22-01-2015, 08:45
Wczoraj skończyłem trzeci sezon „Zagubionych” (czyli jestem mniej więcej w połowie). Miałem obawy, że po latach tasiemiec ten nie będzie już robił na mnie takiego wrażenia jak przed dekadą. Sporo rzeczy pamiętałem – szczególnie z pierwszych dwóch sezonów. Teraz w zasadzie dopiero wkroczyłem w odcinki, które są mi obce. Nic nigdy nie wciągnęło mnie bardziej. Serial w roku 2005 był emitowany w Telewizji Polskiej. Na dzień, w którym puszczano wieczorem dwa odcinki czekało się cały tydzień. Wówczas to było dla mnie niemal święto.
Serial uważam za kultowy. To fenomen współczesnej telewizji. Widowisko genialne i ze wszech miar wspaniałe. Mistrzowskie budowanie intrygi, montaż, muzyka, zwroty akcji, niedomówienia, tajemnicze zjawiska ponadnaturalne, arcyciekawe postacie oraz zależności pomiędzy nimi. Idealna gra aktorska. Brakuje mi superlatyw na opisanie tego dzieła. Regularnie mam ciary na plecach i łapię się na kurczowym przytrzymywaniu koca przy mocniejszym momentach. W tej całej gonitwie dramatycznych zdarzeń jest miejsce na sarkazm, humor, wzruszenie, wątki psychologiczne, religijne, socjologiczne, filozoficzne. Nigdy nie byłem jakimś kinomaniakiem i seriale z reguły pomijałem. Denerwowało mnie to rozłożenie w czasie i umykające odcinki. W dobie Internetu jednak, ten element odpada i wszystko mam pod ręką. Zagubieni już sprawili, że zamierzam zapoznać się z najlepszymi przedstawicielami gatunku. Serial nad filmem ma tę przewagę, że nie stwarza twórcom ograniczeń czasowych. Można tworzyć w zasadzie bez ograniczeń. Kilkadziesiąt godzin oglądania sprawia, że widz autentycznie identyfikuje się z ulubionymi postaciami. Ja normalnie mam przyjaciół na wyspie i nienawidzę antagonistów.
Polecam w szczególności młodszym kolegom, którzy mogą nie pamiętać LOST’ów ze szczytowego momentu ich popularności. Trzeba przynajmniej spróbować, bo grzechem przejść wobec tego widowiska obojętnie. Moim zdaniem serial przełomowy, który wyniósł gatunek na wyżyny. Co ciekawe jednak, jego fenomen nie jest wcale tworzony przez efekty specjalne, sceny batalistyczne, kostiumy, czy inne „tanie” sztuczki. Talent twórców i aktorzy odwalają robotę. Serial pochłaniał jednak miliony. Kosztowne było opłacanie dużej ekipy i kręcenie scen w odległym zakątku świata. POLECAM
Serial uważam za kultowy. To fenomen współczesnej telewizji. Widowisko genialne i ze wszech miar wspaniałe. Mistrzowskie budowanie intrygi, montaż, muzyka, zwroty akcji, niedomówienia, tajemnicze zjawiska ponadnaturalne, arcyciekawe postacie oraz zależności pomiędzy nimi. Idealna gra aktorska. Brakuje mi superlatyw na opisanie tego dzieła. Regularnie mam ciary na plecach i łapię się na kurczowym przytrzymywaniu koca przy mocniejszym momentach. W tej całej gonitwie dramatycznych zdarzeń jest miejsce na sarkazm, humor, wzruszenie, wątki psychologiczne, religijne, socjologiczne, filozoficzne. Nigdy nie byłem jakimś kinomaniakiem i seriale z reguły pomijałem. Denerwowało mnie to rozłożenie w czasie i umykające odcinki. W dobie Internetu jednak, ten element odpada i wszystko mam pod ręką. Zagubieni już sprawili, że zamierzam zapoznać się z najlepszymi przedstawicielami gatunku. Serial nad filmem ma tę przewagę, że nie stwarza twórcom ograniczeń czasowych. Można tworzyć w zasadzie bez ograniczeń. Kilkadziesiąt godzin oglądania sprawia, że widz autentycznie identyfikuje się z ulubionymi postaciami. Ja normalnie mam przyjaciół na wyspie i nienawidzę antagonistów.
Polecam w szczególności młodszym kolegom, którzy mogą nie pamiętać LOST’ów ze szczytowego momentu ich popularności. Trzeba przynajmniej spróbować, bo grzechem przejść wobec tego widowiska obojętnie. Moim zdaniem serial przełomowy, który wyniósł gatunek na wyżyny. Co ciekawe jednak, jego fenomen nie jest wcale tworzony przez efekty specjalne, sceny batalistyczne, kostiumy, czy inne „tanie” sztuczki. Talent twórców i aktorzy odwalają robotę. Serial pochłaniał jednak miliony. Kosztowne było opłacanie dużej ekipy i kręcenie scen w odległym zakątku świata. POLECAM