Deus Ex: Human Revolution - Bunt Ludzkości
#1
Człowiek to jednak krucha istota, jego ciało choć odporne w określonym stopniu na ból, zdolne do częściowej odbudowy nieznacznych ubytków czy zasklepiania ran, nie jest jednak w stanie poradzić sobie z tymi najtrudniejszymi urazami, których następstwo wiąże się z ostatecznością. Utratą kończyn bądź narządów wewnętrznych. Ludzki organizm choć silny, posiada ogromną wadę – nie jest zdolny do pełnej regeneracji. W takich przypadkach zbawienne okazują się efekty postępu technologicznego oraz owoce rozwoju branży medycznej pozwalające uzupełnić niezbędne do życia braki lub przynajmniej poprawić jego komfort i estetykę. Wszystko to pewnie brzmi banalnie, jak zwykłe oczywiste oczywistości, ale tak naprawdę sami raczej głębiej nie zastanawiamy się jak wygląda tego typu egzystencja. Bunt Ludzkości bardzo zgrabnie podejmuje temat protez i wszczepów, przedstawia ciekawą (i niedaleką?) wizję przyszłości, udoskonalania ludzkiego ciała w imię słusznej idei, która jak się okazuje posiada drugie dno i prowadzi także do coraz większych podziałów, szerzącego się rozwarstwienia społeczeństwa. Jak to zwykle bywa, na tych lepszych i tych gorszych.

Już po pierwszym odpaleniu cyberpunkowy klimat trzeciej odsłony Deus Exa ogarnął mnie po całości. Nie będę ukrywał, że taka tematyka kręci mnie mocno, ba nawet na maturce miałem spokrewniony topic :). Przechadzając się po kolejnych lokacjach, oglądając wszelkie mechaniczne protezy czy to rąk czy to nóg, ludzi z jednej strony na wpół „odrutowanych” z drugiej na wpół hmmm... ludzkich, ogarniała mnie fascynacja pomieszana z niepokojem i obawą. Piękny miks, sprawiający jeszcze większe wczucie w grę. Co prawda, póki co jestem praktycznie na samiuśkim początku, natomiast z tytułem spędziłem jakieś na oko pięć-sześć godzin, to atmosfera mocno mi się udzieliła. Swoje robi też efekt połączenia gatunkowego – z jednej strony FPS z drugiej actionRPG, co daje ciekawe rozwiązania. Akcję oglądamy z oczu jak w typowym szuterku, a więc w takiej perspektywie standardowo strzelamy, w wolnej chwili eksplorujemy lokacje, zagadujemy do NPC (tutaj czasem mamy możliwość wyboru własnej gadki), natomiast widok zmienia się na trzecią osobę, gdy kryjemy się za osłonę, co pozwala nam na dodatkowe ruchy jak pomykanie wzdłuż ściany/murku/przeszkody, koziołkowanie między nimi czy zwykły ostrzał na ślepo. Jak dla mnie bardzo dobre i intuicyjne rozwiązanie, co więcej dzięki temu można sporo kombinować w kwestii wykonania powierzone zadania. Bo albo możemy lecieć z szarżą niczym Rambo albo rozegrać misję po cichu lawirując między przeciwnikami i wykańczać/ogłuszać ich po cichu przy pomocy broni na strzałki czy własnych rąk. A jak się tutaj mają elementy RPG? Ano za każde poczynania zostajemy nagradzani punktami doświadczenia, czy to za bezszelestne przemykanie i taką samą eliminację wrogów bądź za rozpierduchę z headshotami na czele. I tutaj zaczyna się zabawa, bo punkciki możemy wymieniać na specjalną walutę, za którą kupimy ulepszenia dla naszej postaci (kilka grup. m.in głowa, plecy, ręce) dzięki czemu ta zyska nowe umiejętności jak podnoszenie ciężkich przedmiotów, ulepszona komunikacja i wiele innych. Póki co ten element mimo, że dość rozbudowany, to wydał mi się trochę skomplikowany (a może to mnogość opcji ) i ciężko mi się w tym narazie połapać. Podobnie jak minigierka, w której hackujemy komputery, przejścia, drzwi. Sama w sobie jest ciekawa i rajcująca, ale jeszcze nie ogarniam do końca zasad jakimi się rządzi. Pewnie z czasem się wszystko wyklaruje natomiast jak narazie, co by nie mówić jestem zachwycony tym szpilem, gra mocno mnie wciągnęła i nie chce puścić. Mam nadzieję, że będzie mnie tak trzymać do samego końca, zaś więcej żalów wyleję w swoim czasie. Jeśli ktoś grał, to z chęcią poczytam opinie :) Aha plus za polskie napisy, które dają radę, a i mocniejszych słów nie brakuje.

EDYTKA

No i wsiąkłem, zamiast posuwać historię do przodu to włóczę się po mieście i sprawdzam każdy zakamarek w celu zdobycia dodatkowych fantów czy punktów doświadczenia. Wspomniane hackowanie okazało się tak naprawdę zawiłe tylko na "papierku" i obrazku. Zasady zabawy są proste, toteż przechadzając się uliczkami Detroit nie mogę przejść obojętnie wobec każdej możliwości złamania elektronicznych zamków (sporo ich), co samo w sobie daje dużo frajdy. Ogólnie chodzi o przejmowanie porozmieszczanych po ekranie "baz-folderów", tak by dostać się do głównego celu, zanim program obronny wykryje naszą obecność i przejmie nasz punkt startowy. Miasto, w którym aktualnie się znajduję, fakt jest duże, ale nie jest jakoś szczególnie rozległe. Sporo po ulicach kręci się ludzi, do których można zagadać i co więcej nigdy nie wiadomo na kogo trafimy. Wiele razy moja postać nie spodobała się przechodniom, na co ci skwitowali jego obecność soczystymi wiązankami. Polonizacja daje radę :). Ponadto można napotkać sporo jakichś bocznych uliczek, alternatywnych przejść pozastawianych kontenerami, dzięki czemu można, nawet trzeba kombinować jak dojść do wyznaczonego celu, szukać innych rozwiązań. Akurat muszę się teraz dostać na komisariat, toteż pokręciłem się trochę wokół gmachu i znalazłem cztery inne możliwości wejścia do środka. Od gracza zależy czy z gracją wejdzie frontowymi wrotami i narazi się na wymianę ognia czy może prześliźnie się niezauważony. Czy może powęszy tu i ówdzie, i zdobędzie kod do drzwi czy może nie będzie się cyckał i złamie szyfr. W takim tempie to nie prędko posunę historię do przodu, tym bardziej, że do wykonania są poboczne zadania, oczywiście dające wymierne korzyści. Ale to i dobrze.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#2
Gra geniusz, ukończyłem 2x i pewnie na tym się nie zakończy, gra oferuje 3 zakończenia. Całą grę można przejść nie zabijając nikogo. Klimat aż wylewa się z ekranu, ogromne wrażenie robi grafika utrzymana w bursztynowej kolorystyce, a wisienką na torcie jest klimatyczna muzyka. Na dzień dzisiejszy gra oferuje 1 DLC, samo DLC jest w mojej opinii gorsze niż podstawka ale zgrabnie uzupełnia całą historię.
10/10
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
Odpowiedz
#3
Fakt, gra wciąga. Co prawda widok TPP mi nie bardzo pasuje ale dużo gier tych the best jest właśnie w takim trybie.
Może obwołacie mnie zdrajcą ale gram na Xie Smile
Odpowiedz
#4
ReV napisał(a):Całą grę można przejść nie zabijając nikogo.

To też czynię, zabijanie jest passe Smile. Staram się każdego zachodzić od tyłu i ogłuszać, ewentualnie gdy nie mam takiej możliwości, to potraktować z pukawy na strzałki. Szkoda tylko, że mało amunicji do niej jest, nawet u cichociemnych kupców. Przez to kombinowanie jak przejść po cichu, powoli posuwam się do przodu, nawet do pierwszego bossa jeszcze nie doszedłem. Ale taka zabawa mocno mnie absorbuje. Nie zauważyłem, aby muzyka była jakoś bardzo widoczna (póki co), ale główny theme czy Icarus, to rzeczywiście zacne kąski. Nad DLC się zastanawiam, ale póki co mam jeszcze niemal całą kampanię.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#5
Czasami wystarczy ich ominąć nie zawsze trzeba ich wszystkich ogłuszać, co też jest ciekawym rozwiązaniem, tranqualizer i stun gun rządzą xD, a DLC kupiłem za mniej niż 20zł była chyba jakaś promocja była
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
Odpowiedz
#6
Dochodzę...już dochodzę do końca gry, przynajmniej takie mam przeczucie. Po blisko dwóch tygodniach obcowania z najnowszym Deus Exem, na moje usta ciśnie się jedno słowo – rewelacja. Ta gra jest tak miodna, że każdorazowe załączenie gry kończy się/kończyło u mnie długim posiedzeniem i co najlepsze (albo najgorsze Smile) trudno jest mi się oderwać od ekranu. A to jeszcze zrobię misję dodatkową, a to jeszcze pobłąkam się po okolicy, a nóż natrafię na coś interesującego. Nie spodziewałem się, że po Detroit, tereny po których przyjdzie mi się włóczyć będą jeszcze większe. Po trafieniu do Chin, byłem zdezorientowany, nie wiedziałem w którą stronę się wpierw udać, by czegoś nie przegapić. Sporo ulic, jakichś bocznych alejek, mnogość szybów, kanałów, możliwość popylania po dachach to integralna część mapy, do tego dochodzi kilka budynków, które odkrywają swoją powierzchnię, dopiero po wejściu do wnętrza. Hengsha czy Detroit to tylko dwie z kilku miejscówek jakie przyszło mi zwiedzić, ale każda z nich miała bardzo ładną architekturę, która niesamowicie mi się podobała. Szczególnie do gustu przypadł mi zachód słońca nad panoramą futurystycznych Chin.

System ulepszeń bohatera, choć to taki typowy standard, stanowi kolejny świetny patent, sporo opcji do kupienia, które poszerzają możliwości postaci, dzięki czemu możemy jeszcze bardziej przechytrzyć wrogów bądź ułatwić sobie poruszanie po terenie. Wyższy skok, niszczenie kruchych ścian, ochrona przed trującymi gazami, wszczep społeczny ułatwiający rozmowy z wybranymi NPC czy roszerzenie do hackowana to tylko garstka z nich. Kilka z nich wydało mi się zbędnych jak np. tagowanie przeciwników tym bardziej, że istnieje możliwość „widzenia” przez ściany. Niemniej należy rozważnie wybierać dane ulepszenia, gdyż możemy żałować w danym momencie konkretnego zakupu. Bardzo przydatne uzupełnienie standardowego oręża jakim jest wysłużona broń palna, których tutaj mamy kilka rodzajów, raczej typowych (karabin, pistolet, snajperka itd.) bez paru wyjątków. Same bronie także możemy upgrade’ować czy to w kwestii polepszenia jej parametrów czy dodając gadżety jak tłumik, celownik laserowy i temu podobne.

Jeśli chodzi o fabułę to niewątpliwie kolejny plus. Początek gry i wstęp do historii może się wydawać sztampowy, jednak jest to pozór maskujący szeroko zakrojoną intrygę, w której bohater niemal z każdej strony otaczany jest kłamstwem, zaś sam nie jest do końca świadom swojej roli oraz własnej przeszłości. Parę ciekawych tematów jest poruszanych, sympatycy teorii spiskowych będą zadowoleni. Ja łyknąłem fabułę, bez popity i śledziłem z wywieszonym jęzorem zagłębiając się coraz bardziej. Czeka mnie jeszcze odkrycie ostatniej karty.

Najsłabszym ogniwem gry są dla mnie bossowie. Raz, że jak na tak długą grę jest ich niewiele, do momentu w którym się teraz znajduję napotkałem raptem trzech. Dwa, ich ataki nie są jakieś wyrafinowane, gdyż napierają na nas i przeważnie strzelają seriami z karabinu, co z początku (przy pierwszym bossie) potrafi napsuć dużo krwi i kończy zgonem. Trzy, jak się okazuje nie są tacy trudni do pokonania, gdyż wystarczy łyknąć ulepszenie „Tajfun” miotające nabojami w pełnych 360 stopniach i użyć go z dwa razy. Liczyłem, że będzie trzeba na każdego znaleźć sposób, a tu dupa blada. No, cóż historia się powoli kończy, jednak jestem syty, najadłem się grą, a jak spalę kilka kalorii, to na deser wezmę dodatek Smile

ReV napisał(a):Gra geniusz, ukończyłem 2x i pewnie na tym się nie zakończy, gra oferuje 3 zakończenia.

A nie cztery Smile Obejrzałem wszystkie i powiem, że przesłanie każdego plus filmiki to coś zajebiaszczego, z takim przesłaniem. Naprawdę te sekwencje w tle potrafią dotknąć człowieka. Wiem, pieprze, a wręcz pie*dole. W każdym razie końcówka sprawiła, że zawahałem się przed ostatecznym wyborem, tym prawdziwym...i wybrałem Darrowa, ten środkowy monitor. Tak czułem.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#7
Sporo prawdy jest w tym co oferują zakończenia, pokazuje dokąd zmierza ludzkość i nie chodzi tylko o grę. Kojarzę 3 zakończenia były 3 monitorki 4?
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
Odpowiedz
#8
Były 3 monitorki przedstawiające racje Darrowa, Sarifa i Taggarta. Czwarty ending to była autodestrukcja.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz
#9
Czwarty musiałem przeoczyć ale na pewno jeszcze wrócę do DEHR Wink
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
[Obrazek: Adek1989_PL.png]
Odpowiedz
#10
no i skończone. Oczekiwałem trochę dłuższej rozgrywki porównując ją do poprzednich części, jednak nie wpłynęło to na moją ostateczną opinię. Co do samej gry.. mam mieszane uczucia. Z jednej strony wiele czynników sprawiało, że gra absorbowała mnie na długie godziny (wrażenia Sandinisty mówią same za siebie i trudno się z tym nie zgodzić), z drugiej jednak gra potrafiła totalnie znużyć. Tych wad było kilka. Zacznę od powtarzających się lokacji w głównym wątku. Z początku nie przeszkadzało mi to, jednak z dalszą grą było ono coraz bardziej zauważalne. Nawet rozmieszczenie oponentów było identyczne (np. w misji w Singapurze). Kolejną rzeczą przemawiającą na niekorzyść deus ex'a jest system przydzielania punktów doświadczenia za dokonania. O ile punkty przydzielane za wykonanie zadania, eliminację wroga czy zhakowanie danego urządzenia były trafnym posunięciem, to już premie za odkrycie pomieszczeń (w pewnych miejscach) są zdecydowanie in minus. Dobrym przykładem jest zwiedzenie zaplecza sklepu w Chinach. Patent ten przypomina mi nieco nabijanie punktów w Just Cause 2. Nie przekonało mnie również zastosowanie kamery tpp (które de facto znacząco ułatwiało rozgrywkę) i system eliminacji wrogów po wciśnięciu przycisku "O".

(06-05-2013, 22:07)Sandinista napisał(a): Wspomniane hackowanie okazało się tak naprawdę zawiłe tylko na "papierku" i obrazku.
(...)
Jeśli chodzi o fabułę to niewątpliwie kolejny plus. Początek gry i wstęp do historii może się wydawać sztampowy, jednak jest to pozór maskujący szeroko zakrojoną intrygę, w której bohater niemal z każdej strony otaczany jest kłamstwem, zaś sam nie jest do końca świadom swojej roli
Sam system jest dosyć prosty, ale samo hackowanie już niezbyt. Przebrnięcie przez zapory bez włączenia alarmu jest dosyć kłopotliwe i wymaga wielu wczytywań (nawet z piątym poziomem + najniższym % wykrycia). Co prawda są jeszcze wirusy anihilacyjne, jednak nie ma ich zbyt wiele.
Zdecydowanie human revolution fabularnie stoi na najwyższym poziomie. Ze świecą szukać tytułów o podobnej tematyce, które mogłyby konkurować w tym aspekcie z trzecią odsłoną uniwersum deus.

@ReV
w którym dokładnie momencie w fabule pojawiają się te misje z DLC?
[Obrazek: Neku-tan.png]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości