Castlevania: The Dracula X Chronicles
#1
Chyba każdy słyszał, jeśli nie grał, o wampirzej serii Konami, w której to ukazane są dzieje rodu Belmontów (w większości przypadków). Rodu łowców wampirów, którzy raz na sto lat kiedy to do życia powraca Hrabia Dracula, wyruszają do jego zamku, by ponownie uśmiercić złego krwiopijcę. Nie inaczej jest tym razem. Castlevania: TDXC stanowi remake gry Rondo of Blood, pierwotnie nigdy nie wydanej poza Japonią.

Bohaterem tej odsłony jest kolejny potomek zacnego klanu – Richter Belmont, który oprócz standardowego celu, musi także uratować swoją ukochaną, uwięzioną w posiadłości Hrabiego. Rondo of Blood jest typową scrollowaną platformówko-przygodówką, poszczególne plansze przyjdzie nam przemierzać w jednym kierunku (w prawo bądź w lewo), nie mając możliwości powrotu do poprzedniej sekcji. Wędrując przez poszczególne plansze, gracz stawi czoła wielu sługusom Draculi – szkielety, meduzy, karły, golemy to tylko garstka z nich, stanowiące jedynie „zwykłe pionki”. Na końcu każdego levelu czeka nas natomiast walka z bossem (m.in. Minotaur, Wywerna), która jest już bardziej wymagająca i, by go pokonać należy dobrze poznać ruchy szefola. Wszelkie przeszkadzajki unicestwimy przy pomocy charakterystycznego dla serii bicza, ale także dodatkowej broni, której ilość jest już ograniczona, choć odnawialna. Sztylety, tasak, woda święcona, krzyż i jeszcze kilka innych przedmiotów potrafią być mocniejsze od podstawowego oręża, także ze względu na to, że przy ich pomocy możemy odpalić specjalny atak. Gra jest bardzo wciągająca, nie nudzi, lokacje są zróżnicowane, a że jest to rimejk to jeszcze bardzo dopieszczone względem oryginału. Co więcej niemal każdy poziom posiada ukryte, pokoje, ścieżki, które zaprowadzą nas do alternatywnych plansz, a co za tym idzie i bossów. Satysfakcja z ich odkrycia jest duża i zrazem urozmaica zabawę. Z drugiej strony z czasem frustrować może poziom trudności, który jak przystało na staroszkolny tytuł jest dość wysoki. Nie tylko z powodu przeciwników, których często jest kilku w naszym pobliżu, ich ataków czy sposobu poruszania się, ale także ze względu na zastosowanie sztywnego skoku u naszego bohatera. Skacząc nie możemy zmienić kierunku postaci do pozycji wyjściowej, a jedynie jej zwrot. Dodatkowo dotykając potwora zostajemy odrzuceni na niewielką odległość, co w pobliżu przepaści może okazać się od razu śmiertelne.

Twórcy zaserwowali nam sporo sekretów i ciekawostek. Możemy zagrać dodatkową postacią, po uprzednim jej odkryciu – Marią Renard. Rozgrywka panną jest o wiele łatwiejsza niż w przypadku zabawy Richterem. Jej ciosy są nieco potężniejsze (również dwa typy oręża), posiada podwójny skok, który jest dodatkowo elastyczny, a także dysponuje sekretnym atakiem. Potrafi także dostać się w normalnie niedostępne miejsca, gdzie często poukrywane są ikony - winyle odblokowujące nowe utwory, ze świetnego soundtracku. To jednak nie wszystko. W grze ukryte są także dwie specjalne ikonki, dzięki którym odblokujemy oryginalną wersję Rondo of Blood oraz jej kontynuację z PSOne Symphony of the Night, która jest jedną z najlepszych jak nie najlepszą odsłoną Castlevanii. Ale to już temat na osobną dyskusję. Zachęcam do ogrania pozycji oraz dzielenia się opiniami.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości