06-05-2013, 22:07
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-05-2013, 22:07 przez Sandinista.)
Człowiek to jednak krucha istota, jego ciało choć odporne w określonym stopniu na ból, zdolne do częściowej odbudowy nieznacznych ubytków czy zasklepiania ran, nie jest jednak w stanie poradzić sobie z tymi najtrudniejszymi urazami, których następstwo wiąże się z ostatecznością. Utratą kończyn bądź narządów wewnętrznych. Ludzki organizm choć silny, posiada ogromną wadę – nie jest zdolny do pełnej regeneracji. W takich przypadkach zbawienne okazują się efekty postępu technologicznego oraz owoce rozwoju branży medycznej pozwalające uzupełnić niezbędne do życia braki lub przynajmniej poprawić jego komfort i estetykę. Wszystko to pewnie brzmi banalnie, jak zwykłe oczywiste oczywistości, ale tak naprawdę sami raczej głębiej nie zastanawiamy się jak wygląda tego typu egzystencja. Bunt Ludzkości bardzo zgrabnie podejmuje temat protez i wszczepów, przedstawia ciekawą (i niedaleką?) wizję przyszłości, udoskonalania ludzkiego ciała w imię słusznej idei, która jak się okazuje posiada drugie dno i prowadzi także do coraz większych podziałów, szerzącego się rozwarstwienia społeczeństwa. Jak to zwykle bywa, na tych lepszych i tych gorszych.
Już po pierwszym odpaleniu cyberpunkowy klimat trzeciej odsłony Deus Exa ogarnął mnie po całości. Nie będę ukrywał, że taka tematyka kręci mnie mocno, ba nawet na maturce miałem spokrewniony topic :). Przechadzając się po kolejnych lokacjach, oglądając wszelkie mechaniczne protezy czy to rąk czy to nóg, ludzi z jednej strony na wpół „odrutowanych” z drugiej na wpół hmmm... ludzkich, ogarniała mnie fascynacja pomieszana z niepokojem i obawą. Piękny miks, sprawiający jeszcze większe wczucie w grę. Co prawda, póki co jestem praktycznie na samiuśkim początku, natomiast z tytułem spędziłem jakieś na oko pięć-sześć godzin, to atmosfera mocno mi się udzieliła. Swoje robi też efekt połączenia gatunkowego – z jednej strony FPS z drugiej actionRPG, co daje ciekawe rozwiązania. Akcję oglądamy z oczu jak w typowym szuterku, a więc w takiej perspektywie standardowo strzelamy, w wolnej chwili eksplorujemy lokacje, zagadujemy do NPC (tutaj czasem mamy możliwość wyboru własnej gadki), natomiast widok zmienia się na trzecią osobę, gdy kryjemy się za osłonę, co pozwala nam na dodatkowe ruchy jak pomykanie wzdłuż ściany/murku/przeszkody, koziołkowanie między nimi czy zwykły ostrzał na ślepo. Jak dla mnie bardzo dobre i intuicyjne rozwiązanie, co więcej dzięki temu można sporo kombinować w kwestii wykonania powierzone zadania. Bo albo możemy lecieć z szarżą niczym Rambo albo rozegrać misję po cichu lawirując między przeciwnikami i wykańczać/ogłuszać ich po cichu przy pomocy broni na strzałki czy własnych rąk. A jak się tutaj mają elementy RPG? Ano za każde poczynania zostajemy nagradzani punktami doświadczenia, czy to za bezszelestne przemykanie i taką samą eliminację wrogów bądź za rozpierduchę z headshotami na czele. I tutaj zaczyna się zabawa, bo punkciki możemy wymieniać na specjalną walutę, za którą kupimy ulepszenia dla naszej postaci (kilka grup. m.in głowa, plecy, ręce) dzięki czemu ta zyska nowe umiejętności jak podnoszenie ciężkich przedmiotów, ulepszona komunikacja i wiele innych. Póki co ten element mimo, że dość rozbudowany, to wydał mi się trochę skomplikowany (a może to mnogość opcji ) i ciężko mi się w tym narazie połapać. Podobnie jak minigierka, w której hackujemy komputery, przejścia, drzwi. Sama w sobie jest ciekawa i rajcująca, ale jeszcze nie ogarniam do końca zasad jakimi się rządzi. Pewnie z czasem się wszystko wyklaruje natomiast jak narazie, co by nie mówić jestem zachwycony tym szpilem, gra mocno mnie wciągnęła i nie chce puścić. Mam nadzieję, że będzie mnie tak trzymać do samego końca, zaś więcej żalów wyleję w swoim czasie. Jeśli ktoś grał, to z chęcią poczytam opinie :) Aha plus za polskie napisy, które dają radę, a i mocniejszych słów nie brakuje.
EDYTKA
No i wsiąkłem, zamiast posuwać historię do przodu to włóczę się po mieście i sprawdzam każdy zakamarek w celu zdobycia dodatkowych fantów czy punktów doświadczenia. Wspomniane hackowanie okazało się tak naprawdę zawiłe tylko na "papierku" i obrazku. Zasady zabawy są proste, toteż przechadzając się uliczkami Detroit nie mogę przejść obojętnie wobec każdej możliwości złamania elektronicznych zamków (sporo ich), co samo w sobie daje dużo frajdy. Ogólnie chodzi o przejmowanie porozmieszczanych po ekranie "baz-folderów", tak by dostać się do głównego celu, zanim program obronny wykryje naszą obecność i przejmie nasz punkt startowy. Miasto, w którym aktualnie się znajduję, fakt jest duże, ale nie jest jakoś szczególnie rozległe. Sporo po ulicach kręci się ludzi, do których można zagadać i co więcej nigdy nie wiadomo na kogo trafimy. Wiele razy moja postać nie spodobała się przechodniom, na co ci skwitowali jego obecność soczystymi wiązankami. Polonizacja daje radę :). Ponadto można napotkać sporo jakichś bocznych uliczek, alternatywnych przejść pozastawianych kontenerami, dzięki czemu można, nawet trzeba kombinować jak dojść do wyznaczonego celu, szukać innych rozwiązań. Akurat muszę się teraz dostać na komisariat, toteż pokręciłem się trochę wokół gmachu i znalazłem cztery inne możliwości wejścia do środka. Od gracza zależy czy z gracją wejdzie frontowymi wrotami i narazi się na wymianę ognia czy może prześliźnie się niezauważony. Czy może powęszy tu i ówdzie, i zdobędzie kod do drzwi czy może nie będzie się cyckał i złamie szyfr. W takim tempie to nie prędko posunę historię do przodu, tym bardziej, że do wykonania są poboczne zadania, oczywiście dające wymierne korzyści. Ale to i dobrze.
Już po pierwszym odpaleniu cyberpunkowy klimat trzeciej odsłony Deus Exa ogarnął mnie po całości. Nie będę ukrywał, że taka tematyka kręci mnie mocno, ba nawet na maturce miałem spokrewniony topic :). Przechadzając się po kolejnych lokacjach, oglądając wszelkie mechaniczne protezy czy to rąk czy to nóg, ludzi z jednej strony na wpół „odrutowanych” z drugiej na wpół hmmm... ludzkich, ogarniała mnie fascynacja pomieszana z niepokojem i obawą. Piękny miks, sprawiający jeszcze większe wczucie w grę. Co prawda, póki co jestem praktycznie na samiuśkim początku, natomiast z tytułem spędziłem jakieś na oko pięć-sześć godzin, to atmosfera mocno mi się udzieliła. Swoje robi też efekt połączenia gatunkowego – z jednej strony FPS z drugiej actionRPG, co daje ciekawe rozwiązania. Akcję oglądamy z oczu jak w typowym szuterku, a więc w takiej perspektywie standardowo strzelamy, w wolnej chwili eksplorujemy lokacje, zagadujemy do NPC (tutaj czasem mamy możliwość wyboru własnej gadki), natomiast widok zmienia się na trzecią osobę, gdy kryjemy się za osłonę, co pozwala nam na dodatkowe ruchy jak pomykanie wzdłuż ściany/murku/przeszkody, koziołkowanie między nimi czy zwykły ostrzał na ślepo. Jak dla mnie bardzo dobre i intuicyjne rozwiązanie, co więcej dzięki temu można sporo kombinować w kwestii wykonania powierzone zadania. Bo albo możemy lecieć z szarżą niczym Rambo albo rozegrać misję po cichu lawirując między przeciwnikami i wykańczać/ogłuszać ich po cichu przy pomocy broni na strzałki czy własnych rąk. A jak się tutaj mają elementy RPG? Ano za każde poczynania zostajemy nagradzani punktami doświadczenia, czy to za bezszelestne przemykanie i taką samą eliminację wrogów bądź za rozpierduchę z headshotami na czele. I tutaj zaczyna się zabawa, bo punkciki możemy wymieniać na specjalną walutę, za którą kupimy ulepszenia dla naszej postaci (kilka grup. m.in głowa, plecy, ręce) dzięki czemu ta zyska nowe umiejętności jak podnoszenie ciężkich przedmiotów, ulepszona komunikacja i wiele innych. Póki co ten element mimo, że dość rozbudowany, to wydał mi się trochę skomplikowany (a może to mnogość opcji ) i ciężko mi się w tym narazie połapać. Podobnie jak minigierka, w której hackujemy komputery, przejścia, drzwi. Sama w sobie jest ciekawa i rajcująca, ale jeszcze nie ogarniam do końca zasad jakimi się rządzi. Pewnie z czasem się wszystko wyklaruje natomiast jak narazie, co by nie mówić jestem zachwycony tym szpilem, gra mocno mnie wciągnęła i nie chce puścić. Mam nadzieję, że będzie mnie tak trzymać do samego końca, zaś więcej żalów wyleję w swoim czasie. Jeśli ktoś grał, to z chęcią poczytam opinie :) Aha plus za polskie napisy, które dają radę, a i mocniejszych słów nie brakuje.
EDYTKA
No i wsiąkłem, zamiast posuwać historię do przodu to włóczę się po mieście i sprawdzam każdy zakamarek w celu zdobycia dodatkowych fantów czy punktów doświadczenia. Wspomniane hackowanie okazało się tak naprawdę zawiłe tylko na "papierku" i obrazku. Zasady zabawy są proste, toteż przechadzając się uliczkami Detroit nie mogę przejść obojętnie wobec każdej możliwości złamania elektronicznych zamków (sporo ich), co samo w sobie daje dużo frajdy. Ogólnie chodzi o przejmowanie porozmieszczanych po ekranie "baz-folderów", tak by dostać się do głównego celu, zanim program obronny wykryje naszą obecność i przejmie nasz punkt startowy. Miasto, w którym aktualnie się znajduję, fakt jest duże, ale nie jest jakoś szczególnie rozległe. Sporo po ulicach kręci się ludzi, do których można zagadać i co więcej nigdy nie wiadomo na kogo trafimy. Wiele razy moja postać nie spodobała się przechodniom, na co ci skwitowali jego obecność soczystymi wiązankami. Polonizacja daje radę :). Ponadto można napotkać sporo jakichś bocznych uliczek, alternatywnych przejść pozastawianych kontenerami, dzięki czemu można, nawet trzeba kombinować jak dojść do wyznaczonego celu, szukać innych rozwiązań. Akurat muszę się teraz dostać na komisariat, toteż pokręciłem się trochę wokół gmachu i znalazłem cztery inne możliwości wejścia do środka. Od gracza zależy czy z gracją wejdzie frontowymi wrotami i narazi się na wymianę ognia czy może prześliźnie się niezauważony. Czy może powęszy tu i ówdzie, i zdobędzie kod do drzwi czy może nie będzie się cyckał i złamie szyfr. W takim tempie to nie prędko posunę historię do przodu, tym bardziej, że do wykonania są poboczne zadania, oczywiście dające wymierne korzyści. Ale to i dobrze.