Czego w tej chwili słuchasz?

[ashin]

[Mr.Q]

Znalazłem zespół dla mnie. Piracka tematyka czyli moje klimaty :)

[ashin]

Jak lubisz takie zacięcie możesz posłuchać kilku piosenek Flogging Molly i Dropkick Murphys, co prawda to punk z zacięciem folku Irlandzkiego, ale też specyficzne, wręcz podobne rytmy można usłyszeć.

[Mr.Q]

Dzięki za cynk, z pewnością przejrzę :)

Pewnie nie trafi w wasz gust, ale ostatnio bardzo dużo słucham Mietka Folka. Tutaj jedna z szant w jego wykonaniu:

[Yohokaru]

Pomimo, że cały czas trzymam się w kręgach rocka i metalu, prawie zawsze starałem się uciekać od płyt Wielkiej Czwórki Trashu (tutaj był wyjątek w postaci Youthanasii (1991) zespołu Megadeth, która pomimo drobnej zmiany rytmów w stosunku do poprzednich płyt, mnie osobiście oczarowała w całości). Dlatego też początkowo bardzo sceptycznie podchodziłem do wyciągniętej przeze mnie Kill 'Em All zespołu Metallica (1983) z świątecznej paczki. Po przesłuchaniu albumu okazało się, że odkryłem swój Eden. Wspaniałe piosenki, które słuchałem w okresie świąt, tylko coraz bardziej kumulowały chęć poznania i zdobycia kolejnych albumów, dlatego gdy wróciłem do domu, zacząłem poznawać zespół na nowo pochłaniając kolejne artykuły i kolejne piosenki (wcześniej tylko praktycznie niepełny Black Album był mi znany). Wynikiem tego jest wczorajsze wylądowanie na moim komputerze całej dyskografii zespołu oraz postanowienie noworoczne: Zdobyć conajmniej Ride the Lighting oraz Master of Puppets. Ceny są według mnie śmieszne (20-40 zł od płyty) więc cel jest osiągalny. W międzyczasie...

[kosa]

[PaultheGreat]

[Yohokaru]

No i stało się. Kill 'em All obudziło we mnie miłość do Metalliki, która poskutkowała kolejnymi zakupami. Jednak to nie jest koniec, bo moim planem jest zebranie wszystkich albumów tego zespołu. Oprócz tego lista zakupów poszerzyła się o:

Megadeth - Rust in Peace (1990)
Megadeth - Youthanasia (1994)
Machine Head - The Blackening (2008)

[ashin]

http://www.youtube.com/watch?v=ScFo_hGYKXk

[Yohokaru]

Wczoraj ukazała się nowa płyta zespołu Bullet for my Valentine pod tytułem "Temper, Temper". Osobiście mam ogromny sentyment do muzyki tej grupy, gdyż to od niej zaczęła się moja znajomość z muzyką rockową. Przesłuchując single miałem drobne obawy, mając w pamięci bardzo udane "Fever" czy "The Poison". No i rzeczywiście, pomimo że wszystko gra jak należy (teksty, solówki, w których melodyjności są mistrzami), temu wszystkiemu brakuje polotu, który powodował, że z każdym odsłuchaniem kawałek robił się coraz lepszy. Może za którymś przesłuchaniem się uda polubić tak bardzo jak poprzednie krążki, narazie wygląda to słabo.