Seria Patapon
#1
Temat o cyklu wojowniczych oczek. Póki co jestem podczas ogrywania pierwszej części, ale w kościach czuję, że niedługo po jej zaliczeniu zabiorę się za obie kontynuacje – uzależniający szpil. Tytułem wstępu: gra opiera się na rytmicznym wciskaniu klawiszy geometrycznych, co pozwala nam na wydawanie prostych poleceń naszym małym oczkom. Marsz, atak, obrona czy odwrót to podstawowe ruchy, zaś to jak się zachowają nasi podwładni (gracz postrzegany jest jako Bóg) zależy od kolejności wciskanych knefli. I tutaj kryje się magia tytułu. Wybijanie dźwięków imitujących bębny maksymalnie absorbuje, oczka po wykonaniu dobrej sekwencji odpowiadają nam, zaś przy kilku takich akcjach pod rząd zaczynają śpiewać, co daje im kopa i potrafią zadać przeciwnikowi większe obrażenia. Muzyka temu towarzysząca jest znakomita, zaś śpiew naszych wojowników potrafi wrzucić uśmiech na buzię – od razu przypomniały mi się śpiewające gluty z LocoRoco. Sam złapałem się wiele razy na tym, że moja stopa samoistnie podrygiwała w rytm nutek dochodzących do moich uszu. Z drugiej jednak strony odniosłem wrażenie, że wejście Pataponów w stan „Fever”, powoduje niekiedy lekką zmianę rytmu, przez co po prostu mylę się i wszystko zaczynać trza od początku. Dodatkowo chyba wszelkie dźwięki są za ciche i mając słuchawki w uszach muszę grać na niemal maksymalnej głośności. Ogólnie gra jest rozbudowana czego się nie spodziewałem. Misję są nawet zróżnicowane, ale głównie przyjdzie nam walczyć z wrogimi Zigotonami, bossami czy po prostu udamy się na polowanie w celu zebrania kasy czy żarcia. Jeśli do tego dodać wytwarzanie nowych, silniejszych gatunków Pataponów, co samo w sobie jest dobre – eksperymentowanie z konkretnymi materiałami, odkrywanie nowych broni czy kilka także rytmicznych mini-gierek to dostajemy solidny szpil na masę długich godzin. Prosty w założeniach tytuł, choć pod względem poziomu trudności zróżnicowany (momentami naprawdę wymagający), a potrafi dostarczyć masę frajdy tak jak niejeden "poważny" szpil.

EDIT

Kuniec. Po blisko 40 godzinach grania pierwszy Patapon pękł jak pre... balonik Smile Bawiłem się wyśmienicie i rewelacyjnie, jednak czuję ogromny niedosyt. Większą część gry wypełniły mi polowania oraz powtarzanie walk z bossami, którzy nawiasem mówiąc z każdym kolejnym razem stają się silniejsi. Wszystko po to, by zdobyć rzadkie materiały, bronie i piniądzę (notabene tracą się w zastraszającym tempie), dzięki czemu moi podwładni mogli się lepiej przygotować na trudniejsze misję. W każdym razie właśnie ta powtarzalność sprawiła, że główna rozgrywka zeszła mi gdzieś na drugi plan i prawie zapomniałem jak wyglądały normalne zadania. Szkoda, bo twórcy mogli dodać kilka „fabularnych” misji. Po ukończeniu można nadal bawić się w farmienie z szefolami - olaboga do 99 poziomu, czy minigierki jednak nie sprawia to już takiej radochy jak wcześniej. Zabrakło mi także jakiegoś szerszego wykorzystania cudów (m.in. trzęsienie ziemi, wichura) - dwóch z nich użyłem dosłownie w kilku, nie wiem czy nie jakichś dwóch-trzech misjach, które właściwie tego wymagały. Reszta z nich była bezużyteczna. Mimo to Patapon to wciąż czołówka gier na PSP i mam nadzieję, że kontynuacja jeszcze bardziej, milej mnie zaskoczy.
[Obrazek: Mlyneq.png]

[Obrazek: retronagazieuserbar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości