Pac-Man World
#1
[Obrazek: 198251_88593_front.jpg]

Pac – Man, czyli najbardziej znany na świecie zjadacz kulek doczekał się po dwudziestu latach sławy, mnóstwa szmalu, ale także odświeżonego wydania. Czy wyszło mu to na dobre?


Fenomen nonsensu


Osobiście gardzę Pac-Manem. Naprawdę, gra, która najpierw ujrzała światło dzienne pod koniec lat 70tych poprzedniego wieku na automatach, a potem na komputerach i konsolach stacjonarnych, nie porwała mnie w żaden sposób. Uważałem to za trudną, schematyczną gonitwę po labiryntach z jakimiś duszkami. Nawet do końca nie było wiadomo, kto tu jest dobry, a kto zły. No bo pomyślcie, co jeśli to Pac-Man bezprawnie napadał na twierdzę duszków, wyjadając im zapasy kuleczek i owoców? Zawsze narzekałem, gdy znajdowałem ją w zakupionych na bazarku składankach, ponieważ mogło tam znaleźć się z dwadzieścia lepszych gier na sprzęt Nintendo.

Pytanie brzmi zatem, co skłoniło mnie, pierwszego w szeregu antagonistę żółtej kuleczki do sięgnięcia po Pac-Man World? Otóż, w jednej z płytek z demami gier na PS1 znalazłem ową pozycję, co mnie już zaciekawiło, bo przecież jak to, po tylu latach trudno będzie panom z Namco stworzyć coś lepszego w tej koncepcji. Pozory jak zwykle mylą, ponieważ po pół godziny rozgrywki miałem ochotę na więcej Pac-Mana w tym wydaniu. Tylko czy po ukończeniu pełnej wersji wrażenie pozostaje to samo? Cóż, na to pytanie odpowiemy w tej recenzji.

[Obrazek: pacman3d_screen022.jpg]

Drzwi, amelinium, oraz zaginiona puenta


Jak można było się spodziewać, fabuła stanowi tutaj element drugorzędny. W zemście za wszystkie krzywdy, złe duszki pod kierownictwem Toc-Mana, takiego aluminiowego i większego Pac-Mana, porywają głównemu bohaterowi całą rodzinkę i ukrywają w różnych światach, tak, żeby on nie mógł jej odnaleźć. Nasz protagonista jednak się wycwanił i nie wiadomo skąd wynalazł sobie coś na wzór Warp Roomu, dzięki któremu może się przemieszczać pomiędzy różnymi światami i walczyć dzielnie ze zjawami.

Warstwa fabularna jest tylko siłą sprawczą i nie należy doszukiwać się w niej czegoś głębszego. Cel jest prosty, uwolnić przysłowiową Hugolinę i dzieci. W tym celu Pac-Man uda się do sześciu światów, ponieważ w każdym z nich znajduje się jedna osoba. Zawierają one od dwóch do trzech poziomów platformowych oraz coś w stylu walki z bossem. Co je wyróżnia to panujące w nich tematy. Pojawią się motywy pirackie, cyrkowe czy też kosmiczne. Pac-Man World to w przeważającej części platformówka 3D, w której będziemy zbierać znane już wcześniej kulki i owoce, pokonywać sekcje zręcznościowe oraz od czasu do czasu ścierać się z duszkami i innymi oponentami. Główny bohater ma kilka ciekawych zdolności takich jak skakanie, odbijanie się od podłogi, rzucanie kulkami czy też turlanie się poprzedzone rozpędzeniem. Każda z nich jest stale wykorzystywana w trakcie rozgrywki. Przykładowo, odbiciem można pokonywać strome drogi, naciskać przyciski, ale także zabijać niektórych przeciwników. Napędzanie biegiem w miejscu ruchomych platform czy też uderzanie oponentów niczym kula od kręgli to także znane tutaj zagrania. Wachlarz ruchów jaki zaserwowano nam jest może mało imponujący, ale bardzo praktyczny, co jest ważne w tego typu grze.

Co natomiast zaniepokoiło, to fakt, że pomimo obecności ciekawych tematów, w jakich są utrzymane poziomy, pewne patenty platformowe przewijają się przez całą grę. Większość światów wprowadza ze sobą mało innowacji, przez co pozycja nie jest w stanie zaskakiwać gracza. Przykładowo, większość czasu w świecie cyrkowym spędziłem na ruchomych karuzelach, na których każdy poziom w górę porusza się w inną stronę, a także na unikaniu pocisków wymierzonych w tektury, co robiłem już w krainie piratów. Nie powiem, było kilka ciekawych momentów, które nigdzie się nie powtarzały. Chociażby fantastyczny świat kosmiczny, w którym zastosowania laserów jako przeszkód raz po raz mnie zadziwiały. Żmudna przeprawa przez kilka „pięter” wodnych, gdzie były ukryte różnego rodzaju bonusy także była miłą odmianą od standardowego skakania po platformach. Jako ciekawostkę, warto tu podać metalową kulkę, która na chwilę zmienia Pac-Mana w "Metal-Mana", dzięki czemu opada on na dno zbiornika wodnego i może poruszać się jak po lądzie, co ułatwia zbieranie kolejnych bonusów. I to jest właśnie swego rodzaju przebłysk, ponieważ gdyby gra zawierała więcej tego typu atrakcji, z pewnością grywalność wzrosłaby jeszcze bardziej.

[Obrazek: pacman3d_screen030.jpg]

Pac-Mana cechuje także backtracking, którego zastosowanie wydłuża czas spędzony w grze. Zbierane owoce można wykorzystać na kilka sposobów. Jednym z nich jest otwieranie nimi drzwi. W nich znajdują się różne przyciski, uaktywniające zawartość dodatkową taką jak życia, łańcuchy kulek, po których żółtek zgrabnie przeleci i dostanie się do lokacji zawierającej zazwyczaj fragmenty zdrowia, życia bądź ekstra owoce. W drzwiach mogą znaleźć się też literki składające się na słowo PACMAN. Ale nie tylko, bo często są one też sprytnie poukrywane, ale, co ułatwia sprawę, chronologicznie. Oznacza to, że jak zacznie wychodzić PACAN, to warto cofnąć się by poszukać „M”. Ułożenie całego wyrazu uruchomi po zakończonym levelu bonus, w którym w ograniczonym czasie trzeba będzie zebrać jak największą ilość owoców. Te mini gierki nawiązują tematycznie do krain i są bardzo miłą odskocznią od etapów platformowych. Szkoda jednak, że na każdy świat przypada tylko jedna taka gierka, bo literki trzeba zdobywać w każdym poziomie. Backtracking objawia się w ten sposób, że na początku zazwyczaj zauważamy drzwi, ale idziemy dalej, bo jeszcze nie ma potrzebnego, weźmy na to jabłka. Kawałek dalej znajdujemy upragniony owoc i wracamy się by zebrać nagrodę.

Specyficznym typem drzwi są te oznaczone statkiem znanym z Galaxiana, innej gry autorstwa Japończyków z Namco. W nich znajduje się zmora, największe straszydło tej gry. La-la-lab, no nie przechodzi mi to przez usta. Spokojnie, przemóż się Yoho… LABIRYNTY! I to w pełnym 3D! Co to by była za gra z Pac-Manem w roli głównej, gdyby ich nie było? I najgorszy jest fakt, że ukończenie gry na 100% wymaga zaliczenia każdego z 36 udostępnionych. A gdyby jeszcze było Wam mało, to co rusz w sekcji platformowej pojawiają się duszki, które trzeba zjeść i często przypomina to właśnie oryginalnego Pac-Mana. Cóż, początkowo odświeżona ich forma nawet mi się podobała. Zjawy są troszeczkę mniej denerwujące niż ostatnio, a w trakcie rozgrywki można zdobyć dodatkowe owoce, o których następnym zastosowaniu zaraz powiem. Co ciekawe, istnieje możliwość ustawienia przybliżenia z jakiego będziemy oglądać ten zaciekły pojedynek. I ponownie, labirynty są dostosowane tematycznie do krainy w jakiej się znajdujemy. Te w cyrkowej będą miały zamykające się przejścia, w świecie ruin na pewne pola posypie się gruz, a u piratów zagramy w wersję podwodną. Nie powiem, fajnie, że przygotowano coś takiego, ale dla mnie jest to element zupełnie zbędny, ponieważ po prostu nie lubię Pac-Mana w starej formie, każdy labirynt kończyłem z przymusu, wyczekując powrotu do platformowej sielanki. Możecie tylko wyobrazić sobie moją minę, gdy gra zasugerowała mi ukończenie maratonu składającego się z 36 etapów w klasycznej formie.

[Obrazek: pacman3d_screen032.jpg]

Drugie wykorzystanie owoców polega na wrzuceniu ich po każdym levelu do specjalnej maszynki, dzięki której będziemy mogli zagrać w jednorękiego bandytę. Tutaj polega on na samodzielnym zatrzymywaniu obracających się kolumn. Jest to bardzo prosta droga do zdobycia nawet kilkunastu żyć, co ułatwia niewątpliwie rozgrywkę chociażby przy pojedynkach z bossami. Wystarczy przeanalizować następujące po sobie symbole aby za każdym razem coś ugrać i zgarnąć dwie albo trzy szanse na losowaniu. Zabawa kończy się, gdy w maszynce zabraknie owoców. Potem możemy bez problemu zapisać grę na karcie pamięci. Z jednej strony ciekawe urozmaicenie, za drugiej niestety pewne ułatwienie, które przy sporej ilości żyć wybija gracza z rytmu, usypia jego uwagę, ponieważ nic mu nie grozi. Sam się na to naciąłem, ponieważ przez to w pewnych momentach szedłem na żywioł i traciłem niepotrzebnie szanse, wydłużając sobie też rozgrywkę.

Nierówny pojedynek


Ważną kwestią jeśli mówimy o ogólnym odbiorze gry są walki z bossami. Na koniec każdego świata mamy coś na wzór tego, ponieważ nie każdy taki końcowy etap nią jest. Moim zdaniem ten element rozgrywki jest po prostu niewyważony. Zakończenia przygód w krainach oraz wrażenia z nich były różne, od wykorzystania przycisków do odbijania pocisków na wrogi statek poprzez kosmiczny pojedynek przypominający Tyriana czy bliżej Namco Galagę, kończąc na dziwacznym wyścigu z klaunami i wyjątkowo dennym finale polegającym na powtarzaniu ruchów Toc-Mana. Moje odczucia zmieniały się wraz z tym, co panowie z Namco mi podsuwali. Po kosmosie byłem pewny, że następna walka będzie niesamowicie epicka, a poziom praktycznie od tego momentu spadał. Największy zawód odczułem rozprawiając się z Toc-Manem, nie widziałem jeszcze chyba bardziej nudnego finału w żadnej ogrywanej przeze mnie platformówce, naprawdę.

Jeszcze większą żenadą jest to, co otrzymałem od twórców za ukończenie gry na 100%. Oprócz tych przeklętych 36 labiryntów, które można ogrywać do bólu, dostałem jedynie filmik ukazujący w zabawny sposób kręcenie scen do animacji pojawiających się na początku i na końcu gry. Zawartość ta z pewnością rozbawi młodszych, ale mnie przyprawiła co najmniej o poczucie straty czasu. Pierwsze ukończenie zajęło mi 9 godzin, co jest moim zdaniem imponujące, jak na grę na PS1. Gdyby tak odjąć od tego moją głupotę w pewnych momentach, to wyszłoby pewnie godzinę, półtorej mniej. Warto także wspomnieć o tym, że będąc w menu gry można uruchomić klasyczną, automatową wersję Pac – Mana. Nie powiem, bardzo symboliczny dodatek, mając na uwadze fakt, że gra została wydana z okazji 20-lecia istnienia żółtej kuleczki (Tu, z odruchem wymiotnym, recenzent oddala się w kierunku łazienki.)

[Obrazek: pacman3d_screen018.jpg]


Beztroska i kolory

Pac-Man World to jedna z najładniejszych platformówek wydanych na PS1. Grafika wyciska z konsoli siódme poty i widać to przede wszystkim, gdy gra próbuje na chwilę przyspieszyć do 60 FPS, ale po chwili wraca do swojej naturalnej prędkości. Każdy świat charakteryzuje się określoną kolorystyką, a wykonanie poszczególnych poziomów nie pozostawia nic do życzenia. Widać, że wszystko jest dopięte tutaj na ostatni guzik. Wielokrotnie można odnieść wrażenie, że całokształt ma przyciągać do siebie najmłodszych, a to wszystko za sprawą kolorów, nie ma tutaj choćby odrobiny czerni i szarości, pomijając świat maszyn, który sam w sobie tego wymaga. Modele postaci i przeciwników, ich ruchy nie budzą żadnych obaw, idealnie komponują się z resztą świata przedstawionego. Bardzo pozytywne odczucia mam także co do muzyki, dźwiękowcy z Namco odwalili kawał dobrej roboty, dzięki czemu każda kraina ma swój charakterystyczny wydźwięk. U cyrkowców usłyszymy znane fanom serii melodie wymieszane z tymi, które zazwyczaj można usłyszeć w wesołych miasteczkach, a w ruinach będzie można odczuć nutkę tajemnicy. Strona muzyczna w grach tego producenta nigdy jeszcze mnie nie zawiodła i ponownie za tą kwestię należą się brawa.

[Obrazek: pacman3d_screen020.jpg]

Czy warto? Nie wiem.


Trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć czy Pac-Man World jest grą wartą uwagi. Z jednej strony to dobrze wykonana platformówka, przy której można spędzić bardzo miłe kilka godzin. Ukończenie jej sprawiło mi nie lada frajdę, mimo że co chwilę bluzgałem na pojawiające się co poziom labirynty. Uważam jednak, że kilka elementów takich jak pojedynki z bossami czy też umiejscowienie atrakcji związanych z klasyczną formą rozgrywki w Pac-Manie, można było wykonać inaczej. Etapy platformowe także powinny zawrzeć w sobie kilka pomysłów więcej, wtedy pozycja może miałaby szansę w starciu z takimi tuzami jak Crash, Spyro czy Klonoa. No właśnie, doświadczenie jakiego producent nabrał przy tworzeniu tej ostatniej mogło zostać lepiej wykorzystane. A tak otrzymujemy bardzo średnie w rozrachunku, sentymentalne wspomnienie maskotki Namco, dzięki której branża gier video wykonała kolejny krok by móc dalej się rozwijać. Grę polecić można fanom samego Pac-Mana, ale także miłośnikom platformówek, najlepiej jeśli sami porównają tę pozycję z innymi przedstawicielami gatunku.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#2
Ciekawie się prezentuje na screenach. O grze wiedziałem tylko, tyle że jest, istnieje. Jako fan gatunku, platformówek, często właśnie przeglądam te tytułu, które wzbudziły mniejsze zainteresowanie, co może być absurdalne, jeśli tak mówię o Pac-manie, aczkolwiek gra chyba święciła największe triumfy za czasów Nesa, gdzie obowiązywała prostota i czysty fun. Piszesz, że trudno jest Ci powiedzieć, czy gra jest warta uwagi, a za chwile, że to dobra platformówka. Jeśli jest dobra, to chyba wystarczający argument, żeby ją ograć, sprawdzić. No, chyba że ocena na wyrost z zamiłowania do serii. Chociaż, na PSX platformówki nie schodziły poniżej dobrego poziomu. Zastanawiam się, czy Pac Man w wersji trójwymiarowej wzbudziłby we mnie tyle frajdy co stare dobre edycje 2D, może niebawem się przekonam.
Odpowiedz
#3
Realinhσ napisał(a):Piszesz, że trudno jest Ci powiedzieć, czy gra jest warta uwagi, a za chwile, że to dobra platformówka.

Tak, bo jako platformówka jest dobra, tylko istnieje szereg elementów, które mogą psuć wrażenie dobrej gry.
[Obrazek: YU6rXCy.png]

Posiadane konsole

PlayStation One SCPH-102 z Modchipem
PlayStation SCPH-9002 z Modchipem
PlayStation 2 SCPH-75004 z ModBo Chip
PlayStation Portable E1000 (CFW 6.60 PRO C)
PlayStation 3 CECH-2003B (REBUG 4.81 CEX COBRA 7.5)

Aktualnie ogrywane:
Loop Hero
Hotshot Racing
Odpowiedz
#4
Nie jestem fanem "Pac-Mana", ale nie jestem również jego przeciwnikiem. Najogólniej rzecz ujmując, jestem wobec niego nastawiony neutralnie, obojętnie. Tekst jednak zdecydowałem się przeczytać, gdyż po prostu lubię czytać o grach, niezależnie od tego, jakiego tytułu się one podejmują. Nie wiedziałem wcześniej, jaki masz stosunek do tego tytułu, dlatego nie mogłem się w żaden sposób nastawić na ogólny wydźwięk recenzji (negatywny czy pozytywny). Tekst jest napisany w sposób zrozumiały i przedstawia wszelkie strony gry, ale nie jest to nic dziwnego, bo to już jest standard w Twoich pracach. Nie zachęciłeś mnie jednak do ogrania "Pac-Man World" i również nie zniechęciłeś mnie. Nadal pozostałem obojętny na tą markę i podejrzewam, że to się nie zmieni.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#5
(20-01-2014, 13:18)Yohokaru napisał(a): Tak, bo jako platformówka jest dobra, tylko istnieje szereg elementów, które mogą psuć wrażenie dobrej gry.

Rozumiem, aczkolwiek oceniłeś całość. Więc, jeśli w ogólnej ocenie, gra według Ciebie wypadła dobrze, to myślę, iż jest to wystarczająca zachęta dla każdego, kto uwielbia tytuły tego gatunku.
Odpowiedz
#6
Pamiętam ta gre.Grałem w nią jak miałem 6 lat Wink

Wysyłane z mojego HTC Wildfire S A510e za pomocą Tapatalk 2
Odpowiedz
#7
Chyba jak każdy gracz pamiętający czasy NES'a szarpałem trochę w klasycznego Pac-Mana, ale nigdy mnie ten tytuł nie porwał. Wówczas miałem już do wyboru dużo bardziej rozbudowane platformówki. Wystarczy wspomnieć chociażby legendarne Super Mario Bros. Mdła plansza z kulkami i duszkami nudziła po trzech levelach, dlatego też gry tej nigdy nie darzyłem jakimś większym sentymentem.

Tekst przeczytałem, bo platformówki z ery PS1 darzę z kolei ogromnym sentymentem i byłem ciekaw co tam panowie z Namco wymyślili, aby wskrzesić zapomnianego kulkojada. Recenzję uważam za wartościową i rozbudowaną. Tekst jest dosyć obszerny, co świadczy o tym, że chciałeś wyczerpać temat. Naprawdę podziwiam twoje zamiłowanie do retrogrania.

W nielicznych momentach odniosłem wrażenie, że trochę pogubiłeś się tworząc zdania wielokrotnie złożone. Na przykład:
Cytat:Zakończenia przygód w krainach oraz wrażenia z nich były różne, od wykorzystania przycisków do odbijania pocisków na wrogi statek poprzez kosmiczny pojedynek przypominający Tyriana czy bliżej Namco Galagę, kończąc na dziwacznym wyścigu z klaunami i wyjątkowo dennym finale polegającym na powtarzaniu ruchów Toc-Mana.
Trochę to zdanie pogmatwane i spokojnie można by je zgrabnie rozbić na dwa. Tak mi się intuicyjnie wydaje mimo, że polonista ze mnie żaden.

Biorąc pod uwagę fakt, że na frazę "klasyczny Pac-Man" masz odruch wymiotny, szczerze gratuluję ukończenia gierki na 100%. Przełamywanie własnych słabości zawsze winno się chwalić.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości