23-03-2013, 10:58
Jak to przyjemnie jest czasem poeksterminować przeciwników oczywiście tych wirtualnych, jednak nie w normalny sposób strzelając do nich serią z karabinu, lecz w bardziej wymyślny, spektakularny może nawet wykwinty sposób. Wówczas z człowieka uchodzą wszelkie negatywne emocje, daje upust agresji i przeżywa swoiste katharsis :).
Odświeżyłem sobie drugiego Manhunta, a że nie było tematu to już jest :). Kontynuacja jednej z najbardziej kontrowersyjnej gry powiela w zasadzie patenty z pierwowzoru, troszkę je rozwijając, dlatego każdy kto miał już styczność z jedynką powinien poczuć się jak w domu. Gwoździem programu są oczywiście egzekucje, których dokonujemy na oponentach przy pomocy szerokiego wachlarza narzędzi – od jednorazowych przedmiotów takich jak długopis, linka, torba przez obcęgi, łom, młot, pałkę kończąc na broni palnej. Czasem można napotkać specjalne miejsca, gdzie możemy wykonać unikalnego finishera np podpalając delikwenta czy zdzielić go pokrywą od pisuaru. A to tylko niektóre atrakcje. Czuć w tym dozę adrenalinki, bo aby wykonać daną akcję należy zakraść od tyłu do kolesia – od tego jak długo będziemy się czaić zależy stopień brutalności egzekucji. Trzeba jednak być przy tym uważnym, bo możemy zostać spostrzeżeni przez kolegów ofiary bądź nadepnąć na hałaśliwe podłoże, a nawet wejść na samego nieszczęśniak, a wtedy musimy brać nogi za pas i skryć się najlepiej w jakimś zacienionym miejscu. Cień to nasz największy sprzymierzeniec. Serce przyśpieszało, gdy goniła mnie zgraja psycholi chcących mnie zatłuc, choć nie czułem tutaj tak dużego zaszczucia jak w pierwszej części. Także klimat wydał mi się inny, grupki zwyroli to również nie ta liga co wcześniej – sekciarze, naziole czy niepoczytalni z Manhunta byli charakterystyczni i rzucali świetnymi tekstami w naszą stronę. W dwójce jakby tego zabrakło. Co zaś rzuciło mi się w oczy to niedorobione AI przeciwników, czasem zdarza im się zaciąć, jeśli dwóch typków na siebie wejdzie. Trudno jest im się wyminąć i „tańczą” w miejscu, aż w końcu uda im się wyjść z sytuacji. Drażni to, bo trzeba trochę czekać w ukryciu. Największe jaja trafiły mi się podczas misji typowo strzelanych – wówczas gdy zostaną zaalarmowani i nie widzą bohatera potrafią strzelać w jednym obranym kierunku na oślep, przejść obok niemal ocierając się o niego czy biegać tam i z powrotem jak w transie. Jestem gdzieś w połowie gry, misje nie są jakieś zróżnicowane, chodzi głównie o najlepiej bezszelestne przejście danej lokacji eliminując przy tym wrogów, jednak czasem jakaś odskocznia się zdarzy jak np targanie ze sobą kanistra z paliwem i podpalenie konkretnego punktu. Nałożona cenzura właściwie nie przeszkadza mi w podziwianiu scen, sam filtr w postaci naniesionego szarego konturu nie widnieje cały czas podczas filmiku, a pojawia się i znika co kilka sekund, także można sporo dostrzec.
Na uwagę zasługuje warstwa fabularna, nie są to strzępki jak w Munhuncie, a całkiem dobra i przemyślana historia. Bohaterem jest Daniel Lamb były lekarz, mający niegdyś kochającą rodzinę. Kłopoty finansowe sprawiły, że poddał się tajnemu projektowi, którego głównym założeniem było majstrowanie przy umyśle, z jego kontrolą na czele. Coś idzie nie tak, Daniel przechodzi małe pranko mózgu i zostaje zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Pozbawiony wszelkich wspomnień, stara się odtworzyć przeszłość, przypomnieć swoją osobowość. Udaje mu się uciec z zakładu wraz z podejrzanym towarzyszem Leo Kasperem, a że stanowi niebezpieczeństwo dla ujawnienia projektu, to trzeba wyeliminować niewygodnego świadka. Z każdym kolejnym epizodem gracz poznaje kolejne elementy historii. Także sequel to nie tylko bezmózgie wybijanie w pień zwyroli. Wieczorem kolejna sesja :)
Odświeżyłem sobie drugiego Manhunta, a że nie było tematu to już jest :). Kontynuacja jednej z najbardziej kontrowersyjnej gry powiela w zasadzie patenty z pierwowzoru, troszkę je rozwijając, dlatego każdy kto miał już styczność z jedynką powinien poczuć się jak w domu. Gwoździem programu są oczywiście egzekucje, których dokonujemy na oponentach przy pomocy szerokiego wachlarza narzędzi – od jednorazowych przedmiotów takich jak długopis, linka, torba przez obcęgi, łom, młot, pałkę kończąc na broni palnej. Czasem można napotkać specjalne miejsca, gdzie możemy wykonać unikalnego finishera np podpalając delikwenta czy zdzielić go pokrywą od pisuaru. A to tylko niektóre atrakcje. Czuć w tym dozę adrenalinki, bo aby wykonać daną akcję należy zakraść od tyłu do kolesia – od tego jak długo będziemy się czaić zależy stopień brutalności egzekucji. Trzeba jednak być przy tym uważnym, bo możemy zostać spostrzeżeni przez kolegów ofiary bądź nadepnąć na hałaśliwe podłoże, a nawet wejść na samego nieszczęśniak, a wtedy musimy brać nogi za pas i skryć się najlepiej w jakimś zacienionym miejscu. Cień to nasz największy sprzymierzeniec. Serce przyśpieszało, gdy goniła mnie zgraja psycholi chcących mnie zatłuc, choć nie czułem tutaj tak dużego zaszczucia jak w pierwszej części. Także klimat wydał mi się inny, grupki zwyroli to również nie ta liga co wcześniej – sekciarze, naziole czy niepoczytalni z Manhunta byli charakterystyczni i rzucali świetnymi tekstami w naszą stronę. W dwójce jakby tego zabrakło. Co zaś rzuciło mi się w oczy to niedorobione AI przeciwników, czasem zdarza im się zaciąć, jeśli dwóch typków na siebie wejdzie. Trudno jest im się wyminąć i „tańczą” w miejscu, aż w końcu uda im się wyjść z sytuacji. Drażni to, bo trzeba trochę czekać w ukryciu. Największe jaja trafiły mi się podczas misji typowo strzelanych – wówczas gdy zostaną zaalarmowani i nie widzą bohatera potrafią strzelać w jednym obranym kierunku na oślep, przejść obok niemal ocierając się o niego czy biegać tam i z powrotem jak w transie. Jestem gdzieś w połowie gry, misje nie są jakieś zróżnicowane, chodzi głównie o najlepiej bezszelestne przejście danej lokacji eliminując przy tym wrogów, jednak czasem jakaś odskocznia się zdarzy jak np targanie ze sobą kanistra z paliwem i podpalenie konkretnego punktu. Nałożona cenzura właściwie nie przeszkadza mi w podziwianiu scen, sam filtr w postaci naniesionego szarego konturu nie widnieje cały czas podczas filmiku, a pojawia się i znika co kilka sekund, także można sporo dostrzec.
Na uwagę zasługuje warstwa fabularna, nie są to strzępki jak w Munhuncie, a całkiem dobra i przemyślana historia. Bohaterem jest Daniel Lamb były lekarz, mający niegdyś kochającą rodzinę. Kłopoty finansowe sprawiły, że poddał się tajnemu projektowi, którego głównym założeniem było majstrowanie przy umyśle, z jego kontrolą na czele. Coś idzie nie tak, Daniel przechodzi małe pranko mózgu i zostaje zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Pozbawiony wszelkich wspomnień, stara się odtworzyć przeszłość, przypomnieć swoją osobowość. Udaje mu się uciec z zakładu wraz z podejrzanym towarzyszem Leo Kasperem, a że stanowi niebezpieczeństwo dla ujawnienia projektu, to trzeba wyeliminować niewygodnego świadka. Z każdym kolejnym epizodem gracz poznaje kolejne elementy historii. Także sequel to nie tylko bezmózgie wybijanie w pień zwyroli. Wieczorem kolejna sesja :)