem, były wymagające wyścigi na innej trasie, była arena, która może już tak szału z bossami nie robiła, ale dała naprawdę czadu jeśli chodzi o mnogość wyzwań i zróżnicowanie przeciwników. Pojawiło się także sporo nowych gadżetów i broni będących gdzieś tam przekształconymi pomysłami z wcześniejszych konceptów. Shield Charger zastąpił latające drony wokół Ratcheta, Mini Rocket Tube jest w sumie inną formą Devastatora a Sheepinator zamienia rywali tym razem w owce, a nie w kury jak to było poprzednio. Jeżeli chodzi o gadżety, jakoś to wszystko nie ma tego ponownego elementu zaskoczenia, który towarzyszył jedynce. Wtedy zawsze miałem jakieś wow na twarzy, teraz wytykam co jest, a co nie jest kalką. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to kontynuacja, rozwinięcie wielu pomysłów, podanie ich w nowej formie. I mi się to niesamowicie podoba, tylko jak już wcześniej mówiłem, w wielu momentach bardzo ciekawych wpada do głowy myśl "hej, ale to już było". Tyle że podobnie bym mówił o części pierwszej, gdybym najpierw zagrał w Going Commando czy nie daj Boże - Up Your Arsenal.

Co mnie jeszcze lekko uderzyło, pewna powtarzalność. Zbierałeś kryształy na pustyni? Super. Zebrałeś ich 100? No elegancko. Co byś powiedział więc na zbieranie kryształów na lodowej pustyni, też 100. No jak dla mnie masakra, bo już za pierwszym razem przeprawa była ciężka, no ale czego nie robi się dla Skill Pointa, czytałem już wstępnie jakiego typu są to zadania i z miłą chęcią się na to porwę. Zwłaszcza, że mam już trzy, jeden wpadł za jazdę po rurach bez zranienia przez te małe eksperymenty. Powtórka była też z akcji z GigaClankiem, tym razem do rozwalenia było UFO, nagrodą był gadżet. Właśnie, w całej grze przewinęło się parę bossów więcej niż w jedynce, co mi się niesamowicie podoba, mogę częściej się powkurzać na swój brak zdolności. Kto by pomyślał, że głupia historyjka może się tak ciekawie rozkręcić. Przez całą grę filmiki i scenki na silniku gry są pełne gagów, zabawnych dialogów. Bawi mnie niesamowicie opowiadana w tle historia Qwarka, jestem ciekawy czy ten zielony gad oprócz figurki do zdobycia gdzieś się pojawi na końcu.

Powoli zabrałem się też za poszukiwanie platynowych śrubek, ciągle cierpię na brak boltsów przez co nie mogę kupić dostępnych pancerzy oraz pukawek, nie mówiąc o RYNO II za 1.000.000 boltsów. Gdzieś mignęła mi wzmianka, że w Challenge Mode zdobywa się ich o wiele więcej. Wiem, że tryb odblokowuje się po zaliczeniu gry, mam nadzieję, że dzisiaj mi się uda. Mógłby ktoś bardziej wyjaśnić, o co chodzi w tym trybie? Bo rośnie mi chrapka na 100% w tej grze, powoli też myślę, żeby po Going Commando wrócić do jedynki po calaka. Co jak co, ale te pozycje niesamowicie na to zasługują. A tu jeszcze Up Your Arsenal do ogrania. 9 rotacji, koniec wakacji, jak to mawiają miłośnicy Leauge of Legends.

EDIT: 19.07.2014

Kolejne dwie wieczorne sesyjki za mną, stuknęło 20 godzin gameplayu. Jestem dosłownie przy walcę z ostatnim (?) bossem, tym powiększonym protopetem. Nie będę może zdradzał Wam końcówki fabuły, ale można powiedzieć, że finalny twist zrobił na mnie kapitalne wrażenie, pomimo, że gdzieś ta opcja latała mi po głowie, nie sądziłem, że jednak się to stanie. Wiecie, jak w Naruto.

[spoiler]Wszyscy sądzili, że Tobi to Obito, ale nie wierzyli, że autor rozwiąże ten problem w tak zabawny sposób[/spoiler]

Ostatni pojedynek (tu ponownie znak zapytania), choć wygląda na o wiele łatwiejszy niż starcie z Drekiem w pierwszej części, wcale taki nie jest. Wypracowałem pewną metodę walki z dużym pluszakiem, mianowicie, gdy ten się na mnie turla, szybko używam Charge Boots i wtedy leci seria z Mini Rocket Cannona/Plasma Gun/Seeker Gun/Vaporizer (choć tego ostatniego trudno się używa) Sprawa jednak robi się trudniejsza gdy pojawiają się roboty i małe protopety. Pomimo zabezpieczenia Killonoidami i Shield Chargerem, zdecydowanie trudno ogarnia się obronę przed nimi i tą wielkim eksperymentem. Miniturret Gun jest mało skuteczny, Bouncer jakoś daje radę, nawet rani dużego, ale wydaje mi się, że mam po prostu za mało amunicji do wszystkiego. Myślę, że w ruch musi pójść jeszcze Multistar (mała skuteczność, ale zajmuje przeszkadzajki) oraz Blitz Cannon. Problem jest jednak podobny do tego w części pierwszej. Napełnienie amunicją broni po każdym przegranym starciu wymaga dużej ilości śrubek, dlatego postanowiłem polatać po planetach w celu dozbierania ich.

Oczywiście muszę także odszczekać to co mówiłem na temat zbierania kryształów na lodowej pustyni. Tym razem jest o wiele trudniej, krwiożercze yeti pojawiają się wszędzie, gdzie tylko są i były wcześniej kryształy. Niesamowicie trudno podjąć z nimi wyrównaną walkę ponieważ zabicie jednego wymaga dwóch strzałów Minirocket Cannona. Ten ma 25 naboi, więc później robi się masakra i korzystanie z usług Charge Boots na niewiele się zda. W dodatku te duże wężopodone stwory, które strzelają prądem i trzeba skakać by tego unikać. A też są nieźle odporne stworki. W dodatku brakuje mi hajsu na przedostatni pancerz, nie mówiąc o ostatnim i dwóch broniach. Może challenge mode później pomoże.

W celu odstresowania się przed głównym bossem zająłem się już konkretnie platinum bolts oraz skill points. Efekt pozytywnie zaskakujący, bo na chwilę obecną mam połowę tych drugich oraz 15 (margines dwóch więcej, poprawię później) platynowych śrubek. Wkurza mnie niesamowicie fakt, że zielony obszar na mapie, nawet po niedokładnej eksploracji się robi żółty, przez co później trudno do miejsca trafić. Z pomocą poradnika ogarniam Skill Points i zadania wykonuje mi się z dużą przyjemnością. Są zróżnicowane i wymagają rzeczywiście czasu spędzonego z grą. Bez ulepszonego klucza nie ma co marzyć o rozwaleniu wszystkich "breakables" w trzech planetach, bez zręczności nie można myśleć o ukończeniu dwóch segmentów z ślizganiem się bez zadraśnięcia. Dużo trudniej będzie wykonać te niedotyczące planet, ale jestem pozytywnej myśli, w końcu dużo rzeczy już udało się zrobić.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#3
Cytat: Kiedy przeczytałem statystyki Krasza, przestraszyłem się. Podejrzewam, że spędzę z tytułem 20 godzin, zależy mi na śrubkach, postaram się wykręcić skill pointy.
Jeżeli za cel postawiłeś sobie zdobycie wszystkich skill’i to szybko zrozumiesz, że moje statystyki czasowe wcale nie są przerażające. To w zasadzie naturalna kolej rzeczy. Chcesz mieć wszystkie skill points – musisz grać kilkadziesiąt godzin.
Męczymy się z Yeti na lodowej pustyni? Nie ma najmniejszego sensu walczyć z nimi podczas pierwszego przejścia. Są po prostu zbyt wytrzymali na tym etapie rozgrywki. Ratchet jest zbyt słaby, aby z nimi rywalizować. Trzeba zainwestować w najpotężniejsza zbroję i najpotężniejszą broń (RYNO) i dopiero można się wybrać w tamte rejony. Tak wiem – zapewne grosza ci brakuje. Tongue Chellenge mode ci pomoże.

Jestem trochę zdziwiony, że finałowa walka sprawiła ci jakiekolwiek problemy. Uważam, że przy pełnym skupieniu można ją wygrać już za pierwszym podejściem. Mi się w pewnym momencie przytrafiła chwila dekoncentracji i poległem, ale szybko wziąłem się w garść i skopałem bossowi dupę bodaj za drugim podjazdem. Faktem jest natomiast, że trzeba przed pojedynkiem wykupić mnóstwo amunicji i umiejętnie z niej korzystać. Niemniej jednak finał z dwójki to bułka z masłem w porównaniu do tego, co Insomniac zafundowało mi na zakończenie części pierwszej. Tam męczyłem się długo i uważam, że było naprawdę trudno.

Generalnie zauważyłem, że czerpiesz podobny fun z przygód Ratcheta i Clanka. Ta seria to przede wszystkim pokłady grywalności i perfekcyjna mechanika.
Niechaj twoim celem będzie teraz wyspa. Wyspa zwana „all skill points”, o której większość ludzkości nawet nie słyszała. Znalazło się kilku śmiałków próbujących tam dotrzeć. Swego czasu byłem jednym z nich. Nie było mi jednak dane... Już ją miałem w zasięgu wzroku, ale tuż przed plażą poszedłem na dno jak siekiera. 29/30 – to zestawienie śni mi się po nocach, ale przecież życie to nie jest bajka. Powodzenia.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#4
Kraszu napisał(a):Jestem trochę zdziwiony, że finałowa walka sprawiła ci jakiekolwiek problemy. Uważam, że przy pełnym skupieniu można ją wygrać już za pierwszym podejściem. Mi się w pewnym momencie przytrafiła chwila dekoncentracji i poległem, ale szybko wziąłem się w garść i skopałem bossowi dupę bodaj za drugim podjazdem.

To ciekawe co mówisz, bo mi ten pojedynek naprawdę sprawił problemy. Ale trochę poczytałem treści specjalistów i widzę, że taktyka jest zupełnie inna. Muszę podkręcić Bouncera do Heavy i głównie nim nawalać wrogów, posiłkując się Rocket Cannonem i Blitz Cannonem. Sądzę, że pójdzie łatwo jak podkręce broń (wydaje mi się generalne, że coraz trudniej to idzie).

Kraszu napisał(a):Niechaj twoim celem będzie teraz wyspa. Wyspa zwana „all skill points”, o której większość ludzkości nawet nie słyszała. Znalazło się kilku śmiałków próbujących tam dotrzeć. Swego czasu byłem jednym z nich. Nie było mi jednak dane... Już ją miałem w zasięgu wzroku, ale tuż przed plażą poszedłem na dno jak siekiera. 29/30 – to zestawienie śni mi się po nocach, ale przecież życie to nie jest bajka. Powodzenia.

Jeżeli gra w amerykańskiej wersji nie zrobi mi buga, to uważam to za zadanie możliwe do wykonania. Natotech to kwestia czasu, skilla do wyścigów mam już we krwi. No zobaczymy jak to poleci, dzisiaj postaram się rozprawić z bossem i lecimy dalej z akcją.

EDIT: 23.07.2014

No dobra, główny badass został pokonany, okazało się, że po ulepszeniu Bouncera do Heavy sprawa stała się... powiedzieć dziecinnie prosta to nawet za mało. Wielki protopet ugiął się przed moją potęgą za pierwszym razem, a ja przystąpiłem do ponownego przejścia gry w trybie Challenge Mode.

Jestem już po akcjach w Planet Notak i w moim odczuciu gra się o wiele łatwiej, mimo że wrogowie zadają więcej obrażeń. W sklepie pojawiły się nowe wersje starych broni czyli MEGA. Możemy je kupić po "okazjonalnych cenach" gdyż najtańsze zaczynają się od 150.000 śrubek. Żebyśmy jednak nie poczuli się źle, autorzy do zabawy dodali mnożnik zdobywanych śrubek. Uaktywnia się on gdy zabijamy wrogów bez zranienia, maksymalny to 20. Doszedłem narazie do 15 i zaczęły się kwoty nie do pomyślenia przy pierwszym przejściu. Sądzę, że do końca fabuły wyrobię się z zakupem wszystkich potrzebnych mi rzeczy, gdyż nagrody za różne wyzwania także wzrosły.

Obecnie oprócz parcia do przodu ze znanym już wątkiem głównym, skupiam się na ulepszaniu broni, których nie dałem rady za pierwszym przejściem, kupowaniu wersji MEGA ulubionych pukawek oraz naturalnie na wykonywaniu Skill Points i poszukiwaniu platynowych śrubek. W tej chwili mam bodajże 16 osiągnięć (Uwielbiam Insomniac za implementowanie trofeów zanim to było modne) oraz 20 platynowych śrubek. Udało mi się nawet ulepszyć już Multistara do ostatecznego ULTRA, po wpisach Krasza sądziłem, że bronie MEGA będą o wiele dłużej się "expić" niż te przy pierwszym przejściu. Do ulepszenia na pomarańczowo (zwykłe dopakowanie) zostały jeszcze Shield Charger i mało interesujący Miniturret. I w tym wszystkim nie można znaleźć ani krzty nudy, dlatego będę napierał dalej, do wyspy zwanej 100%.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#5
[Obrazek: 38ce84.png]

A masz na podpuchę. Tongue Jak to pobijesz, to mi na szyi gul wyskoczy. I w ogóle z forum cię pogodnię. Big Grin
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#6
Jak głosi stare porzekadło, jak Kraszu Bogu, tak Bóg Kraszowi. Ukończyłem właśnie Ratchet and Clank: Going Commando na Challenge Mode, więc pora na...

STATYSTYKI!

(Postanowiłem lekko zmodyfikować wypowiedź Krasza, mam nadzieję, że będziesz się gniewał, my bro)

- Z grą spędziłem około 38 godzin;
- Zdobyłem wszystkie 24 bronie;
- Zdobyłem dla futrzaka najdroższą zbroję;
- Wykupiłem wszystkie wzmocnienia do łodzi;
- Wszystkie bronie podniosłem na pierwszy, wyższy level zwany MEGA;
- Bronie da się podnieść jeszcze na drugi, wyższy level zwany ULTRA. Zdobyłem chyba tylko 5 broni ULTRA. Po ulepszeniu jednak Killonoidów, Bouncera i Tesla Barrier na ten level, dalsze pakowanie nie ma sensu, gdyż w połączeniu z RYNO II Ratchet to "hardkorowy koksu"
- Maksymalnie powiększyłem pasek życia Ratcheta
- Znalazłem wszystkie 40 platynowe śruby;
- Za platynowe śruby wykupiłem wszystkie dodatkowe ataki do broni
- Najlepsze zostawiłem na koniec: Zaliczyłem 30/30 Skill Points. Zadania niesamowicie ciekawe, wyciskające wszystko z tej wspaniałej pozycji. Mówiłeś coś o lodowej pustyni? Zaliczyło mi zaraz po zebraniu ostatniego kryształu ;D

A teraz garść dowodów:

Skill Points

[Obrazek: 9qshEj5.jpg]

Platinum Bolts

[Obrazek: F0lGPqE.jpg]

Bronie

[Obrazek: 10aBQx2.jpg]

Lista kodów do odblokowania za SP:

[Obrazek: 2wc7nH1.jpg]

A tu czas rozgrywki. Pierwsze przejście zajęło mi koło 20 godzin, tu czas z Challenge Mode.

[Obrazek: 3sTDUGz.jpg]

I to by było na tyle z mojej przygody z tą grą. Jest jeszcze jeden sekrecik, ale zostawię go najwytrwalszym i ciekawym bojownikom, pomijając całą garść bonusów od Insomniac Games. Kocham tę grę i jej nienawidzę. Kiedyś wpadnę do studia i rozwalę ich wszystkich, za tak niesamowicie trudne wyzwanie. Satysfakcja niesamowita, dlatego może ich oszczędzę. Narazie dam sobie spokój z serią, potrzebuję czegoś lekkiego i przyjemnego. Up Your Arsenal będzie musiało chwilę poczekać, sorry.

EDIT: Poza tym wszystkim, czytałem gdzieś, że aby zdobyć tego skilla za kryształy, możesz spróbować przejść jeszcze raz challenge mode, mi gra oferowała tą opcje, jakby się zapętliła. Przejście z wszystkimi rzeczami sądzę byłoby błyskawiczne, a Tobie by się udało. Zadanie karkołomne i troszkę mało celowe, no ale jednak opcja istnieje.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#7
No to nie pozostaje nic innego, jak pogratulować i jednocześnie przyjrzeć się bliżej tej grze, bo musi być naprawdę prześwietna, skoro aż dwóch zasłużonych dla forum userów spędziło z nią tyle czasu. Miejmy nadzieję, że Krasz nie pogoni Cię z forum. Smile

W każdym razie tytuł ten trafia na moją listę gier do ogrania. Oczywiście nastąpi to dopiero po zapoznaniu się z częścią pierwszą i gdy ta spodoba mi się. Biorąc pod uwagę, że to pozycje twórców "Resistance" wiem, że powinienem szykować się na ciężką przeprawę.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#8
PaultheGreat napisał(a):No to nie pozostaje nic innego, jak pogratulować i jednocześnie przyjrzeć się bliżej tej grze, bo musi być naprawdę prześwietna, skoro aż dwóch zasłużonych dla forum userów spędziło z nią tyle czasu.

Powiem Ci, że jest coś niesamowitego w tych grach. Elementy platformerów oraz strzelanek (choć druga część to raczej już porządna strzelanina TPP) zostały bardzo dobrze wyważone i nie będziesz miał momentów, w których gra Cię będzie nudzić. W dodatku, obecność tak ogromnej ilości broni i gadżetów, powoduje, że za każdym razem, gdy pojawi się coś nowego, robisz minę w stylu "wow, jak oni to rozwiązali" Każda broń, gadżet ma swoje zastosowanie niejednorazowe i będziesz musiał żonglować pukawkami w pasku, żeby prawidłowo przejść daną sekcję.

W serii także zauważyłem sporo odskoczni, które nie pozwolą Ci narzekać na nudę. A to jakieś walki statkami na orbitach galaktyk, czy dopracowane wyścigi, które śmiało mogły znaleźć się w osobnej grze (RC Racing?) Wszystko jest tak wyważone, że te gry nie pozwalają na nudę.

Ale jest też jeszcze jeden ważny element, który przesądza o żywotności tych gier. Nie byłoby całej magii Insomniaca bez tych wszystkich znajdziek. Już w Spyro panowie pokazywali, że eksploracja terenów to podstawa ich gier i tak też jest w R&C. Wygodne mapy po aktualizacji pozwalają na dokładne szukanie platynowych śrubek, czasami jednak ich znalezienie to kwestia sprytu, spostrzegawczości. Wiele razy posiłkowałem się poradnikiem, bo w życiu nie wpadłbym na przykład, że na jednej planecie w pewnych drzwiach jest okienko wentylacyjne, do którego trzeba wpuścić robopająka by znaleźć przycisk otwierający drzwi (pomimo, że z patentem spotkałem się w łagodniejszej okoliczności, inna śrubka bodajże). Także Skill Points, Insomniac tylko podpowiada, rzucając hasełka i planetę, na której się znajduje zadanie. Niesamowicie podziwiam osoby, które same szukały rozwiązań i dzieliły się nimi z innymi graczami. To z pewnością były setki godzin spędzonych w świecie gry.

Jesteś posiadaczem PS3, więc masz bardzo ułatwioną sprawę. Tam ukazało się Ratchet and Clank HD Trilogy. Gry wyglądają tam ładniej, posiadają trofea (jeszcze więcej funu) oraz dostarczają to samo co wersje PS2. Ratchety ostatnio na PS2 stają się rarytasem, więc sądzę, że wydanie grosza na edycję PS3 i otrzymanie trzech kapitalnych gier (bo ogranie trójki to już u mnie pewniak, kwestia czasu) będzie niesamowicie opłacalnym dealem.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#9
Yohokaru napisał(a):Jesteś posiadaczem PS3, więc masz bardzo ułatwioną sprawę. Tam ukazało się Ratchet and Clank HD Trilogy. Gry wyglądają tam ładniej, posiadają trofea (jeszcze więcej funu) oraz dostarczają to samo co wersje PS2. Ratchety ostatnio na PS2 stają się rarytasem, więc sądzę, że wydanie grosza na edycję PS3 i otrzymanie trzech kapitalnych gier (bo ogranie trójki to już u mnie pewniak, kwestia czasu) będzie niesamowicie opłacalnym dealem.

Przyznam, że jeszcze nie patrzyłem jak ma się sprawa z tymi grami na Allegro, ale jeżeli jest tak, jak mówisz, to jednak trzeba będzie zainwestować w odświeżoną trylogię na PS3. Co prawda jest to trochę sprzeczne z moimi przekonaniami (chciałem unikać reedycji i grać w gry wydane uprzednio na PS2 na tej właśnie konsoli), ale skoro różnica w cenie i dostępność wersji na PS2 robi różnicę, to będę musiał złamać swoje postanowienie.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#10
Yohokaru, zbieraj klamoty i zjeżdżaj stąd!

Gratuluję. Wyniki zacne. Aż mi zaimponowałeś. Wymaksowanie tego tytułu to naprawdę spory wyczyn. Przy tym co osiągnąłeś uwinąłeś się bardzo szybko. Sam przez to przechodziłem i wiem, że zdobycie Skill’i jest równoznaczne z wszechstronnym przejściem gry praktycznie na wszystkich płaszczyznach. Insomniac jest mistrzem w pozytywnym rozbudowywaniu swoich gier. Ale konkretnie w przypadku Going Commando przeszli samych siebie. W zasadzie grę poznaje się na nowo, kiedy Ratchet jest już potężny i kiedy celem zaczyna być kolekcjonowanie platynowych śrub/skill’i. Zadań do wykonania jest całe mnóstwo. Czasami są to zadania wymagające wielokrotnych prób (na przykład lot przez „kółka”, wyścigi na czas, zdobywanie niektórych nanotech’ów itd. itd. Ta gra jest jednak na tyle miodna, że te kolejne cele po prostu chce się zdobywać. Tu śrubka, tam nanotech, jeszcze gdzieś indziej trzeba skopać kilka tyłków, albo znaleźć sposób na dotarcie do sekretnego obszaru.

Zaczynasz być hardcorowym graczem. Chyba to Dino Crisis sprawiło, że wyciskasz ostatnie soki z dobrych gier.

Masz rację, że kolejny atak na Challenge mode w moim przypadku mógłby zakończyć się sukcesem. Nawet się nad tym przez chwilę zastanawiałem, ale stwierdziłem, że to po prostu nie ma sensu i odpuściłem.

Trzeci Ratchet to i dla mnie priorytet i jedynie kwestia czasu. Oczywiście zainwestuję w oryginał co by skompletować całą trylogię.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Ratchet and Clank 3: Up Your Arsenal Yohokaru 7 7570 12-05-2016, 15:19
Ostatni post: bianka.bia

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości