Legacy of Kain: Soul Reaver 2
#1
[Obrazek: 50o3.png]

Mam za sobą trzy dłuższe sesje z „Soul Reaver 2” zatem czas skrobnąć co nieco.

Gra przeleżała sobie w mym pudle dobrych kilka miesięcy. W tytuł ten zainwestowałem, bo swego czasu jedynka wydana na PS1 rzuciła mną o glebę. Pierwsze przygody Raziela uważam za najbardziej klimatyczna grę, z którą miałem do czynienia na szaraku. "Soul Reaver" stawiam na tym polu nawet minimalnie wyżej niż „Medal of Honor: Underground”.

Szczerze powiedziawszy początkowo byłem trochę zawiedziony. Gra straciła poniekąd swój mroczny klimat. Nosgoth nadal jest posępne, ale soundtrack już tak nie zachwyca. Na całe szczęście im dalej w las, tym lepiej i po wczorajszej sesji czuje się wkręcony po uszy. Produkcja ta wyzwala we mnie syndrom pt. „pogram jeszcze tylko chwilę”, co przekłada się na 3-4 godzinne sesje.

Oczywiście ponownie graczowi zostaje oddany do dyspozycji wampir imieniem Raziel, który w tej części chce znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących go pytań związanych ze swoim przeznaczeniem. Mała dygresja - odnoszę wrażenie, że Śmierć znany z „Darksiders 2” był wzorowany właśnie na naszym wampirku.

Twórcy postawili dosyć istotny nacisk na fabułę, ponieważ filmików pojawia się całkiem sporo. Nie zawsze można wszystko wyłapać ze słuchu, a wówczas napisy nie przyjdą z pomocą, bo takowych po prostu nie ma.

Czytając w sieci na temat tej produkcji często można natknąć się na zwrot „wędrówka Raziela”. Zwrot ten wyjątkowo pasuje do „Soul Reaver 2” bowiem do tej pory wszędzie musiałem dojść na piechotę. I muszę przyznać, że póki co mi się to podoba. W jedynce za szybkie przemieszczanie się odpowiadał system sekretnych portali. Tych było kilkanaście i z czasem gracz mógł się po prostu pogubić.

W dwójce zrezygnowano z tego patentu i (chyba) wyszło to grze na dobre. Nie zgubiłem się jeszcze ani razu. Rozgrywka teoretycznie jest nieliniowa. Tylko teoretycznie, bowiem jeżeli gracz zapamiętuje strategiczne miejscówki, to nie ma żadnego problemu z orientacją. Niemniej jednak trzeba grać uważnie, bo o pełnej liniowości nie ma tutaj mowy. Backtracking jest bardzo rozbudowany. Pomocna z czasem staje się mapa, którą mamy do dyspozycji od samego początku. Mogłaby ona być jednak nieco bardziej szczegółowa, ponieważ w swojej formie daje jedynie ogólny zarys świata.

Z tego co do tej pory zauważyłem rozgrywka opiera się na zdobywaniu kolejnych mocy do Soul Reavera (czyli miecza, który tworzy jedność z ramieniem Raziela). Zdobyłem trzy takie moce i za każdym razem dostałem je w nagrodę za rozwiązanie jakiejś grubszej zagadki. I to właśnie puzzle zdają się być najjaśniejszym punktem programu. Trzeba solidnie pokombinować, poznać kilka komnat/lokacji do siebie przylegających, aby przebrnąć przez takie wyzwanie. Oczywiście ponownie mamy tutaj do czynienia z dwoma światami, które się wzajemnie uzupełniają, co jeszcze podnosi zagadkowe walory. Przykładowo zaczyna ci brakować pomysłu i punktu zaczepienia w świecie rzeczywistym. Co robić? Ano zmienić świat na alternatywny. Wówczas filary się wykrzywią, sufit się nagnie, woda straci swoje właściwości, przeciwnicy zmienią się na innych, albo nagle ze ściany wysunie się mały podest, który oczywiście będzie twoim przyszłym punktem zaczepienia. Możliwości jest mnóstwo.
Po zdobyciu mocy zazwyczaj trzeba maszerować na drugi koniec mapy, bo teraz Raziel będzie mógł otworzyć wcześniej zamknięte drzwi. Świat jednak subtelnie się zmienia. Na przykład zapada zmrok, zaczyna padać rzęsisty deszcz. Zaczynają się pojawiać potężniejsi przeciwnicy.

Niestety niczego dobrego nie mogę powiedzieć o walce, która jest niczym kula u nogi. W moim odczuciu po prostu przeszkadza i jest przykrym obowiązkiem. Twórcy w „Soul Reaver 2” nieco się tym razem wycwanili i zmuszają gracza do wygrywania pojedynków. Raz za razem pojawiają się bowiem półprzeźroczyste ściany, które znikają dopiero po pokonaniu wszystkich wrogów (patent znany chociażby z „God of War”), gdzie w jedynce 80% przeciwników można było po prostu ominąć. Pokonanie ich wszystkich może i nie jest wyjątkowo trudne, ale frustrujące ze względu na słabość tego elementu. Raziel macha mieczem, czy co tam ma aktualnie pod ręką, dosyć chaotycznie. Ciężko o świadomą kontrolę nad pojedynkiem, albo ja jestem w tym aspekcie zbyt słaby.

Póki co jestem na tak. Gra trzyma mnie przed telewizorem za sprawą ładnego, specyficznego świata i wysokiego poziomu zagadek. Postacie również dają radę. Nosgoth ma po prostu swój indywidualny charakter. Gracz gdy się wkręci, to chce poznawać kolejne zakątki.


AKTUALIZACJA 19.03.2014

Wczoraj ukończyłem drugiego Soul Reaver’a. W zasadzie nie mam nic obszerniejszego do dodania, bowiem rozgrywka do samego końca opierała się na schemacie, który opisałem wyżej. Zdobywanie kolejnych mocy/żywiołów sprawiało satysfakcję i raz za razem otwierało nowe możliwości. Zagadki były znakomicie zaprojektowane i względnie rozbudowane. Dało się jednak przez nie przebrnąć praktycznie z marszu. Tylko raz się wyłożyłem i musiałem zerknąć do solucji (rozwiązanie oczywiście okazało się banalnie proste).

Tytuł ten całościowo jednak ustępuje trochę swojemu zasłużonemu poprzednikowi. Oferuje mniejszy świat niż pierwowzór i przez to da się go ukończyć dosyć szybko. Obecnie na granie przeznaczam bardzo mało czasu, ale te 4-5 wieczorków spokojnego grania wystarczyło, aby moim oczom ukazały się napisy końcowe.

Po wszystkim byłem mocno zdziwiony, ponieważ nie dotarło do mnie, że koniec to … koniec. Mały [spoiler] W całej grze nie spotkałem ani jednego bossa, a sekwencje końcowe nie stanowiły absolutnie żadnego wyzwania. Co prawda ciężko było ciachnąć mieczem przeciwników, ale Raziel był wówczas nieśmiertelny! Mógł przyjmować na klatę dziesiątki ciosów, a spirala życia nie spadała nawet o punkt. [/spoiler]W zasadzie nigdy, w żadnej grze, nie spotkałem się z totalnym brakiem trudności podczas zakończenia. Co prawda w przypadku SR2 ma to swoje uzasadnienie w fabule, ale i tak nie usprawiedliwia twórców.

Kolejnym mankamentem, który można uznać za wadę jest fakt, że gra nie oferuje absolutnie żadnych zadań pobocznych. Nie ma żadnych znajdziek rozrzuconych po świecie, żadnych sekretów. Nic, co kusiłoby gracza do ponownego przejścia gry. Typowy szpil na raz. Jest to o tyle dziwne, że SR1 dawał takie możliwości.

Produkcja ta jest jednak potężna pod względem fabularnym. Trzeba jednak dobrze znać angielski, aby wszystko zrozumieć. Ja sporo rzeczy doczytałem z sieci, ale i tak śmiało mogę stwierdzić, że uniwersum „Legacy of Kain” to grubsza afera, z którą warto przynajmniej powierzchownie się zapoznać.

Podobał mi się w tej części motyw podróży w czasie. Raziel przemierzał kilkukrotnie te same lokacje, które jednak wcale nie były takie same. Różne czasy, różne wydarzenia wpływały na charakter i wygląd otoczenia. Przykładowo raz zamek wyglądał obłędnie i świadczył o sile królestwa. Jednak po okrutnych rządach Kaina i upadku, w tych samych murach zapadał mrok, sufit był zawalony, padał rzęsisty deszcz, a po korytarzach snuły się podejrzane kreatury.

Generalnie grę uważam za udaną i oceniam ją na 7/10. SR2 to tytuł uzależniający, ale trzeba dać mu dłuższą chwilę na rozkręt. Mi grało się wybornie. Inna sprawa, że zapewne doświadczenie z SR1 zrobiło swoje. Twórcom udało się zachować unikatowość świata Nosgoth. Oba Soul Reaver’y to gry na swój sposób wyjątkowe i za każdym razem, kiedy siadałem przed konsolą, delektowałem się kolejnymi klimatycznymi lokacjami. O jakości tychże szpilów może świadczyć zresztą sam producent. Crystal Dynamics za czasów PS1 wsławił się za sprawą dwóch części udanych platformerów „Pandemonium”. Po serii „Legacy of Kain” studio to ma z kolei na sumieniu wszystkie najnowsze części "Tomb Raider" (Legend, Anniversary, Underworld, Tomb Raider - reboot 2013).

Perypetie Kaina i Raziela spodobały mi się na tyle, że serii nie porzucam i w przyszłości z pewnością sięgnę po „Defiance”.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#2
Pozwolę sobie napisać w wątku - ostatecznie chodzi o dyskusje a wątek zamknięty nie jest, toteż archeologii nie kopię ;-) Akurat postanowiłem odkurzyć SR2 pod wpływem wątku :-)

Serię znam, choć odłam Soul Reaver bardziej, zaczynałem w kolejności, od części pierwszej do trzeciej. Chyba jedyne(?) co ominąłem to Blood Omen 1.

Generalnie gra jest świetna - bardzo dobra grafika, tekstury ostre - naprawdę, choć gra jest z 2001, to wygląda ładniej od niejednej, późniejszej produkcji na PS2, zastosowano chyba programowy anti-alliasing, bo trzeba poszukać jaggies, aby je znaleźć.

W zasadzie gra ma wszystko, czego trzeba - mocną i rozbudowaną fabułę, klimatyczną muzykę, ciekawe lokacje. Niemniej najlepiej w grze odnajdzie się fan - fabuła Soul Reaver tak naprawdę potrafi nieźle się zamotać przez tę...hmmm...czasoprzestrzeń z części 2, że tak to ujmę, nie spojlerując - ja tak naprawdę nieco zagubiłem się w tym wszystkim i nie znam do końca powodów, dlaczego Soul Reaver jest tak potężny, tak ważny, taki budzący strach, a w pewnym momencie byłem nieco skołowany tymi epokami (i skąd Janos Audron znał Raziela w jego obecnej formie?). Jeśli ktoś z ulicy wskoczy do gry będzie miał ciężko pojąć historię wydarzeń, bo cała fabuła serii jest ciągłością - sam miałem parę niewiadomych, ponieważ nie grałem w Legacy of Kain: Blood Omen 1 i pewnych nawiązań do niego nie znałem.

Dodatkowo gra nie posiada opcji napisów (wielka szkoda) - a rozmów jest soro i w omawianej serii co chwilę spotkamy cut-scenki (tylko nie idzie ich chyba pomijać, to minus przy którymś ogrywaniu). Także bez znajmości angielskiego w jakimś tam zakresie nie zrozumiemy fabuły, a i wypowiedzi są ułożone w ciekawych zwrotach słownych (nie mową codzienną, jednak jakby...stylem średniowiecznym, pasującym do krainy Nosgoth, gdzie gra się rozgrywa).

Generalnie schemat rozgrywki jest typowy dla serii - przez jedną połowę gry odwiedzamy kuźnie (forge), w których Rozdzieracz Dusz (Soul Reaver) nabiera mocy specjalnych i fabuła rozwija się powoli, a w drugiej lecimy już intensywnie do finału. Oczywiście dość często czekają nas jakieś proste zagadki, ale też i wymagające pewnej spostrzegawczości oraz przekraczania granicy między planem duchowym a rzeczywistością.

Pewnie dlatego, po tym całym zamotaniu w fabule, przy częściej trzeciej - Defiance, postawiono bardziej na akcję i nie komplikowano tak fabuły. No i plan duchowy wygląda tu najlepiej :-) Defiance lubię najbardziej.

Sumując, Soul Reaver 2 to naprawdę świetna gra, ale i nie dla każdego. Fabuła i klimat są tu na pierwszym miejscu, znajomość angielskiego nieodzowna. Jednak gra wynagradza nam to i jest naprawdę mocnym tytułem - ale przyda się znać choćby skrót fabuły poprzednich cześci cyklu, inaczej będziemy poznawać fabułę tej części, ale nie będziemy znać motywów postaci chociażby.

Tyle, nie będe się rozwodził o szczegółach (w tym fabuły) bo to nie recenzja, ale gra mocna - dziś takich już się nie robi.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości