SNK Boss Syndrome
#1
Nie wiem gdzie to wrzucić dotyczy to w sumie wielu gier, tak więc w dziale ogólnym wrzucam.

No to lecim. Czym jest SNK Boss Syndrome? To ogółem pewna tendencja twórców gier, szczególnie zauważana w bijatykach, poprzez którą ostatni bossowie są mocno wykręceni, wręcz absurdalnie ciężcy do zabicia.
Czy cechuje się SNK Boss Syndrome?(wolne tłumaczenie z strony giantbomb.com)

- Mniejsza ilość przyjmowanych obrażeń, bądź trudność w trafieniu przeciwnika, rzadziej występują te cechy wspólnie. W skrócie większy pasek zdrowia przeciwnika końcowego? A może immunitet na obrażenia? Super, aż się frustracja rodzi...
- Ich ataki zadają więcej obrażeń, przy czym szybciej się je regeneruje(szczególnie widoczne w automatowych wersjach bijatyk dop. autora).
- Odczytują wklepywane kombinacje.
- łatwe do 'spamowania' ataki. Szybkie i silne kombinacje, na które niejednokrotnie trudno zareagować.
- Ciężkie wybicie przeciwnika w powietrze, uniemożliwiające jugglowanie nim.
- Wypełniające cały ekran ataki kończące.

Przedstawiciele?
Większość tego typu przeciwników oczywiście jest znanych z bijatyk automatowych, zasłynęły z nich te spod stajni SNK(ciekawe skąd wzięła się nazwa co...? : P), miały na celu pożarcie jak największej ilości naszych pieniędzy, co oczywiście było zabiegiem logicznym, jednak bardzo frustrującym. Najbardziej znani to:
- M. Bison(Street Fighter),
- Gill(Street Fighter),
- Goenitz(King of Fighters),
- Shao Khan(Mortal Kombat),
- Seth(Street Fighter IV),
- Geese Howard(Fatal Fury).

Jak się przed gadem bronić?
- Najczęściej stosowaną techniką przeciwko takim przeciwnikom, jest stosowanie spamu jednym pewnym i szybko wykonywanym atakiem. Oczywiście zajmuje to nam nie tylko sporo czasu, ale także chwilę aby taki atak odszukać. Nie muszę wspominać o frustracji, po tym jak uczyliśmy się skomplikowanych kombinacji, a wszystko jak krew w piach kończy się na prostym spamie prawda?
- Gra na czas. Druga nieco bardziej żmudna technika. Musimy opanować do perfekcji technikę wroga, upuścić trochę krwi i liczyć, że przeżyjemy do końca rundy z większą ilością życia, aniżeli antagonista.

Dlaczego o tym piszę? Właśnie ogrywam Tekkena 6. Narzekaliście na Jinpachiego? To chyba, żeście tego egipskiego kota z adamantytu nie widzieli. Nie dość, że większość z serii po prostu w niego nie wchodzi(tak nie zadaje obrażeń! I nie przerywa ciosów), a co za tym idzie pozwala mu wykonać dość mocne kombinacje na nas, bezkarnie, to jeszcze dziada się nie da wyrzucić w powietrze. Walka opiera się na odszukaniu w miarę szybkiego ciosu, a odejdź od ch... oj oj, może kolce z ziemi zapewnią Ci imprezę godną bogów, albo rzut na matę w wykonaniu 3m stwora, którego nie da się zablokować? Też słodko co?

To nie jedyny powód dla, którego rozpoczynam tę rozmowę. O samym SNK Boss Syndrome dowiedziałem się przy okazji SF IV, aczkolwiek jestem ciekawy czy spotkaliście się z tego typu przeciwnikami. Niekoniecznie tylko w bijatykach. Mimo wszystko to dość frustrujące, że trening idzie na marne i musimy szukać najprostszych sposobów, na pokonanie przeciwnika. Niestety, ale wolałbym z nim walczyć uczciwie, a i tacy przeciwnicy przy końcu się zdarzali. Pokonanie ich dawało niesamowitą satysfakcję, a tutaj nie czuje ani radości, ani wielkiej satysfakcji. Jestem sfrustrowany, bo będę musiał dziada jeszcze nie raz ubić, żeby mieć wszystkie filmiki. Szkoda...
Azazel dopadnę Cię kiedyś i uszy wyrwę! Razem z tym pokręconym japońcem, który powołał Cię do życia....

Odpowiedz
#2
Cóż - na Azazela też jest sposób Wink . I to prosty Wink . Wystarczy jeden kopniak/cios który powala go na glebę. Azazel ma charakterystyczny sposób wstawania z uderzeniem - należy być mniejwięcej 1,5 kroku od niego (by nie trafił w nas ani w blok) i jak zada cios to ma lekki deley. Wtedy cios powalający na glebę - podbiegnięcie na 1,5 kroku i woala. Można bić nawet double perfecty Wink . Tym sposobem przeszedłem grę wszystkimi postaciami w jeden wieczór Tongue .

Co do SNk boss syndrome - czemu SNK ? Taito, Capcom czy też inne gry z salonów miały dokładnie to samo. Norma. Wszyscy się przyzwyczaili, że na koniec dostajesz coś trudniejszego do zarżnięcia Wink . Dlatego cenię sobie Shadow Of The Colossus - wbrew pozorom tam miałem kłopot z zarżnięciem tego małego byczka. A ostatni kolos był wg. mnie najprostszy. Cóż - takie prawo rynku.

Ja tam uwielbiam chodzone nawalanki i ten pomysł na gry mi osobiście pasuje i nie przyczepiłbym się do tego. Chociaż (jako wielki fan) w KOF 2001 czy 2002 bossowie byli tak przesadzeni, że głowa boli. Garou, Samurai Showdown 4.... Och... To było coś. W tekkenach jakoś tak to łatwiej było (mistrzostwem banału był Tekken na GBA - tam nie ważny jaki poziom trudności - 10min i gra skończona jednym wojownikiem). Myślę, że bardziej byś się wkurzał jakbyś na koniec gry dostał jakiegoś leszcza Wink .
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości