Devil May Cry
#11
(03-12-2013, 00:13)Kratos napisał(a): Przyznam, że nieco dopakowałem ten drugi miecz, pierwszy w zasadzie olałem i nie używam go odkąd spadł mi z nieba tamten. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale fajnie mi się nim kosi, więc chyba nie ma co zmieniać.
Jeżeli masz na myśli ten niebieski miecz-Alastor, to dobrze. Smile To w zasadzie podstawowa (czyt. najlepsza) broń ręczna z największymi możliwościami rozwoju. Co prawda potężniejsze są ogniste rękawice zwane „Ifrit”, ale te docenia się dopiero na poziomie Hard.

Mały [spoiler]
Świetną kosą jest również Sparda, którą Dante zdobywa w drugiej części gry. Pamiętam, że kapitalne wrażenie robiła na mnie animacja cięć tym orężem – szczególnie podczas finałowego starcia z Mundusem. To jest coś pięknego, czego nie doświadczyłem nawet w lepszym gameplay’owo DMC3. W ogóle grając w jedynkę odczuwałem większego powera. Pchnięcie Alastorem na najwyższym levelu, kiedy to Dante błyskawicznie przemieszcza się o kilka metrów ma swoją wysoce miodną wymowę. Uwielbiałem w ten sposób wbijać się w tłum marionetek.

Niestety korzystając ze Spardy, Dante ma spore ograniczenia w korzystaniu z mocy demona i dlatego niezbyt często siekałem plugastwo tym scyzorykiem Sad
[/spoiler]
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#12
Tak, Alastor. W zasadzie ten pierwszy miecz, który mieliśmy od początku gry to nawet nie pamiętam jak wygląda. Dosłownie chwilę go tylko dzierżyłem w dłoni. A tego dopakowałem w zasadzie już chyba na maksa. Nie wykupiłem kilku kombinacji, między innymi rzucania jak bumerang, bo jakoś kiepsko mi się widzi takie zagranie. Po prostu jest mało praktyczne, bo nie ma czasu w walce na takie manewry. Rękawice mają moc zdecydowanie, ale są do bardzo bliskiego kontaktu i nie zawsze zdają egzamin. W zasadzie to na tego zielonego niemowę mi się najbardziej przydały. Spoilera nie czytałem, potem to zrobię ;D
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#13
Skoro o Alasterze mowa...
[spoiler]Swoją drogą bardzo epicka była cut-scenka ukazująca jak Dante zdobywa ten miecz. Nastrój zbudowała prześwietna, chóralna muzyka, która wielokrotnie pojawiała się także w wielu innych fragmentach rozgrywki.[/spoiler]

Ogółem rzecz biorąc zabawki Dantego są bardzo śmiercionośne. Nie chciałbym wejść mu w drogę, gdy byłby zdenerwowany i dzierżył w dłoni którąś z nich.
[Obrazek: PaultheGreatPL.png]
Odpowiedz
#14
No i skończyłem legendę. Od czego by tu zacząć? Może jak przy tych zabawkach Dantego jesteśmy to w pewnym momencie dorwałem się do broni wypluwającej granaty. Potężna giwera, którą można siać niezłą rozpierduchę w połączeniu z dopakowanym Alastorem. Co do tego miecza, o którym wspominał Kraszu to nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Ogromnym jego minusem było właśnie to, że nie posiadał magicznych mocy. A ja lubię sobie wejść w tryb demona i chociaż tych kilka sekund wchodzić w innych jak w masło. Zdziwiłem się też, że nie można go dopakować. W zasadzie to tylko w ostatnim pojedynku go używałem, bo byłem zmuszony. Jak wspominałem, Alastor i ten granatnik w pełni mnie zaspokajały i przez 90% czasu gry używałem wyłącznie nich.

Mała poprawka na to, co wcześniej pisałem. Nie walczymy 2 razy, a aż po 3 razy z każdym bossem, których jest 5, o ile dobrze liczę, co daje nam pi razy oko 15 pojedynków na 23 misje. Całkiem nieźle. Chyba największe problemy miałem z tym glutem, szczególnie w 3 pojedynku. Tempo jest tak zabójcze, że czasami nie zdążysz wejść w menu, a cały pasek masz skasowany (nie można w trakcie czyiś ataków tam wchodzić). Kilka razy mnie to zirytowało, nie powiem, że nie. Mimo wszystko przeciwnicy, w tym te zwykłe płotki są świetnie przemyślani. I choć może czasami obrzydliwi to nie można im zarzucić bylejakowości. Miejscówki również pierwsza klasa, a ta sala przed finałowym starciem to palce lizać. Szkoda, że jesteśmy tam tak krótko. Kamerka strasznie upierdliwa i do samego końca nie mogłem się do niej przyzwyczaić odruchowo prawą gałką próbując poprawić jej położenie. Zdarza się, że biegniemy korytarzem na ślepo. Gra pokazuje nam to, co jest za nami i można dostać niezłego kombosa zanim się zorientujesz, że ktoś czeka w dalszej części holu. Często więc strzelałem na ślepo w nadziei, że coś utrafię. Trafiło się i pływanie, którego w grach nie cierpię, bo zawsze jest słabo dopracowane pod względem sterowania i nie inaczej było w Devil May Cry. Odwrócone kierunki to nie jest coś, co lubię. Za to podwodny świat prezentuje się wyśmienicie i poraża szczegółami. Z końcowym bossem miałem mały problem z rozkminieniem, jak go pokonać, szczególnie w 2 fazie. W pierwszej jakoś mu dałem radę jako, że oszczędzałem zupełnie nieświadomie Devil Stary, których do tej pory nie używałem, bo w czasie starć błyskawicznie się ładowały. Ogólnie gra nie jest tak hardkorowa jak wydawało mi się, że jest, a to głównie za sprawą choćby tej świętej wody, którą sobie można kupić w sporych ilościach, a która w sporych ilościach ot tak uszczupla wrogowi pasek. Można też się prawie zawsze wrócić do poprzednich miejscówek i nabić sobie tyle punktów ile nam starczy tchu.

Fabuła jest bardzo oszczędna i w zasadzie całość da się opowiedzieć w 5 zdaniach. Końcówka nie powaliła, a wręcz trąciła sztampą. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o Dantym, bo po prostu nie było mi go dane zbytnio poznać. Odezwał się kilka razy, ale głównie to przecinał innych w pół. Ni to mnie ziębi ni to razi.

Po skończeniu dostajemy szczegółowe zestawienie naszych dotychczasowych ocen z poszczególnych misji. Żadnego "A" nie miałem, ale zdarzyło się ze 2 razy "B", "C" też było, a "D" to wiadomo. Ogólnie ten podział na misje, choć trochę sztuczny to się jak najbardziej sprawdza. Obawiałem się backtrackingu, ale na szczęście w ogóle go nie odczułem. Zapisałem grę i automatycznie zacząłem (albo raczej zaczęło mi się samo) grać od nowa. Pierwszą misję skończyłem na Hardzie, więc chyba mogę się już nazywać hardkorem, nie? ;D Różnice, jakie zauważyłem to oczywiście dużo żwawsi przeciwnicy oraz ładnie podbite ceny w sklepiku (tak na oko ze 4-5 razy wyższe niż na Normalu). Słowem końca napiszę, że bawiłem się przy Devil May Cry naprawdę nieźle, ciężko się było od gry oderwać mimo, że kilka misji powtarzałem po kilka razy. Jednak miodność przy cięciu tych wszystkich kreatur to wynagradza, bo nigdy nie ma się ich dość. Niestety też gra jest dosyć króciutka.
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#15
Cytat: Niestety też gra jest dosyć króciutka.

Zależy jak na powyższe spojrzeć. Fani tej serii zgodnie twierdzą, że gra w Devila dopiero zaczyna się po pierwszym przejściu gry. Żeby dyskusja nie umarła to subtelnie podpytam:

1) Ile sekretnych misji zaliczyłeś? W jedynce są to różnorodne zadania i specjalnie jedno przejście poświęciłem, aby je wszystkie ogarnąć. Polecam się z nimi zmierzyć, bo naprawdę warto.
2) W grze możliwe jest wypracowanie dwóch pełnych pasków życia. Jak u ciebie ta sprawa wygląda? Ja mimo, że DMC przeszedłem 5 razy, to na oko wypracowałem gdzieś 7/8 z tego co możliwe. Po prostu nie odnalazłem wszystkich luźnych fragmentów blue orba, które gdzieniegdzie lewitują na planszach.

Powyższe sprawiało, że mi w DMC chciało się grać ponownie. A żeby sprostać wymogom hard'a i DMD byłem wręcz zmuszony do poszukiwań. Efekty czasami mnie pozytywnie zaskakiwały. Pamiętam, że jeden blue orb był zawieszony bardzo wysoko i trzeba było wykonać długi lot używając mocy demona. To takie smaczki, ale pokazują one jednocześnie możliwości gry.

Może chcesz save co by obadać poziom Dante Must Die? Big Grin
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz
#16
No tak, można podchodzić kolejne razy i gra wręcz tego wymaga (jak wspomniany zapis po pierwszym przejściu i od razu rozpoczęcie gry na następnym poziomie), ale pierwsze przejście jest krótkie. Sekretnych misji zaliczyłem zero ;D Prawdę powiedziawszy to tylko na początku na nie trafiałem, bo nie znałem jeszcze aż tak dobrze zamku i odwiedzałem każde drzwi, gdzie o dziwo czekały na mnie jakieś niespodzianki, których to w sumie nawet nie chciałem. Pewnie gdybym teraz przystąpił do wybicia tych 100 małych pajączków czy 3 wilczków to załatwiłbym ich bez problemu.

Kraszu napisał(a):W grze możliwe jest wypracowanie dwóch pełnych pasków życia. Jak u ciebie ta sprawa wygląda?

Tu panie też szału ni ma. Pod koniec udało mi się zaledwie zacząć ten drugi pasek. Rozglądałem się czasami, o ile można tak powiedzieć skoro kamera na niezbyt wiele mi pozwalała, i to, co znalazłem to miałem. Ze sklepiku też można wykupować te niebieskie orby. Zdaje się, że to już wtedy nie cząstki w postaci 1/4, a całość, która automatycznie wydłuża pasek. Nie wiem jednak do jakiego stopnia można to robić i czy wyłącznie wykupując je ze sklepiku można na maksa dopompować sobie pasek, bo czerwony hajs wydawałem na inne łakocie.

Kraszu napisał(a):Może chcesz save co by obadać poziom Dante Must Die? Big Grin

Co się jeszcze pytasz? ;p Zaliczyłem już jedną misję na Hardzie, więc najwyższy poziom trudności łyknę bez mrugnięcia okiem ;D

PaultheGreat napisał(a):W tym momencie ujawnia się chyba najbardziej specyficzna cecha tej gry - backtracking.

Czy ja wiem? Mi to nie przeszkadzało i nawet nie zwracałem na to uwagi. Może dlatego, że nawet jak zabłądziliśmy to można było nabić sobie czerwone orby na kolejnych przeciwnikach, co było takim szczęściem w nieszczęściu.

Makaveli napisał(a):Mnie akurat odepchnął (czego akurat nie zawarłeś - co kraj, to obyczaj) brak jakichkolwiek częstszych zapisów gry. Lubię, gdy mam jakiś checkpoint co 30-40 minut gry, ponieważ nie uśmiecha mi się ganiać po zamku tak długo bez zapisów

Ale przecież te 30-40 minut to trwa najdłuższa misja w grze ;p Przyznam, że później bardzo rzadko korzystałem z tych żółtych orbów i wolałem wybrać reseta i zacząć misję od początku niż ponownie od jakiegoś tam miejsca, ale bez itemów, które wykorzystałem przed pierwszym zgonem.
You wanna play games? Okay, I'll play with you. You wanna play rough? Okay! Say hello to my little friend!

[Obrazek: montana_pl89.png]
Odpowiedz
#17
(07-12-2013, 14:28)Kratos napisał(a): Sekretnych misji zaliczyłem zero ;D
A z tego co pamiętam, jest ich aż dwanaście. Świetnie je wspominam.

(07-12-2013, 14:28)Kratos napisał(a): Ze sklepiku też można wykupować te niebieskie orby. Zdaje się, że to już wtedy nie cząstki w postaci 1/4, a całość, która automatycznie wydłuża pasek. Nie wiem jednak do jakiego stopnia można to robić i czy wyłącznie wykupując je ze sklepiku można na maksa dopompować sobie pasek (…)
Niestety nie jest to możliwe. Gra dopuszcza ograniczoną ilość niebieskich zakupów. Resztę trzeba znaleźć, albo wywalczyć w secret missions.

(07-12-2013, 14:28)Kratos napisał(a): Co się jeszcze pytasz? ;p Zaliczyłem już jedną misję na Hardzie, więc najwyższy poziom trudności łyknę bez mrugnięcia okiem ;D
Jeżeli tak będzie, to z miejsca uznam Cię za swojego slasher’owego sensei. Big Grin Na DMD trzeba pruć z granatnika w zwykłe marionetki kilka minut zanim pójdą do diabła. Daje to jednak mnóstwo satysfakcji. Walki z bossami to jednak prawdziwy koszmar – szczególnie pod koniec gry.

Skoro o bossach mowa warto wspomnieć o Nightmare (glut).
Ciekawym patentem podczas walki z nim była możliwość przejścia do innego wymiaru i potyczka z innym bossem. Nie spotkałem się z czymś takim w żadnej innej grze. Szef w szefie. Czego te Japońce nie wymyślą.
[Obrazek: Kraszuuu.png]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości