26-10-2014, 22:19
Proszę o wyrozumiałość i konstruktywną krytykę.
Solidny początek
Jeżeli graliście w poprzednie odsłony serii Metal Gear, zauważycie wiele zmian w Ground Zeroes. W grze nie uświadczymy długich cutscenek, klimatycznych walk z bossami i zawiłej fabuły, Kojima Productions wreszcie skupiło się bardziej na rozgrywce. Główny wątek fabularny jest naprawdę krótki, trwa około 2 godzin, jednakże mnogość mozliwości podejścia do głównego wątku pozwala na długie godziny gry. Poza słabym zakończeniem, Ground Zeroes trafia w gusta dzisiejszych graczy na całym świecie i pozwala na długie godziny zabawy.
Prolog do The Phantom Pain czerpie założenia i rozgrywkę z poprzednika, który ukazał się na PSP (Peace Walker). Główny wątek fabularny skupia się na politycznych spiskach i walkach potrójnych agentów, ale szczerze powiedziwaszy w prologu do prawdziej przygody Big Bossa jest tego nad wyraz mało.
Fabuła jest mroczniejsza, niż kiedykolwiek w tej serii, co jest nowością. W jednym z wywiadów z Hideo Kojimą, główny twórca przygód Snake`a powiedział, że chce wprowadzić bardziej mroczniejsze i poważniejsze podejście do gry wideo. Widać to już w prologu, w szczególności, gdy rozpoczniemy odsłuchiwanie kaset przy pomocy walkmana.
Osobiście ta zmiana mi się podoba, wszystko z powodu tego, że zazwyczaj gry z tej serii miały w sobie dużo dobrego humoru, a teraz przyszedł czas na zmiany. Zakończenie prologu wydało mi się zbyt sztampowe, Kojima chyba chciał tutaj zrobić typowy „happy ending”, ale wyszło to zgoła inaczej.
Jak już wspominałem przygoda z grą kończy się szybko, przy pierwszym podejściu grę skończyłem w 3 godziny, przy kolejnym podejściu czas skrócił się o 2 goziny. Długość gry na pewno zawiedzie osoby, które czekały na pełną grę. Ground Zeroes pokazuje, że to nie tylko gra, w której mamy zaprzyjaźnić się z nową konfiguracją przycisków i poznać początek nowej historii. Mamy tutaj także 5 zadań pobocznych, które tak naprawdę mają mało wspólnego ze skradaniem się. Oczywiście tak, jak w przypadku głównego wątku, tutaj też możemy podejść do nich na różne sposoby.
Pierwszy raz w hisorii serii gra nie jest liniowa, mamy mozliwość poruszać się po otwartym świecie (chociaż jest to jedna duża mapa). Camp Omega, to mała wysepka, gdzie nie uświadczymy korytarzy i zamknietych pomieszczeń, jak w poprzednich częściach serii. Wszystko to zostało zmienione na otwarty świat z bogatą fauną i florą, a także bogatym ekosystemem. Oprócz tego oczywiście mamy wielu przeciwników na tak dużej mapie, a wyspę okala morze.
Nie miałem możliwości grania w wersję na PlayStation 4, ale nawet na PlayStation 3 Camp Omega wygląda bardzo dobrze, nie ważne na jakiej gracie konsoli. Jest to bogaty w szczegóły świat, który jest zaprezentowany w przejmujący sposób. Wszystko zmienia się, jak w kalejdoskopie wraz ze zmiennymi warunkami pogodowymi, czy dniem i nocą. Camp Omega, czyli miejsce głównego wątku fabularnego to miejsce odizolowane od świata, pełne tajemnic i niebezpieczeństw. Większość zadań pobocznych odbywa się za dnia, więc wykonanie ich w charakterystyczny dla serii sposób jest trudniejsze. Światło słoneczne brualnie pokaże każdy wykonany przez nas ruch.
W pewnych momentach miałem wrażenie, że gram w survival horror. Boss nigdy nie był tak giętki, jak teraz, potrafi wykonywać większość czynności, które znajdziemy w każdej grze z perspektywy trzeciej osoby. Wrogowie są mądrzy i zazwyczaj poruszają się w grupach, grając na najwyższym poziomie trudności potrafią zauważyć nawet najmniejszą zmianę w terenie. Reagują nawet na zobaczenie małego skrawka cieniu naszego bohatera, co w rezultacie sprawia, że są bardziej efektywni podczas patrolów.
Podczas infiltrowania Camp Omega nie jesteśmy zdani jedynie na siebie, do dyspozycji mamy lornetkę i iDroid. Lornetka posłuży nam do zaznaczenia przeciwników, więc będziemy wiedzieć gdzie się znajdują, z kolei iDroid pokazuje nam mapę i charakterystyczne miejsca na mapie i rozmieszczenie przeciwników. Jeżeli nie chcecie iść na łatwiznę wcale nie musicie oznaczać przeciwników, lornetka okaże się nie przydatna podczas nieoczekiwanych walk z przeciwnikami.
Jeżeli chcemy możemy przejść każde z zadań w stylu Rambo, oczywiście nadal główną osią Ground Zeroes jest pozostawanie w ukryciu i eliminacja wrogów po cichu. Dla tych, którzy wolą wykonać misję głośno przeznaczono system regenracji zdrowia i tryb „reflex”, który jest przydatny w każdym momencie. Dzięki niemu czas zostaje spowolniony i mamy szanse na wyeliminowanie wroga bez włączania alarmu. Akcje w stylu Rambo to nadal trudny orzech do zgryzienia, więc lepiej postępować w myśl gry, czyli pozostawać w ukryciu i w taki sposób zakończyć misję o ile jest to możliwe. Po wykonaniu każdej misji dostajemy rangi, mając najgorszą widzimy, że na żołnierza się nie nadajemy. Najwięcej zyskamy, jeżeli nie zostaniemy zauważeni i nie zabijemy żadnego z przeciwników. W mniejszości przypadków nie będziemy tym zirytowani, w końcu Ground Zeroes pozwala na podejście do każdej misji kolejny raz, gdzie będziemy w stanie poprawić nasz wynik. Jedno z zadań pobocznych wymaga od nas złapania kontaktu z jednym z agentów. Tutaj mamy wiele możliwości, jedną z nich może być uśpienie wszystkich lub przejazd do celu przez całą bazę ciężarówką. Potem, gdy już go widzimy możemy założyć mu chwyt na kark i wyciagnąć stosowne informacje. Uśpienie przeciwników, walka wręcz i chowanie ciał to nadal klasyka w tej części serii przygotowanej przez Hideo Kojimę i spółkę. Nadal miło się patrzy na to wszystko, ale teraz możemy też wykonywać te misje w inny sposób, niż zwykle.
Większość zadań pobocznych nie nawiązuje do założeń serii, ponieważ musimy wejść z impetem w przeciwników. Przykładem może być tutaj zadanie, gdzie ohraniamy VIPa strzelając do innych z helikopteru, z kolei inna to wysadzenie w powietrze trzech rzeczy, zmienia grę w bezmyślną strzelaninę. Z jednej strony jest to odskocznia od długiego przechodzenia jednego zadania, choć z drugiej strony każdą z takich misji rozegrałem tylko raz.
Otwarty świat Ground Zeroes zrobił na mnie wrażenie i z grą spędzłem około 10 godzin. Zebrałem wszystko, co było do zebrania , aby odblokować jeszcze jedną dodatkową misję. Przechodzenie od nowa tych samych misji miało sens, ponieważ chciałem poprawić ich czasy, a dzięki temu gra sprawia więcej frajdy. Jeżeli znamy mapę ma pamięć, bo po takim czasie da się ją zapamiętać, będziemy w stanie wykonać wszystko bezszelestnie.
Werdykt
Metal Gear Solid V : Ground Zeroes to krótka, ale wymagająca pozycja, gracze którzy lubią niekonwencjonane podejście do gier znajdą w niej więcej, niż może się wydawać. Osobiście trudno mi wierzyć w to, że pan Kojima przygotuje poważniejszą grę, a Ground Zeroes pokazuje nowe podejście studia i nową erę w serii. Przygody głównego bohatera nigdy nie wygądały lepiej nie tylko pod względem audio-wizualnym i rogrywką. W tych zmianach leży obietnica lepszego przyjęcia większego brata w serii.
Ocena : 8/10
Pomimo krótkiego czasu gry, kolejna iteracja serii nigdy nie wyglądała lepiej pod wieloma względami. Dawajcie już The Phantom Pain.
Zalety :
-mocni przeciwnicy
-otwarty świat
-mnogość podejść do każdej z misji
Wady :
-słabe zakończenie
-misje nastawione na akcje są dalekie od założeń serii
Solidny początek
Jeżeli graliście w poprzednie odsłony serii Metal Gear, zauważycie wiele zmian w Ground Zeroes. W grze nie uświadczymy długich cutscenek, klimatycznych walk z bossami i zawiłej fabuły, Kojima Productions wreszcie skupiło się bardziej na rozgrywce. Główny wątek fabularny jest naprawdę krótki, trwa około 2 godzin, jednakże mnogość mozliwości podejścia do głównego wątku pozwala na długie godziny gry. Poza słabym zakończeniem, Ground Zeroes trafia w gusta dzisiejszych graczy na całym świecie i pozwala na długie godziny zabawy.
Prolog do The Phantom Pain czerpie założenia i rozgrywkę z poprzednika, który ukazał się na PSP (Peace Walker). Główny wątek fabularny skupia się na politycznych spiskach i walkach potrójnych agentów, ale szczerze powiedziwaszy w prologu do prawdziej przygody Big Bossa jest tego nad wyraz mało.
Fabuła jest mroczniejsza, niż kiedykolwiek w tej serii, co jest nowością. W jednym z wywiadów z Hideo Kojimą, główny twórca przygód Snake`a powiedział, że chce wprowadzić bardziej mroczniejsze i poważniejsze podejście do gry wideo. Widać to już w prologu, w szczególności, gdy rozpoczniemy odsłuchiwanie kaset przy pomocy walkmana.
Osobiście ta zmiana mi się podoba, wszystko z powodu tego, że zazwyczaj gry z tej serii miały w sobie dużo dobrego humoru, a teraz przyszedł czas na zmiany. Zakończenie prologu wydało mi się zbyt sztampowe, Kojima chyba chciał tutaj zrobić typowy „happy ending”, ale wyszło to zgoła inaczej.
Jak już wspominałem przygoda z grą kończy się szybko, przy pierwszym podejściu grę skończyłem w 3 godziny, przy kolejnym podejściu czas skrócił się o 2 goziny. Długość gry na pewno zawiedzie osoby, które czekały na pełną grę. Ground Zeroes pokazuje, że to nie tylko gra, w której mamy zaprzyjaźnić się z nową konfiguracją przycisków i poznać początek nowej historii. Mamy tutaj także 5 zadań pobocznych, które tak naprawdę mają mało wspólnego ze skradaniem się. Oczywiście tak, jak w przypadku głównego wątku, tutaj też możemy podejść do nich na różne sposoby.
Pierwszy raz w hisorii serii gra nie jest liniowa, mamy mozliwość poruszać się po otwartym świecie (chociaż jest to jedna duża mapa). Camp Omega, to mała wysepka, gdzie nie uświadczymy korytarzy i zamknietych pomieszczeń, jak w poprzednich częściach serii. Wszystko to zostało zmienione na otwarty świat z bogatą fauną i florą, a także bogatym ekosystemem. Oprócz tego oczywiście mamy wielu przeciwników na tak dużej mapie, a wyspę okala morze.
Nie miałem możliwości grania w wersję na PlayStation 4, ale nawet na PlayStation 3 Camp Omega wygląda bardzo dobrze, nie ważne na jakiej gracie konsoli. Jest to bogaty w szczegóły świat, który jest zaprezentowany w przejmujący sposób. Wszystko zmienia się, jak w kalejdoskopie wraz ze zmiennymi warunkami pogodowymi, czy dniem i nocą. Camp Omega, czyli miejsce głównego wątku fabularnego to miejsce odizolowane od świata, pełne tajemnic i niebezpieczeństw. Większość zadań pobocznych odbywa się za dnia, więc wykonanie ich w charakterystyczny dla serii sposób jest trudniejsze. Światło słoneczne brualnie pokaże każdy wykonany przez nas ruch.
W pewnych momentach miałem wrażenie, że gram w survival horror. Boss nigdy nie był tak giętki, jak teraz, potrafi wykonywać większość czynności, które znajdziemy w każdej grze z perspektywy trzeciej osoby. Wrogowie są mądrzy i zazwyczaj poruszają się w grupach, grając na najwyższym poziomie trudności potrafią zauważyć nawet najmniejszą zmianę w terenie. Reagują nawet na zobaczenie małego skrawka cieniu naszego bohatera, co w rezultacie sprawia, że są bardziej efektywni podczas patrolów.
Podczas infiltrowania Camp Omega nie jesteśmy zdani jedynie na siebie, do dyspozycji mamy lornetkę i iDroid. Lornetka posłuży nam do zaznaczenia przeciwników, więc będziemy wiedzieć gdzie się znajdują, z kolei iDroid pokazuje nam mapę i charakterystyczne miejsca na mapie i rozmieszczenie przeciwników. Jeżeli nie chcecie iść na łatwiznę wcale nie musicie oznaczać przeciwników, lornetka okaże się nie przydatna podczas nieoczekiwanych walk z przeciwnikami.
Jeżeli chcemy możemy przejść każde z zadań w stylu Rambo, oczywiście nadal główną osią Ground Zeroes jest pozostawanie w ukryciu i eliminacja wrogów po cichu. Dla tych, którzy wolą wykonać misję głośno przeznaczono system regenracji zdrowia i tryb „reflex”, który jest przydatny w każdym momencie. Dzięki niemu czas zostaje spowolniony i mamy szanse na wyeliminowanie wroga bez włączania alarmu. Akcje w stylu Rambo to nadal trudny orzech do zgryzienia, więc lepiej postępować w myśl gry, czyli pozostawać w ukryciu i w taki sposób zakończyć misję o ile jest to możliwe. Po wykonaniu każdej misji dostajemy rangi, mając najgorszą widzimy, że na żołnierza się nie nadajemy. Najwięcej zyskamy, jeżeli nie zostaniemy zauważeni i nie zabijemy żadnego z przeciwników. W mniejszości przypadków nie będziemy tym zirytowani, w końcu Ground Zeroes pozwala na podejście do każdej misji kolejny raz, gdzie będziemy w stanie poprawić nasz wynik. Jedno z zadań pobocznych wymaga od nas złapania kontaktu z jednym z agentów. Tutaj mamy wiele możliwości, jedną z nich może być uśpienie wszystkich lub przejazd do celu przez całą bazę ciężarówką. Potem, gdy już go widzimy możemy założyć mu chwyt na kark i wyciagnąć stosowne informacje. Uśpienie przeciwników, walka wręcz i chowanie ciał to nadal klasyka w tej części serii przygotowanej przez Hideo Kojimę i spółkę. Nadal miło się patrzy na to wszystko, ale teraz możemy też wykonywać te misje w inny sposób, niż zwykle.
Większość zadań pobocznych nie nawiązuje do założeń serii, ponieważ musimy wejść z impetem w przeciwników. Przykładem może być tutaj zadanie, gdzie ohraniamy VIPa strzelając do innych z helikopteru, z kolei inna to wysadzenie w powietrze trzech rzeczy, zmienia grę w bezmyślną strzelaninę. Z jednej strony jest to odskocznia od długiego przechodzenia jednego zadania, choć z drugiej strony każdą z takich misji rozegrałem tylko raz.
Otwarty świat Ground Zeroes zrobił na mnie wrażenie i z grą spędzłem około 10 godzin. Zebrałem wszystko, co było do zebrania , aby odblokować jeszcze jedną dodatkową misję. Przechodzenie od nowa tych samych misji miało sens, ponieważ chciałem poprawić ich czasy, a dzięki temu gra sprawia więcej frajdy. Jeżeli znamy mapę ma pamięć, bo po takim czasie da się ją zapamiętać, będziemy w stanie wykonać wszystko bezszelestnie.
Werdykt
Metal Gear Solid V : Ground Zeroes to krótka, ale wymagająca pozycja, gracze którzy lubią niekonwencjonane podejście do gier znajdą w niej więcej, niż może się wydawać. Osobiście trudno mi wierzyć w to, że pan Kojima przygotuje poważniejszą grę, a Ground Zeroes pokazuje nowe podejście studia i nową erę w serii. Przygody głównego bohatera nigdy nie wygądały lepiej nie tylko pod względem audio-wizualnym i rogrywką. W tych zmianach leży obietnica lepszego przyjęcia większego brata w serii.
Ocena : 8/10
Pomimo krótkiego czasu gry, kolejna iteracja serii nigdy nie wyglądała lepiej pod wieloma względami. Dawajcie już The Phantom Pain.
Zalety :
-mocni przeciwnicy
-otwarty świat
-mnogość podejść do każdej z misji
Wady :
-słabe zakończenie
-misje nastawione na akcje są dalekie od założeń serii